ZTM: autobusu do Warszawy nie będzie
Pismo z kategorycznym stwierdzeniem trafiło do urzędu miasta w Pruszkowie. Tymczasem prezydent Paweł Makuch uważa, że piłka nadal jest w grze.
Wymiana ciosów między prezydentem Pruszkowa a Zarządem Transportu Miejskiego w Warszawie trwa. Górą jest wciąż ZTM – obiecywana od wielu miesięcy linia autobusowa z osiedla Staszica do Dworca Zachodniego pozostaje w sferze pobożnych życzeń. Podawane przez Pawła Makucha od początku kadencji terminy rozpoczęcia kursowania trudno już zliczyć. Miała to być pierwsza połowa 2019 roku, potem jesień, początek 2020 roku, przełom marca i kwietnia. Zbliża się maj, autobusów nie ma. I nie zanosi się na zmianę.
Do redakcji zpruszkowa.pl nadeszła właśnie, po kilku tygodniach oczekiwania, odpowiedź na nasze pytania, co z połączeniem do stolicy. Rzecznik prasowy ZTM Tomasz Kunert pisze: „Zarząd Transportu Miejskiego nie planuje w tej chwili uruchomienia nowej linii autobusowej z Pruszkowa do Warszawy. Nie pozwalają na to aktualne ograniczone możliwości taborowe jak i ekonomiczne”. W kolejnych zdaniach proponuje naszemu miastu współpracę przy obsłudze pruszkowskich miejskich linii dowożących pasażerów do dworca kolejowego, a zwłaszcza przekształcenie linii nr 1 w linię L, na której obowiązywałaby taryfa ZTM. Żeby nie było wątpliwości, że to oficjalne stanowisko, Kunert pisze na koniec: „Pismo w tej sprawie ZTM skierował do prezydenta Pruszkowa 16 marca”.
Ton rzecznika nie pozostawia w zasadzie pola do negocjacji. O autobusie możemy zapomnieć.
Rzecznik prasowy ZTM: „Zarząd Transportu Miejskiego nie planuje w tej chwili uruchomienia nowej linii autobusowej z Pruszkowa do Warszawy.”
Piotr Bąk, przewodniczący specjalnej komisji Rady Miasta Pruszkowa ds. komunikacyjnych, poproszony o komentarz, jest zaskoczony: – Nie dostałem żadnej informacji z urzędu miasta, że takie pismo do nas dotarło – mówi. To faktycznie dziwne, bo kwestia linii ZTM do Warszawy była na posiedzeniach komisji kilkakrotnie dyskutowana, ostatni raz 10 marca. Radni powinni więc być na bieżąco informowani, co dzieje się w sprawie interesującej nie tylko ich, ale i kilka tysięcy mieszkańców.
– Ja od samego początku byłem sceptycznie nastawiony do informacji płynących z urzędu, które były niespójne. Najpierw mówiono, że autobusy będą kursować trzy razy na godzinę, potem, że dwa razy. Linia miała funkcjonować od poniedziałku od piątku. Dlaczego nie w weekendy? Tego nigdy się nie dowiedzieliśmy – mówi Bąk. Nie kryje też krytycznego nastawienia do wysokości wydatków zaplanowanych na utrzymanie linii. – Coraz częściej na komisach zadawaliśmy sobie pytanie, czy jest sens wydawania półtora miliona złotych rocznie na takie połączenie, czy nie lepiej tak duże pieniądze przeznaczyć na sfinansowanie rozszerzenia drugiej strefy biletowej ZTM na linii WKD? Z tego rozwiązania skorzystałoby znacznie więcej mieszkańców Pruszkowa, niż z kursujących rzadko autobusów, które i tak wiecznie stałyby w korkach w Alejach Jerozolimskich – tłumaczy.
Uruchomienie autobusowego połączenia z Warszawą było kluczową obietnicą w kampanii wyborczej Pawła Makucha. Czy niewywiązanie się z niej do tej pory można nazwać prestiżową porażką prezydenta? Piotr Bąk: – Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo nie znam tła negocjacji z ZTM. Zakładam, że ZTM wycofuje się z obietnic z przyczyn finansowych. Zaczyna się kryzys, może został zmuszony do cięć w wydatkach bieżących. Ja na miejscu pana prezydenta przeprosiłbym mieszkańców i powiedział im: chciałem, zrobiłem wszystko co byłem w stanie, ale realia finansowe i organizacyjne zmuszają mnie do rezygnacji z planów.
Małgorzata Kochańska, znana użytkownikom Facebooka komentatorka wydarzeń i polityki miejskiej w Pruszkowie, która wcześniej sama pisywała i do ZTM, i do grodziskiego PKS w sprawie konieczności uruchomienia linii, mówi: – Ja już na początku marca miałam informacje, zresztą nie pierwsze, że żadnego autobusu do Warszawy nie będzie, ale byłam ciekawa, czego dowiemy się na komisji do spraw komunikacji 10 marca. Notabene poprzednia komisja była chyba w listopadzie, więc zdanie, które wtedy padło: „bardzo mocno pracujemy nad tym”, miało szansę nabrać nowych treści. 10 marca narracja o kontynuowaniu rozmów została jednak podtrzymana i „mamy to” przesunięto o kolejne trzy miesiące – mówi Kochańska. Przypomina też, że na marcowej komisji nikt z urzędu miasta, z prezydentem włącznie, nie pamiętał już o istotnych ustaleniach z listopada, kiedy radni poprosili o zrobienie wyceny linii kursującej przez siedem dni w tygodniu, a nie tylko od poniedziałku do piątku.
– Ja tylko przytoczę cytat z 28 września 2018 roku, może ktoś jeszcze go pamięta: „Gruntowna reorganizacja transportu publicznego uwzględniająca realne potrzeby mieszkańców miasta – połączenie autobusowe między poszczególnymi rejonami miasta, a także z Warszawą i sąsiednimi gminami”. Uważam, że realne potrzeby do dziś nie zostały zbadane, a tym bardziej uwzględnione – kwituje pani Małgorzata.
Tymczasem prezydent Paweł Makuch… bagatelizuje pismo od ZTM! – Dzień po marcowej komisji odbyłem spotkanie z wiceprezydentem Warszawy Robertem Soszyńskim (Soszyńskiemu podlega Biuro Polityki Mobilności i Transportu, które sprawuje nadzór nad systemem transportu miejskiego w Warszawie – przyp. aut.). Przekazałem mu komplet dokumentów, w tym wyniki sondy na temat przebiegu linii i informacje o wszystkich wcześniejszych ustaleniach z ZTM. Otrzymałem deklarację daleko idącej pomocy – mówi prezydent Pruszkowa. – Nie zgadzam się z twierdzeniami z pisma ZTM o problemach taborowych, po uruchomieniu nowego odcinka drugiej linii metra linie autobusowe zostały ograniczone, więc tabor jest.
Makuch tłumaczy, że pandemia koronawirusa wymusiła na wszystkich urzędach w kraju zmianę trybu pracy, trzeba było zająć się nowymi problemami, zadbać, by urzędy nie przerwały pracy. – Wydziały podlegle wiceprezydentowi Soszyńskiemu borykają się teraz z problemami kadrowymi, bo wielu urzędników pracuje zdalnie, część wzięła wolne na opiekę nad dzieckiem. Chwilowo nasze kontakty musieliśmy zawiesić. Ale zapewniam: rozmowy w sprawie autobusu trwają i przeniosły się na szczebel wyżej niż ZTM. Pan Soszyński obiecał, że sprawą się zajmie – dodaje prezydent.
Brak linii do Warszawy w tej chwili nie jest dla mieszkańców Pruszkowa odczuwalny. Niewiele osób korzysta z transportu zbiorowego, w zasadzie nikt nie zauważył, że na linii kolejowej wznowiono prace modernizacyjne i rozkład jazdy jeszcze bardziej został przerzedzony. Wkrótce wakacje, wtedy liczba pasażerów też nie jest duża. Ale co będzie od września, kiedy życie w mieście powinno już powrócić do względnej normalności? Możliwości są dwie. Pierwsza: reforma komunikacji miejskiej w Pruszkowie, zaplanowana na 1 lipca, zakładająca częstsze kursy (także w weekendy) oraz obsługę linii klimatyzowanymi autobusami, plus wprowadzenie darmowych przejazdów dla wszystkich posiadaczy Pruszkowskiej Karty Mieszkańca sprawią, że mieszkańcom wszystkich dzielnic na tyle polepszy się dojazd do dworców PKP i WKD, że brak autobusu do Dworca Zachodniego nie będzie już specjalnie odczuwalny. Druga: koleje nadal będą tak niepunktualne, zawodne i zatłoczone, że nawet reforma naszej komunikacji nie przykryje codziennych kłopotów z codziennymi dojazdami do pracy i szkoły – wtedy temat obietnic złożonych podczas kampanii wyborczej powróci.
Którakolwiek opcja okaże się prawdziwa, warto pamiętać, że Pruszków cały czas się rozrasta pod dyktando deweloperów, mieszkańców przybywa, a rynkiem pracy dla nas jest głównie Warszawa. Miasto wymaga i będzie wymagać systematycznych inwestycji w transport, we wszystkich dzielnicach. Już dziś mieszkańcy Żbikowa i Bąków w mocnych słowach przypominają, że Pruszków to nie tylko osiedla Staszica i Bolesława Prusa – im też coraz bardziej doskwiera brak bezpośredniego połączenia ze stolicą.