Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Zamach na zieleń w Pruszkowie

Sławomir BUKOWSKI
Wycinane żywopłoty, podcinane korzenie drzew. Z powodu fatalnie przygotowanych inwestycji przyroda w Pruszkowie ginie na naszych oczach.
Zielen.jpg
Ilustracja: Zielen.jpg

Aleja Wojska Polskiego, odcinek od Kubusia Puchatka do alei Niepodległości. Rusza budowa ścieżki rowerowej. Wzdłuż ulicy rośnie szpaler wiekowych lip. Koparka podjeżdża pod same drzewa, rozrywa korzenie. Mieszkańcy podnoszą alarm. Post na fejsbukowym profilu Jestem z Pruszkowa, na którym zdjęcie pokazuje skalę zniszczeń, błyskawicznie rozchodzi się po mieście. Efekt zostaje osiągnięty. Już następnego dnia robotnicy wstrzymują prace, przywożą deski, tną, okładają nimi pnie. Po czym kontynuują robotę, ale z większą ostrożnością. Co nie zmienia faktu, że nie wiadomo, ile lip przeżyje tę brutalną ingerencję.

Drogowcy budujący ścieżkę rowerową wzdłuż alei Wojska Polskiego poharatali korzenie rosnących tam lip! Robotnicy nie…

Opublikowany przez Jestem z Pruszkowa Wtorek, 25 sierpnia 2020

Ulica Lipowa. Budowa ścieżki rowerowej od Kopernika do mostku na Utracie. Na wysokości bloków koparka dewastuje piękny, rozłożysty żywopłot rosnący w pasie zieleni między jezdnią a chodnikiem. Mieszkańcy są wściekli. Robią zdjęcia, dokumentują wycinkę drzewa i wielu krzewów.

Dlaczego do tej rzezi doszło? Budowa ścieżek rowerowych jest potrzebna, chyba ciężko znaleźć osoby potrafiące to zakwestionować z użyciem racjonalnych argumentów. Ruch rowerowy się nasila, coraz więcej mieszkańców przesiada się na dwa kółka i dojeżdża nimi do pracy, do dworca kolejowego czy WKD – bo jest szybciej niż samochodem i zdrowiej. Ścieżki rowerowe w miastach Europy stają się standardem i Pruszków najzwyczajniej idzie z duchem czasu. Trudno też mieć pretensje do robotników, że tną i dewastują – mają wykonać zadanie zgodnie z projektem, który dostali do ręki. Jeśli z dokumentów wynika, że trzeba ściąć drzewo, to robią to. Zostali wynajęci do konkretnej roboty, za którą dostaną zapłatę. Do tych z Wojska Polskiego można jedynie mieć pretensje, że nie od razu zabezpieczyli drzewa i że zamiast ryć koparką powinni ręcznie usuwać starą podbudowę przy pniach, aby w jak najmniejszym stopniu naruszyć systemy korzeniowe.

“Do niedawna prezydent Paweł Makuch ze swoją ekipą tłumaczył, że winę za niedopracowane projekty ponoszą poprzednicy, bo to oni je przygotowali. Ale czas tej wymówki mija, bo projekty powstają tu i teraz i winy nie ma już na kogo zrzucać.”

Źródłem problemów jest jakość projektów. Zamawia je miasto. Pracownia, która wygrywa przetarg, przygotowuje dokumentację starając się ograniczyć koszty własne. Projektanci rzadko przyjeżdżają na miejsce, żeby zobaczyć, czy drzewo, które rośnie w pobliżu przyszłej budowy, nie jest przechylone, nie sprawdzają, czy jakichś fragmentów zieleni nie powinno się ocalić przesuwając ścieżkę o metr w bok. Korzystają z map satelitarnych i rysują kreski nie przejmując się konsekwencjami. Jest zlecenie, to się je robi, byle dokumenty zostały przyjęte, a na konto wpłynął przelew.

A urząd miasta, zlecający prace? Jak widać – co dostaje, to bierze. Potwierdza odbiór projektu i płaci. W Pruszkowie takie podejście do inwestycji nie jest novum. To uświęcony tradycją zwyczaj, którego efektem jest znikająca zieleń i fuszerki na każdym kroku.

Co można było zrobić na Wojska Polskiego? Odsunąć ścieżkę o metr od szpaleru lip. Od strony ulicy mieszkańcy bloków nie mają wypielęgnowanych ogródków, bo pozakładali je od podwórka. A jeśli oznaczałoby to wejście na metr na teren należący do Pruszkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej? Można było go pozyskać, możliwych procedur jest wiele. Zresztą jakieś 20 lat temu, przed remontem alei Wojska Polskiego, chodnik był szerszy i biegł nieco bliżej budynków. Zaprojektowanie ścieżki tak, by jej budowa nie zagrażała drzewom, wymagało jedynie dobrej woli urzędników z urzędu miasta.

A Lipowa? Odcinek tej ulicy od Kopernika do studni oligoceńskiej można by określić następująco: tam prawie nic nie jeździ. Wystarczyło puścić ścieżkę skrajem ulicy, kosztem miejsc parkingowych – wkrótce przy WKD ruszy budowa parkingu Park&Ride, więc miejsc postojowych w tym rejonie nie powinno zabraknąć. Można też było przebudować chodnik tworząc na krótkim odcinku ciąg pieszo-rowerowy. Ważne, żeby trasy rowerowe tworzyły spójny ciąg, bez przerywania – ciąg pieszo-rowerowy tej spójności nie burzy. I niezależnie od tego, które rozwiązanie by wybrano, dorodny żywopłot i krzewy można było ocalić. Znów, zabrakło dobrej woli w urzędzie, chwili refleksji. Może nawet fachowości?

Do niedawna prezydent Paweł Makuch ze swoją ekipą tłumaczył, że winę za niedopracowane projekty ponoszą poprzednicy, bo to oni je przygotowali. Ale czas tej wymówki mija, bo projekty powstają tu i teraz i winy nie ma już na kogo zrzucać.

Serce boli zawsze, gdy drwale tną drzewa w centrum miasta. Można to zrozumieć tylko wtedy, gdy muszą one ustąpić miejsca ważnej inwestycji. Za kilkanaście miesięcy ruszy budowa łącznika ulic Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej z Sienkiewicza. Nowa trasa przetnie skwerek przy PKP, od lat okupowany przez zmęczonych życiem panów. Ileś drzew polegnie. Ale łącznik jest potrzebny, wraz z ulicą Przytorową ułatwi dojazd do osiedla Staszica, do Parzniewa i Brwinowa. Poza tym skwerek nie grzeszy estetyką, jego strata nie będzie odczuwalna tak bardzo, jak unicestwianie zadbanych, zielonych miejsc.

Tymczasem w Pruszkowie znika przyroda, którą w prosty sposób można by ocalić. Władze miasta, choć twierdzą inaczej, nie szanują jej. Ekipa Jana Starzyńskiego nie stanęła na wysokości zadania i nie powstrzymała przygotowań do budowy megabloku przy parku Potulickich. A ekipa Pawła Makucha wciąż nie daje żadnych dowodów na to, że politykę betonowania miasta zatrzyma. To nie tak miało być.

Lada chwila zniknie kolejny zielony teren. McDonald’s postanowił powiększyć swój parking, chociaż obecny wcale nie jest zatłoczony. Zniknie skwerek przy Niecałej.

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować: