Wolta Siecińskiego – miał być apolitycznym kandydatem na prezydenta Pruszkowa, okazuje się kandydatem PiS
Zarejestrował Komitet Wyborczy Wyborców Przemysława Siecińskiego. O głosy mieszkańców miał walczyć hasłem: „Pruszków napędzany entuzjazmem”. Na mieście rozwiesił nawet plakaty ze swoim zdjęciem. Prezentował się jako kandydat ponadpartyjny. W niedawnej rozmowie z portalem zpruszkowa.pl tłumaczył: – Chcę powiedzieć mieszkańcom: oddaję się do waszej dyspozycji, to wy zdecydujcie, czy chcecie skorzystać z mojego potencjału, czy chcecie dać mi szansę pokazać, na co mnie stać w lokalnej polityce, traktując mnie jako samodzielnego kandydata, który tworzy ponadpartyjną grupę osób. Nie bezpartyjną, ale ponadpartyjną, ponieważ kandydaci, których zaproponujemy, wywodzą się z różnych środowisk, także politycznych.
Niespodziewanie w czwartek 14 marca okazało się, że Miejska Komisja Wyborcza w Pruszkowie odmówiła zarejestrowania Przemysława Siecińskiego jako kandydata na prezydenta miasta z jego własnego komitetu. Według nieoficjalnych informacji powodem było niespełnienie formalnego wymogu polegającego na tym, że aby zgłosić kandydata na prezydenta komitet musi, po pierwsze, zarejestrować listy kandydatów na radnych w co najmniej połowie okręgów wyborczych, po drugie, w każdym z tych okręgów liczba zarejestrowanych kandydatów na radnych nie może być mniejsza niż wynosi liczba radnych wybieranych w danym okręgu. W tym przypadku zgłoszonych miało zostać zbyt mało kandydatów na radnych.
Minęło ledwie kilka godzin, a w Pruszkowie wybucha kolejna polityczna bomba. Przemysław Sieciński zostaje oficjalnie zarejestrowany jako kandydat na prezydenta Pruszkowa, ale z konkurencyjnej listy – KWW Prawo i Sprawiedliwość.
Sytuacja stała się więc skomplikowana i dla przeciętnego mieszkańca wręcz trudna do zrozumienia. Z komitetu Przemysława Siecińskiego jego dotychczasowy lider Przemysław Sieciński kandyduje dziś tylko na radnego Pruszkowa, z kolei z komitetu Prawa i Sprawiedliwości ten sam Przemysław Sieciński startuje na prezydenta.
W czwartkowy wieczór trzech kontrkandydatów Przemysława Siecińskiego – Piotr Bąk (Koalicja Obywatelska), Maksym Gołoś (Inicjatywa Mieszkańców) oraz Michał Landowski (Mazowiecka Wspólnota Samorządowa) zorganizowało briefing pod urzędem miasta przy Kraszewskiego, podczas którego zarzucili Siecińskiemu łamanie prawa i zaapelowali o wycofanie się z wyborów prezydenckich. Zapowiedzieli złożenie wspólnego protestu wyborczego.
– Zachodzi podejrzenie, że dojdzie do podwójnego finansowania kampanii – mówił Maksym Gołoś. Chodzi o art. 131 kodeksu wyborczego, który zabrania udzielania korzyści majątkowych przez jeden komitet wyborczy innemu komitetowi.
– Przemysław Sieciński wprowadził mieszkańców w błąd i dalej ich wprowadza. Na mieście rozwiesił materiały wyborcze sygnowane przez komitet Przemysława Siecińskiego. Dziś już wiemy, że z tego ugrupowania na pewno nie będzie kandydował na prezydenta. Apeluję do państwa (tu zwrócił się do zgromadzonych na briefingu – przyp. red.), aby wykonali państwo zdjęcia, które będą dowodem naruszenia przepisów prawa – mówił Michał Landowski. Przywołał też art. 84 par. 1 kodeksu wyborczego, który wprowadza zasadę, że komitety wyborcze prowadzą na zasadzie wyłączności kampanię wyborczą na rzecz kandydatów. Tutaj o wyłączności trudno mówić – Przemysław Sieciński jest popierany formalnie przez dwa odrębne komitety.
– Jeśli Przemek jest człowiekiem honoru, to zrezygnuje z kandydowania na stanowisko prezydenta Pruszkowa i pozostanie kandydatem na radnego – powiedział Piotr Bąk. Maksym Gołoś zaapelował wprost: – Przemku, zrezygnuj, bo ta sytuacja jest kompromitująca.
Na briefingu nie zabrakło odniesień do wyborów z 2018 roku, kiedy to deklarujący apolityczność Paweł Makuch niedługo po objęciu urzędu prezydenta związał się ze środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości i przez całą kadencję rządził miastem z poparciem tej partii. – Według mnie mieszkańcy Pruszkowa nie złapią się drugi raz na bezpartyjnego samorządowca, który później okazuje się samorządowcem partyjnym – mówił Piotr Bąk. Michał Landowski: – To na pewno da do myślenia wszystkim mieszkańcom, którzy podczas Wielkanocy będą rozmawiać o wyborach, żeby z ich jajka nie wyskoczył królik zamiast kurczaczka.
Na pytanie zpruszkowa.pl, jakie gwarancje apolityczności daje w takiej sytuacji Maksym Gołoś, przez wiele lat członek PiS, a dziś startujący z własnego komitetu, polityk odpowiedział: – Na sto procent mówię, deklaruję, zapewniam: nie będę kandydatem Prawa i Sprawiedliwości. Nie po to się od lokalnego PiS-u odseparowałem wiele lat temu, żeby teraz wchodzić do tej samej rzeki. Jakie standardy lokalny PiS prezentuje, widać na załączonym obrazku. To nie moja ścieżka.
Sieciński: Wiem, że dla wielu z was to informacja irytująca
Tymczasem Przemysław Sieciński opublikował w mediach społecznościowych oświadczenie. – Nasz komitet mimo starań nie spełnił warunków formalnych do zarejestrowania mnie jako kandydata na prezydenta – mówi. – System wyborczy premiuje duże komitety. W tej sytuacji podjąłem decyzję: będę kandydował na urząd prezydenta z komitetu Prawa i Sprawiedliwości. Wiem, że dla wielu z was to informacja irytująca – dodaje.
Co ciekawe, zapowiada, że założony przez niego komitet pozostanie niezależny i bezpartyjny, „bo tacy byliśmy, jesteśmy i będziemy. Deklaruję, że będziemy szukać najlepszej przyszłości dla Pruszkowa” – mówi polityk. Z pełnym oświadczeniem można zapoznać się na jego facebookowym profilu.
Po kilkakrotnych próbach udało nam się połączyć telefonicznie z Przemysławem Siecińskim. Nie zgodził się na oficjalną rozmowę. Po informacje o przyczynę niezarejestrowania go jako kandydata na prezydenta z własnego komitetu odsyła do komisji wyborczej. Zapowiada, że nie wycofa się z wyborów, a zorganizowanie briefingu przez trzech kontrkandydatów odczytuje jako komplement i dowód na to, że jego kandydatura w wyborach jest bardzo mocna. Podkreśla swoją apolityczność, bo choć zyskał poparcie PiS, to nie należy ani do tej, ani żadnej innej partii. Oburzają go zarzuty łamania prawa, zapowiada precyzyjne rozdzielenie wydatków na swoją kampanię przez oba komitety. Na koniec rozmowy życzy kontrkandydatom silnych nerwów, żeby dali radę wytrzymać do końca kampanii, bo on się nie podda.