Wójt Michałowic: Prawo oświatowe nie zostało w szkole złamane
Przypomnijmy: po trwającym dwa lata i gwałtownie nasilającym się z upływem czasu konflikcie Małgorzata Widera, radna Pruszkowa, złożyła rezygnację z funkcji dyrektora Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Michałowicach. Jej ustąpienie poprzedziło przyjęcie przez radę pedagogiczną uchwały z wnioskiem do wójt Michałowic o odwołanie dyrektorki. W uchwale znalazło się 21 zarzutów wraz uzasadnieniem. Pismo nauczycieli uruchomiło w urzędzie gminy postępowanie wyjaśniające, którego efektem było formalne ustosunkowanie się wójta – jako organu prowadzącego szkołę i pracodawcę dyrektora – do wszystkich zarzutów.
Wniosek płynący z lektury obszernego pisma podpisanego przez Małgorzatę Pachecką jest jednoznaczny: w szkole nie doszło do złamania prawa oświatowego. Działania podejmowane przez Małgorzatę Widerę były prawidłowe od strony formalnoprawnej. Przykładowo, na zarzut o nieprzyznanie nagrody wicedyrektorce, choć wniosek w tej sprawie został pozytywnie zaopiniowany przez radę pedagogiczną, wójt odpowiada: „Zgodnie z uchwałą (rady gminy – przyp. aut.) o przyznanie nagrody nauczycielowi może wnioskować także rada pedagogiczna placówki. Wniosek nie jest jednak dla dyrektora w żaden sposób wiążący. Jako pracodawca może inaczej niż pracownicy oceniać pracę i postawę jednego z nich”. Na zarzut, że Widera zatrudniała koleżanki z Rady Miasta Pruszkowa, pada odpowiedź: „Przepisy Karty Nauczyciela nie zabraniają zatrudniania nauczycieli spokrewnionych z dyrektorem szkoły, ani spokrewnionych z żadnymi innymi osobami. W tym zakresie nie ma żadnych wyłączeń”. Zarzut, że rady pedagogiczne prowadzone są długo i chaotycznie, pani wójt kwituje: „Zgodnie z wyjaśnieniami złożonymi przez wicedyrektorów szkoły, czas trwania rad pedagogicznych nie różni się od czasu trwania rad w poprzednich latach”.
Wójt Małgorzata Pachecka stwierdza też, że nie udało się oficjalnie potwierdzić zarzutów, że dyrektorka podpuszczała jednych nauczycieli na innych, że w trakcie zebrań rady rodziców nauczyciele stawiani byli notorycznie w złym świetle, zaś stwierdzenie, że dyrektorka „nie dostrzega skutków własnych działań i nie ponosi za nie odpowiedzialności” jest zbyt ogólnikowe.
Potwierdzono za to, że Małgorzata Widera publikując list do uczniów, rodziców i nauczycieli na zakończenie roku skopiowała list innego dyrektora. „Dyrektor szkoły wyjaśniła, że skorzystała z gotowego tekstu innej osoby. Usprawiedliwieniem powielenia życzeń był okres bardzo wytężonej pracy i duża ilość zadań do wykonania”. Przyznano też, że w szkole doszło do wypadku z udziałem pracownika technicznego, który wykonując polecenia kierownika gospodarczego spadł z drabiny i został ranny w rękę, w efekcie interweniowało pogotowie ratunkowe. Ale jest też dopisek: „Zespół powypadkowy stwierdził sprawność techniczną używanych przez poszkodowanego materiałów oraz wskazał jako przyczynę wypadku nieuwagę poszkodowanego i pośpiech, z jakim wykonywał on zadanie”.
Warto zwrócić uwagę, że wójt przyjrzała się wyłącznie stronie formalnoprawnej zarzutów, gdyż tylko do tego jest uprawniona. Nie oceniała decyzji podejmowanych przez Małgorzatę Widerę od strony etycznej (np. w odniesieniu do polityki kadrowej), dobrych obyczajów czy zwyczajów utartych w placówce oświatowej. Nie oceniała skuteczności działań dyrektorki zmierzających do wyciszenia konfliktu, nie analizowała stylu komunikacji z nauczycielami oraz rodzicami. A to właśnie na jakość zarządzania i styl wskazywała nie tylko część nauczycieli, ale zwłaszcza rodzice, o czym można było przekonać się na niedawnym spotkaniu pani wójt z rodzicami uczniów michałowickiej szkoły, zorganizowanym w urzędzie gminy. Rodzice, niezależnie od nauczycieli, sformułowali własną listę zarzutów pod adresem dyrektorki – a ta liczyła ponad 80 pozycji!
Choć wójt Michałowic nie dopatrzyła się złamania prawa oświatowego przez dyrektorkę, Małgorzata Widera zrezygnowała z kierowania szkołą. Jej dymisja zgodnie z procedurą została przyjęta, jeszcze w lipcu urząd gminy ma rozpisać konkurs na nowego dyrektora.
Rezygnacja z funkcji dyrektora nie oznacza automatycznie rozwiązania z Małgorzatą Widerą umowy o pracę. Ma prawo pozostać w szkole jako nauczycielka (jest anglistką). Na pytanie redakcji zpruszkowa.pl, czy skorzysta z tego prawa, zainteresowana nie udzieliła jednoznacznej odpowiedzi. Napisała jedynie, że „odpowiedź jest prosta. I na pewno zna pan odpowiedź”.
Zmiana kadrowa w michałowickiej szkole ma duże znaczenie nie tylko dla tamtejszej społeczności lokalnej, ale także dla wizerunku Rady Miasta Pruszkowa. Widera zatrudniając na stanowisku kierownika gospodarczego swoją klubową koleżankę Dorotę Kossakowską i przyjmując do pracy nauczycielkę Katarzynę Wall z klubu SPP pozostającego w nieformalnej koalicji z KO, sprowokowała szereg pytań o to, czy podległość służbowa przekłada się na sposób opiniowania i głosowania uchwał w Pruszkowie (Widera przewodniczy Komisji Oświaty, Wall jest jej członkiem), czy etyczne jest zatrudnianie koleżanek z rady, czy takie działanie nie nosi znamion kolesiostwa. Cała trójka stanowczo podejrzeniom zaprzeczała. Odejście Widery ze stanowiska dyrektora zmienia stan faktyczny, zrywa zależności, które zostały zbudowane. Jest istotnym krokiem w kierunku zwiększenia transparentności działań władz lokalnych w Pruszkowie i rozwiania atmosfery podejrzeń o tworzenie lokalnych układów.
W Pruszkowie sprawa będzie miała ciąg dalszy. Jak wynika z zapowiedzi, które padły na ostatniej sesji rady miasta, klub PiS zamierza przedstawić projekt uchwały w sprawie odwołania Małgorzaty Widery z funkcji przewodniczącej Komisji Oświaty, Kultury i Sportu. To będzie ważny egzamin dla wszystkich pruszkowskich radnych. Dyskusję, jaka się pojawi, już dziś można spróbować przewidzieć. Radni SPP i KO, nawiązując do polityki kadrowej prowadzonej przez PiS na szczeblu krajowym, będą zapewne podnosić, że próba odwołania Widery jest przejawem skrajnej hipokryzji. Radni PiS odpowiedzą, że politycy opozycji, którzy z ław sejmowych grzmią o nepotyzmie i czystości życia publicznego, sami mają z tym problem na szczeblu lokalnym i przedkładają lojalność polityczną nad interes publiczny. Ja stawiam tezę, że mający większość radni SPP i KO w imię solidarności z koleżanką wybronią ją. Argumenty, jakie usłyszymy? Widera nie złamała prawa, a cała afera to jedynie nagonka w wykonaniu sfrustrowanej grupki mieszkańców i dziennikarzy.