Wojna w zatoczce
Piątek trzynastego okazał się pechowym dniem dla pruszkowskich taksówkarzy operujących wokół zatoczki na zbiegu alej Niepodległości i Wojska Polskiego (czyli w popularnej lokalizacji zwanej potocznie “przy czołgu”). Gdy przybyli do pracy, zastali na miejscu ekipę remontową, która właśnie przestawiała znak końca postoju dla taksówek z końca zatoczki do około jednej trzeciej jej długości. Oznaczało to, że taksówkarze będą dysponować o dwie trzecie krótszym miejscem postojowym w tej okolicy. Zaniepokojeni tym faktem postanowili zaalarmować lokalne władze oraz media.
“Przecież ten postój był tam od zawsze!” – powiedział Sławomir Bukowski, redaktor zpruszkowa.pl, gdy dowiedział się o sprawie. Faktycznie – jeden z pracujących tam taksówkarzy jeździ po Pruszkowie od 1981 roku. Odkąd pamięta, cała długość zatoczki była dedykowana taksówkom. Postój ten był w stanie pomieścić do tej pory nawet sześć aut, zapewniając przy tym swobodny dostęp do bagażnika każdego z nich, a także miejsce do manewru. W żargonie taksówkarzy miejsce to nazywa się “fabryką”. Jej nagłe skrócenie o dwie trzecie było dla nich dość nagłym i mało przyjemnym doznaniem.
Chcieli usunąć zatoczkę TAXI - bez konsultacji
Taksówkarze zebrali się na miejscu specjalnie na okoliczność spotkania z redakcją zpruszkowa.pl. “Nikt nie konsultował z nami tego rozwiązania” – twierdzą – “Przyszła jakaś ekipa i zwyczajnie przestawiła ten znak. Kiedy do nich podeszliśmy, powiedzieli, żebyśmy szukali informacji w Urzędzie Miasta”.
Kierowcy napisali do prezydenta Pruszkowa na Facebooku. Prezydent wprawdzie obiecał im, że zajmie się sprawą, jednak to ich nie uspokoiło. Poczuli się potraktowani z góry i pominięci w rozstrzygnięciu sprawy, która dotyczy ich bezpośrednio. “Nie wiemy kto i dlaczego podjął decyzję o ucięciu nam fabryki. Przecież to nasze miejsce pracy, nasz chleb!” – stwierdził jeden z nich, rozsierdzony.
Nowa długość postoju wynosi 15 metrów, czyli dopuszczalne ustawą. To miejsce wystarcza jedynie dla dwóch spośród pięciu taksówek, które operują w tej okolicy. “Czasami bywa tak, że stoimy tu tylko we dwóch lub trzech. Czasami jednak postoju potrzebuje pięciu z nas!” – twierdzą.
“Pan aspołeczny”
Kierowcy podejrzewają, że skrócenie postoju taxi jest rezultatem konfliktu, który od miesięcy toczy się pomiędzy nimi a mieszkańcem bloku sąsiadującego z zatoczką. Taksówkarze uważają, że człowiek ten uwziął się na nich i “wychodził sobie” nową organizację zatoczki w Urzędzie Miasta. Nazywają go “Pan aspołeczny” i skarżą się, że ten stara się za wszelką cenę uprzykrzyć im życie. Wielokrotnie spotykali go w trakcie pracy i – jak twierdzą – nigdy nie były to miłe spotkania.
Podłożem konfliktu miała być pospolita walka o miejsca postojowe. Adwersarz taksówkarzy (według nich) jest przedsiębiorcą i właścicielem dużej furgonetki. Dla samochodu tych rozmiarów faktycznie trudno o parking w ścisłym centrum miasta. Wobec tego problemu, mieszkaniec miał podjąć walkę o dodatkową, wygodną w użytkowaniu przestrzeń dla samochodów. W postoju taxi miał zaś dopatrzyć się łatwego łupu.
Taksówkarze uważają, że rzeczony mieszkaniec nękał ich, groził im pozwami, a także zasypywał straż miejską i policję zgłoszeniami. Co ciekawe – kierowcy zeznali, że w ich obecności miał on powoływać się na znajomość z wiceprezydentem Pruszkowa, Konradem Sipierą.
Nietrudno się domyślić, że ludziom pozostającym ze sobą we wrogich stosunkach, zależy zwykle na przedstawieniu przeciwnika w jak najgorszym świetle. Dlatego zamiast zdawać “na ślepo” na wersję kierowców, spróbowaliśmy odnaleźć rzeczonego mieszkańca, aby porozmawiać z nim osobiście. Okazało się, że człowiek o wskazanym nam imieniu i nazwisku – jeśli w ogóle istnieje – nie figuruje w ewidencji działalności gospodarczej (CEiDG) ani w KRS, wśród podmiotów zarejestrowanych na terenie powiatu pruszkowskiego. Taksówkarze podali nam również jego adres, jednak jesteśmy dalecy od nachodzenia ludzi w ich własnych mieszkaniach bez zapowiedzi.*
Urząd rządzi, Urząd radzi…
Dalszych informacji na temat konfliktu, a także całej sprawy skrócenia postoju dla taksówek, postanowiliśmy szukać w gmachu Urzędu Miasta przy Kraszewskiego.
Straż Miejska: "pełna długość zatoczki rzadko kiedy jest wykorzystywana"
Jak się okazało, inicjatorem skrócenia zatoczki taxi na styku ulic Niepodległości i Wojska Polskiego była pruszkowska Straż Miejska, która zwróciła się do Wydziału Inwestycji z odpowiednim wnioskiem.
Pomysłodawcy tego rozwiązania twierdzą, że swoje działania poprzedzili odpowiednią analizą. Na ich wniosek złożyło się kilka czynników. Pierwszy z nich, to zgłoszenia samych kierowców o niewystarczającej ilości miejsc parkingowych dla petentów, usytuowanych tam budynków użyteczności publicznej (przychodnia, starostwo). Drugi z nich to zgłoszenia mieszkańców o nieprawidłowym zachowaniu się kierowców w tym miejscu. Mowa tu o nieprawidłowym parkowaniu pojazdów w rejonach przejść dla pieszych, stwarzającym zagrożenie dla przechodniów.
Ponadto, z obserwacji przeprowadzonej przez Straż Miejską wynika, że pełna długość zatoczki rzadko kiedy była wykorzystywana przez taksówkarzy. Przeważnie można było spotkać tam dwie do trzech taksówek, a niejednokrotnie tylko jedną. Na poparcie swojej tezy strażnicy udostępnili nam zapis z monitoringu miejskiego (z zachowaniem przepisów o ochronie wizerunku i innych chronionych danych) z różnych, losowych dni tygodnia i pór dnia. W istocie – żadne z ukazanych nam nagrań nie uchwyciło więcej niż trzech samochodów oczekujących na klientów w wyznaczonym miejscu dla siebie miejscu.
Od przedstawiciela sekcji ds. wykroczeń Straży Miejskiej dowiedzieliśmy się również, że skrócenie postoju dla taksówek miało służyć zmniejszeniu liczby wykroczeń odnotowywanych w tym obszarze, a także pomoc mieszkańcom poprzez zwiększenie ilości miejsc parkingowych. Według jego relacji, strażnicy do tej pory realizowali nawet kilkanaście zgłoszeń dziennie, dotyczących samochodów zaparkowanych w tym rejonie Także na miejscu wyznaczonym dla taksówek. Skrócenie postoju miało więc być między innymi formą “depenalizacji” tego procederu.
Nie ulega więc wątpliwości, że decyzja Straży Miejskiej o złożeniu wniosku do Urzędu była poparta solidnymi, rzeczowymi argumentami. Strażnicy zaprzeczają również hipotezie, jakoby ich działanie było skutkiem presji wywieranej przez któregokolwiek z mieszkańców.
Odwrót
Urząd przychylił się do wniosku strażników, wydając decyzję o skróceniu długości postoju dla taksówek. O sprawie udało nam się porozmawiać z Naczelnik Wydziału Inwestycji, Elżbietą Korach. Wiedząc, że taksówkarze zawiadomili już Prezydenta o tym, że przyjęte rozwiązanie jest dla nich skrajnie niekorzystne, spytaliśmy Panią Naczelnik o możliwość przychylenia się ich postulatów.
Pani Korach poinformowała nas, że wie o sprawie oraz że urząd najprawdopodobniej postanowi wydłużyć nieco postój dla taksówek, pozostawiając jednak część zatoczki do dyspozycji pozostałych mieszkańców. “(…) w ciągu 2 dni zostanie przesunięty znak kończący zatokę postojową TAXI przy ul. Niepodległości. Ze względu na konieczność zabezpieczenia jak największej ilości miejsc do parkowania dla mieszkańców przyjeżdżających m.in. do Starostwa Powiatowego czy przychodni lekarskiej przy ul. Drzymały zostaną udostępnione 3 miejsca dla pojazdów TAXI, pozostałe (będą przeznaczone – przyp. K.Ch.) dla mieszkańców. Będziemy obserwować sytuację i reagować adekwatnie do potrzeb”.
I faktycznie – Urząd zadziałał sprawnie. Już 17 grudnia ekipa remontowa powróciła do zatoczki aby przestawić znak końca postoju taxi o trzy metry w kierunku ul. Drzymały. W rezultacie taksówkarze odzyskali jedno miejsce postojowe. Jak nas jednak poinformowali – to nie czyni zadość ich postulatom.
Zapowiedzieli dalszą walkę o swoją sprawę.
***
Komentarz autora: Tej wojny można było uniknąć
Społeczność lokalna to bardzo delikatna tkanka. Jej członkowie dobierają sobie role, z których następnie chcą się wywiązać najlepiej, jak to możliwe. W zamian za to, oczekują uznana należnego sobie miejsca w społeczeństwie. A ponad wszystko, każdy z nas oczekuje szacunku, docenienia i partnerskiego, podmiotowego traktowania.
Taksówkarze nie są tu żadnym wyjątkiem. Ich praca to ich cały świat. Ich zatoczka to ich królestwo – prawdopodobnie jedyne, jakie mają i jakie kiedykolwiek będą mieć. W mojej ocenie, istotą konfliktu nie jest walka o długość postoju taxi przy Niepodległości. To raczej walka o uznanie taksówkarzy za godnego partnera do rozmowy w sprawie, która przecież dotyka ich bezpośrednio.
Podczas wywiadu taksówkarze oznajmili mi, że są gotowi na ustępstwa. Doskonale rozumieją problem braku miejsc parkingowych w centrum. Ba, oni poszli krok dalej proponując, aby jedno z “odstąpionych” miejsc zostało przeznaczone na “kopertę” dla pojazdów przewożących osoby z niepełnosprawnością. Rozwiązanie to ma wielki sens zważywszy, że w położonym tuż obok gmachu starostwa powiatowego decyzje podejmuje komisja orzekająca o niepełnosprawności. Nie ma więc bardziej oczywistego miejsca na niebieską kopertę, niż najbliższa okolica zbiegu ulic Niepodległości i Drzymały.
Kierowcy ci, na wszelkie znane sobie sposoby chcą wykazać, że mają w swoich działaniach zawsze mają na względzie interes społeczny. Że szanują i szczerze poważają interesy innych członków społeczności Pruszkowa. I tego samego oczekują w zamian.
Tymczasem, podjęciu decyzji o zmianie długości postoju dla taksówek nie towarzyszyła nawet jedna, choćby nieudana, próba kontaktu z samymi zainteresowanymi. Sprawę załatwiono nad ich głowami.
Na paradoks zakrawa fakt, że w tym samym czasie, Urząd Miasta również gotowy był na ustępstwa, czego najlepszy przykład dał wydłużając postój 17 grudnia. To oznacza zaś, że istniało pole do wypracowania kompromisu.
Wystarczyło zaprosić kierowców do Urzędu i się dogadać. Wtedy na pewno nie napisaliby do nas.
*- Jeśli jesteś mieszkańcem, o którym wspominają taksówkarze w swojej relacji i chciałbyś zapoznać naszych czytelników ze własną wersją wydarzeń – nie wahaj się napisać do nas na redakcja@zpruszkowa.pl