Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Wielka kłótnia na komisji

Sławomir BUKOWSKI
Radni w poniedziałek tak bardzo zajęli się politycznymi przepychankami oraz przypuszczaniem ataków na siebie i na prezydenta, że nie ustalili niczego, czego w sprawie spółki Centrum Kultury i Sportu już byśmy nie wiedzieli.
Komisja Rady Miasta Pruszkowa
Ilustracja: Komisja Rady Miasta Pruszkowa

Aż trzy komisje rady miasta Pruszkowa (rewizyjna, gospodarki komunalnej oraz oświaty, kultury i sportu) spotkały się w poniedziałek na wspólnym posiedzeniu, aby spróbować wyjaśnić niejasności związane ze spółką Centrum Kultury i Sportu, powołaną jeszcze w poprzedniej kadencji do zarządzania nowo wybudowanym Centrum Dziedzictwa Kulturowego. Głównym przedmiotem dociekań była ujawniona przez biegłego rewidenta 14-milionowa różnica w kapitale zakładowym spółki. Z czego wynikła? Kto ponosi za to odpowiedzialność? Jakie będą tego konsekwencje? Radni chcieli też się dowiedzieć, jakie plany ma prezydent Paweł Makuch wobec spółki CKiS i jakie są pomysły na dalsze funkcjonowanie gmachu, który wedle poprzedniej ekipy miał być dumą naszego miasta.

Zaproszony na komisję były wiceprezydent Pruszkowa Andrzej Kurzela tłumaczył, dlaczego powołano miejską spółkę do zarządzania obiektem i wybrano formułę dzierżawy, zamiast na przykład licencji na usługi. Miał to być sposób na optymalizację wydatków z budżetu miasta przy jednoczesnym zachowaniu prawa do odzyskania części VAT z inwestycji. Kurzela podkreślał, że nikt nie oczekiwał od spółki, że będzie na siebie zarabiać, bo działalność kulturalna ze swej natury jest deficytowa. Utrzymanie dużego obiektu generuje koszty, a zadaniem spółki miało być takie gospodarowanie mieniem, aby coroczne dopłaty z budżetu miasta były na akceptowalnym poziomie.

Wystąpienie byłego wiceprezydenta było jednym z nielicznych, które pozbawione było emocji i chęci wbicia szpili politycznym przeciwnikom. Merytoryczny poziom starała się zachować jeszcze prowadząca pierwszą część obrad Dorota Kossakowska (Koalicja Obywatelska), przewodnicząca komisji rewizyjnej, która próbowała syntetyzować to, co mówili radni oraz zaproszeni goście. Ale im dłużej dyskusja trwała, tym emocje coraz bardziej przesłaniały chęć wyjaśnienia czegokolwiek. Prezydent Paweł Makuch udowadniał, że uratował spółkę CKiS przed kłopotami spowodowanym nagłą rezygnacją prezes Anny Dudziec i dwóch członków radny nadzorczej. Radny Piotr Bąk (Koalicja Obywatelska) udowadniał z kolei prezydentowi, że to wcale nie był ratunek, tylko działanie wynikające z kodeksu spółek. Radna Eliza Kurzela (niezrzeszona) przypominała, że nie podpisała się pod protokołem kończącym pracę zespołu powołanego latem przez prezydenta Makucha, który miał zająć się niejasnościami finansowymi wokół spółki CKiS – bo protokołu nie otrzymała. Skarbnik miasta Lidia Sadowska-Mucha, która zespołowi przewodniczyła, odpowiadała, że każdy zainteresowany członek komisji mógł się z protokołem zapoznać, jeśli tylko chciał. Dorota Kossakowska miała żal, że jej uwagi do protokołu nie zostały uwzględnione, pani skarbnik tłumaczyła, że przecież zostały do ostatecznej wersji dołączone. Na pytania z sali, po co w ogóle był ten zespół, Sadowska-Mucha odpowiadała, że prezydent ma ustawowe uprawnienia do powoływania dowolnych zespołów i z nich skorzystał. Paweł Makuch argumentował zaś, że zapraszając do zespołu radnych zrobił ukłon w ich stronę, bo mógł powołać wyłącznie urzędników.

Paweł Makuch snuł katastroficzne wizje, że wykryta różnica w kapitale zakładowym spółki grozi poważnymi konsekwencjami dla finansów Pruszkowa, bo może oznaczać konieczność wyasygnowania brakującej kwoty z budżetu. Skarbniczka mówiła, że taka dopłata jest wykluczona. Radni sugerowali, że rozwiązaniem może być obniżenie kapitału zakładowego. Prezydent odpowiadał, że oznaczałoby to zmniejszenie majątku miasta. Były wiceprezydent Andrzej Kurzela tłumaczył, że to jedynie zabieg księgowy mający na celu skorygowanie błędu, nieprowadzący do uszczuplania majątku.

Była prezes CKiS Anna Dudziec opowiadała z kolei o braku dobrej współpracy z nową ekipą w urzędzie, o braku odpowiedzi na mejle, które wysyłała. Sama nie potrafiła jednak odpowiedzieć na pytanie wiceprezydenta Konrada Sipiery, gdzie znajduje się biznesplan spółki, który miała obowiązek przygotować.

Posiedzenie zakończyła tradycyjna wymiana uszczypliwości pomiędzy Karolem Chlebińskim (Samorządowe Porozumienie Pruszkowa), przewodniczącym komisji gospodarki komunalnej, a prezydentem Pawłem Makuchem, do której dochodzi niemal na każdej sesji rady miasta, a wreszcie ostra wymiana zdań między Chlebińskim a obecnym na sali wiceprezesem Znicza Pruszków Marcinem Grubkiem, który w emocjonalnych słowach mówił, że prezydent swoimi działaniami związanymi z ratowaniem spółki uratował rozgrywki klubowe.

Podsumowując: kto jest winien błędu w określeniu kapitału zakładowego spółki – nadal nie wiadomo. Jak z tego wybrnąć – też nie. Kiedy rozpisany zostanie i rozstrzygnięty konkurs na nowego prezesa CKiS – również nie wiemy, ma to nastąpić dopiero po wyjaśnieniu wątpliwości finansowych. Kolejny raz usłyszeliśmy jedynie od prezydenta, że Centrum Dziedzictwa Kulturowego powinno służyć mieszkańcom i że należy poważnie rozważyć rozdzielenie kultury i sportu – jednoczesne zarządzanie obiektami sportowymi i kulturalnymi przez jedną spółkę jest bowiem nieefektywne. Z wypowiedzi Pawła Makucha można też było wywnioskować, że wycofuje się z niedawnych planów przeniesienia do gmachu CDK części wydziałów urzędu miasta. Padła jedna twarda deklaracja: spółka CKiS nie zostanie zlikwidowana.

Komentarz autora:

O tym, że w spadku po poprzedniej ekipie otrzymaliśmy ogromny, trudny do zarządzania obiekt, napisano już wiele. Nie brakuje opinii, że jest on przeskalowany, niedostosowany do potrzeb miasta, że pomysły biznesowe towarzyszące jego projektowaniu (uruchomienie hotelu, centrum fitness, siłowni) okazały się chybione, bo nie znaleźli się najemcy zainteresowani wynajmem na warunkach miasta. Wiadomo tylko, że budynek wymaga doinwestowania, aby część pomieszczeń mogła na siebie zarabiać – choć nikt nie potrafi precyzyjnie określić, jak duże wydatki są konieczne. Radni oraz prezydent chyba jednak nie zauważyli, że czas rozliczeń po zeszłorocznych wyborach dobiegł końca. Że nie wystarczy już wskazywać palcami winnych i przerzucać się odpowiedzialnością. Skoro rozbiórka gmachu nie wchodzi w rachubę, najwyższa pora zastanowić się, co zrobić, żeby zaczął pełnić rolę, jaka została mu wyznaczona. Nie wierzę, że jakikolwiek pruszkowski radny ani – z całym szacunkiem – prezydent czy jego zastępcy będą w stanie stworzyć wieloletni biznesplan dla tego obiektu. To może zrobić tylko profesjonalista, doświadczony w zarządzaniu budynkami tej skali. Do tego cieszący się zaufaniem władz miasta i mogący liczyć na wsparcie dla swoich pomysłów. Dlatego nowym prezesem spółki CKiS nie może zostać nikt, kto jedynie „daje nadzieję że się sprawdzi”, nie może to być krewny ani znajomy królika – swoim CV musi przekonać, że warto powierzyć mu zarządzanie trudnym, niewdzięcznym, niedokończonym, piekielnie drogim w utrzymaniu obiektem, aby nie był skarbonką bez dna, a zarazem szeroko otworzył się dla mieszkańców – nie tylko dla tych z najgrubszym portfelem.

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować: