Urząd miasta zatrudni inspektora ds. wody, który zajmie się m.in. zaniedbanym parkiem Potulickich
Informację o naborze na stanowisko inspektora w Wydziale Ochrony Środowiska, zamieszczoną w Biuletynie Informacji Publicznej, pierwsza wypatrzyła publicystka Małgorzata Kochańska. „Aż mnie zamurowało” – napisała na swoim fejsbukowym profilu.
I wysmażyła felieton nawiązujący do poprzedniej kadencji, która w całości upłynęła na przepychankach między ekipą Pawła Makucha i grupą mieszkańców, którzy nie mogąc doczekać się działań urzędu miasta zapobiegających wysychaniu stawów w parku Potulickich zakasali rękawy i zaczęli sami ręcznie udrażniać kanał doprowadzający wodę.
„Pamiętacie boje o poziom wody w Potuliku? Jedni mówili, że upał to i wody nie ma i zawsze tak było i będzie. Potem, że to przez wędkarzy, bo to oni powinni dbać i to wynika z jakiegoś punktu umowy, choć z innego punktu wynikało coś innego. Potem rura była za wąska. Potem wkurzeni mieszkańcy założyli wodery i oczyścili co trzeba i woda się podniosła. Ale ona się podniosła politycznie, nielegalnie, populistycznie i dla poklasku. Potem była awantura o to czy wywieziono muł czy nie. Komisja doraźna, SGGW, oświadczenia radnych, obraza, bobry, spotkanie z wiceministrem, przepychanka z Wodami Polskimi” – wylicza Kochańska. „Może trochę pomyliłam kolejność lub coś przegapiłam, wybaczcie” – dodaje.
Jak wynika z ogłoszenia w BIP, inspektor, którego miasto właśnie szuka, miałby zająć się przede wszystkim szeroko rozumianą problematyką wody i małej retencji. W zakresie jego obowiązków będzie nadzór nad właściwym funkcjonowaniem zespołu wodnego w parku Potulickich oraz w parku Mazowsze, nad konserwacją/przebudową/remontem rowów odwadniających na terenie miasta, kontrola zbiorników bezodpływowych i przydomowych oczyszczalni ścieków, a nawet nadzór nad eksploatacją fontann i tężni.
I teraz niespodzianka. Takie stanowisko dotąd w strukturach Urzędu Miasta Pruszkowa istniało, choć efektów w mieście, szczególnie w parkach, za bardzo nie było widać. Urzędnik, który te obowiązki wykonywał, teraz odchodzi i władze Pruszkowa szukają na jego miejsce kogoś nowego.
– Potrzebujemy specjalisty z dużą wiedzą i wysokimi kompetencjami oraz doświadczeniem, który sam będzie inspirował wiele działań związanych z gospodarką wodną – mówi nam wiceprezydent Michał Landowski, któremu podlega Wydział Ochrony Środowiska. – W Pruszkowie jest wiele do zrobienia, szczególnie w parku Potulickich. Urządzenia, kanały, doprowadzalniki, są zaniedbane, wymagają inwestycji, które trzeba umiejętnie zaplanować.
Kandydaci zainteresowani pracą mają czas do 15 lipca na złożenie papierów. Wynagrodzenie, na jakie mogą liczyć, nie jest specjalnie wysublimowane, wyniesie 6–7 tys. zł brutto. – Ale jesteśmy otwarci na negocjacje – zaznacza wiceprezydent Landowski.
A co z zepsutym jazem na Utracie? Dla ekipy Pawła Makucha pięcioipółletnia kadencja okazała się za krótka, aby poradzić sobie z naprawą małego urządzenia, choć w swoim czasie na pomoc wzywano nawet wiceministra infrastruktury.
– Jesteśmy po rozmowach z Wodami Polskimi, mamy podpisane porozumienie. Wody Polskie mają wykonać naprawę jazu jeszcze w tym roku, a miasto będzie partycypować w kosztach. W budżecie jest zarezerwowane niecałe pół miliona złotych i z tej puli zostanie sfinansowany nasz wkład. Gdyby koszty okazały się wyższe, pokryją je Wody Polskie – mówi Michał Landowski.
Na zdjęciu: luty 2022 r., pikieta mieszkańców Tworek i Malich, którzy domagają się od prezydenta Pawła Makucha naprawy jazu na Utracie – z powodu awarii urządzenia poziom rzeki jest za wysoki i woda podtapia domy w Malichach
Po naprawie jaz ma przejść pod zarząd miasta, aby nie powielać błędów poprzednich ekip rządzących Pruszkowem i nie musieć toczyć bojów z Wodami Polskimi o to, który podmiot jest uprawniony i zobowiązywany do prac utrzymaniowych i serwisowych na jazie.
Komentarz autora:
Park Potulickich, największy przyrodniczy skarb Pruszkowa, którego pozazdrościć mogą nam dziesiątki miast w Polsce, należy otaczać szczególną opiekę. To truizm. Ale właśnie ta oczywista oczywistość stało się osią sporu mieszkańców z poprzednią ekipą rządzącą Pruszkowem.
Przez 5 długich lat ekipa Pawła Makucha budowała narrację, że mieszkańcy nie mają kwalifikacji, by wypowiadać się na temat zaniedbanych urządzeń hydrologicznych, że ich postulaty to element złośliwej walki politycznej, a działania podejmowane na ratunek stawom stwarzają szereg zagrożeń, zaś ich autorzy powinni zostać surowo i przykładnie ukarani. Na celowniku władz znalazł się zwłaszcza Arek Gębicz, który dziś, z perspektywy czasu, widać, że dla parku Potulickich przez pięć lat zrobił więcej niż wszystkie władze Pruszkowa razem wzięte przez dwadzieścia.
Choć urząd zajął wtedy wyjątkowo agresywną pozycję wobec mieszkańców, nie potrafił odpowiedzieć pokazem fachowości. Inicjowane przez niego działania typu wtykanie rurek w kanał, za poradą wynajętego i hojnie wynagradzanego z publicznych (czyli naszych) pieniędzy specjalisty od nietoperzy, żeby woda próbowała nimi płynąć, wywoływały w mieście głównie kpiny i były okazją do produkcji memów.
Czy zatrudnienie na stanowisku inspektora ds. wody fachowca to zapowiedź gruntownej zmiany polityki miasta w wykonaniu nowych władz? Na pewno zapowiedź powrotu do normalności. Efekty będziemy mogli ocenić za rok, dwa, trzy. W tym momencie ekipa prezydenta Piotra Bąka pracuje na budżecie przygotowanym przez Pawła Makucha, od 1 stycznia 2025 roku będzie już realizować swój własny, autorski budżet. Zobaczymy, jakie działania na rzecz parku Potulickich się w nim znajdą.