To już niemal pewne - ten skwer przestanie istnieć
Konstanty CHODKOWSKI
Inwestycję wykona powiat pruszkowski na skutek porozumienia z władzami miasta Pruszkowa. Pomysł na nią od miesięcy lansują zastępca prezydenta Konad Sipiera oraz starosta Krzysztof Rymuza. Budowa ma zostać zrealizowana przy wsparciu finansowym miasta (2,7 mln złotych) oraz rządu (4 mln złotych). Będzie to prawdopodobnie największe przedsięwzięcie zlecone przez powiat pruszkowski, które ma szansę na ukończenie w bieżącej kadencji samorządu.
W teorii łącznik ulic Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej i Sienkiewicza ma pomóc w rozładowaniu korków samochodów oczekujących na wjazd na al. Wojska Polskiego w kierunku Warszawy. W teorii, bo – jak wskazują krytycy inwestycji – Starostwo Powiatowe w Pruszkowie nigdy nie przedstawiło przekonujących wyliczeń i analiz, które wykazałyby, że tak faktycznie się stanie. Według przeciwników łącznika, bardziej prawdopodobne jest, że łącznik po prostu przeniesie punkt tworzenia się korków ze styku ulic Jana Sobieskiego i Kościuszki o kilkadziesiąt metrów dalej – na styk ulic Sienkiewicza i Kościuszki. Tam też zresztą, zgodnie z planem inwestycji, ma powstać sygnalizacja świetlna.
Padre Przemysław Sieciński i jego prywatny łącznik Miry ZS – Sienkiewicza❗️ ➡️ Od wczoraj mamy nową Komisję stałą w...
Opublikowany przez Arkadiusz Gębicz Wtorek, 22 lutego 2022
Dodatkowo niewykluczone jest, że łącznik utworzy w Pruszkowie dodatkowy pas tranzytowy, który umożliwi kierowcom przemieszczanie się z Warszawy w stronę Brwinowa z pominięciem al. Wojska Polskiego. Oznacza to wzmożenie ruchu m.in. na ulicach Sienkiewicza, Ołówkowej czy Staszica. Z takim rozwiązaniem może być więc nie po drodze m.in. mieszkańcom osiedla Ołówkowa i osiedla Grafitowego.
Asfalt zamiast hitorycznego skweru
Jednak nie sama budowa drogi i planowana nowa organizacja ruchu jest przedmiotem największych kontrowersji. Najgorętsze emocje wzbudza fakt, że plany budowy zakładają zrównanie z ziemią skwerku przy ul. Sienkiewicza. Nie każda mieszkanka i nie każdy mieszkaniec Pruszkowa wie, że skwer ten jest pozostałością parku Bersohna – najstarszego założenia parkowego w Pruszkowie.
Park ten był atrakcją dla warszawskich letników, którzy przybywali do Pruszkowa w sezonie letnim na kwatery, bądź na niedzielny spacer, który odbywano po obiedzie w dworcowej restauracji. “Park założony został prawdopodobnie w latach 60. lub 70. XIX w. przez Jana Bersohna – znanego warszawskiego przedsiębiorcę i filantropa, którego letnia willa «Cesinek» znajdowała się przy wejściu do posiadłości w pobliżu stacji” – opowiada portalowi zpruszkowa.pl Maciej Boenisch z muzeum Dulag 121, prowadzący na Facebooku stronę Pruskoviana, na której traktuje o historii Pruszkowa.
“W czasie bitwy o Pruszków w październiku 1914 r. w wyniku ostrzału artyleryjskiego znaczna część parku – prawdopodobnie razem z położoną w jego granicach willą, cieplarnią i pomarańczarnią – uległy zniszczeniu, a po zakończeniu wojny część terenu dawnego parku (w rejonie dzisiejszych ul. Parkowej, Sobieskiego i Owocowej) rozparcelowano na działki budowlane. Nawet jednak tak okrojony park funkcjonował dalej w świadomości mieszkańców jako park Bersona albo Bersoniak” – mówi.
Wąski pas zadrzewień położony wzdłuż torów kolejowych to ostatnia pozostałość po jednym z najstarszych, historycznych ogrodów dawnego Pruszkowa. Jest to zarazem jedna z ostatnich, obok parku Kościuszki, pamiątek po jego letniskowej przeszłości. Jak się okazuje – park najprawdopodobniej doczeka kresu swojego istnienia w nadchodzących miesiącach.
Seniorka kontra reszta świata
Publiczną polemikę z władzami miasta i powiatu w obronie parku podjęła m.in. lokalna aktywistka Małgorzata Kochańska. Miesiącami zwracała uwagę na wiek i unikalność parkowych drzew, które w zamierzeniu Starostwa mają pójśc pod topór. “Poszlam na spacer z miarką" – pisała w jednym ze swoich wpisów na Facebooku. – "Kasztanowce mają obwody ponad 3 metry (...), niektóre z tych drzew mają 120 lat, posadzono je ok 1900 roku”.
Wielokrotnie zwracała też uwagę na wątpliwe uzasadnienie wykonywanej inwestycji oraz faktyczne możliwości ocalenia wiekowej zieleni. “Ponad 100-letnie drzewa na skwerze Bersohna (...) zginą bo ich przesadzenie nie będzie możliwe zważywszy m.in. na założenie, że wielkość bryły korzeniowej musi być 10-12 razy większa niż średnica pnia. Bez problemu można więc przesadzać tylko młode egzemplarze nie wymagające specjalnych przygotowań, granicznym wiekiem jest 20 lub 25 lat” – alarmowała w styczniu tego roku wskazując również na brak jakichkolwiek profesjonalnych analiz, które wykazałyby, że inwestycja rzeczywiście jest potrzebna.
Czy ja dobrze rozumiem: 1. Ten skwer i stare drzewa muszą zniknąć jeśli zrealizowany będzie plan połączenia ul. Miry...
Opublikowany przez Małgorzata Kochańska w Pruszkowie Sobota, 5 czerwca 2021
Jedyny wyraz motywacji dla budowy łącznika znajdujemy w piśmie wiceprezydenta Konrada Sipiery do zarządu powiatu pruszkowskiego z 6 marca 2019 r., w którym wyraża on swoje poparcie dla pomysłu realizacji inwestycji przez Powiat. Na uzasadnienie swojego stanowiska poświęcił dokładnie jedno zdanie w brzmieniu: “Stworzenie przedmiotowego układu komunikacyjnego upłynni ruch samochodowy w rejonie wiaduktu w drodze wojewódzkiej 718 oraz wpłynie na zmniejszenie korków na ulicach powiatowych i gminnych w tym obszarze”. Tylko i aż tyle. “Tylko” – bo każdy racjonalny odbiorca tych słów będzie raczej rozczarowany jego lakonicznością i “aż” – bo przecież w końcu mógł nie napisać nic.
A idź pan z tymi pomnikami przyrody
Walkę o zachowanie skweru podjął również społecznik Arek Gębicz (stowarzyszenie Za Pruszków!). Zważywszy na wiek i rozmiary drzew w parku, które Starostwo planuje wyciąć, zwrócił się do Rady Miasta Pruszkowa z propozycją przyjęcia uchwały, która miałaby ustanowić stare drzewa nowymi, miejskimi pomnikami przyrody.
Usiłując przekonać radnych do ocalenia skwerku, Gębicz wskazywał między innymi, że grupa drzew rosnących przy ul. Sienkiewicza spełnia przesłanki przewidziane w ustawie o ochronie przyrody oraz w rozporządzeniu Ministra Ochrony Środowiska, kwalifikujące ją do zastosowania proponowanego rozwiązania. Swoją opinię poparł opracowaniem sporządzonym nieodpłatnie dla Stowarzyszenia "Za Pruszków!" przez certyfikowaną inspektor drzew inż. Dorotę Koźbiał.
Plan ten spalił na panewce wobec sprzeciwu pruszkowskich radnych, w tym – co było niemałym zaskoczeniem – również radnych Koalicji Obywatelskiej. Podczas sesji rady miasta, która odbyła się 7 października 2021 roku, Piotr Bąk (KO) krytycznie odniósł się do pomysłu Gębicza. Jak argumentował, “(...) ustanowienie pomników przyrody wiąże się z konsekwencjami. W promieniu 15 metrów od tych pomników nie będziemy mogli nic zrobić” (o tym, że była to argumentacja oparta na nieprawdziwych przesłankach, pisaliśmy tutaj). Przeciwko ustanowieniu nowych pomników przyrody była również Małgorzata Widera (KO), która tłumaczyła, że pod skwerem przebiegają m.in. biegną rury ciepłownicze oraz instalacje należące do PKP. Jak twierdziła, w przypadku ich awarii, naprawa może być znacznie utrudniona. “Żeby chronić drzewa nie musimy ustanawiać ich pomnikami przyrody tak, żeby takich utrudnień nie było” – skonstatowała.
Pomysł ustanowienia w skwerku nowych pomników przyrody finalnie odrzucono. Poparło go jedynie dwóch radnych: Eugeniusz Kulpa (SPP) i Andrzej Kurzela (niezrzeszony). Pozostali wstrzymali się od głosu (Olgierd Lewan z SPP oraz Anna-Maria Szczepaniak z PiS) lub zagłosowali przeciw. Podczas głosowania nieobecny był Edgar Czop (KO).
[ Przeczytaj również: (Prawie) wszyscy radni przeciwko ustanowieniu pomników przyrody w Pruszkowie ]
Radni przeciw, a nawet za
24 lutego br., podczas Sesji Rady Miasta miejscy radni opowiedzieli się za udzieleniem pomocy finansowej Powiatowi Pruszkowskiemu na rzecz budowy planowanego łącznika. Tym samym Rada wydała ostateczny werdykt w sprawie dalszych losów najstarszego skweru w Pruszkowie. Za takim rozwiązaniem głosowali zgodnie radni PiS (wyłamała się jedynie Anna-Maria Szczepaniak, która zagłosowała przeciw) oraz radni powiązani z Prezydentem Pawłem Makuchem.
Dwóch radnych KO (Piotr Bąk i Dorota Kossakowska) próbowało uniknąć potencjalnych kontrowersji spowodowanych tą decyzją wstrzymując się od głosu jednak w tej sytuacji, każdy głos oddany inaczej niż “przeciw” de facto był głosem przyzwolenia na realizację inwestycji. Biorąc pod uwagę powyższe, należy zastanowić się, czy przedstawiona przez Piotra Bąka argumentacja przeciwko projektowi uchwały była zgodna z jego faktycznymi intencjami. Gdyby bowiem rzeczywiście zależało mu na rozbudowie infrastruktury parkowej na terenie skwerku - zagłosowałby przeciwko budowie w tym miejscu nowej drogi.
Maski opadły całkowicie dopiero 21 marca. Wtedy to okazało się, że przy rozpisywaniu budżetu miasta popełniono błąd polegający na przypisaniu do niewłaściwego paragrafu pieniędzy przeznaczonych na wsparcie finansowe Powiatu Pruszkowskiego w celu budowy łącznika. Dla Piotra Bąka mogła to być doskonała okazja, aby skorygować swoje decyzje z 24 lutego i budowę zablokować. Finalnie jednak zdecydował się on na dokładnie odwrotny ruch. Tym razem, jako jedyny radny Koalicji Obyatelskiej, zagłosował ramię w ramię z radnymi PiS i SWPR. Pozostali radni Koalicji Obywatelskiej wstrzymali się od głosu (Dorota Kossakowska) lub zagłosowali przeciw (Edgar Czop, Małgorzata Widera).
Zgoda Radnych na łącznik❗ Gorący w ostatnim czasie temat budowy łącznika ul. M. Ziemińskiej-Sygietyńskiej i ul....
Opublikowany przez Konrad Sipiera Zastępca Prezydenta Miasta Pruszkowa Czwartek, 24 lutego 2022
Zasłona dymna
Podobnie niezrozumiałym pozostaje stanowisko powiatu pruszkowskiego w tej sprawie. Chcąc przekonać opinię publiczną, że Starostwo pod przywództwem Krzysztofa Rymuzy robi wszystko, co możliwe, aby jak najwięcej zieleni zachować przy życiu, zamówiono specjalistyczną opinię dendrologiczną. Wynikało z niej, że na 38 drzew kolidujących z inwestycją, 9 nadaje się do przesadzenia, a 7 do adaptacji. Pozostałe zostaną poddane wycince.
[ Przeczytaj również: Skwerek kontra ruchliwa ulica ]
Wnikliwa analiza tekstu opinii pozwala zauważyć jednak, że ze wskazanych 16 drzew możliwych do ocalenia, tylko 7 znajduje się na terenie dzisiejszego skwerku. Pozostałe z nich to drzewa zlokalizowane przy ul. Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej bądź dalej przy Sienkiewicza (w stronę ul. Staszica). Niewielki to “urobek”, jeśli chce się udowodnić, że park w wyniku realizacji inwestycji nie ucierpi. Opinię tę, oraz wytworzony wokół niej szum w mediach społecznościowych, można raczej zakwalifikować jako zasłonę dymną mającą przekonać opinię publiczną, że powiecie pruszkowskim nadaje się ochronie przyrody jakikolwiek priorytet.
Ani logiki, ani nawet polityki
Za jeszcze bardziej zaskakujące można uznać stanowisko wicestarosty Grzegorza Kamińskiego, który odpytywany publicznie przez internautów na Facebooku o zasadność przeprowadzenia inwestycji stwierdził, że… cyt. “(...) nie jestem osobą decyzyjną ws tej inwestycji, tu decyduje samorząd Pruszkowa”. Również do władz Miasta Pruszkowa, według Kamińskiego, miałoby należeć uzasadnienie inwestycji w tym przeprowadzenie odpowiednich analiz ruchu drogowego.
Stwierdził również, że “opinia ruchu jest kompetencyjnie po stronie miasta nie powiatu. (...)” i tam też odesłał swoich dyskutantów.
Przypomnijmy, że twierdzenia te padły wobec inwestycji prowadzonej przez powiat pruszkowski, dotyczącej budowy drogi powiatowej i zawartej wyraźnie w budżecie i Wieloletniej Prognozie Finansowej Powiatu. Zgodnie z ustawą o finansach publicznych, to na powiecie spoczywa więc obowiązek udowodnienia zasadności, celowości i racjonalności wydatkowania środków publicznych. Bez względu na to skąd dane środki znalazły się w budżecie powiatu i z kim ich wydatkowanie było konsultowane.
Powyższe zasady wydatkowania środków publicznych to oczywiście abecadło każdego samorządowca i trudno jest wyobrazić sobie, że wicestarosta pruszkowski nie jest z nimi zaznajomiony. Pozostaje pytanie: dlaczego w takim razie usiłował publicznie zrzucić z siebie odpowiedzialność za wycinkę skweru? I jaki ma interes w realizacji inwestycji budzącej tak wiele wątpliwości i do tego lansowanej od miesięcy przez polityka z przeciwnego sobie obozu politycznego, Konrada Sipierę?
Otwarcie ofert już w najbliższy piątek
Już pojutrze powinniśmy poznać firmę, na którą spadnie odpowiedzialność za realizację inwestycji. Wraz z otwarciem ofert zgłoszonych do przetargu powinniśmy też poznać dokładny koszt inwestycji. Póki co wiemy, że będzie to nie mniej niż 6,5 mln złotych. Biorąc jednak pod uwagę szybujące w górę koszty materiałów budowlanych i robocizny, można oczekiwać, że faktyczna cena wykonawstwa może przekroczyć 10 mln złotych.
A wszystko to na rzecz uszczęśliwienia nas budową nowej drogi, której zasadności nie jest w stanie wykazać żaden polityk oraz wycinki pozostałości po parku Bersohna, której skutków żaden polityk nie będzie w stanie odwrócić.