
Gdy pływalnia “Kapry” popada w ruinę, władze miasta skupiają się na roszadach personalnych
Konstanty CHODKOWSKI
Dziurawy, przeciekający dach. Popękane, obrośnięte kamieniem płytki. Pękające rury. Ściany porośnięte grzybem. Stan miejskiej pływalni “Kapry” po odejściu poprzedniego dyrektora – Jacka Elżanowskiego – woła o pomstę do nieba.