Tandetna kostka, brak stanowisk postojowych dla autobusów – oto ulica Sienkiewicza po remoncie
Sławomir BUKOWSKI
Przebudowa ulicy Sienkiewicza od Nowej Stacji do skrzyżowania z ul. Kościuszki wraz budową łącznika z ulicą Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej kosztowała ponad 11 mln zł. Realizował ją powiat pruszkowski, na którego czele stoi starosta Krzysztof Rymuza. To miała być jedna z pokazowych, wręcz reprezentacyjnych inwestycji drogowych w tej kadencji. Już widać, że nie będzie. Powiat postawił na tanie, prowincjonalne rozwiązania, na dodatek zapomniał, że pod dworzec PKP podjeżdża kilka linii autobusowych i… nie przygotował dla nich zatoczek.
Łącznik – jedyny dobry fragment inwestycji
Żeby ocenić funkcjonalność rozwiązań zapraszamy na krótki spacer. Zaczynamy od skrzyżowania ul. Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej z al. Wojska Polskiego. Samego skrzyżowania inwestycja nie objęła. Pozostał (i słusznie) dodatkowy pas dla wyjeżdżających z łącznika i skręcających w lewo w kierunku Warszawy.
Idziemy w kierunku dworca PKP. Po lewej – chodnik wyłożony betonową kostką. Po prawej asfaltowa ścieżka rowerowa.
W regularnych odstępach kratki ściekowe kanalizacji deszczowej. W Polsce sposób budowy takiej kanalizacji powoli się zmienia – kratki umieszczane są pod perforowanymi krawężnikami, dzięki czemu sama nawierzchnia ulicy jest gładka i równa. To dobre rozwiązanie, bo z upływem lat kraty mają tendencję do zapadania się, w efekcie samochody niszczą zawieszenie i hałasują. Jak widać, nowoczesne rozwiązania w tym zakresie do Pruszkowa jeszcze nie dotarły.
Droga delikatnie skręca w lewo w kierunku dworca. Tu pierwsza nowość – ulica Parkowa została „zaślepiona”, nie ma wylotu do łącznika. Na jej krańcu stworzono kilka miejsc do parkowania. Przy chodniku, biegnącym poniżej poziomu końcówki ul. Parkowej, projektanci wymyślili betonową piramidkę, żeby ziemia się nie obsypywała. Ani ładne, ani brzydkie. Po prostu jest.
Za chwilę niespodzianka. Dom! Chodnik biegnie… dosłownie centymetry od okna! W oknie – firanka. Czyli ktoś tam mieszka… Budynek zapewne przeznaczony jest do wyburzenia, ale na razie prowizorycznie pozostał. Ponieważ w Polsce nie ma nic trwalszego od prowizorki, można się spodziewać, że postoi wiele lat. Wyrazy współczucia dla jego mieszkańców.
Wyrazy uznania należą się z kolei projektantom łącznika. Sama ulica i ścieżka rowerowa poprowadzone zostały tak, by zminimalizować wycinkę drzew. Przy skrzyżowaniu z ulicą Kościuszki zamiast tradycyjnie posiać trawę – posadzono kwiaty. Na razie są mało efektowne i szybko zwiędły, ale to nie powinno dziwić – obecna pora roku kwiatom nie sprzyja, przy umiejętnej pielęgnacji w kolejnych latach będą cieszyć oko.
Odcinek od al. Wojska Polskiego do Kościuszki generalnie jest okey. Standard typowy dla ulicy poza ścisłym centrum, betonowa kostka na chodniku nie razi. Ale to koniec pochwał.
Tania kostka królową Pruszkowa
Mała dygresja. Ulica Kościuszki na odcinku od Sienkiewicza do al. Wojska Polskiego w najbliższych latach ma zostać przebudowana. Chodniki wyłożone płytami ze szlachetnych materiałów, stylizowane latarnie, szpaler drzew zasadzonych bezpośrednio w gruncie z systemem automatycznego podlewania. Na zwężonej jezdni – ruch jednokierunkowy. Powstanie pół-deptak pretendujący do nazwy: Salon Pruszkowa. Początkiem tego Salonu powinien być dworzec PKP i zespolona z nim architektonicznie ulica Sienkiewicza. Ale tak nie będzie.
Projektanci poszli po linii najmniejszego oporu. Na chodnikach przy Sienkiewicza króluje dziś nowiutka, tania, powszechnie dostępna, betonowa kostka. O ile ona nie razi w kierunku alei Wojska Polskiego, to tutaj kłuje w oczy. Taką kostką we wschodniej Polsce wykłada się nawierzchnie targowisk. My ją dziś mamy, pachnącą nowością, w reprezentacyjnym miejscu naszego miasta.
Podczas niedawnego remontu dworca PKP jego otoczenie wyłożono prostymi, za to pasującymi do budynku jasnymi betonowymi płytami chodnikowymi. Wydawało się, że to będzie obowiązujący standard na dłuższym odcinku ul. Sienkiewicza. Ale standardu nie ma. Do betonowych płyt z obu stron dociągnięto tandetną czerwoną kostkę. Całość aż wyje.
Zapomnieli o autobusach?
Zostawmy estetykę, spójrzmy na funkcjonalność rozwiązań. Postój taksówek przeniesiono do nowej zatoczki od strony dworca. Powstała też zatoczka przeznaczona na krótkie parkowanie (ten system w Europie nazywa się Kiss&Ride). Tyle że… kosztem zatoki autobusowej. Ta dla autobusów jest bliżej skrzyżowania z ul. Ołówkową. I tu pojawia się problem.
Obok dworca kursują cztery linie autobusowe (1, 2, 5, 6) – pojazdy zatrzymują się, zabierają pasażerów i jadą dalej. Ale dla czterech innych linii to przystanek jednocześnie początkowy i końcowy. Stąd w trasę wyruszają linie: miejska 7 do Piastowa, B6 do Brwinowa (uruchamiana przez gminę Brwinów), 60 do Nadarzyna (GPA – Grodziskie Przewozy Autobusowe) oraz komercyjna linia PKS do Józefowa. Autobusy po przyjeździe do Pruszkowa mają kilku-, kilkunasto-, czasem kilkudziesięciominutowy postoje. Gdzie mają oczekiwać na rozkładowy odjazd? No więc, po przebudowie ulicy Sienkiewicza – nie mają gdzie. Zapewne będą parkować w krótkiej zatoczce bliżej ul. Ołówkowej – bo innej nie ma – albo na chodniku niszcząc go. Jeśli zatarasują zatoczkę, to inne autobusy będą zmuszone zatrzymywać się na środku ulicy, a pasażerowie przeciskać się do nich między stojącymi pojazdami.
Rejon dworca PKP to swoiste centrum przesiadkowe. Zamiast je usprawnić, rozbudować, stworzyć szansę rozwoju systemu transportu publicznego, powiat pruszkowski poszedł w przeciwnym kierunku. Całość można określić krótko: porażka, tymczasowość, krótkowzroczność, wyrzucone pieniądze. To miejsce już teraz nadaje się do przeprojektowania i kolejnej przebudowy. Tylko kto miałby za to zapłacić?
Pamiętajmy też, że Pruszków i okolice się rozrastają. Z upływem czasu konieczne będzie uruchamianie kolejnych linii autobusowych dowożących pasażerów do pociągów. Przy obecnej organizacji ruchu przy PKP będzie to albo bardzo trudne, albo wręcz niemożliwe.
Dla porządku wspomnijmy o drugiej stronie ulicy Sienkiewicza. Długą zatokę całkowicie przekształcono w parking (postój TAXI teraz jest przy dworcu), ale… chodników nie poprawiono. Została ta kostka, co leżała. Na ścieżkę rowerową od strony ul. Ołówkowej wjeżdża się „z podskokiem”, bo krawężnik nigdy w tym miejscu nie został wypoziomowany. Można było poprawić. Nie poprawiono.
Nie patrz w bok!
Idziemy dalej, w kierunku Nowej Stacji. Po jednej stronie szeroka asfaltowa ścieżka dla rowerów i pieszych, po drugiej chodnik z czerwonej kostki. Całość sprawia jednak grobowe wrażenie. Mijamy betonowy gmach wielopoziomowego parkingu Park&Ride, który w konkursie na najbrzydszy budynek w Pruszkowie mógłby rywalizować z gmachem CDK na Zniczu. Miał być obrośnięty roślinnością, ale w praktyce nic nie chce go obrastać. Ten fragment Sienkiewicza można określić krótko: morze asfaltu i betonu. Szaro, przygnębiająco, nie ma żadnych mebli miejskich, małej architektury. To odcinek, którym każdego dnia przemieszczają się setki mieszkańców, ale najwidoczniej powinni to robić bez rozglądania się i jak najszybszym krokiem.
Powiat pruszkowski miał szansę zlecić zaprojektowanie koło Nowej Stacji przystanku autobusowego, bo autobusy przejeżdżają tędy bez zatrzymania. Nie zlecił, podobnie jak zatok postojowych przy dworcu PKP.
Podsumowanie
Stosując oceny szkolne: za odcinek od alei Wojska Polskiego do ulicy Kościuszki (tzw. łącznik) można postawić 4 (ocena dobra). Odcinek ulicy Sienkiewicza od Kościuszki do Ołówkowej – 1 (pała) i to z wykrzyknikiem. Odcinek od Ołówkowej do Nowej Stacji – 1 (pała) bez wykrzyknika. Średnia wychodzi więc 2– (mierny z minusem).
Jeśli powiat pruszkowski chciał zmarnować publiczne pieniądze, to właśnie to zrobił. Skala tandety, błędnych rozwiązań funkcjonalnych i niewykorzystanych szans – wręcz poraża.
Na koniec dwa zdjęcia pokazujące pruszkowską bylejakość. Poucinane alejki przy dworcu, które pewnie długo będą tak wyglądać, i brudna, pozaklejana ogłoszeniami wiata na przystanku vis a vis dworca PKP. Trudno uwierzyć, że tutaj dopiero co był jakiś remont.