Spotkanie przebiegło w atmosferze wojny. I wiceszef MZDW, i prezydent Pruszkowa są za wycinką drzew
Sławomir BUKOWSKI
Rozczarowali się wszyscy, którzy liczyli, że zwołane w trybie pilnym na czwartek 3 sierpnia posiedzenie nadzwyczajnej komisji Rady Miasta Pruszkowa ds. problemów komunikacyjnych przyniesie, albo chociaż przybliży kompromis. Spór toczy się o planowaną jeszcze w tym roku przebudowę skrzyżowania al. Wojska Polskiego z al. Niepodległości, która oznaczać będzie wycięcie około 30 drzew w samym centrum miasta (więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ).
Zaproszony do Pruszkowa Tomasz Dąbrowski, zastępca szefa Mazowieckiego Zarządu Dróg Wojewódzkich (MZDW) ds. inwestycji, obrał strategię nieustępowania nawet o krok. Jego zdaniem, przebudowa skrzyżowania musi dojść do skutku niezależnie od skali lokalnych protestów. Drzew rosnących wzdłuż al. Wojska Polskiego oszczędzić się nie da, bo projekt zakładający wycinkę jest, jak utrzymuje Dąbrowski, jedynym możliwym. Na mapach pokazywał, że wzdłuż drogi ciągną się liczne sieci, także telekomunikacyjne, w tym należące do wojska, których przesunięcie nie wchodzi w grę z uwagi na obowiązujące przepisy. – Albo wytniemy drzewa po jednej, albo po drugiej stronie ulicy – mówił Dąbrowski.
Sypiąca się niemal z każdej strony krytyka nie robiła na Dąbrowskim wrażenia. Stwierdził, że każda inwestycja zostaje przez kogoś oprotestowana. Gdyby na przykład oszczędzić drzewa rosnące wzdłuż bloku przy al. Wojska Polskiego 25 i pod pas drogowy przeznaczyć część uliczki po drugiej stronie, prowadzącej wzdłuż pawilonów handlowych, to zaprotestowałyby osoby prowadzące tam działalność gospodarczą. Jego zdaniem, w takiej sytuacji lepiej poświęcić drzewa.
Głos na komisji zabierali i radni, i mieszkańcy. Radny Józef Osiński (SPP) podważał zasadność budowy lewoskrętu od strony Grodziska Mazowieckiego w kierunku starostwa powiatowego. Tam bowiem skręcają tylko pojedyncze auta. Można wręcz zakazać tu skrętu w lewo, zmienić organizację ruchu i poprowadzić dojazd do starostwa ulicami Powstańców oraz Chopina.
Aktywista Jan Słupski zaproponował, żeby po wybudowaniu Paszkowianki na odcinku od Kań Helenowskich do autostrady A2, która zabierze dużą część ruchu tranzytowego z centrum Pruszkowa, uruchomić rozwiązanie rewolucyjne, ale dla mieszkańców zbawienne. Otóż możliwe będzie stworzenie obwodnicy miasta – jadąc od strony Warszawy cały ruch tranzytowy wystarczy pokierować na wiadukt w rejon węzła A2, a stamtąd Paszkowianką z powrotem do trasy DW 719. Gdyby koncepcja obwodnicy doczekała się realizacji, ruch w centrum Pruszkowa wydatnie by zmalał. – Oczywiście, skrzyżowanie alei Wojska Polskiego z Niepodległości jest fatalne i bezwzględnie, z obwodnicą czy bez, należy przebudować – mówił Słupski.
Arkadiusz Gębicz, prezes stowarzyszenia "Za Pruszków!", mówił, że projekt inwestycji jest przeskalowany, że lewoskręty można by skrócić o połowę – mają mieć po ok. 100 metrów długości – uzyskawszy zgodę na takie odstępstwo od przepisów od Ministerstwa Infrastruktury (to normalna praktyka w budownictwie drogowym). – Obecny projekt trzeba zatrzymać! – mówił społecznik.
Przewodniczący komisji Piotr Bąk (KO) udowadniał, że prezydent Pruszkowa, który pozytywnie zaopiniował kontrowersyjny projekt, nie poinformował ani radnych, ani mieszkańców o konsekwencjach swojej decyzji. Bąk dopytywał, czy w związku z przebudową skrzyżowania z aleją Niepodległości wprowadzone zostaną zakazy skrętu w lewo z al. Wojska Polskiego w ulice Kubusia Puchatka i Kościuszki – mogłaby to być naturalna konsekwencja modernizacji układu drogowego w centrum, usprawniająca przejazd i obniżająca ryzyko kolizji. Usłyszał w odpowiedzi, że takich zakazów nie będzie.
Piotr Bąk wielokrotnie podkreślał skalę społecznego protestu, wspominał o piśmie wystosowanym przez radnych do MZDW z wnioskiem o odstąpienie od realizacji projektu budzącego tak wielki sprzeciw. Odczytał też pytania do wicedyrektora MZDW oraz prezydenta Pawła Makucha, przesłane przez nieobecnego na posiedzeniu radnego Karola Chlebińskiego. Czego się dowiedzieliśmy dzięki nim? Przede wszystkim tego, że Paweł Makuch na żadnym etapie projektowania czy opiniowania przebudowy skrzyżowania nie wniósł krytycznych uwag dotyczących planowanej wycinki drzew.
Szanowni Mieszkańcy. ⚠️Trwa przetarg na wyłonienie wykonawcy przebudowy skrzyżowania al. Wojska Polskiego (DW 719) z al....
Opublikowany przez Koalicja Obywatelska Pruszków Poniedziałek, 24 lipca 2023
Mieszkanka bloku przy al. Wojska Polskiego 25 tłumaczyła, że sprzed jej budynku znikną wszystkie drzewa, stanowiące dziś jedyną barierę chroniącą mieszkańców przed hałasem i zanieczyszczeniami powietrza powodowanymi przez samochody. Tłumaczyła, że tak jak MZDW i władze Pruszkowa troszczą się o bezpieczeństwo kierowców, tak samo powinni zatroszczyć się o zdrowie mieszkańców bloków.
Radny Olgierd Lewan (SPP) kolejny raz zarzucił prezydentowi Pruszkowa, że nie konsultuje swoich pomysłów ani z radnymi, ani z mieszkańcami. W mieście co chwilę wybuchają konflikty, bo ludzie zaskakiwani są kontrowersyjnymi pomysłami władz miasta. W odpowiedzi usłyszał od Pawła Makucha, że w poprzedniej kadencji konsultacji też nie było. – Ale panowie (tu Lewan zwrócił się do Pawła Makucha i Konrada Sipiery) obiecywali ogromną zmianę na lepsze. A okazuje się, że jest jeszcze gorzej niż było – skwitował Olgierd Lewan.
Konstanty Chodkowski, red. naczelny portalu zpruszkowa.pl, posługując się datami konkretnych posiedzeń komisji rady miasta udowadniał Pawłowi Makuchowi i Konradowi Sipierze, że postawili radnych pod ścianą – przedstawili tylko koncepcję inwestycji, jej zarys, ale bez inwentaryzacji drzew. W efekcie żaden radny nie był świadomy skali zaplanowanej wycinki, zaś na szczegółowe pytania wiceprezydent Konrad Sipiera nie potrafił wcześniej udzielić odpowiedzi.
Paweł Makuch zabrał głos dopiero pod koniec posiedzenia. Tłumaczył, że celem inwestycji jest podniesienie bezpieczeństwa w ruchu drogowym – nawet kosztem drzew. Przypominał, że w Pruszkowie nie raz wybuchały różne protesty, które po zrealizowaniu prac wygasały. Z kolei wiceprezydent Konrad Sipiera użył tradycyjnego argumentu, że protestujący mieszkańcy realizują jakiś cel polityczny.
Jedynym radnym, który zdecydowanie poparł projekt MZDW, był Dariusz Krupa (PiS). Przytoczył swoją wypowiedź, której udzielił niedawno portalowi zpruszkowa.pl. – Przebudowa tego skrzyżowania ma na celu przede wszystkim zapobieżenie bolesnym, tragicznym w skutkach wypadkom w tym punkcie miasta. Jednym z kosztów tej inwestycji jest zaplanowana wycinka drzew – to dla mnie nie jest informacja obojętna. Jednak porządek wartości każe nam przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo ludziom. Ucieszą mnie na pewno – w miejsce wyciętych – nasadzenia nowych drzew w najbliższej okolicy, a jeszcze bardziej jednak rzadki widok karetek pogotowia i straży pożarnej w tym właśnie miejscu – mówił Krupa.
Konkluzje po spotkaniu? Zbliżenia stanowisk nie ma. MZDW przy pełnym poparciu prezydenta Pruszkowa i jego zastępcy zamierza zrealizować inwestycję kosztem kilkudziesięciu 50-letnich drzew. Czy te plany można spróbować jakoś zatrzymać? Tak, jest sposób, i to legalny. Okazuje się, że przetarg na wykonanie inwestycji wyszedł drożej niż założono w kosztorysie, brakuje około miliona złotych. Aby znaleźć ten milion, radni sejmiku mazowieckiego muszą przegłosować zmianę w budżecie województwa. Gdyby zagłosowali na „nie”, MZDW nie mając zabezpieczonych pieniędzy nie mógłby podpisać umowy z wykonawcą i byłby zmuszony unieważnić postępowanie przetargowe.
Jak przekonać radnych sejmiku, by pieniędzy nie dawali? Radni Pruszkowa mogą przyjąć rezolucję i przesłać ją na ręce przewodniczącego sejmiku. Rezolucja ma wymiar apelu i do niczego nie obliguje, może być jednak istotną wskazówką, jak głosować – zwłaszcza w roku wyborczym, gdy politykom na eskalowaniu konfliktów nie zależy.
Z pomysłem takiej rezolucji wyszedł... sam Tomasz Dąbrowski, wicedyrektor MZDW. Zaznaczył jednak, że wszelkimi sposobami będzie przekonywał radnych sejmiku, by pieniądze na pruszkowskie skrzyżowanie przyznali. Ostrzegał, że odstąpienie od przebudowy oznaczałoby, że do pomysłu tej inwestycji MZDW już nie wróci, albo uczyni to w odległej przyszłości. – Albo teraz przebudujemy to skrzyżowanie, albo nigdy – podkreślał kilkakrotnie Dąbrowski. – Przecież to szantaż – komentowali przysłuchujący się obradom mieszkańcy.
Pruszkowscy radni decyzję, czy przygotują rezolucję, podejmą w najbliższych tygodniach. Jeśli ona powstanie, trafi pod głosowanie na sierpniowej sesji rady miasta.
Podczas minikonferencji prasowej na korytarzu, już po posiedzeniu komisji, Tomasz Dąbrowski odpowiadając na pytania dziennikarzy zadeklarował, że MZDW jest w stanie zrealizować nasadzenia drzew w zamian za wycięte – we wskazanych przez miasto miejscach. Że kilka lip można przesadzić na pas zieleni przy bloku przy al. Wojska Polskiego 27. Że można nawet postawić wzdłuż bloku specjalny ażurowy zielony ekran z pnączami roślin – pod warunkiem wyrażenia zgody przez Pruszkowską Spółdzielnię Mieszkaniową. Obiecał, że jeśli którejś z lip przeznaczonych do wycinki nie trzeba będzie wycinać, to wykonawca ją zostawi. Cały czas podkreślał jednak, że przebudowa skrzyżowania powinna zostać zrealizowana.
Przypomnijmy na koniec. Przedsięwzięcie zaplanowane przez MZDW zakłada poszerzenie al. Wojska Polskiego o dwa pasy do skrętu w lewo w aleję Niepodległości, w obu kierunkach. Skutkiem będzie wycinka szpaleru lip rosnących wzdłuż głównej ulicy Pruszkowa – od ulicy Sprawiedliwości do al. Niepodległości oraz od al. Niepodległości wzdłuż bloku przy al. Wojska Polskiego 27. W internecie powstała petycja nawołująca do unieważnienia przez MZDW przetargu, przeprowadzenia konsultacji społecznych i zmiany projektu tak, aby w nowej formie brał on pod uwagę nie tylko konieczność zwiększenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym, lecz również interesy okolicznych mieszkańców. Petycja została złożona do MZDW drogą elektroniczną w piątek 28 lipca. Podpisało się pod nią ponad 800 internautów.
Czwartkowe posiedzenie komisji poświęcone kontrowersyjnej inwestycji trwało trzy i pół godziny. Z pełną relacją wideo ze spotkania można zapoznać się poniżej.
Komentarz autora:
Wiele razy podczas posiedzenia komisji wybrzmiało stanowisko mieszkańców: nie jesteśmy przeciwko przebudowie skrzyżowania, domagamy się jedynie zmiany projektu, aby uratować drzewa. To samo podkreślali radni z Piotrem Bąkiem na czele. Jednak im częściej to zdanie padało, tym mocniej przedstawiciel MZDW tłumaczył, że na zmiany już za późno, a projekt musi zostać zrealizowany i tyle. W pewnej chwili nawet zagroził, że już dziś, nie mając podpisanej umowy z wykonawcą, jest w stanie od ręki nakazać wycinanie drzew.
Dyrektor Dąbrowski przyjechał do Pruszkowa jak na wojnę i dostał bardzo mocne wsparcie od Pawła Makucha i Konrada Sipiery, którzy ustawili się w kontrze i do własnych mieszkańców, i do radnych. Tej wojny dziś nie byłoby, gdyby przed rokiem czy dwoma laty prezydenci zrobili to, co jest normalną praktyką w dziesiątkach innych miast w Polsce – przeprowadzili konsultacje społeczne na temat planowanej inwestycji, w których każdy mieszkaniec mógłby się wypowiedzieć (choćby w ankiecie online). Władze Pruszkowa nie zwykły jednak pytać ludzi o zdanie. Nie robią tego konsekwentnie od początku kadencji. Dziś, kto ośmiela się mieć inne zdanie niż Konrad Sipiera, słyszy, że realizuje jakiś polityczny cel.
Wystarczyło pięć lat kadencji, żeby u Pawła Makucha i Konrada Sipiery włączył się syndrom oblężonej twierdzy. Obaj kompletnie nie rozumieją, że nie o próbę zamachu politycznego tu chodzi, tylko o ratowanie resztek przyrody w zalewanym asfaltem, wykładanym betonową kostką i anektowanym przez niszczących miejską tkankę deweloperów Pruszkowie. Aby to pojąć, trzeba jednak odbetonować swój umysł. Pytanie, czy to jeszcze jest możliwe.