Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Spadek wartości mieszkań, wzrost ryzyka chorób nowotworowych wywołanych smogiem – oto efekty wycinki drzew

Sławomir BUKOWSKI
Dla mieszkańców bloków przy alei Wojska Polskiego skutki likwidacji zielonej bariery oraz przysunięcia ruchliwej ulicy do budynków mogą być wyjątkowo dotkliwe.
Wojska Polskiego Po Wycince
Ilustracja: Wojska Polskiego Po Wycince

Przebudowa skrzyżowania alej Wojska Polskiego i Niepodległości ma zmniejszyć liczbę kolizji i wypadków, do jakich dochodziło w tym miejscu. Aby to osiągnąć, wycięto szpaler zdrowych, 50-letnich lip. O społecznych kosztach tej operacji mówi się niewiele, choć będą ogromne. A i sam cel – zwiększenie poziomu bezpieczeństwa kierowców – jest mocno niepewny.

Mieszkania stracą na wartości

Money

Poszerzona aleja Wojska Polskiego pobiegnie bliżej okien dwóch budynków PSM, ale najbardziej odczują to mieszkańcy al. Wojska Polskiego 25. Pas zieleni zniknie całkowicie. Ścianę bloku od ruchliwej jezdni będą oddzielać jedynie chodnik i ścieżka rowerowa (ścieżkę zresztą zbudowano zabierając część chodnika). Poziom hałasu generowanego przez auta, docierającego do mieszkań, wzrośnie. A to przełoży się na wartość lokali od strony jezdni.

Problem zależności cen nieruchomości od poziomu hałasu generowanego przez ruch uliczny jest przedmiotem badań naukowych i analiz. Problemowi przyjrzał się m.in. inżynier Piotr Buczek z Wydziału Inżynierii Lądowej Politechniki Krakowskiej i opisał go w artykule opublikowanym w czasopiśmie „Transport miejski i regionalny”.

„Hałas, który wpływa na procesy życiowe człowieka, jest obecnie coraz częściej postrzegany jako jeden z czynników determinujących ceny gruntów i mieszkań. Do oceny wpływu nadmiernego hałasu na utratę wartości nieruchomości stosuje się wskaźnik NDI (Noise Depreciation Index), czyli wskaźnik deprecjacji wartości lub wskaźnik NSDI (Noise Sensitivity Depreciation Index), czyli wskaźnik wrażliwości na deprecjację wartości. Istotą tego wskaźnika jest określenie, jak na cenę nieruchomości wpływa zmiana hałasu o wartość 1dB” – pisze naukowiec.

Powołuje się na badania przeprowadzone w Szczecinie, które pokazały, że wzrost hałasu o 1 dB powoduje spadek wartości nieruchomości o ok. 0,8 proc. Z kolei badania na reprezentatywnej grupie transakcji w Olsztynie wykazały wpływ hałasu na cenę nieruchomości na poziomie 0,7–0,94 proc. „W literaturze zagranicznej wskaźnik NSDI, czyli obniżenia wartości domów pod wpływem hałasu, jest na zbliżonym poziomie i wynosi 1,2% utraty wartości przy wzroście hałasu o 1 dB”.

Oczywiście, pomiaru hałasu w Pruszkowie dla konkretnych nieruchomości przy alei Wojska Polskiego nie robiono, nie wiadomo też, o ile decybeli wzrośnie po poszerzeniu ulicy, jednak spadek wartości mieszkań stanie się faktem.

Problem znajduje się w polu zainteresowania również prawników, którzy zastanawiają się, jak dużą szansę wygranej miałby pozew np. przeciwko władzom samorządowym. Adwokat Rafał Dybka z warszawskiej Kancelarii Prawnej „Nieruchomości & Proces Budowlany” pisze: „Jednym z częściej pojawiających się zagadnień jest kwestia hałasu (a przy okazji i spalin) generowanych przez ruch pojazdów samochodowych, występujący w okolicy. Jeżeli ktoś nabywał nieruchomość ze świadomością, że okna będą mu wychodziły na ruchliwą ulicę, to element ten był już skalkulowany w cenie nieruchomości. Problem pojawia się, kiedy w wyniku działań inwestycyjnych innych podmiotów (w tym głównie samorządowych lub władz centralnych) dotychczas spokojna okolica (ewentualnie mała dróżka osiedlowa) zamienia się w pełnoprawną drogę przejazdową, a już tym bardziej w drogę szybkiego ruchu”.

W Pruszkowie do zamiany dróżki w trasę szybkiego ruchu nie doszło, ale ulica przysunięta zostanie do okien mieszkań, co przełoży się na poziom odczuwalnego hałasu.

Mec. Rafał Dybka powołuje się na wyniki badań, z których wynika, że „poziom hałasu wyższy o 5 dB przekłada się przeciętnie na około 4% spadek ceny transakcyjnej przy sprzedaży nieruchomości”. Konstatuje, że intensyfikacja ruchu samochodowego może być w Polsce podstawą do kształtowania roszczeń związanych z obniżeniem wartości nieruchomości (czyli można by pozwać władze miasta), jednak wymagałoby to komplikowanego postępowania dowodowego.

Większy smog a zachorowania na raka, astmę, zapalenie oskrzeli

Smog

Nie ma już drzew, zniknęła więc naturalna bariera chroniąca mieszkańców przed smogiem. Jak duży wpływ będzie to miało na ich zdrowie? Szukając odpowiedzi na to pytanie, sprawdźmy najpierw, co odpowiada za zanieczyszczenie powietrza w Polsce. Na tapetę weźmy pył zawieszony, oznaczany symbolem PM10.

PM 10 jest mieszaniną zawieszonych w powietrzu cząsteczek, których średnica nie przekracza 10 mikrometrów. Ten pył jest szkodliwy z uwagi na zawartość takich benzopirenów, furanów, dioksyn – jednym słowem rakotwórczych metali ciężkich.

PM10 wpływa negatywnie na układ oddechowy. To właśnie on odpowiada za ataki kaszlu, świszczący oddech, pogorszenie się stanu osób z astmą czy za ostre, gwałtowne zapalenie oskrzeli – podaje serwis Airly.org. W sposób pośredni PM10 wpływa negatywnie na resztę organizmu, między innymi zwiększając ryzyko zawału serca oraz wystąpienia udaru mózgu.

Przyjrzyjmy się teraz źródłom pyłu PM10 w Polsce. Za 46 proc. odpowiada tzw. niska emisja, czyli spalanie węgla, drewna i śmieci w domowych piecach, kotłach i kominkach. Za ponad 13 proc. odpowiada przemysł, a rolnictwo – za 11,6 proc. „Transport drogowy jest na kolejnym miejscu, odpowiadając za emisję 7,8 proc. pyłów PM10 w Polsce. Jest również źródłem 10 proc. emisji drobniejszych pyłów PM 2,5, plasując się za niską emisją (46,5 proc.) i przemysłem (21 proc.)” – przypomina serwis OKO.press. „7 czy 10 procent – to może wydawać się niewiele. Ale to dopiero pierwszy kawałek tego tortu. Emisje PM10 i PM2,5 to, poza spalinami, wynik ścierania się klocków i tarcz hamulcowych oraz opon. Do tego możemy dołożyć jeszcze pył zalegający na ulicy, który samochody unoszą do powietrza. Najgorzej jest w miastach, gdzie auta hamują znacznie częściej”.

OKO.press przeanalizował skutki ruchu samochodowego. Zwraca uwagę także na emitowane przez auta tlenki azotu. „Samochody mogą nie być najważniejszym źródłem pyłów, ale niestety emitują inne, niezwykle szkodliwe substancje: tlenki azotu (NOx). Według danych KOBiZE (Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami) za 2016 rok, transport drogowy odpowiadał za 31,8 proc. wszystkich emisji NOx. Więcej niż przemysł (9,7 proc.), energetyka (24,7 proc.) i procesy spalania poza przemysłem, w tym niska emisja (13,3 proc.). NOx nie widać w prostych aplikacjach smogowych, ani nie czuć tak, jak jesienno-zimowej wędzonki. Stąd – tak można przypuszczać – domniemanie, że latem powietrze się oczyszcza”. Efekty? „Krótkotrwała ekspozycja NO2 może podrażnić śluzówki nosa i gardła, podrażniać układ oddechowy. Długotrwała natomiast może prowadzić do astmy, przewlekłej obturacyjnej choroby płuc, chorób układu sercowo-naczyniowego oraz nowotworów płuc, a także piersi. Szacuje się, że przez NO2 rocznie w Polsce przedwcześnie umiera 1,6 tys. osób”.

Ile osób rocznie zabija w Polsce smog jako taki? Znów głos oddajmy ekspertom z serwisu Airly.org: „Najnowsze badania pokazują, że może to być nawet dwukrotnie większa liczba, niż wcześniej sądzono. Raport opublikowany przez European Heart Journal wskazuje, że jeśli chodzi o skalę globalną, w roku 2015 z powodu zanieczyszczonego powietrza zmarło około 8,8 miliona osób. Wcześniej zakładano, że to około 4,5 miliona ludzi. W Polsce zanieczyszczenie powietrza zabija co roku około 50 tysięcy osób (…) W naszym kraju na 100 tysięcy osób aż 150 zgonów jest spowodowanych właśnie przez skutki oddziaływania zanieczyszczonego powietrza. Pod tym względem wyprzedzają nas Niemcy oraz takie kraje jak Rumunia czy Ukraina. Jest to jednak zatrważający wynik!”.

Ulica i chodnik latem jak patelnia – nawet 50 stopni

Termometr Fot Freepik.com

Na parterze bloku przy al. Wojska Polskiego 25 działają sklepy i punkty usługowe. Do wszystkich wejścia prowadzą od strony ulicy. Do tej pory chodnik osłaniały przed słońcem drzewa. Od tego roku nie będzie tam nawet skrawka cienia.

Jan Mencwel, aktywista miejski i działacz stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, w rozmowie z portalem Noizz mówił o skutkach likwidacji zieleni w miastach: „Piekło, z którym musimy się zmagać, dobitnie pokazują pomiary przeprowadzone przez Miasto Jest Nasze na jednym warszawskich placów. W miejscach, gdzie nie ma drzew, temperatura chodnika osiągała 52 stopnie Celsjusza. Z kolei tam, gdzie był cień, termometr pokazywał nawet 20 stopni mniej. Wniosek? Drzewa nie tylko dają ulgę mieszkańcom, ale również izolują beton, chłodząc przy okazji całe miasto. To podstawowa wiedza, którą powinni dysponować ludzie zasiadający w urzędach. Jednak najwyraźniej jej nie posiadają”. Działania wielu polskich samorządowców podsumowuje tak: „Nastąpiła moda na beton. To chyba nasz polski kompleks, bo wydaje się nam, że beton jest wielkomiejski. To podstawowy brak wyobraźni i wrażliwości. Drzewa są zasobem, a burmistrzowie traktują je jako zło konieczne”.

Warto przypomnieć, że Miasto Jest Nasze było jedną z organizacji, która udostępniła zdjęcia rzezi drzew w Pruszkowie (pisaliśmy o tym TUTAJ)

Zakupy w sklepach przy al. Wojska Polskiego 25 robi wielu seniorów, także matki z małymi dziećmi. Gdy nadejdą letnie upały, przejście pozbawionym cienia chodnikiem dla takich osób może być wręcz zabójcze.

Wypadki? Wcale nie musi być mniej

Wypadek

Przebudowa skrzyżowania w centrum Pruszkowa ma tylko jeden cel: zmniejszyć liczbę kolizji i wypadków. Ale czy tak się stanie?

Szeroka ulica w naturalny sposób zachęca kierowców do szybszej jazdy. O tej prawidłowości dowiadują się dziś nawet kursanci prawa jazdy. Tymczasem już 10 lat temu aktywiści z wrocławskiego stowarzyszenia Akcja Miasto przeanalizowali, gdzie w mieście dochodzi do największej liczby wypadków z udziałem pieszych. Okazało się, że na szerokich, dwupasmowych, dwukierunkowych jezdniach. A jedynym sposobem na walkę z tym zjawiskiem jest wymuszanie ograniczenia prędkości, choćby miało to oznaczać zwężanie dróg.

Stowarzyszenie Zielone Mazowsze o poszerzaniu ulic w centrach miast pisało: „Hipokryzją jest robienie w mieście dróg o geometrii autostrady i mówienie, że kierowcy mają na nich przestrzegać obowiązującego ograniczenia prędkości. Geometria musi odpowiadać prędkości z jaką kierowcy mają po niej jeździć i nie może zachęcać do łamania przepisów. Prędkość zabija – to hasło nie budzi już dzisiaj wątpliwości, ale czy polscy drogowcy wiedzą, że zabija także szerokość pasa ruchu, która bezpośrednio wpływa na prędkości z jakimi poruszają się kierowcy? Czy urzędnicy przez swoją ignorancję po części są współwinni obecnej sytuacji na naszych drogach?”.

W Pruszkowie na skrzyżowaniu al. Wojska Polskiego z al. Niepodległości powodem wielu wypadków wcale nie był brak lewoskrętów, przez co dochodziłoby do wymuszenia pierwszeństwa. Przyczynami bywały brawura, nieuwaga, nadmierna prędkość. Nie ma mocnych przesłanek, że po pojawieniu się lewoskrętów do tragedii przestanie tu dochodzić.

Co więcej, niektóre wypadki mogą powodować jeszcze gorsze konsekwencje. Drzewa stanowiły naturalną ochronę dla pieszych i rowerzystów przed autami, które wskutek zderzenia wypadały z jezdni. Tej bariery już nie ma.

Z propagandą towarzyszącą forsowaniu przez obecne władze Pruszkowa pomysłu przebudowy skrzyżowania zmierzył się Jan Ochnio w artykule „Tragedia w służbie lepszej sprawy”. „Gdzie naprawdę giną mieszkańcy Pruszkowa? Na torach. Ich śmierć jednak nie jest na tyle nośna, żeby miasto zaangażowało się w zwiększenie liczby bezpiecznych przepraw przez tory kolejowe. Ostatni wypadek tego typu miał zaledwie tydzień temu – 16 października” – pisał w ubiegłym roku. „Mimo to nie jest to argument nawet w połowie tak silny, jak historia jednego śmiertelnego wypadku na skrzyżowaniu Wojska Polskiego i Niepodległości sprzed 6 lat, w którym młody mężczyzna bez zapiętych pasów w wyniku zderzenia (które nie było związane ze skręcaniem w lewo w Niepodległości!) wypadł z auta”.

Prezydent o rekompensatach dla mieszkańców: Jakie rekompensaty?

Zapytaliśmy Pawła Makucha, który ze swoim zastępcą Konradem Sipierą doprowadził do przebudowy skrzyżowania i wycinki drzew mimo protestów mieszkańców, petycji i wbrew uchwale Rady Miasta Pruszkowa, jakie rekompensaty z tytułu znaczącego pogorszenia warunków mieszkaniowych przewidział dla mieszkańców budynku przy al. Wojska Polskiego 25. „O jakie rekompensaty chodzi?” – odpowiedział pytaniem na pytanie prezydent.

Czy w budżecie miasta Pruszkowa na 2024 rok zostały przewidziane środki na zmniejszenie dolegliwości dla mieszkańców wywołanych wycinką drzew? – pytaliśmy dalej. „Wszystkie kwestie związane z ewentualną rekompensatą dla mieszkańców powinny być kierowane do Inwestora, Gmina Miasto Pruszków nie jest inwestorem w realizacji tej inwestycji” – odpisał Paweł Makuch.

Chcieliśmy jednak wiedzieć dokładnie: w jakim trybie mieszkańcy budynku przy al. Wojska Polskiego 25 i inni mogą dochodzić od miasta Pruszkowa refundacji kosztów poniesionych na zmniejszenie uciążliwości wywołanych wycinką drzew, do której doszło za zgodą prezydenta Pruszkowa (wymiana okien na takie z lepszym parametrem dźwiękoszczelności, zakup urządzeń filtrujących powietrze w mieszkaniach w celu ochrony zdrowia przed zanieczyszczeniami)?

„Prezydent Miasta nie wydawał żadnej decyzji w tej sprawie. Inwestycja prowadzona jest na podstawie decyzji Wojewody Mazowieckiego nr 251/SPEC/2022 z dnia 13 grudnia 2022r. o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej (w tym na wycinkę drzew kolidujących z projektowaną inwestycją). Wszelkie sprawy należy w tej kwestii kierować do zarządcy drogi - Zarząd Województwa Mazowieckiego z siedzibą w Warszawie przy ul.  Jagiellońskiej 26, reprezentowany przez Mazowiecki Zarząd Dróg Wojewódzkich w Warszawie ul. Mazowiecka 14” – skwitował prezydent.

Zdjęcia w artykule: Sławomir Bukowski, Freepik.com

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować: