Kobiety z Pruszkowa mówią „Mamy dosyć!” i idą zmieniać miasto
Dzień Kobiet był pretekstem do zorganizowania w sobotę spotkania „KObieca twarz samorządu” i choć jego organizatorki to kandydatki do rady miasta i powiatu pruszkowskiego z Koalicji Obywatelskiej, o polityce mowy nie było. Było o tym, jak zmienić miasto, żeby stało się przyjazne – nie tylko dla kobiet, choć to one powinny znaleźć się w centrum zainteresowań władz lokalnych. A w Pruszkowie pod tym względem jest dużo do zrobienia.
– Jestem mamą, urodziłam czworo dzieci, jestem też babcią, mam dwie cudowne wnuczki. Ale przede wszystkim jestem kobietą – mówiła Beata Dąbrowska. – W 2017 roku niebo zwaliło mi się na głowę. Zachorowałam na nowotwór piersi. Nie poddałam się, stanęłam do walki tak jak staję teraz, wzięłam byka za rogi. Dziś jestem po leczeniu, jestem zdrowa i chcę uświadamiać inne kobiety, że takie problemy, jakie mamy na co dzień, to nie są prawdziwe problemy. Chcę działać, żeby dawać kobietom siłę. Prowadzę fundację ekologiczną, jestem jej prezeską, założyłam ją po swoich doświadczeniach, żeby pomagać innym kobietom pięknie żyć. Tak właśnie powinien działać samorząd, on musi uzdrawiać miasto, jego mieszkańców, nie może skupiać uwagi tylko na sobie.
Dąbrowska wspominała, jak 12 lat temu przyjechała do Pruszkowa. – To była moja ucieczka od męża tyrana. Pierwsze kroki skierowałam do MOPS-u. Pani w MOPS-ie, gdy dowiedziała się, że przyjechałam bez pieniędzy, z dziećmi, nie mam mieszkania, powiedziała, żebym puknęła się w głowę i wracała do męża. Opieka społeczna w mieście musi zmienić się tak, żeby faktycznie zaczęła otaczać kobiety opieką. Dlatego startuję w tych wyborach – mówiła.
Uczestniczki spotkania udowadniały, że pruszkowskie kobiety potrafią być niezwykle skuteczne. Choćby Dorota Smak, która współorganizowała marsze w ramach Strajku Kobiet, razem z Pauliną Chełmicką (ta startuje do Rady Miasta Pruszkowa z konkurencyjnego komitetu Pruszków – Dobro Wspólne) wywalczyła nazwanie ronda na skrzyżowaniu ulic Komorowskiej i Pogodnej rondem 100-lecia Praw Kobiet. – Zależy mi, żeby w radzie miasta było jak najwięcej kobiet, bo my mamy w sobie i siłę, i spokój, a nasze działania zawsze poprzedzamy gruntowną analizą. Kierujemy się jednocześnie sercem i rozumem. Moim marzeniem jest stworzenie Rady Kobiet, żebyśmy mogli spotykać się, rozmawiać o naszych potrzebach i wspólnie szukać rozwiązań problemów – mówiła Dorota Smak.
Magdalena Sawicka, matka dwóch córek, to niemal zawodowa przewodnicząca rady rodziców. Zaczynała od przedszkola, potem była szkoła podstawowa, dziś reprezentuje rodziców w LO im. Tomasza Zana. W przedszkolu zasłynęła zorganizowaniem Dnia Rodziny, na którym rodzice wystawili spektakl dla dzieci. – Od lat pokazuję innym kobietom, że mamy siłę, że możemy się organizować, działać, że możemy na partnerskich zasadach rozmawiać z dyrektorem szkoły, przekazywać mu swoje priorytety i oczekiwania – mówiła Sawicka. – Ja nie jestem politykiem, ale deklaruję, że mój głos będzie słyszany, jeśli dostanę do się rady miasta. Będę mówiła głosem kobiet i pruszkowskiej młodzieży. Bo dla mnie bardzo ważna jest komunikacja między uczniami, rodzicami, dyrektorami szkół a władzami miasta.
Nazywanie kobiet „słabą płcią” to nie jest dziś najlepszy pomysł. Raz, że można im podpaść, a dwa, że kwalifikacjami przerastają wielu mężczyzn. Choćby Katarzyna Włodarczyk, ekonomistka, specjalistka zarządzania przedsiębiorstwami i zarządzania zasobami ludzkimi, ma też tytuł magistra w dziedzinie międzynarodowych stosunków gospodarczych. Teraz podyplomowo studiuje budownictwo, przygotowuje się do obrony pracy dyplomowej. Była dyrektorką miejskiej spółki TBS Zieleń Miejska za prezesury Macieja Roszkowskiego (on kandyduje do rady miasta z komitetu Maksyma Gołosia – Inicjatywa Mieszkańców). Włodarczyk chce zająć się mieszkalnictwem i budownictwem miejskim. – Wiem, że miasto ma ograniczone pieniądze, ale ja chęci mam nieograniczone. Chcę uruchomić program zielonych podwórek przy budynkach komunalnych. One nie muszą być szare, ponure, tam można zrobić porządki, wprowadzić zieleń. Pruszkowskie budownictwo potrzebuje wielu zmian – mówiła, przełamując stereotyp, że kobiety nie chcą angażować się w twarde, „męskie” projekty infrastrukturalne.
Dorota Kossakowska, która radną Pruszkowa jest w obecnej kadencji, podkreślała, że kobiety łączy gen współpracy, chcą działać niezależnie od opcji politycznej, jaką reprezentują. – Już w tej radzie pokazałyśmy, że potrafimy angażować się wspólnie. Współpracowałam z Ewą Białaszewską-Szmalec czy Anną-Marią Szczepaniak jeszcze wtedy, gdy były w klubie PiS. Dla nas najważniejszy był cel: pomoc mieszkańcom – mówiła Kossakowska (Ewa Białaszewska-Szmalec kandyduje teraz do rady miasta z komitetu Maksyma Gołosia – Inicjatywa Mieszkańców, zaś Anna-Maria Szczepaniak z komitetu Pruszków – Dobro Wspólne).
Co jeszcze w Pruszkowie powinno, zdaniem kobiet, zmienić się w kolejnej kadencji? Przede wszystkim władze muszą zacząć omawiać z mieszkańcami swoje pomysły, trzeba na szeroką skalę uruchomić system konsultacji społecznych. Do gruntownej poprawy jest komunikacja miejska. Trzeba zadbać o ekologię. Miasto powinno zacząć wspierać sport amatorski i lepiej promować wydarzenia, bo marketing miasta jest słaby. – Dziś w Pruszkowie zamiast imprez promuje się prezydenta. To jakieś nieporozumienie – mówiła Dorota Kossakowska.
Warto zaprosić pruszkowskie firmy do wspierania aktywności mieszkańców. – Dzień Rodziny, który zorganizowałam w przedszkolu, był bezpłatny dla uczestników, bo znalazłam sponsorów. Była trampolina dla dzieci, skakańce, jednego roku przyjechała nawet karuzela, a na imprezę przyszło około 800 osób. Ja to zrobiłam jako zwykła mieszkanka. Jako radna będę mogła znacznie więcej – mówiła Magdalena Sawicka.
Na brak imprez integrujących mieszkańców zwróciła uwagę Maria Biernacka. Jej zdaniem było to szczególnie widoczne podczas pandemii i po niej, kiedy pruszkowska młodzież została pozostawiona sama sobie, a władze miasta nie wyciągnęły do niej pomocnej dłoni. Biernacka, jeśli zostanie radną, chce zająć się pomocą uboższym mieszkańcom. – Moja praca inżynierska skupiała się na problemie marnowania żywności, dlatego będę promować ideę jadłodzielni, chcę otworzyć kolejny punkt – obiecywała.
– My, kobiety, jesteśmy bliżej codziennych spraw – mówiła Małgorzata Widera, która dziś w radzie miasta przewodniczy Komisji Oświaty, Kultury i Sportu. – Musimy startować w wyborach i przejmować władzę – przekonywała. Wtórowała jej Dorota Kossakowska: – Ja wiem, że mężczyzn nie wyeliminujemy, ale gdyby kobiety stanowiły w radzie większość, samorząd funkcjonowałby zupełnie inaczej.
Do odpowiedzi kilkakrotnie wywoływany był Piotr Bąk, wiceprzewodniczący Rady Miasta Pruszkowa, który z ramienia Koalicji Obywatelskiej walczy o urząd prezydenta Pruszkowa. Na pytanie, dlaczego w Polsce kobiety rzadko kandydują na stanowiska wójtów, burmistrzów i prezydentów, odpowiedział: – Kobiety nie potrafią iść na kompromisy, tymczasem w polityce czasem trzeba się układać. Wiem natomiast jedno: kobiety mają inne spojrzenie na sprawy, na które my, mężczyźni, patrzymy prostolinijnie, ale to ich spojrzenie powoduje, że nam poszerzają się horyzonty. Będę namawiał, żeby w nowej radzie miasta stworzyć klub radnych kobiet.
Bąk zadeklarował, że jeśli wygra wybory prezydenckie, powoła Radę Kobiet, która będzie organem doradczym, na wzór działających dziś Rady Seniorów i Młodzieżowej Rady Miasta. – Głos kobiet musi być brany pod uwagę przy okazji realizacji rozmaitych pomysłów inwestycyjnych. Kobiety mają to coś, czego my nie mamy: kobiecą intuicję – czarował uczestniczki. Unikał jednak złożenia jasnej deklaracji, że co najmniej jednym jego zastępcą (czy raczej: zastępczynią) byłaby kobieta.
W sobotnim spotkaniu uczestniczyły kandydatki KO do Rady Miasta Pruszkowa: Maria Biernacka, Beata Dąbrowska, Dorota Kossakowska, Julia Kossakowska, Magdalena Sawicka, Małgorzata Widera, Katarzyna Włodarczyk, oraz do Rady Powiatu Pruszkowskiego: Karolina Gawkowska, Renata Mickiewicz i Amanda Mitlejner. Spotkanie było otwarte nie tylko dla mieszkańców, ale i dla kandydatek z innych komitetów, jednak zjawiły się tylko reprezentantki KO.