Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Relikt przeszłości

Anna MALICKA
Sklepy spółdzielcze "Społem" w wielu miastach Polski prosperowały jeszcze do początku lat dwutysięcznych. Dziś - po dwóch dekadach XXI wieku - chylą się ku upadkowi, by nagle, niespodziewanie powrócić na języki mieszkańców Pruszkowa.
PSS Społem w Pruszkowie - Spółdzielczy Dom Handlowy
Ilustracja: PSS Społem w Pruszkowie - Spółdzielczy Dom Handlowy

W ciągu ostatnich lat zamknęło się (lub niedługo się zamknie) wiele istotnych dla Pruszkowa sklepów. Często są to miejsca, które my jako mieszkańcy, pamiętamy jeszcze z dzieciństwa, a wśród nich - lokalne sklepy “Społem”. Do kart historii trafił już ten w Spółdzielczym Domu Handlowym (SDH) przy ulicy Kościuszki, gdzie były pyszne ogórki kiszone, ten na rogu Bolesława Prusa i Kraszewskiego, gdzie przed świętami można było kupić żywego karpia i ten na Chopina, schowany między domami.

Z rozrzewnieniem wspominamy dziś czasy, gdy robiliśmy w nich zakupy, jednocześnie nie do końca zdając sobie sprawę z przyczyn ich powolnego upadku. Postanowiliśmy przyjrzeć się najstarszej spółdzielni w Polsce Społem i jej historii, a także ludziom którzy ją tworzyli.

Spółdzielczość nie wzięła się z komuny

W 1844 roku powstało Stowarzyszenie Sprawiedliwych Pionierów w Rochdale (eng. Rochdale Society of Equitable Pioneers) koło Manchesteru w Anglii. Była to pierwsza na świecie spółdzielnia, która stała się wzorem dla organizacji spółdzielczych na całym świecie.

Za datę narodzin spółdzielczości spożywców na ziemiach polskich przyjmuje się rok 1869. Wtedy to powstało Stowarzyszenie Spożywcze "Merkury" w Warszawie i Stowarzyszenie Spożywcze "Oszczędność" w Radomiu. Polska znajdowała się wówczas pod zaborami: austriackim, pruskim i rosyjskim. Ponieważ pierwsza spółdzielnia powstała w Warszawie, na terenie zaboru rosyjskiego i ruch spożywców był tu najsilniejszy - to stąd jego promieniowały idee promieniowały na pozostałe polskie miasta.

Warto tu wspomnieć o tzw. Zasadach Roczdelskich, którymi spółdzielczość na całym świecie kierowała się od zarania swojej historii i które pozostają aktualne do dziś tj. otwarte członkostwo, demokratyczne zarządzanie spółdzielnią i sprawowanie kontroli społecznej, neutralność polityczna i tolerancja religijna, ograniczone oprocentowanie udziałów członkowskich, sprzedaż za gotówkę, zwroty od zakupów i prowadzenie działalności społeczno–wychowawczej.

W 1906 roku dla propagowania idei spółdzielczości powołano dwutygodnik "Społem", czyli “razem”. Znamiennym jest fakt, że pomysłodawcą nazwy tej nazwy był nikt inny, jak sam Stefan Żeromski. W tamtym czasie spółdzielczość na Ziemiach Polskich przeżywała prawdziwy rozkwit, a odzyskanie niepodległości tylko przyspieszyło ten proces.

Do 1923 roku Związek Spółdzielni Spożywców Rzeczypospolitej Polskiej, jednoczył ogólnokrajowe związki: Związek Polskich Stowarzyszeń Spożywców - (657 spółdzielni, 293 tys. członków, 1.161 sklepów), Związek Robotniczych Stowarzyszeń Spółdzielczych - (145 spółdzielni, 168 tys. członków, 408 sklepów), Zespół Spółdzielni Pracowników Państwowych - (45 spółdzielni, 32 tys. członków i 83 sklepy). Twarzami ruchu spółdzielczego byli Romuald Mielczarski i Stanisław Wojciechowski, którzy rozpoczynali swą działalność właśnie w tygodniku “Społem”.

“Społem” w Pruszkowie

Ogromną rolę dla spółdzielczości Pruszkowa i okolic odegrał Edward Dąbrowski - prezes lokalnej Powszechnej Spółdzielni Spożywców “Społem” w latach 1974 - 1987. W tym czasie spółdzielnia prowadziła działalność w Pruszkowie, Piastowie, Ursusie, Ożarowie Mazowieckim, Brwinowie, Komorowie, Podkowie Leśnej, Błoniu i uzyskiwała ogromne obroty w Województwie Warszawskim. Posiadała 164 sklepy, 24 zakłady gastronomiczne, 7 piekarni, 2 ciastkarnie, masarnię i garmażerię. Posiadała także własną logistykę.

PSS "Społem" pod jego kierownictwem prowadziła także ożywioną działalność społeczno-wychowawczą, realizowaną zwłaszcza przez Ośrodki "Praktyczna Pani" - największe znajdowały się w Pruszkowie i Piastowie. Ponadto Spółdzielnia patronowała ponad dwudziestu Spółdzielniom Uczniowskim. Prowadziła również, wspólnie z Pruszkowską Spółdzielnią Mieszkaniową, Klub Spółdzielczy o szerokim wachlarzu działań dla dorosłych, młodzieży i dzieci. Klub organizował doroczne imprezy z okazji Dnia Kobiet, Dnia Matki, Dnia Handlowca i Spółdzielczości.

Historia ta może brzmieć jak jedno z milszych wspomnień po PRL-u, a przecież ci z nas, którzy pamiętają tamte czasy, doskonale wiedzą, że wtedy wcale zbyt miło nie było. Ludzie nic nie mieli na tzw. własność. Prywatna inicjatywa gospodarcza była tłamszona przez państwo, a w jej miejscu powstawały państwowe fabryki, przedsiębiorstwa i PGR-y.

Wszechobecna tandeta mieszała się ze skutkami polityki niedoborów. Obowiązywał jeden narzucany odgórnie tok myślenia, a co za tym idzie, odrębność i “wychylanie się” nie były mile widziane.

Również sklepy PSS “Społem” w tamtych latach mogą kojarzyć się z niemiłą obsługą, metalowymi koszykami z czerwoną rączką na zakupy, nieremontowanymi od lat lokalami z identyczną podłogą w małą, biało-czarną szachownicę i kiepskim żarciem na półkach. Nic dziwnego - ruch spółdzielczy w czasach PRL był tylko cieniem samego siebie z lat międzywojennych. Po latach “reform”, “jednoczenia” i “centralizowania” handlu, autentyczna inicjatywa spółdzielcza została w Polsce niemal całkowicie stłamszona. To zaś, co po niej zostało, było “spółdzielczością” już tylko z nazwy. W rzeczywistości była to raczej kolejna forma prawna “przedsiębiorczości państwowej” służącej bardziej systemowi, niż spółdzielcom i ich klientom.  

Najgorsze dla spółdzielni miało jednak dopiero nadejść. Zmiany ustrojowe przyniosły urynkowienie stosunków gospodarczych i nacisk na konkurencyjność handlu. Skostniała i przemielona przez tryby PRL-u struktura polskich spółdzielni z trudem dawała sobie radę na wolnym rynku. Po 20 latach walki o przetrwanie sklepy “Społem” ledwo zipią. Placówki są zamykane w kolejnych miastach. Sieć spółdzielni powoli, lecz konsekwentnie chyli się ku upadkowi, nie dając rady zagranicznej konkurencji, polskiemu prawodawstwu i… własnemu ciężarowi.

Prezes pruszkowskiego "Społem": jesteśmy jak mrówka przy słoniu 

O powody zamykania sklepów PSS Społem w Pruszkowie zapytaliśmy Prezesa - Marka Kazimierza Hejdę - który pełni tę funkcję od 28 lat. Oto, co nam odpowiedział:

- Zamykanie sklepów jest to trudny moment. Gdy ja tu przyszedłem do pracy, sytuacja była już dramatyczna. Jeśli chodzi o firmę, to udało się ją wyprowadzić na prostą. Dużo rzeczy zrobiliśmy w Pruszkowie. Myślę, że Pruszków dużo zawdzięcza firmie nie tylko mnie, ale i moim poprzednikom zwłaszcza. Natomiast zmiany ustrojowe, cóż. Ci, którzy je wprowadzali, chyba nie do końca interesowali się polskim biznesem i handlem - tłumaczy.  

Winą za obecną kondycję przedsiębiorstwa Pan Prezes obarcza przede wszystkim czynniki zewnętrzne. Winna jest transformacja ustrojowa, globalizacja, konkurencja zagraniczna, ceny a także… płaca minimalna. Sam nie wyobraża sobie, aby w jednym z jego lokali zagościł kiedyś sklep dużej sieciówki.

- Była ustawa demopolizacyjna, która doprowadziła do tego, że “Społem” zostało  rozczłonkowane i podzielone. A to co dzisiaj obserwujemy, to piękny monopol firm zagranicznych, które zdominowały polski rynek – nikt na to nie zwraca uwagi. Dodatkowo ostatnie lata i fatalna polityka gospodarcza rządu, która kompletnie rozmija się z rzeczywistością, zniszczyli całkowicie rynek pracy. Nie dlatego, że mi się podoba, czy że ja chcę zamykać sklepy. Ja nie mam ludzi do pracy. Kiedy ja przyjmuję do pracy 20 osób, to po chwili zostaje jedna. Gdzie indziej są wyższe płace, a ja nie mogę sobie na takie pozwolić. Muszę się kierować normalnym rachunkiem ekonomicznym i tyle.

Opłaty za gaz wzrosły o 330%, energia elektryczna o 120% - skarży się Hejda - proszę sobie wyobrazić sklep bez klimatyzacji, to są podstawowe koszty. My nie mamy takiego dostępu do środków finansowych, żeby dalej iść w kierunku modernizacji. Jesteśmy jak mrówka przy słoniu.

Za kilka lat zobaczymy co to znaczy globalizacja rynku i jak sieci zachodnie zdominowały nasz rynek. To jest wiele czynników, ale myślę, że są to poważne błędy gospodarcze, które niestety doprowadzą do tego, że po 1 stycznia też znajdziemy się w zastanawiającej sytuacji. Jak dalej prowadzić ten biznes? Podwyżka pensji minimalnej, przy tej liczbie sklepów, jaką mamy i przy tej liczbie zatrudnionych, jaką mamy, daje prawie 230 tysięcy złotych nowych kosztów. To nie jest dziś prosta sprawa. Szukamy więc różnych rozwiązań, największym problemem jest sprawa pracowników i ich wykształcenia. Nikt dziś nie prowadzi szkolnictwa zawodowego. Za niedługo spółdzielnia będzie obchodziła 120 lecie, niewiele jest takich firm w Polsce – mówi.

Nowe życie w starych sklepach

Polska Spółdzielnia Spożywcza „ Społem” jest właścicielem wszystkich sklepów spożywczych i gruntów pod nimi. Można spokojnie powiedzieć, że pod tym względem jest monopolistą. Dziś przy tak ogromnej konkurencji prezes przyznaje, że to co się da, będzie chciał wydzierżawić, a resztę sprzedać. Sklep na rogu Bolesława Prusa i Kraszewskiego jest już sprzedany, obecnie znajduje się tam sklep z wyrobami garmażeryjnymi o wdzięcznej nazwie „ Wesoła Pani”. Dawny Dom Chleba, czyli sklep przy al. Niepodległości zyskał dodatkową klientelę po zamknięciu sklepu spożywczego “Sokół”, funkcjonującego do niedawna po drugiej stronie ulicy. Sprzedaż “Społem” wzrosła tam o 100 procent.

W tym samym czasie “Supersam” przy Wojska Polskiego boryka się z dużą konkurencją Biedronki działającej nieopodal, przy ul. Sprawiedliwości. Część sklepu z gospodarstwem domowym zwanym blaszakiem jest wydzierżawiona przez Drukarnię, która ma dużo klientów, zaś w sklepie na Armii Krajowej (“na górce”) hula tylko wiatr.

Wszystkie powyższe przypadki pokazują, że grunty i nieruchomości (zwykle w bardzo dobrych lokalizacjach) stanowią dziś największą wartość dla spółdzielni. To z kolei budzi pokusę, aby w pewnym momencie zdecydować się na jej upłynnienie. Jeśli nie poprzez wynajem, to może dzierżawę lub… sprzedaż?

Co dalej z SDH?

Właśnie o sprzedaż kolejnej spółdzielczej nieruchomości - Spółdzielczego Domu Handlowego przy ul. Kościuszki 52, należącego do pruszkowskiej sieci “Społem” - obawiają się pruszkowscy aktywiści. Aby chronić ten teren przed niechcianą zabudową, Arek Gębicz, Prezes Stowarzyszenia “Za Pruszków!” postanowił zwrócić się do Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków z wnioskiem o wpisanie budynku do wojewódzkiej ewidencji zabytków.

O wartość historyczną i architektoniczną tego obiektu spierać się nie trzeba. Budynek ten jest perłą architektury modernistycznej, o który warto by zadbać. Tadeusz Hubert Jakubowski - pruszkowski architekt, dziennikarz i felietonista opisywał budynek “Esdehu” jako “nowatorską i wspaniałą rzeźbę”, zaś główne schody znajdujące się w jego wnętrzu i łączące parter z piętrem, jako “rzeźbę w rzeźbie”. Oczywiście rzeźba ta ma za sobą ponad 60 dekad niszczenia, a jej współczesna kondycja wielu Pruszkowianom nie kojarzy się zbyt dobrze. Należy jednak pamiętać, że to nie stan obecny budynku, a historia i konstrukcja stanowi o jego wartości jako zabytku.

Spółdzielczy Dom Handlowy przy ul. Kościuszki w Pruszkowie. Zdjęcie zostało wykonane prawdopodobnie w latach 60-tych...

Opublikowany przez Muzeum Pruszkowa Na Uchodźstwie  Wtorek, 11 kwietnia 2023

Konserwator Zabytków na wniosek Stowarzyszenia “Za Pruszków!” przystał i zapowiedział rozpoczęcie procedury wpisu obiektu do wojewódzkiej ewidencji zabytków. Jak się można domyślić, działanie to nie przypadło do gustu Prezesowi Hejdzie. Okazuje się też, że nikt wcześniej nawet nie próbował z nim przedyskutować tych kroków…

- Ja rozumiem, że cel jest świetlany, ale wydaje mi się, że to jest zbyt duża ingerencja w prywatną własność. Nie chcę składać deklaracji, że będę remontował i utrzymywał ten sklep w takiej formie, jak był. Jest tu koncepcja i formuła taka, że skoro zaczęliśmy wymieniać witryny, to sklep będzie funkcjonował dalej. Natomiast nie przewiduję, żeby przyjechały buldożery i go zburzyły - zapewnia - jeśli ktoś to wydzierżawia i zaczyna inwestować, to nie po to, żeby to zburzyć - dodaje. Martwi go jednak, że wpisanie budynku do ewidencji zabytków zamiast ułatwić, to utrudni prace modernizacyjne (na których przeprowadzeniu, jak zaznacza, zależy mu równie mocno).

- Nie można mi odmawiać prawa do tego, że ja, jako przedsiębiorca, chcę prowadzić biznes, który mi się opłaca. Chcę modernizować budynek w sposób, który przyniesie mi korzyści. Jeśli będziemy traktowali go w kategorii zabytków, to proszę, odkupcie ode mnie ten zabytek i prowadźcie go. Ja mam określone koszty i muszę go utrzymać. Jeśli ktoś chce zobaczyć jakie to są koszty, to się po prostu zdziwi.

Szanuję wszystkich, którzy chcą utrzymać charakter Pruszkowa - wspomina - jestem człowiekiem napływowym, mieszkam tu od 50 lat. Zaczynałem pracę w “Społem” od razu po studiach, tu w pokoju obok. Szanowałem tę pracę i mam tu piękne kroniki [ukazujące - przyp. red.] jak to funkcjonowało, jak wyglądał SDH w momencie otwarcia. To piękna historia, ale to już historia. Obiekt był otwarty w 1965 roku. Gdybyśmy nie wykonali tu wielu prac remontowych, to dziś nie mielibyśmy szansy siedzieć tu i rozmawiać o tym, że to zabytek.

Spółdzielczy Dom Handlowy

Moim zdaniem do sprawy trzeba podejść realistycznie i pomyśleć jak pogodzić to, żeby z jednej strony zachować materię, a z drugiej nie ograniczajmy tego jak, ja mam prowadzić tutaj biznes. Bo wpisanie do rejestru zabytków to jest jedna strona, ale z drugiej, trzeba uwzględnić tu nasz interes. Jeśli ja dostaję maila od Wojewódzkiego Konserwatora zabytków informacją o tym, że przygotowywany jest wpis do kartoteki zabytków, to zasadnym jest pytanie: kim ja tutaj jestem? Społem jako właściciel działki i obiektu nawet nie wie, że ktoś chce wpisać budynek do rejestru zabytków. Na jakiej zasadzie? Czy jako właściciel nie mam prawa do dysponowania swoją własnością? Bo ja nie mam nawet możliwości realizacji pomysłu, który ma spowodować, że ja ten obiekt utrzymam i będzie mi przynosił odpowiedni zysk. 

Chętnie usiadłbym z członkami Stowarzyszenia “Za Pruszków!” i porozmawiał, bo mam jedno pytanie: czym oni się kierują? Jeszcze kilka lat temu mieszkańcy Pruszkowa pisali o tym, że obiekt należy zburzyć, mówiono o przestarzałej i okropnej budowli. To wszystko wyczytałem na nasz temat na pruszkowskich forach. A dzisiaj nagle mamy stowarzyszenie, które działa w przeciwnym dokładnie kierunku.

Rozumiem, że głosy mogą być podzielone, natomiast byłem mocno zaskoczony tą sytuacją. Na pewno obiekt musi być zmodernizowany i dostosowany do swoich funkcji. Gdybyśmy mieli środki na modernizację, to pewnie byśmy ją zrobili - mówi Prezes Marek Kazimierz Hejda.

A jeśli jest tak, to być może wszystko ma swój czas i swoje miejsce...

Fotografia w tekście: Tadeusz Hubert Jakubowski „Pruszków dawno temu”, książnica Pruszkowska im. Henryka Sienkiewicza 2018
Główna ilustracja artykułu: Instagram/podpis_nieczytelny

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować: