Radni SPP pozamieniali się stanowiskami. Przegrała demokracja, przegrały wartości
W porządku obrad zeszłotygodniowej sesji Rady Miasta Pruszkowa punktów poświęconych roszadom kadrowym było aż 6 na 26 (ta druga liczba obejmuje również takie punkty, jak otwarcie obrad, zamknięcie obrad, przyjęcie porządku), można było odnieść wrażenie, że dla części radnych obsadzenie dostępnych stanowisk swoimi ludźmi jest nie mniej ważne, niż załatwianie spraw dotyczących żywotnych interesów mieszkańców.
Oto, kto gdzie się przesiadł. Józef Osiński (SPP) zrezygnował z przewodniczenia Komisji Inwentaryzacyjnej oraz z zasiadania w Komisji Skarbu, Budżetu i Finansów i zgłosił akces do Komisji Prawa, Administracji i Bezpieczeństwa. Radny Olgierd Lewan (SPP) zrezygnował z zasiadania w Komisji Skarg, Wniosków i Petycji oraz z przewodniczenia Komisji Prawa, Administracji i Bezpieczeństwa. Następnie Osiński został wybrany przewodniczącym Komisji Prawa, a Lewan – drugim wiceprzewodniczącym rady miasta, gdzie zajął wakujące miejsce po Elizie Kurzeli, która w ub. roku złożyła mandat.
Powodów przetasowań ani sami zainteresowani, ani przewodniczący klubu SPP Karol Chlebiński, nie podali. Nie ma ich także w oficjalnych wnioskach złożonych przez radnych. Lewan i Osiński zostali po prostu przedstawieni jako zasłużeni i rozpoznawalni mieszkańcy Pruszkowa.
Kontrowersje wzbudził zwłaszcza pomysł – pozostających w nieformalnej koalicji – klubów SPP i KO wstawienia Olgierda Lewana na stanowisko wiceprzewodniczącego rady. Pisaliśmy o tym szerzej w artykule „Desant SPP na prezydium rady miasta?” TUTAJ. Lewan nie był jedynym pretendentem, jako kontrkandydata radni klubu PiS oraz część niezrzeszonych zgłosiło Jakuba Koteleckiego, który dostał się do rady z „prezydenckiej” listy SWPR.
Kandydaturę Koteleckiego zaprezentował Paweł Zagrajek (PiS): – W wielu gminach da się zauważyć praktykę, dobry obyczaj, polegające na tym, że w prezydium zasiadają osoby z różnych ugrupowań, które są w radzie reprezentowane. Jakub Kotelecki wywodzi się z tego samego ugrupowania co Eliza Kurzela, byłby reprezentantem innego głosu w radzie. Stworzona zostałaby przestrzeń dająca szansę na zniwelowanie napięć, które są między radą a prezydentem – mówił Paweł Zagrajek.
Jednak w głosowaniu wygrał Lewan, zbierając 12 głosów. Kotelecki dostał ich 7. Wybór wiceprzewodniczącego odbywa się, zgodnie z ustawą, w sposób tajny, radni wrzucają karteczki do urny. Nie wiadomo, kto jak głosował, ale analiza listy obecności na sesji wskazuje, że Lewan dostał wsparcie i od SPP, i od KO.
Oba kluby na wstawieniu Lewana do prezydium nic w sumie nie zyskują poza zamanifestowaniem siły. Drugi wiceprzewodniczący to funkcja czysto reprezentacyjna, w większości pozbawiona obowiązków. Gdyby na to stanowisko wybrano któregokolwiek radnego PiS (klub liczy 5 osób) albo niezrzeszonego (6) zachowana zostałaby zasada parytetu politycznego i przynajmniej pozory uczciwości. O tym właśnie mówili na sesji mieszkańcy, którzy zabrali głos zaraz po tym, jak radni zakończyli przesiadanie się z fotela na fotel.
Arkadiusz Gębicz o neandertalczykach i argumentach siły
– Kontynuujecie tradycje ludów neandertalskich, zastosowaliście argument siły – mówił Arkadiusz Gębicz, prezes stowarzyszenia Za Pruszków! – Gdybyście szanowali demokrację, którą wszyscy macie na ustach, wynik głosowania byłby zupełnie inny. Demokracja to rządy większości, ale mają przywilej rządów dojrzałych wtedy, kiedy szanują mniejszości. Państwo pokazaliście, że nie szanujecie mniejszości. Dziś na tym miejscu (Olgierda Lewana – przyp. red,) powinien siedzieć Paweł Zagrajek albo Dariusz Krupa (obaj z PiS – przyp. red.). Mówię to z wielkim ciężarem na sercu, bo reprezentują ultrasocjalistyczną partię, której ja nie znoszę. Państwo dziś daliście dowód na nieszanowanie mniejszości. Uważam, że nasza demokracja bardzo kuleje – mówił Gębicz.
Jakub Dorosz-Kruczyński o standardach społeczeństwa demokratycznego
Jakub Dorosz-Kruczyński, prawnik, redaktor portalu zpruszkowa.pl, tłumaczył na sesji, że skład prezydium rady powinien być reprezentatywny. – Demokracja i demokratyczne państwo prawne gwarantują prawa mniejszości. Społeczeństwa zachodnie doszły do tego po 1945 roku, jeśli tego elementu nie ma, to nie ma społeczeństwa demokratycznego we współczesnym standardzie. Symbolicznym wyrazem poszanowania tej zasady jest umożliwienie reprezentacji mniejszości w radzie zasiadania w prezydium, jak ma to miejsce w Sejmie i Senacie. Bardzo źle, że w tej kadencji Rady Miasta Pruszkowa, kiedy jest ogromna liczba radnych niezrzeszonych, jest klub PiS, ta strona nie ma swojego szerszego umocowania instytucjonalnego: ani jednego przewodniczącego komisji, ani jednego stanowiska w prezydium – stwierdził.
Dorosz-Kruczyński wystąpienie zakończył konkluzją: – Ta operacja, którą obserwowali mieszkańcy podczas transmisji internetowej sesji, była swoistą karuzelą stanowisk.
Konstanty Chodkowski o bublu wyprodukowanym przez Komisję Prawa
Nieposzanowanie parytetów nie było jedynym budzącym kontrowersje aspektem desygnowania Olgierda Lewana do prezydium. Krótko przed wyborem Lewan jak niepyszny wycofał forsowany przez siebie projekt zmian w Statucie Miasta Pruszkowa, w którym m.in. próbował zlikwidować zakaz przewodniczenia przez radnych więcej niż jednej komisji (w zeszłym roku Lewan sam ten zakaz złamał, przez co musiał pożegnać się funkcją szefa doraźnej komisji ds. problemów hydrologicznych). Operację, która w Pruszkowie zyskała już miano „lex Lewan”, opisywaliśmy szerzej TUTAJ.
Zanim doszło do głosowania nad nowelą statutu, redaktor naczelny portalu zpruszkowa.pl Konstanty Chodkowski zaprezentował radnym analizę propozycji zmian przepisów, które były nie tylko sprzeczne z obowiązującym w Polsce prawem, ale też z zasadami techniki legislacyjnej. Projekt Lewana i kierowanej do niedawna przez niego Komisji Prawa określił krótko: to bubel.
Olgierd Lewan, w odpowiedzi, próbował najpierw obarczyć winą prezydenta Pawła Makucha, że ten nie zapewnił mu wsparcia prawnego podczas prac. Potem ogłosił, że swój projekt wycofuje.
O tym, jak mieszkańcy zapobiegli przyjęciu przez radnych niedopuszczalnych przepisów, będziemy pisać w kolejnych artykułach. Na czwartkowej sesji obecnych było czworo przedstawicieli redakcji zpruszkowa.pl, która jako lokalny watchdog patrzy władzom samorządowym na ręce i opisuje nadużycia w sprawowaniu władzy.
Komentarz autora:
To był przykry obrazek – Olgierd Lewan przesiadłszy się na fotel w prezydium rady siedział zafrasowany i jakby nieobecny po tym, jak zmuszony był wycofać spod obrad swój łamiący standardy prawne projekt zmian w statucie miasta. Podejściem do legislacji, parciem na sukces z podejrzeniem osobistych korzyści w tle, mimo licznych ostrzegających głosów, skompromitował nie tylko siebie i Komisję Prawa, którą kierował, ale całą Radę Miasta Pruszkowa. Rada, głosami SPP i KO, zabezpieczyła mu jednak spokój ekspediując na niewiele znaczące w praktyce, ale eksponowane i prestiżowe stanowisko wiceprzewodniczącego rady.
Kluby SPP i KO – od strony technicznej – wygrały. Plan polityczny został wykonany. Ale przegrały idee demokracji. Przegrały parytety. Przegrała uczciwość. Przegrało społeczeństwo obywatelskie. Przegrali wszyscy mieszkańcy Pruszkowa, którzy oddali w wyborach 2018 roku głos na jakiegokolwiek kandydata spoza układu SPP–KO.
W mediach społecznościowych po krytycznych komentarzach pod adresem uzurpujących sobie prawo do stosowania politycznej siły radnych SPP i KO Małgorzata Widera (KO) napisała o gwizdach mieszkańców na sesji. To kłamstwo. Żadnych gwizdów nie było, można przekonać się o tym oglądając transmisję dostępną w internecie. Radna Widera zasłynęła już z rzucania błotem, np. oskarżając dziennikarzy, że pisząc o niej realizują czyjeś zlecenie.
W Pruszkowie właśnie rozpoczęła prace świeżo wybrana Młodzieżowa Rada Miasta. Pytanie, na kim ci młodzi ludzie mają się dziś wzorować?