Radni mówią NIE! przenosinom urzędu na Armii Krajowej
Przygrywką do ostatecznego głosowania były poniedziałkowe obrady Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska. Radni dyskutowali nad projektem uchwały dotyczącej przejęcia przez miasto gmachu przy Armii Krajowej 46 i oddania spółce TBS „Zieleń Miejska” kilku działek. To miała być transakcja zamienna polegająca na tym, że spółka bierze od miasta działki i gotówkę, a oddaje postawiony przez siebie budynek. Przy okazji okazało się, że choć w lutym mówiło się o towarzyszącej zamianie nieruchomości gotówkowej wpłacie do kasy spółki rzędu 2,5 mln zł, ostatecznie miałaby ona dostać od miasta aż 12,6 mln zł – płatne do końca tego roku.
Pomysł przeprowadzki urzędu od kilku miesięcy rozgrzewa internetowe fora dyskusyjne. Spośród radnych SPP i KO większość od początku podchodziła do niego sceptycznie. Na poniedziałkową komisję przyszli z gotowym planem unicestwienia pomysłu. W efekcie obrady przez dwie godziny przypominały ring, na którym ciosy spadały na osamotnionego wiceprezydenta Konrada Sipierę, desperacko i z rosnącą irytacją próbującego bronić straconej raczej koncepcji.
Klub SPP tym razem zmienił strategię. Na czołowego fightera wystawił nie słynącego ze złośliwości i wyspecjalizowanego w personalnych uszczypliwościach Karola Chlebińskiego, a stonowanego, spokojnego i rzadziej wypowiadającego się Olgierda Lewana. I ten ze stoickim spokojem wypunktował wszystkie wady pomysłu. Lewan rozpoczął od oskarżenia Sipiery, że używa argumentów marketingowych i od lutego nie przedstawił radnym żadnych analiz potwierdzających sens przenosin urzędu. – W lutym mówiliśmy, że kierunkowo widzimy to jako pewną szansę, ale decyzja musi być racjonalna. A skoro tak, to my musimy uczestniczyć w dyskusjach, a nie tylko dowiadywać się o zagraniach marketingowych popularyzujących temat – mówił Lewan. – Jak wiecie, pracuję w starostwie powiatowym. Bolączką starostwa jest chroniczny brak miejsca, pokoje są zagęszczane, nie można pomieścić wszystkich pracowników, są pomysły, żeby Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie i Powiatowy Urząd Pracy znalazły miejsce w innych lokalizacjach, ale konkretów nie ma. Łącznie z pracownikami PUP i PCPR w budynku starostwa pracuje 270 osób na powierzchni 3904 mkw. To daje 14,4 metra kwadratowego na osobę. W nowym urzędzie miasta dla około 180 pracowników przewidziano 2300 metrów. Wyjdzie około 12,7 mkw. na osobę, czyli o prawie 2 metry mniej niż starostwie. Czy braliście te przeliczenia pod uwagę? Przecież urząd będzie się rozwijał, a nie zwijał. Chyba że planuje się jakąś radykalną redukcję pracowników, o której my nie wiemy.
Radny krytykował brak wystarczająco dużego parkingu oraz problemy z wjazdem do niego. –Fundujemy sobie dokładnie taki sam kłopot, jaki jest przy Centrum Dziedzictwa Kulturowego, czyli wjazd z jednej strony i wyjazd w jedną stronę, po czym krążenie po mieście, żeby móc zawrócić – tłumaczył. Dołożył do tego argument, że w nowym urzędzie zabraknie miejsca dla straży miejskiej. Kto więc będzie ochraniał budynek? Pytał, czy urzędnicy zdają sobie sprawę, że będą pracować w pomieszczeniach typu open space, w nawet kilkudziesięcioosobowych pokojach. Do tego sala konferencyjna przy Armii Krajowej będzie mniejsza niż ta w starostwie, a pośrodku niej stoją cztery słupy, którą ograniczą jej funkcjonalność. I gdzie pomieszczą się archiwa urzędu? – Takich pytań jest cała masa, panie prezydencie. Do końca kadencji są tylko trzy lata i jeśli teraz panowie na łapu-capu, kierując się entuzjazmem, przejmiecie ten budynek i te rzeczy zaczną w najbliższych latach wychodzić, to mieszkańcy będą to widzieli i ten hurraoptymizm szybko zniknie – mówił Lewan.
Wiceprezydent Konrad Sipiera kilkakrotnie podkreślał, że przeprowadzka szykowana jest z myślą o mieszkańcach, którzy będą wreszcie przyjmowani w klimatyzowanej, wygodnej sali. – To o mieszkańcach myślimy w pierwszej kolejności. Oni państwu powiedzą, jak wygląda dziś obsługa na parterze budynku przy Kraszewskiego, możecie porozmawiać z niepełnosprawnymi i z osobami z wózkami, jak trudno poruszać się po półpiętrach – mówił do radnych Sipiera. – Nowy budynek nie jest napompowany zbędną powierzchnią. To przemyślana propozycja, nie będziemy stawiać budynku, w którym przestrzenie wspólne stanowią 57 proc. i są nie do wykorzystania – stwierdził nawiązując do przeskalowanego gmachu Centrum Dziedzictwa Kulturowego.
“Obrady przez dwie godziny przypominały ring, na którym ciosy spadały na osamotnionego wiceprezydenta Konrada Sipierę, desperacko i z rosnącą irytacją próbującego bronić straconej koncepcji”
Odpowiadając radnemu Lewanowi wiceprezydent tłumaczył, że niezależnie od sali konferencyjnej przy Armii Krajowej miasto ma do dyspozycji sale w gmachu CDK, które mogą być wykorzystywane na różne spotkania. – Nie po to budowaliśmy budynek za prawie 90 milionów, abyśmy z niego nie korzystali – mówił. – W garażu podziemnym przy Armii Krajowej będzie można zarezerwować miejsce za pośrednictwem strony internetowej albo aplikacji miejskiej, która w końcu musi powstać. Będzie można umówić się na spotkanie z urzędnikiem na określoną godzinę. Na parterze przewidziana jest przestrzeń dla strażników miejskich, którzy będą pełnić funkcję ochrony. Chciałbym też panu Lewanowi przypomnieć, że obecny budynek urzędu znajduje się przy ulicy Kraszewskiego, jednokierunkowej i wąskiej. Tymczasem wyjazd z garażu podziemnego przy Armii Krajowej będzie szeroki i bezpieczny i wcale nie bezpośrednio na ścieżkę rowerową, bo takie informacje też się pojawiały. Cały budynek będzie klimatyzowany, nowoczesny, będziemy w nim odzyskiwać deszczówkę i wykorzystywać w toaletach – wyliczał Konrad Sipiera.
A co do braku pomieszczeń dla straży miejskiej – wiceprezydent opowiedział o planie przeniesienia jej na ulicę Gordziałkowskiego. Starostwo powiatowe prowadzi rozmowy z wojewodą mazowieckim, aby w nowym budynku ulokować inspekcję sanitarną oraz weterynaryjną. Miasto ma tam małą działkę, mogłaby więc powstać także siedziba straży miejskiej.
Wszystkie argumenty Sipiery były jednak zbijane. Piotr Bąk (KO) mówił, że radni są stawiani pod ścianą. – W lutym spotkaliśmy się na posiedzeniu komisji, gdzie został przedstawiony zarys przeniesienia urzędu miasta. Były pokazane tylko wstępne fazy finansowania budynku, ale zostaliśmy zapewnieni, że dostaniemy materiał, nad którym będziemy mogli dyskutować. Po pół roku dostajemy projekt gotowej uchwały. Jeżeli dialog pomiędzy panem prezydentem a radnymi ma wyglądać tak, że jest przedstawiony zarys pomysłu i później przez pół roku nic się nie dzieje, to rozumiem, że państwo prezydenci nie chcą rozmawiać z radnymi, albo nie mają do końca pomysłu na tę inwestycję – tłumaczył Bąk. – Mówienie, że odchodzimy od pomysłu budowy nowego urzędu przy ulicy Kraszewskiego, to dla mnie dodatkowe zaskoczenie, bo w zeszłym roku prezydent Paweł Makuch w jednym z wywiadów (dla portalu zpruszkowa.pl – przyp. red.) powiedział, że widzi potrzebę budowy urzędu w obecnym miejscu. Moim zdaniem, przesiadamy się z malucha do mini morrisa, niby fajny, ale miejsca tyle samo. Dlatego apeluję, żebyśmy odłożyli ten projekt, usiedli i porozmawiali na temat koncepcji budowy urzędu przy Kraszewskiego, z pełnym wykorzystaniem możliwości tego terenu.
Wtórował mu Karol Chlebiński (SPP): – Jeśli chodzi o układ komunikacyjny, to nie wygląda to, panie prezydencie, tak kolorowo, jak pan mówi. Pan wie, że jest to problem, z którym się borykacie i nie bardzo jesteście w stanie go rozwiązać. Mówię choćby o możliwości zawracania na skrzyżowaniu po wyjeździe z nowego urzędu, pierwsza taka możliwość będzie dopiero na alei Niepodległości, za skrzyżowaniem z aleją Wojska Polskiego. Poza tym uciążliwy będzie brak dodatkowego pasa dla wyjazdu z parkingu.
Dorota Kossakowska (KO): – Nie znamy całej inżynierii finansowej, koszty przeprowadzki powinny być zestawione z kosztami ewentualnej budowy nowego urzędu. Ile będzie kosztować eksploatacja budynku? Jaki jest koszt wyposażenia, aktów notarialnych, wypisów, wyrysów? Wiem, że co do złotówki tego nie policzymy, ale podejmując decyzję musimy znać wyliczenia. Jest tak dużo pytań, że powinna odbyć się dodatkowa komisja dedykowana tylko temu problemowi – mówiła.
Jedynym radnym broniącym pomysłu przeprowadzki był Jakub Kotelecki (niezrzeszony). – Pamiętam, jak w zeszłym roku pojawił się temat budowy nowego urzędu miasta i wszyscy radni byli przeciwni. Dlatego gdy panowie prezydenci zaprezentowali możliwość przeniesienia go na Armii Krajowej, prawie jednogłośnie się na to zgodziliśmy – mówił. – Lokalizacja jest bardzo dobra, blisko starostwa, z dobrym dojazdem, dla mnie dużo lepszym niż na Kraszewskiego. Poza tym budowa nowego budynku przy Kraszewskiego wiązałaby się z wyburzeniem starego. Gdzie mieliby wtedy przenieść się urzędnicy?
Z upływem czasu emocje narastały, a obrady komisji tradycyjnie przerodziły się w personalne utarczki, w których prym wiódł Karol Chlebiński – w pewnej chwili zarzucił Konradowi Sipierze, że ten nie rozumie funkcjonowania samorządu. – Jak brakuje panu doprecyzowania, to ja to mogę panu doprecyzować poza komisją – ironizował radny, a uspokajany przez radną Kossakowską westchnął: – Tak, masz rację, szkoda czasu.
Nerwy puściły nawet Olgierdowi Lewanowi, który stwierdził: – My, jako radni, czujemy się trochę pozbawieni funkcji radnych przez panów prezydentów, bo słowem klucz jest dialog. Tego dialogu nie było od lutego. Nasza współpraca zacina się na tym, że państwo traktujecie radnych jak przeciwników, a nie doradców. Tymczasem ja nie chcę być przeciwnikiem władzy. Czuję się pomijany w swoich funkcjach radnego.
Konrad Sipiera: – Jeśli pan czuje się pozbawiony funkcji radnego…
Lewan: – Nie łapmy się za słówka, panie prezydencie! Ja rozumiem, że pan zrozumiał o czym ja mówiłem.
Sipiera: – Przykro mi, że pan radny Lewan czuje się pozbawiony możliwości wypełniania swobodnie mandatu radnego. W takim razie w poprzednich uchwałach, w których wstrzymał się pan od zaopiniowania wykonania budżetu za rok 2019, nie wykonywał pan funkcji radnego, rozumiem. Przyjmuję to do wiadomości.
Lewan: – To pana interpretacja!
Sipiera: – Pozwólmy mieć własne interpretacje.
Ostatecznie uchwała na temat zamiany działek pomiędzy TBS i miastem, warunkująca przeprowadzkę urzędu miasta, została zaopiniowana negatywnie. Za zagłosowali: Jakub Kotelecki (niezrzeszony) i Marta Dziudzi (PiS), przeciw: Piotr Bąk i Dorota Kossakowska (KO) oraz Karol Chlebiński i Olgierd Lewan (SPP). Józef Osiński (SPP) nie wziął udziału w głosowaniu.
Na koniec radni negatywnie zaopiniowali projekt uchwały w sprawie zmian w budżecie miasta, wśród których znalazły się przesunięcia w celu wygospodarowania 12,6 mln zł na zapłatę dla TBS. Za był tylko Jakub Kotelecki, przeciw: Piotr Bąk, Dorota Kossakowska, Karol Chlebiński i Olgierd Lewan. Od głosu wstrzymał się Józef Osiński, zaś w tym głosowaniu udziału nie wzięła Marta Dziudzi. Wcześniej Piotr Bąk wygłosił krótkie oświadczenie, że mając w projekcie jednej uchwały umieszczone bardzo potrzebne inwestycje, takie jak zakup pomocy edukacyjnych dla szkoły, oraz budzące duże kontrowersje, zmuszony jest wybierać mniejsze zło.
W czwartek 27 sierpnia, podczas sesji, radni w ostatecznym głosowaniu rozstrzygną sprawę przeprowadzki, jednak kluby SPP i KO dysponują większością głosów i tylko absencja części radnych mogłaby zmienić scenariusz wydarzeń.
Prezes TBS „Zieleń Miejska” Maciej Roszkowski powiedział podczas poniedziałkowej komisji, że każdy miesiąc przestoju na budowie przy Armii Krajowej kosztuje spółkę od 30 do 70 tys. zł. Jakie więc będą konsekwencje storpedowania przez radnych planu przejęcia tego budynku? Kto powetuje spółce straty? Czy budynek zostanie dokończony i przeznaczony, jak planowano w czasach rządów SPP, w większości na usługi? Jeśli tak, to w jaki sposób i komu wynająć pomieszczenia, skoro tak dużo lokali użytkowych w Pruszkowie stoi pustych, a kraj ogarnia kryzys? Czy budynek podzieli los źle zaplanowanego i generującego straty gmachu CDK? Na te pytania wkrótce i prezydent Pruszkowa, i radni, będą musieli wspólnie poszukać odpowiedzi.