Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Rada Miasta przyjmie stanowisko w sprawie lasów społecznych, a my łapiemy się za głowę czytając jego treść

Konstanty CHODKOWSKI
Brak konkretów, szkolne błędy językowe i gramatyczne, błędy merytoryczne, treść luźno związana z nominalnym tematem. Pruszkowscy radni zabrali się za przygotowanie oficjalnego stanowiska w sprawie lasów społecznych pod Warszawą. To, co wyszło spod ich rąk, przyprawia o ciarki żenady.
Posiedzenie Komisji Ochrony Środowiska i Innowacyjności, 4 listopada 2024 r.
Ilustracja: Posiedzenie Komisji Ochrony Środowiska i Innowacyjności, 4 listopada 2024 r.

W poniedziałek pruszkowscy radni zabrali się za opracowywanie stanowiska w sprawie utworzenia lasów społecznych pod Warszawą (z treścią projektu można zapoznać się pod tym linkiem). Autor projektu uchwały pozostaje anonimowy. Przewodnicząca Komisji Ochrony Środowiska i Innowacyjności Maria Biernacka (PO) oświadczyła jedynie, że projekt zwyczajnie “powstał”. Za jego opracowanie podziękował też przewodniczący Rady Miasta Pruszkowa Karol Chlebiński (PWS), choć i on nie doprecydował do kogo podziękowania kieruje. 

Może to przez skromność, a może przez wstyd, twórca dokumentu postanowił nie ujawniać swej tożsamości. Bliższe zapoznanie się z treścią dokumentu pozwala domniemywać, że może chodzić raczej o wstyd. Kto choćby przeszedł obok tematyki lasów społecznych, ten szybko zorientuje się, że jedyną zaletą zaproponowanego stanowiska jest to, że w ogóle jest. 

Wiedzą że dzwoni, ale nie wiedzą w którym lesie

Tytuł stanowiska jest donośny i brzmi: “Stanowisko Rady Miasta Pruszkowa w sprawie lasów o wiodącej funkcji społecznej”. Niech was to jednak nie zmyli! Już od pierwszego zdania dokumentu okazuje się, że rzecz idzie o “Zielony Pierścień Warszawy”. Ktoś by pomyślał, że to zwykła gra skojarzeń – pomyślałem tak i ja. To jest, pomyślałem, że głównie w skojarzenia grał anonim, który uchwałę przygotował. 

Rzeczywistość prawna nie pozostawia złudzeń. Różnic między pojęciami “lasów o zwiększonej funkcji społecznej” a “Zielonym Pierścieniem Warszawy” jest bez liku. To pierwsze jest terminem prawnym zastosowanym w 2022 roku w zarządzeniu nr 58/2022 przez Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych. Dokument ten obowiązuje na terenie wszystkich leśnictw i nadleśnictw w kraju do dziś. 

Pojęcie “Zielonego Pierścienia Warszawy” nie funkcjonuje zaś w żadnym akcie prawa i ma charakter potoczny (lub w lepszym razie – konceptualny). W sensie prawnym żaden “Pierścień” wokół stolicy nigdy nie powstał i nie sięga – jak wspomniano w projekcie stanowiska – “w niektórych miejscach nawet ok. 50 km od granic Warszawy”. Różnica między “Pierścieniem” a “lasami społecznymi” jest więc trochę jak różnica między rozmową o “świecie bez korków” a dyskusją nad konkretnym projektem budowy autostrady. 

To zaś, co łączy oba pojęcia, to fakt, że żadne z nich nie stanowi prawnej formy ochrony środowiska. Odmiennego zdania są jednak pruszkowscy radni, którzy w stanowisku twierdzą wręcz przeciwnie. Czy to ma znaczenie? Dla laika pewnie żadnego. Co innego dla zespołu prawnego Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Dokładnie tego ministerstwa, do którego radni postanowili zaadresować uchwałę. 

Co ciekawe, pojęcie “Zielonego Pierścienia Warszawy” znika w projekcie stanowiska równie szybko, jak się pojawiło. A o tym, dlaczego w ogóle się pojawiło, nie przychodzi nam się dowiedzieć. 

Zapobieganie zmniejszaniu powierzchni zieleni przed nadmierną eksploatacją. Czy jakoś tak.

Anonimowe stanowisko, które (najprawdopodobniej) już dziś stanie się stanowiskiem całej Rady Miasta Pruszkowa, niezbyt dobrze radzi sobie z gramatyką. Powtórzenia czy odstępy między przecinkami to najmniejsze, co można dokumentowi zarzucić. 

Z jego treści dowiadujemy się na przykład, że celem “Zielonego Pierścienia Warszawy” jest (uwaga, proszę o skupienie) “zapobieganie zmniejszeniu powierzchni zieleni przed nadmierną eksploatacją związaną z zabudową tych obszarów oraz realnym zabezpieczeniem obszarów cennych przyrodniczo przed nieodwracalną dewastacją” (sic!). 

Doprawdy trudno wywnioskować, czy autorowi chodziło o zapobieganie zmniejszaniu powierzchni zieleni, czy może o to, aby zieleń chronić przed realnym zabezpieczeniem obszarów cennych przyrodniczo (cokolwiek to znaczy)? Być może chodziło jednak o ochronę zmniejszania powierzchni zieleni. Albo o ochronę nadmiernej eksploatacji? 

Podobno szczytem kunsztu dyplomaty jest powiedzieć wiele, tak aby nie powiedzieć nic. Warto dodać, że wprawny dyplomata powinien również mówić z sensem.

Odpowiednio, czyli konkretnie

Niewiele wiadomo również o tym, za czym faktycznie opowiada się Rada Miasta Pruszkowa. Wiemy jedynie (ostatni akapit), że na pewno za utworzeniem lasów o wiodącej funkcji społecznej. One jednak powstaną tak czy inaczej, a o tym, że obejmą 100% powierzchni Nadleśnictwa Chojnów (czyli tego, które obejmuje m.in. Las Komorowski czy Las Młochowski), wiadomo już od blisko miesiąca. Równie dobrze można by przyjąć uchwałę popierającą fakt, że słońce zajdzie na koniec dnia. 

Debata, która od tygodni rozgrzewa samorządowców w całej Polsce, nie dotyczy bowiem tego czy, ale jak lasami społecznymi należy gospodarować. Rada Gminy Michałowice na przykład, w toku konsultacji społecznych, wypracowała szereg konkretnych postulatów. Tamtejsi radni dokładnie wskazali jaką formę gospodarki i w których miejscach widzieliby najchętniej. 

Na tym właśnie polega partia szachów rozgrywana od miesięcy między rządem, Lasami Państwowymi, samorządowcami i organizacjami społecznymi. Wszystkie zainteresowane strony spierają się o to, w których lasach będzie można ciąć drzewo na surowiec, a w których nie. Oddział po oddziale, każdy las analizowany jest pod kątem możliwości pozyskiwania drewna, ale i pod kątem walorów społecznych, o których zachowanie walczą samorządy i społecznicy. Stanowiska poszczególnych aktorów nanoszone są na mapy, a o losie obszarów, co do których stanowiska są rozbieżne, zadecyduje niedługo Ministerstwo Środowiska.

W tej rozgrywce stanowisko pruszkowskich radnych doprawdy trudno nanieść na jakąkolwiek mapę. Jego treść można by streścić w lakonicznym: “róbcie tak, żeby było dobrze”. 

Postuluje się w nim, na przykład, “wprowadzenie konkretnych ograniczeń gospodarki leśnej polegających na ich wyłączeniu z takiej gospodarki”. O to, gdzie w tym zdaniu jest podmiot, a gdzie orzeczenie, nie będę się już spierać. Pozwolę sobie tylko zauważyć, że kolejny raz na forum rady słowo-wytrych “konkretnie” zastępuje brak jakichkolwiek konkretów. Podobnie jak słowo “merytorycznie” pada zwykle w wypowiedziach kompletnie od czapy. 

W przedłożonym dokumencie roi się od nieostrych pojęć, twierdzeń-wydmuszek i wszelkich prób zapełnienia kartki czymkolwiek, byle nie treścią. Rada postuluje na przykład cyt. “radykalne ograniczenie wyrębu lub zastosowanie odpowiednich modyfikacji w gospodarowaniu”. Do których obszarów (i których lasów) odnosi się to stwierdzenie? Tego nie wie nikt. 

Warto wspomnieć również, że słowo “modyfikacja” w języku leśników oznacza możliwość wycinki większości dojrzałego drzewostanu. Stanowisko Rady Miasta Pruszkowa można więc łatwo sprowadzić do prostego: “tnijcie wszystko albo nic”. Swoją drogą – konia z rzędem temu, kto wytłumaczy jakimi (konkretnie) rodzajami modyfikacji są te “odpowiednie”?

Zwieńczeniem starań radnych w wyrażeniu kompletnie niczego istotnego, jest ostatnie zdanie przedostatniego akapitu stanowiska. Znajdujemy w nim postulat, ażeby “intensywność gospodarki leśnej dostosować do rosnących potrzeb społecznych”. 

- Ale jak to zrobić? - zapyta ktoś. 
- Cóż. Niewykluczone, że “konkretnie”. 

Paszkowianka! Paszkowiankę widzę!

Szczątki faktycznego (i jakże "konkretnego") stanowiska w jakiejkolwiek sprawie znajdujemy dopiero pod koniec dokumentu. Pruszkowscy radni wyrażają nadzieję, że utworzenie lasów o wiodącej funkcji społecznej nie będzie przeszkadzało w budowie “zaplanowanych wcześniej ciągów komunikacyjnych”. Kto czyta między wierszami, ten doczyta się, że chodzi o Paszkowiankę. 

Kto zaś nie czyta w ogóle, ten spokojnie może mianować się radnym Rady Miasta Pruszkowa. Bo gdyby czytał, zwłaszcza oficjalne dokumenty ministerialne, to szybko by spostrzegł, że lasy społeczne mają się nijak do budowy dróg. 

Dla Paszkowianki, czy każdej innej drogi, lasy społeczne pozostają całkowicie neutralne. Wynika to wprost z wytycznych i rekomendacji sporządzonych przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska w oparciu o ustalenia tzw. Ogólnopolskiej Narady o Lasach (ONoL). Dokument ten (można go pobrać tutaj), został przekazany lokalnym grupom ds. lasów społecznych, które obradowały w całej Polsce we wrześniu i październiku tego roku. Przedstawiciele Pruszkowa, starym zwyczajem, postanowili odwiedzać te obrady rzadko, albo nie odwiedzać ich wcale (pisaliśmy o tym tutaj). 

To jednak zdaje się pruszkowskim radnym w niczym nie przeszkadzać. Swoje poglądy na temat planowanej drogi postanowili wyłożyć i przy tej okazji, bo czemu nie? Wszak dzięki temu, w całej treści stanowiska, doczekaliśmy się choć jednego żelaznego konkretu. A jeśli konkret jest nie na temat, to tym gorzej dla tematu. 

Nim zima nas zastanie

Temat lasów społecznych przewija się w dyskusjach na wszystkich szczeblach władzy w całej Polsce od 2022 roku. W Sejmie, w urzędach wojewódzkich, siedzibach nadleśnictw i gmin toczą się procesy, które dziś trudno już zatrzymać. Pruszków wobec tych procesów postanowił zachować bierność. Albo i aktywność, ale utrzymaną w takim tonie, aby nie pozostawić po niej zbyt wiele śladów. 

Minęło blisko pół roku odkąd Ministerstwo Klimatu i Środowiska rozpoczęło konsultacje w sprawie lasów społecznych na szeroką skalę. Najpierw w formie Ogólnopolskiej Narady o Lasach, później w formie lokalnych zespołów ds. lasów społecznych. Przez cały ten czas pruszkowscy urzędnicy i politycy stali z boku nie dając po sobie poznać, czy choćby przyglądają się temu, co się w reszcie kraju dzieje.

Przez pół roku przedstawiciele magistratu ani razu nie referowali przed radnymi choćby przebiegu konsultacji ministerialnych. Radni zaś, do zeszłego tygodnia, nie poddawali tematu lasów społecznych pod obrady. Wszyscy wymienieni zabrali się do działania na ostatniej prostej, kiedy od ostatecznych rozstrzygnięć dzielą nas raczej dni, niż miesiące. 

Pułapka, którą sami na siebie zastawili, polega na tym, że zaległości z dwóch lat nie da się nadrobić w jeden dzień. Setek stron dokumentów nie da się przeczytać w jeden długi, listopadowy wieczór. Przyswojenie chronologii zdarzeń, siatki pojęć, metodologii pracy, analiza map, planów i aktów prawa, przewertowanie rozporządzeń Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych - to praca obliczona na tygodnie, albo i miesiące. 

Tymczasem anonimowy autor projektu stanowiska Rady Miasta Pruszkowa nie daje po sobie poznać, jakoby pracę tę wykonał. Kiedy okazało się, że trzeba coś zrobić, postanowił zrobić cokolwiek i jakkolwiek, byle szybko. Skutkiem tego robienia (a może i “robienia”), powstał projekt stanowiska, po którym już na pierwszy rzut oka widać, że był pisany na kolanie.

Stanowisko to, z dużą dozą prawdopodobieństwa, zostanie przegłosowane podczas dzisiejszej sesji rady miasta. Nas, mieszkańców, radni pozostawią z pytaniem: czy powinniśmy cieszyć się, że stanowisko w ogóle powstało? A może zapaść pod ziemię ze wstydu, mając na uwadze jego treść? Radni, z kolei, powinni rozważyć we własnym zakresie, czy w szaleńczej pogoni za świetnością warto narażać się na śmieszność?

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować: