Pruszkowscy radni dystansują się od pikiety w obronie parku
O komentarz do zapowiadanej na czwartek demonstracji przeciwko budowie ogromnego bloku w rejonie ulicy Lipowej, który może zagrozić ekosystemowi parku Potulickich, poprosiłem przewodniczących klubów w pruszkowskiej radzie miasta. Wypowiadali się bardzo zachowawczo, ostrożnie, unikając jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy protest jest słuszny.
– Nie wiadomo, jak planowana budowa wpłynie na obszar chronionego krajobrazu, na stosunki wodne w parku Potulickich. Wiem, że okoliczni mieszkańcy od lat protestują, udało im się nawet doprowadzić do zmniejszenia skali planowanej inwestycji – mówi Piotr Bąk, przewodniczący klubu Koalicji Obywatelskiej. – Czy popieram pikietę? To trudne pytanie. Na pewno popieramy wszelkie działania zmierzające do ochrony przyrody w mieście. Wycięcie każdego drzewa powoduje stratę czegoś ważnego. Ale teren, którego dotyczy spór, jest prywatny, jego właściciel może nim swobodnie gospodarować w granicach obowiązującego prawa. Moim zdaniem wiceprezydent i tak musiałby wydać inwestorowi warunki zabudowy, nie miał możliwości ich blokowania, bo inwestor w końcu wygrałby w sądzie administracyjnym. Ale pamiętajmy, że następstwem tak zwanej wuzetki wcale nie musi być wydanie przez starostę pozwolenia na budowę – tłumaczy.
Bąk zapowiada jednak, że sprawy nie odpuści i przygotowuje kolejne działania. Jakie? – Jeszcze za wcześnie, by o tym mówić – odpowiada tajemniczo.
Przewodniczący klubu Prawa i Sprawiedliwości Maciej Roszkowski aż westchnął, słysząc moje pytania. – Nie dostaliśmy oficjalnej informacji o podpisaniu warunków zabudowy dla tej inwestycji, dowiedzieliśmy się o tym z mediów – mówi. – Jako radni nie mamy możliwości prawnych wpływania na postępowania administracyjne prowadzone w urzędzie miasta. A czy popieram protest? Uważam, że jest to głos mieszkańców, a każdy głos jest ważny. Nie wiem, jaką formę przyjmie ta pikieta, mam nadzieję, że będzie merytoryczna.
Karol Chlebiński, przewodniczący klubu Samorządowego Porozumienia Pruszkowa, wypowiada się w podobnym tonie: – Protest jest dozwoloną formą wyrażenia opinii przez mieszkańców. Ale w tej konkretnej sprawie ciężko mi zająć stanowisko. Przypadek jest wybitnie trudny, dotyczy prywatnej własności. Nie ma żadnej jednoznacznej ekspertyzy, że budowa w drastyczny sposób wpłynie na stosunki wodne w parku. Opinie są bardzo różne. A o tym, że wydane już zostały warunki zabudowy, dowiaduję się od pana. Nie wiem, jakie zapisy się w nich znalazły, trudno mi odnosić się do nich. Żałuję, że pan wiceprezydent zmuszony był z powodu siły wyższej odwołać swoją obecność na poniedziałkowym posiedzeniu Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska, być może gdyby był obecny, poznalibyśmy więcej szczegółów.
Od czwartkowej pikiety dystansuje się Jakub Kotelecki (SWPR), który do rady miasta dostał się z listy Stowarzyszenia Wspólnie Pruszków Rozwijamy, a dziś jest radnym niezrzeszonym. – Uliczna pikieta nic nie wskóra. Mieszkańcy mają o wiele większe możliwości wpływu na proces administracyjny w trakcie procedury wydawania pozwolenia na budowę w starostwie powiatowym i tam powinni kierować swoje uwagi – mówi. – Wydaje mi się, że wiceprezydent był zobligowany przepisami prawa do wydania warunków zabudowy – dodaje.
Tymczasem Arek Gębicz, który został oficjalnie zgłoszony jako przewodniczący czwartkowego zgromadzenia publicznego, na fejsbukowym forum Pruszkowa wciąż przekonuje, że wydawanie deweloperowi tzw. wuzetki nie było konieczne. „Wśród obrońców Zastępcy Prezydenta Pana Konrada Sipiery pojawia się koronny argument – wielomilionowe odszkodowania w przypadku odmowy podpisania Warunków Zabudowy i uchwalenia w tym miejscu Planu Zagospodarowania Przestrzennego, który pozostawiłby stan obecny – czyli tereny zieleni nieurządzonej. (…) Dobrze umotywowana odmowa wydania Warunków Zabudowy nie powoduje od razu powstania wielomilionowych roszczeń po stronie dewelopera. Najpierw trzeba przejść całą ścieżkę prawną w postaci odwołań do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. Dlaczego Konrad Sipiera nie dał sobie szansy, by taki sprzeciw obronić? Dlaczego nie walczył? Dlaczego ZDEZERTEROWAŁ???”.
Pikieta rozpocznie się w czwartek 29 sierpnia o godz. 16.30 na ul. Hubala 5 przed budynkiem Spółdzielczego Domu Kultury, w którym na godz. 17 zwołana została sesja rady miasta. Arek Gębicz pod koniec sesji planuje zabrać głos. Niewykluczone, że dojdzie wtedy do ostrej wymiany słów z władzami Pruszkowa. Radny KO Edgar Czop we wtorek jeszcze bardziej podgrzał atmosferę i w trakcie fejsbukowej dyskusji napisał: „Do protestujących – to bardzo ważne, żebyście zostali do końca posiedzenia RM!”.
Arek Gębicz prosi pruszkowiaków, którym leży na sercu przyroda w Pruszkowie, aby wzięli udział w pikiecie: „Przyjdźcie na milczący protest, który odbędzie się we czwartek podczas obrad Sesji Miasta. Można przychodzić cały czas od 16.30 do 20.00, nawet na 15 minut”.