Pruszkowianie przepłacają za śmieci!
Pruszków jest większościowym (86 proc.) udziałowcem Miejskiego Zakładu Oczyszczania, spółkę można więc w przybliżeniu nazywać miejską. MZO systematycznie wygrywa u nas przetargi na odbiór i zagospodarowanie odpadów. Logika wskazywałaby, że mieszkańcy na tym zyskają, na przykład w postaci niższej ceny. Niestety, jest dokładnie na odwrót. Płacimy drakońskie stawki, należące do najwyższych w kraju.
Pruszkowskie MZO odbiera również odpady w czterech innych gminach: Piastowie, Ożarowie Mazowieckim, Raszynie i Błoniu. I robi to taniej, mimo że śmieciarki mają do pokonania znacznie większe odległości. Dla porównania, mieszkańcy Błonia płacą 27 zł od osoby miesięcznie, Raszyna – 27,50 zł. W Pruszkowie stawka wynosi aż 35 zł.
Raszyn jako przykład chętnie przywołują radni, choć to nie jest najlepszy punkt odniesienia. Raszyn to gmina wiejska, którą rządzi wójt, ma rozproszoną zabudowę, głównie jednorodzinną. Mieszkańcy domków znacznie lepiej segregują odpady, z prostej przyczyny –prościej ich skontrolować i w razie nieprzestrzegania zasad ukarać podwojeniem miesięcznej opłaty. MZO dostaje więc śmieci prawidłowo posegregowane, które łatwiej przeznaczyć do dalszego przerobu. W zabudowie wielorodzinnej, w blokowiskach, jest inaczej – mieszkańcy większość śmieci wrzucają do pojemników na odpady zmieszane, niechętnie korzystają z kolorowych pojemników przeznaczonych na poszczególne frakcje. Koszt ich przetworzenia jest więc znacznie wyższy. Czy to wystarczające usprawiedliwienie dla polityki cenowej MZO? Aby wyrobić sobie zdanie, wystarczy porównać stawki obowiązujące w Pruszkowie ze stawkami w innych małych i średnich miastach w okolicach Warszawy. Kwoty, jakie prezentujemy, to miesięczna opłata liczona od mieszkańca za odbiór odpadów segregowanych:
Żyrardów – 22 zł
Sochaczew – 23 zł
Nadarzyn – 25 zł
Serock – 26 zł
Wołomin – 26,50 zł
Błonie – 27 zł
Legionowo – 28 zł
Grodzisk Mazowiecki – 29 zł
Otwock – 31,50 zł
Ożarów Mazowiecki – 33 zł
Pruszków – 35 zł
Piaseczno – 36,38 zł (wejdzie w życie 1.10.2020)
Jak widać, drożej niż w Pruszkowie będzie tylko w Piasecznie, choć w tej rozległej, miejsko-wiejskiej gminie, wysokość opłat wzbudza emocje nie mniejsze niż u nas.
Od pewnego czasu radni Pruszkowa próbują dowiedzieć się, z czego wynika stawka 35 zł od osoby. Na zeszłotygodniowej Komisji Skarbu, Budżetu i Finansów, przy okazji omawiania rocznego sprawozdania MZO za 2019 rok, pytała o to Eliza Kurzela. Prezes MZO Jarosław Bałdowski… nie potrafił odpowiedzieć. – Musiałbym zobaczyć kalkulację. Może to być kwestia kosztów transportu, mimo tego, że jest bliżej, i tego, jakie są używane samochody. Wpływ ma morfologia, czyli skład odpadów. Odpowiem pani na piśmie – obiecał radnej. Józef Moczuło z kolei pytał o wycenę przez spółkę rocznej usługi na poziomie około 22 mln zł. Ale i on nic nie wskórał. – Szczegółowo nie odpowiem. Wysokość ceny wynika z tego, co się działo na rynku. Rynek jest zmienny, ceny raz rosną, raz spadają – kluczył prezes Bałdowski. Nieusatysfakcjonowany Moczuło zwrócił się więc do prezydenta miasta, dlaczego przetarg na odbiór i zagospodarowania odpadów nie został unieważniony w sytuacji, gdy okazało się, że zaoferowana przez MZO cena znacznie przekracza wielkość środków zaplanowanych w budżecie miasta. Odpowiedziała mu wiceprezydent Beata Czyżewska, również ogólnikowo: – Absolutnie nie ma mowy o złamaniu regulaminu albo przekroczeniu granic prawa. Jeżeli mają państwo potrzebę uzyskania informacji to przygotujemy sprawozdanie z realizacji zamówienia na piśmie.
W czerwcu prezes MZO opowiadał radnym z Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska, że kierowana przez niego spółka wymaga ogromnych nakładów na modernizację. Czyżby więc zamierzała to zrobić za pieniądze mieszkańców Pruszkowa? Jeśli tak, to na usta ciśnie się kolejne pytanie – po co miastu własna spółka komunalna, która nie realizuje podstawowego celu: nie oferuje wysokiej jakości usług za niższą niż w okolicznych gminach cenę?
Jarosław Bałdowski na ubiegłotygodniowej komisji, odnosząc się do pytania Józefa Moczuły, nieoczekiwanie wypalił: – Dziś zaproponowalibyśmy inną cenę. Czy było to oficjalne przyznanie się do tego, że obowiązujące w Pruszkowie stawki są zawyżone?
Radni z Komisji Gospodarki Komunalnej, kierowanej przez Karola Chlebińskiego, planują zorganizować jedno z najbliższych posiedzeń w siedzibie MZO i tam zadać szczegółowe pytania dotyczące kalkulacji kosztów usługi.
MZO nie ma w Pruszkowie dobrej marki. Mieszkańcy od lat skarżą się na śmieci wysypujące się ze zbyt rzadko opróżnianych pojemników, na fetor emitowany przez sortownię na Gąsinie. Wywindowanie stawek powyżej średniej obowiązującej w okolicy i nieumiejętność wytłumaczenia się z tego nawet po kilku miesiącach od wprowadzenia podwyżki już stanowczo przekracza granicę społecznej cierpliwości.