Pruszkowiacy są smart. Szkoda, że nie miasto.
Na wiosennej sesji rady miasta pruszkowscy radni odrzucili pomysł wygospodarowania w tegorocznym budżecie pieniędzy na uruchomienie testowego systemu elektrycznych hulajnog i skuterów. Pal diabli zarzut, że na wcześniejszej komisji wiceprezydent Pruszkowa przedstawił pomysł zbyt ogólnikowo i tym zraził rajców do siebie. Problem w tym, że nasi wybrańcy wyrzucając pomysł do kosza pokazali, że nie tylko nie rozumieją idei smart city, ale nawet za bardzo nie chcą jej poznać.
Smart city znaczy: inteligentne miasto. Takie, które rozpoznaje potrzeby mieszkańców i dostarcza technologii pozwalającym rozwiązywać problemy wynikające z życia w dynamicznie rozwijającym się otoczeniu. Aplikacje na smartfony wymagające kilku kliknięć, aby sprawdzić rozkład jazdy autobusu, pokazujące gdzie są wolne miejsca do parkowania, pozwalające zgłosić awarię na przykład latarni; miejskie systemy call center, gdzie można uzyskać informację o sposobie załatwienia różnych spraw; systemy sterujące sygnalizacją świetlną tak, aby maksymalnie skracać czas przejazdu korkującymi się ulicami – to wszystko składa się na pojęcie smart city. Do tego dochodzi filozofia ułatwiania poruszania się ulicami. Piętrowe parkingi, elektroniczne tablice informujące o czasie przejazdu przez miasto, czy sprawna i systematycznie rozbudowywana komunikacja autobusowa, ale także miejskie rowery, hulajnogi, skutery. Wszystko, co pozwala szybko i niedrogo przemieścić się z punktu A do punktu B, ze Żbikowa na Ostoję, z Malich na osiedle Staszica.
Czy hulajnogi miejskie albo skutery to zbytek, jak uznali pruszkowscy radni? Są miasta, które takich nowinek się nie boją. Choćby Kielce, które przez lata za centrum innowacji nie uchodziły i kojarzyły się raczej z dworcem, na którym wieje, jak w pewnym porzekadle. 1 kwietnia 2019 roku w Kielcach ruszył system miejskich skuterów. Do dyspozycji jest ponad 50 pojazdów, które wypożycza się i uruchomia telefonem. Aplikacja pokazuje mapę, a na niej lokalizuje skutery. Można wskazać dowolny i zarezerwować go na 15 minut, aby móc dotrzeć do niego bez ryzyka, że ktoś nas uprzedzi. Po skończonej jeździe skuter zostawia się w dowolnym miejscu w wyznaczonej strefie widocznej na mapie. Płaci się za czas użytkowania, minuta kosztuje 69 gr. Trochę drogo, ale wszystko zależy od umowy między miastem a operatorem. Gdyby podobny system uruchomić w Pruszkowie, a cenę minuty skalkulować na 40 gr, to za 4 złote (10 minut) można by spokojnie przejechać z jednej dzielnicy do drugiej. Skuter osiąga prędkość do 45 km/h. Fajna sprawa.
O ile jednak miejskie skutery to w Polsce jeszcze nowość, o tyle hulajnogi elektryczne widać w dużych miastach na każdym kroku. Wprowadzają je na własną rękę prywatni operatorzy. Ale w Łodzi system powstał przy współpracy z miastem. Pojazdów jest 100, wkrótce będzie 150. Wystarczy zainstalować aplikację w smartfonie i założyć sobie konto w systemie. Za wypożyczenie płacimy 2 zł, każda kolejna minuta kosztuje 50 groszy. To oznacza, że 10-minutowa przejażdżka to wydatek 7 zł. Też trochę drogo, ale w Pruszkowie mogłoby być o połowę taniej – znów wszystko zależy od umowy operatora z miastem.
W naszym grodzie nad Utratą z ogromnym opóźnieniem w stosunku do innych miast wystartował system rowerów miejskich. W tym sezonie mamy do dyspozycji 11 stacji i 90 rowerów. To dużo? Biorąc po uwagę wielkość miasta i jego powierzchnię – śmiesznie mało. Na osiedlu Staszica jest ledwie jedna mała stacja. W centrum, w rejonie starostwa – nie ma żadnej. Rowerem nie dojedziemy na basen, bo najbliższa stacja znajduje się przy WKD, nie dotrzemy też do centrum handlowego Nowa Stacja. I nie zanosi się, żeby w tym roku coś się zmieniło. Ekipa, która przez wiele lat rządziła Pruszkowem, za sukces uznała sam fakt, że coś takiego jak rower miejski w Pruszkowie zaczął działać. Nie zadbała w wystarczającym stopniu o rozwój systemu i jego promocję. Nowa ekipa, która w urzędzie jest raptem od kilku miesięcy, dopiero się uczy. Może za rok zobaczymy większy postęp.
Pojęcie smart city zawiera w sobie komponent przyjazności. Miasto, które jest smart, wyciąga rękę do mieszkańców, pomaga, zachęca, ułatwia. Ta filozofia jest wielowymiarowa, wymaga od lokalnych władz zaangażowania na wielu płaszczyznach, szukania dostępnych na rynku rozwiązań i dopasowywania ich do realiów miejskich.
Jeśli miasto nie nadąża – a w Pruszkowie przez lata był to stan permanentny – inicjatywę muszą wykazać mieszkańcy. I to się dzieje. To my, pruszkowiacy, rozkręciliśmy lokalne internetowe fora dyskusyjne, na których zmuszamy władze do zajęcia się naszymi problemami. To my, pruszkowiacy, stworzyliśmy portal Z Pruszkowa, który będzie bezlitośnie wskazywał wszystko, co w naszym otoczeniu wymaga poprawy. Zamierzamy szczypać prezydenta i radnych, ganić, ale i chwalić, kiedy sobie zasłużą. My – pruszkowiacy – jesteśmy już smart. Teraz pora, by smart stały się nasze władze i nasze Miasto.
Miejskie hulajnogi i skutery to taki smart drobiazg. Nie wymagają budowy kosztownej infrastruktury, nie potrzebują lat przygotowań, aby je wprowadzić. Panie prezydencie oraz panowie (i panie) radni: ja o takie smart gadżety, podnoszące komfort życia w Pruszkowie, poproszę.