Pruszków zaleją nowe opłaty za śmieci
Skąd ta zmiana? 30 kwietnia kończy się umowa z Miejskim Zakładem Oczyszczania na odbiór i zagospodarowanie odpadów komunalnych z naszych mieszkań. Urząd Miasta Pruszkowa musi teraz rozpisać przetarg i wyłonić firmę, która będzie świadczyć usługę. Wygra ten, kto zaproponuje najniższą kwotę – może to będzie MZO, spółka, której większościowym udziałowcem jest Pruszków, a może zupełnie inna, całkowicie prywatna. Pewne jest jedno: nie ma szans na utrzymanie dotychczasowych stawek: 17 zł od osoby miesięcznie w przypadku zadeklarowania segregowania śmieci i 28 zł, jeśli segregacji nie ma.
W całej Polsce ceny usług za odbiór śmieci rosną lawinowo. Drożeje bowiem ich zagospodarowanie – wzrost płacy minimalnej i cen energii elektrycznej podnosi koszty funkcjonowania sortowni. Kosztuje też technologia – zakłady muszą inwestować w coraz nowocześniejsze urządzenia, bo z roku na rok rosną wskaźniki segregacji, jakie polskie miasta muszą uzyskać. W tym roku już 50 proc. szkła, plastiku, metalu, papieru, jakie wyrzucamy, musi zostać przetworzone – nie mogą trafić ani na zwałkę, ani do spalarni. I nieważne, czy w domach segregujemy śmieci, czy tylko deklarujemy ten fakt, żeby płacić mniej, a potem wszystkie ładujemy do jednego wora. W sortowni maszyny muszą wydobyć z odpadów jak najwięcej surowców wtórnych. Gdyby miasto nie uzyskało 50-proc. wskaźnika odzysku, groziłaby mu wysoka kara.
Ceny na rynku windują też firmy, które odbierają odpady z domów i pergoli śmietnikowych i przewożą do sortowni. One również odczuwają skutki podwyżki płacy minimalnej, do tego muszą inwestować w zakup coraz nowocześniejszych samochodów. Mieszkańcy czasem się skarżą, że przyjeżdża śmieciarka i pracownicy wrzucają posegregowane śmieci wszystkie razem, na przykład makulaturę i plastik – tymczasem samochód ma w środku dwie komory, które nie pozwalają odpadom się zmieszać (dzięki temu oszczędza się na liczbie przejechanych przez pojazdy kilometrów), dodatkowo zainstalowana zgniatarka zmniejsza ich objętość. Proste rozwiązania, ale za wszystkie nowinki, zanim się zwrócą, trzeba najpierw zapłacić.
Na kogo na koniec spada obowiązek poniesienia tych wszystkich kosztów? Oczywiście na nas, „producentów” śmieci. Do tej pory w Pruszkowie opłata, jakiej żądało MZO za odbiór i zagospodarowanie odpadów, dzielona była przez liczbę mieszkańców. Obowiązywała więc stawka „od osoby”. Ale… czy wszyscy uczciwie płacą?
Na styczniowym posiedzeniu Komisji Gospodarki Komunalnej naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska urzędu miasta Elżbieta Jakubczak-Garczyńska podała ciekawe liczby. Otóż deklaracje śmieciowe, pozwalające ustalić wysokość miesięcznej stawki, złożyło nieco ponad 57 tys. osób. Tymczasem z urzędowych rejestrów wynika, że liczba zameldowanych w Pruszkowie na pobyt stały i czasowy przekracza 59 tysięcy. Mamy więc ponad 2 tys. osób, które za śmieci nie płacą. Liczba faktycznych mieszkańców Pruszkowa jest jednak jeszcze wyższa. Radny Piotr Bąk (Koalicja Obywatelska) mówił: – W Pruszkowie może mieszkać nawet 70 tysięcy osób. Jesteśmy mistrzami świata w kombinowaniu. Zapominamy zarejestrować samochód, zapominamy zgłosić, że dziecko nam się urodziło, a każdego dnia wynosimy do śmietnika worek pampersów. Większość mieszkań w zabudowie wielorodzinnej, zwłaszcza tych, które powstały w ostatnich trzech latach, jest pod wynajem. Właściciel lokalu deklaruje, że mieszkają trzy osoby, a mieszka pięć!
Kto płaci za tych, którzy „zapomnieli” złożyć deklarację śmieciową? Wszyscy pozostali, którzy do sprawy podchodzą uczciwie. Dochodzi jeszcze jeden ważny czynnik mający wpływ na wysokość stawek: miastu nie wolno dotować gospodarki odpadami! Opłaty trzeba ustalić tak, żeby cały system się bilansował. Gdyby prezydent albo radni spróbowali być „dobrymi wujkami” i zaplanowali dopłaty, żeby ochronić nas przed podwyżkami, to uchwała w sprawie stawek zostałaby uchylona przez Regionalną Izbę Obrachunkową jako sprzeczna z prawem.
Co więc zrobić, żeby podwyżki – skoro nieuniknione – były jak najmniejsze? Wyjścia są dwa. Najlepiej byłoby zmusić wszystkich pruszkowiaków, żeby w mieszkaniach skrupulatnie segregowali śmieci, do czego zobowiązali się w deklaracjach. Im więcej surowców wysegregują, tym łatwiej będzie je sprzedać do ponownego przetworzenia i tym samym obniżyć koszt gospodarki odpadami. Zmusić… ale jak? Chyba każdy wie, co dzieje się w śmietnikach na osiedlach Pruszkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Trzy czwarte śmieci ląduje w pojemnikach na odpady zmieszane, choć 100 proc. mieszkańców bloków zadeklarowało sortowanie! Co prawda prawo pozwala w takim przypadku zastosować odpowiedzialność zbiorową i obciążyć wszystkich solidarnie wyższą, „karną” opłatą za brak sortowania, jednak w Polsce żaden prezydent czy burmistrz nie ma odwagi, by z takiej możliwości skorzystać – natychmiast zostałby oskarżony o działanie przeciwko własnym mieszkańcom. Na styczniowym posiedzeniu komisji radny Olgierd Lewan (Samorządowe Porozumienie Pruszkowa) grzmiał: – Na osiedlach mieszkaniowych stosunek ilości odpadów segregowanych do niesegregowanych powinien być odwrotny! Przeraża mnie to, co się dzieje w zabudowie wielorodzinnej. Wszyscy zgodnie deklarują, że segregują, ale tego nie robią. Idea segregacji się gubi – mówił.
Drugi sposób na częściową niwelację wzrostu cen, łatwiejszy, to zmiana sposobu naliczania opłaty. Zamiast „od mieszkańca”, przyjąć „od wody”. Pozwoliłoby to rozłożyć koszt gospodarki odpadami bardziej sprawiedliwie. Wszyscy przecież zużywamy wodę, średnio 4–5 m sześc. od osoby na miesiąc. „Złowieni” więc zostaliby ci, którzy do tej pory się ukrywali, a obciążenie dla tych, którzy uczciwie płacą, byłoby mniejsze.
I taki właśnie system zamierzają wprowadzić władze Pruszkowa. Obejmie on jednak tylko budynki wielorodzinne, a więc bloki i kamienice, bo tam skala oszustw meldunkowych jest największa. Mieszańcy domów jednorodzinnych będą płacić jak dotychczas: od liczby zgłoszonych osób.
Wydział Ochrony Środowiska poprosił zarówno PSM, jak i zarządy wszystkich wspólnot mieszkaniowych o podanie sumarycznego zużycia wody za 2019 rok. Gdy przetarg na odbiór i zagospodarowanie odpadów zostanie rozstrzygnięty, znając uzyskaną w nim cenę będzie można wyliczyć opłatę śmieciową od metra sześciennego wody. O ile jednak przyjęta stawka miesięczna będzie wynikiem „historycznego” zużycia, o tyle faktyczna wysokość opłaty będzie zależała od ilości metrów sześciennych wylanych przez nas w 2020 roku. Na ten szczegół baczną uwagę zwracają prawnicy z Regionalnej Izby Obrachunkowej. RIO unieważniła już kilka uchwał w Polsce, między innymi w Markach, bo mieszkańcy mieli tam płacić za śmieci w odniesieniu do zużycia wody „zeszłorocznej”, a nie bieżącej. Wniosek z tego taki: teraz zaczyna się opłacać oszczędzać wodę jeszcze bardziej niż do tej pory, a kto nie zamienił wanny na brodzik, niech zrobi to jak najszybciej.
O ile dokładnie w Pruszkowie podskoczą opłaty za śmieci – dowiemy się po przetargu. Szacunki urzędu miasta mówią ostrożnie o stawce na poziomie 26 zł od osoby (oczywiście przy zmianie sposobu naliczania – od wody). Czteroosobowa rodzina będzie więc płacić około 100 zł miesięcznie. Dużo. Ale byłoby jeszcze więcej, gdyby pozostawić dotychczasowy system i przyzwolić na dalsze ukrywanie się nawet kilkunastu tysięcy mieszkańców. Oczywiście będą obowiązywały ulgi, przede wszystkim dla posiadaczy Karty Dużej Rodziny. Ich wysokość zostanie zapisana w uchwale rady miasta.
A ile płaci się za śmieci w okolicznych miejscowościach? W Raszynie 27,50 zł od osoby, w Starych Babicach – 29 zł, a w gminie Michałowice – aż 33 zł. Widać więc, że nasze dotychczasowe pruszkowskie 17 zł było znacznie poniżej rynkowych kosztów zagospodarowania odpadów. W Radzyminie w zabudowie wielorodzinnej stawka zależy od zużycia wody i jest wysoka, bo 8,95 zł za metr sześc.; w domach jednorodzinnych obowiązuje zaś stawka „od osoby”, też niemała – 32 zł. Prawie tak samo drogo jest w Grójcu. A w Podkowie Leśnej stawka wynosi aż 9 zł za metr sześc. wody! Aby sobie wyobrazić, ile płacilibyśmy, gdyby obowiązywała ona w Pruszkowie, niech każdy spojrzy na rozliczenie zużycia wody w 2019 roku, jakie dostał od wspólnoty mieszkaniowej czy PSM. Horror. Przewidywane 26 zł od osoby po podwyżce co prawda nadal przeraża, ale jakby trochę mniej.
– Powinniśmy dążyć do znalezienia sposobu, żeby ci ludzie, którzy fizycznie mieszkają w Pruszkowie, nie uciekali nam z systemu – mówił na Komisji Gospodarki Komunalnej Piotr Bąk. – Z punktu widzenia sprawiedliwości oczywiście najbardziej optymalna byłaby opłata od osoby, a nie od zużycia wody, ale tylko gdyby wszyscy podchodzili uczciwie i składali prawdziwe deklaracje – przyznał przewodniczący komisji Karol Chlebiński (Samorządowe Porozumienie Pruszkowa). – Nie ma idealnego systemu naliczania opłat za odpady. Niestety, dla wielu osób urodzenie dziecka często nie generuje, z ich punktu widzenia, zwiększenia ilości śmieci, jakie produkują. Będziemy mieć rok na sprawdzenie, jak nowa metoda funkcjonuje – dodał przysłuchujący się obradom komisji prezydent Paweł Makuch.
W dyskusjach wśród pruszkowskich radnych często przewija się argument, że to na nich spadnie gniew mieszkańców za podwyżki. Wielokrotnie podkreślał to, przy różnych okazjach, Karol Chlebiński. To radni muszą bowiem nowy regulamin oraz stawki opłat przegłosować w uchwale. Niestety, ustawodawca tak to wymyślił. Władze miast i gmin (prezydenci, burmistrzowie, wójtowie) wyliczają wysokość opłat, a radni je uchwalają, choć ani jedni, ani drudzy nie mają wpływu na ceny uzyskiwane w przetargach. Wysokość płacy minimalnej określa rząd, ceny energii elektrycznej i paliw to pochodna polityki rządu, wysokość podatków zapisana jest w ustawach, tymczasem to samorządowcy zmuszeni są tłumaczyć ludziom, dlaczego jest tak drogo i że na politykę rządu nie mają wpływu. W Pruszkowie w dyskusji nad nowym systemem opłat za śmieci solidarnie brali udział radni wszystkich ugrupowań – jest więc szansa, że żaden nie będzie próbował bojkotować głosowania nad nim, żeby tylko przypodobać się mieszkańcom.