Pruszków na krawędzi płacenia kar za słabe segrowanie śmieci. Wiceprezydent Kossakowska: „Jeśli będziemy płacili kary to zapłacimy je wszyscy”

Na ostatnim posiedzeniu Komisji Gospodarki Komunalnej i Finansów Miasta, kierowanej przez radną Marzenę Wieteskę, omawiano raport z funkcjonowania Miejskiego Zakładu Oczyszczania w 2024 roku (MZO to miejska spółka, która regularnie wygrywa przetargi na odbiór i zagospodarowanie odpadów od mieszkańców Pruszkowa). Następnie analizowano wskaźniki odzysku odpadów osiągnięte w ostatnim czasie. Co ciekawe, przed tą częścią posiedzenia prezes MZO Jarosław Bałdowski i kierownictwo spółki wyszli z sali, choć to od wspólnych działań spółki i miasta zależy osiąganie narzucanych ustawami minimalnych bądź maksymalnych poziomów.
Wskaźniki referowała wiceprezydent Dorota Kossakowska, której – zgodnie ze schematem zamieszczonym w Biuletynie Informacji Publicznej – podlegają wydziały gospodarki komunalnej i ochrony środowiska urzędu miasta. Co usłyszeliśmy od pani wiceprezydent?
1. Dorota Kossakowska: „Jest dla nas dosyć dobra informacja, że osiągnęliśmy zapodany wskaźnik, który był na poziomie wymaganym 45 procent, wskaźnik mamy osiągnięty 48 procent”
Rzeczywiście, w ostatnich latach ledwie, ale przekraczał on ustawowe minima. W 2022 roku wskaźnik przygotowania do ponownego użycia i recyklingu odpadów komunalnych wyniósł w Pruszkowie 27,04%, podczas gdy minimum określone było na 25%; w 2023 r. było to 35,7% (minimum: 35%), a w 2024 r. – 48,41% (minimum: 45%).
Dobry nastrój wiceprezydent Kossakowskiej był tu o tyle zaskakujący, że w 2025 roku minimum narzucone gminom w Polsce wynosi aż 55%! Czy Pruszków dobije do tego poziomu? Na to pytanie odpowiedź nie padła. Może byłby w stanie udzielić jej prezes MZO, prognozując choćby na bazie pierwszego kwartału 2025 roku, ale jak już napisaliśmy, opuścił posiedzenie.
2. Dorota Kossakowska: „Nie osiągnęliśmy poziomu ograniczenia masy odpadów, to jest jakby taki dodatkowy”.
Trudno powiedzieć, co pani wiceprezydent miała na myśli, ale analizując pozycje tabeli, jakie kolejno omawiała, pod słowami „taki dodatkowy” mógł się kryć poziom ograniczenia masy odpadów komunalnych ulegających biodegradacji przekazywanych do składowania. Mówiąc prostym językiem – chodzi o to, żeby kompostować wszystko, co się do tego nadaje. Gmina musi ograniczyć kierowanie bioodpadów na składowiska, aby ich masa nie przekraczała 35% masy odpadów komunalnych ulegających biodegradacji wytworzonych na jej terenie. W Pruszkowie ten poziom za 2024 r. wyniósł 0,04%, a więc jest o niebo lepiej niż wymagają przepisy.
Tabela dla radnych, którą referowała pani wiceprezydent, została tak przygotowana, że faktycznie sprawia wrażenie, że Pruszków jest w tym miejscu pod kreską, podczas gdy – wszystko na to wskazuje – jest dokładnie odwrotnie. Tyle że to pani wiceprezydent powinna ze znawstwem objaśnić znaczenie tych danych radnym oraz przysłuchującym się obradom komisji mieszkańcom.
3. Dorota Kossakowska: „Poziom składowania też został osiągnięty w wyższym wskaźniku procentowym”.
Owszem, został przekroczony, ale to akurat nie jest powód do dumy. Przeciwnie – Pruszków przekroczył ustawowy limit i w tym momencie powinno rozbrzmieć głośny sygnał alarmowy.
Żadna gmina w Polsce nie może przekroczyć 30% (wagowo) składowanych odpadów komunalnych oraz odpadów pochodzących z ich przetwarzania w stosunku do łącznej masy wytworzonych odpadów komunalnych. W Pruszkowie w 2023 r. ten wskaźnik wyniósł 32,96% (a więc przekroczyliśmy limit), a w 2024 r. – już 35,90%.
Trudno stwierdzić, czy pani wiceprezydent bagatelizuje wskaźniki, za które z racji swoich obowiązków służbowych odpowiada, czy po prostu się nie przygotowała, ale jej narracja stanęła w sprzeczności z dokumentem opublikowanym w portalu eSesja.
4. Dorota Kossakowska: „Natomiast dziś się cieszymy, co będzie dalej to zobaczymy od października, bo jak wiadomo ten wskaźnik ma być na poziomie 55 procent. Oczywiście, jeśli będziemy płacili kary to te kary zapłacimy wszyscy”.
Tym razem pani wiceprezydent zapewne powróciła do wskaźnika przygotowania do ponownego użycia i recyklingu odpadów komunalnych, który jak napisaliśmy, od tego roku wynosi 55%. Za brak jego osiągnięcia ukarane może być miasto, a nie „wszyscy” (mieszkańcy kar wprost płacić nie będą). Kary wynoszą w Polsce zazwyczaj od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych, nakładają je wojewódzkie inspektoraty ochrony środowiska. W latach 2020–2023 łączne sankcje nałożone na gminy w Polsce z tytułu nieosiągnięcia wskaźników odzysku odpadów wyniosły 82 mln zł.
5. Dorota Kossakowska: „Będziemy teraz organizowali przetarg na odbiór, bo ta umowa nam się skończy. I zapewne w cenę będą wliczane ryzyka tych firm, które będą odbierały jeśli chodzi o osiągnięcie wskaźnika”.
Tutaj pani wiceprezydent albo wykazała się niekompetencją, albo było to zawoalowane ostrzeżenie dla mieszkańców. To, czy ryzyko nieosiągnięcia przez miasto ustawowych poziomów zagospodarowania śmieci zostanie przerzucone na firmę, która śmieci ma odbierać i zagospodarowywać, zależy od specyfikacji przetargu rozpisanego przez miasto. A więc ta decyzja leży w kompetencjach… samej wiceprezydent Kossakowskiej! Jeśli pani wiceprezydent taką decyzję podejmie, może to pociągnąć za sobą dramatyczne konsekwencje. Ceny uzyskane w przetargu poszybują, a stawka opłaty śmieciowej pójdzie w górę nawet do 63 zł od mieszkańca miesięcznie (to maksymalny, dozwolony prawem limit). Dziś stawka w Pruszkowie wynosi 34 zł, a więc uległaby podwojeniu. Trudno się bowiem spodziewać, że firmy obarczone gigantycznym ryzykiem płacenia kar za nieosiąganie wskaźników powalczą o kontrakt z miastem niskimi cenami.
Co ciekawe, w poprzednim przetargu na odbiór odpadów Pruszków wymagał od wykonawcy jedynie doświadczenia w uzyskiwaniu poziomów recyklingu oraz doświadczenia w wywiązywaniu się z obowiązku ograniczenia masy odpadów biodegradowalnych. Nie próbował przerzucać na niego ryzyk związanych ze wskaźnikami.
„Edukować, edukować, edukować”
To wezwanie na posiedzeniu komisji przewijało się jak mantra. Jako głównych winowajców balansowania na krawędzi płacenia przez miasto kar radni, w tym przewodnicząca Marzena Wieteska, wskazywali mieszkańców. Na komisji nie podjęto choćby próby diagnozy, dlaczego z sortowaniem odpadów w domach jest tak słabo. Nie mówiono o przepełnionych, zbyt rzadko opróżnianych przez MZO pojemnikach na surowce wtórne na osiedlach mieszkaniowych i o tym, że jest ich za mało w stosunku do liczby pojemników na odpady zmieszane. Nie mówiono o tym, że edukacja w zakresie postępowania z odpadami w Pruszkowie w zasadzie nie istnieje (czytaj: jeśli w ogóle jakaś jest, to dla przeciętnego mieszkańca jest niewidoczna). Nie mówiono o konieczności przygotowania kompleksowej strategii promocji ekologicznego życia w kontekście segregowania odpadów, w której mieszkańcom przekazane zostałyby nie tylko informacje, ale i porady, jak w blokach radzić sobie ze śmieciami. Wybrzmiał jedynie skierowany do wszystkich (a więc do nikogo) apel: „Edukować, edukować, edukować”.
Wiceprezydent Kossakowska stwierdziła, że „jeśli będziemy płacili kary to te kary zapłacimy wszyscy”. To nieprawda, chyba że to miała być duża metafora. Zapłaci je miasto ze swojego budżetu, ale dziś to między innymi Dorota Kossakowska stoi na straży tego budżetu i to w jej kompetencjach leży podjęcie działań, które tym sankcjom zapobiegną. Do tego potrzebna jest wiedza, wiedza i jeszcze raz wiedza. Z tego, jak Pruszków wypada pod względem „zapodanego wskaźnika” i „to jest jakby takiego dodatkowego” (to określenia użyte przez panią wiceprezydent), mieszkańcy powinni rozliczać nikogo innego, jak właśnie Dorotę Kossakowską.