Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Pruszków – kiedyś mafia, dziś deweloperzy

Sławomir BUKOWSKI
Nasze miasto ugruntowuje w Polsce niechlubną sławę. Tym razem za sprawą budowy megabloku na skraju parku Potulickich.
Deweloperzy.jpg
Ilustracja: Deweloperzy.jpg

We wtorek w programie „Interwencja” telewizja Polsat opowiedziała o walce mieszkańców z deweloperem, który za wszelką cenę i wbrew protestom uparł się postawić gigantyczny blok na granicy zabytkowego parku Potulickich. W Polskę idzie przekaz: w majestacie prawa planowany jest zamach na przyrodę. Ujęcia z drona pokazują alejki spacerowe, plac zabaw, kaczki taplające się w zarośniętym stawie. Mieszkaniec Pruszkowa Kamil Tuzek opowiada, jak po nagłośnieniu przez niego sprawy na ulicach rozwieszone zostały plakaty z jego zdjęciem, podpisane: „Pedofil”, a sprawca nigdy nie został ujęty. – W tej chwili deweloper zastrasza nas, żąda, pozywa o 20 tysięcy złotych za to, że kłamiemy, chociaż na wszystko co pokazujemy są dokumenty. Sprawa jeszcze nie jest w sądzie, to jest przedsądowe wezwanie o zapłatę 20 tys. zł oraz przeprosiny – mówi do kamery społecznik Arkadiusz Gębicz, prezes stowarzyszenia Za Pruszków!, trzymając w ręku kartkę papieru. – Prezydent wydając decyzję zapomniał, czy też skłamał w uzasadnieniu do decyzji, że tutaj obowiązuje zakres ochrony przyrodniczej, tutaj jest obszar kontrolowany przez konserwatora zabytków, tutaj jest obszar bardzo wrażliwy także ze względu na hydrosystem – tłumaczy Gębicz. A Piotr Otrębski, rzecznik GDOŚ, przyznaje: – Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska ma poważne wątpliwości, czy część terenu, na którym ma być realizowana inwestycja, nie pokrywa się z obszarem chronionego krajobrazu. RDOŚ zwrócił się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego z prośbą o rozstrzygnięcie tej kwestii.

Mieszkańcy protestują, Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska nie ma pewności, czy teren Warszawskiego Obszaru…

Opublikowany przez Jestem z Pruszkowa Wtorek, 13 października 2020

Już następnego dnia tematem interesuje się „Super Express”. W jednym z pierwszych zdań artykułu poświęconego Pruszkowowi dziennik zadaje pytanie: może sprawą powinno zainteresować się CBA? Dalej czytamy wypowiedzi mieszkańców, którzy twierdzą, że wszystkie decyzje administracyjne przez najwyższe szczeble są przepychane tak, żeby doszło do tej budowy. Czują się zastraszeni przez dewelopera, który żąda od nich 20 tys. złotych za kłamstwa, które jego zdaniem wygadują.

Co prawda w materiale Polsatu wiceprezydent Konrad Sipiera mówi, że wszystkie pozwolenia dotyczące budowy wydawane były zgodnie z prawem, ale wypada nieprzekonująco. Zimny technokrata versus pełni emocji mieszkańcy. Widz sercem jest po ich stronie, nie wiceprezydenta. To oni są bohaterami walczącymi ze złem, broniącymi swojego miejsca na ziemi, kawałka dzikiej przyrody w centrum miasta.

Teraz cofnijmy się na chwilę o 20 lat. W Pruszkowie zaczyna się era prezydenta Jana Starzyńskiego. Energiczny samorządowiec ma dosyć szkalowania miasta w środkach masowego przekazu i wypowiada wojnę wszystkim mediom, dziennikarzom i politykom, którzy słowa „mafia” i „Pruszków” traktują jako synonimy. Ostrzega, że będzie pozywać do sądu. Oczywiście, ma to symboliczny wymiar, do żadnego procesu nigdy nie dojdzie, ale na konferencji prasowej z buńczucznymi zapowiedziami Starzyński nie poprzestaje. Ostro reaguje co najmniej dwukrotnie. W 2013 roku, kiedy Solidarna Polska wypuszcza spot, w którym pada stwierdzenie: „Pruszków wychodzi na wolność”, prezydent pisze do szefa tej partii Zbigniewa Ziobry: „Najnowszy spot reklamowy partii w ścieżce dźwiękowej czytanej przez lektora wymienia szereg plag, jakie dotknęły nasz kraj, w tym »Pruszków wychodzi na wolność«. Wątpliwości, oburzenie mieszkańców Pruszkowa oraz moje budzi kontekst i forma wykorzystywania nazwy naszego miasta. Niedopuszczalne w naszej ocenie jest budowanie negatywnych skojarzeń wykorzystując słowo Pruszków” – pisze Starzyński. Żąda zaprzestania emisji spotu i umieszczenia przeprosin na stronie internetowej Solidarnej Polski. Partia nie reaguje, ale efekt zostaje osiągnięty – media i politycy ostrożniej używają stereotypowych określeń. – Nazwa miasta i jego wizerunek to największe i najcenniejsze dobro, jakim dysponuje społeczność Pruszkowa – tłumaczy dziennikarzom Jan Starzyński.

Kiedy zaś w jednej z ogólnopolskich gazet ukazuje się wywiad z prawicowym publicystą, który komentarze na temat filmu „Solidarni 2010” przyrównuje do „spalenia samochodu przez oprychów z Pruszkowa”, prezydent Starzyński nazywa tę wypowiedź skandalem. „Zapewniam Pana Redaktora, że Pruszków rządzi. Tak, rządzi w polskich samorządach zajmując czołowe miejsca w ogólnopolskich rankingach niezależnych placówek badawczych, a aktywność jego mieszkańców owocuje 3. pozycją wśród polskich gmin w dochodach mieszkańców i rekordowymi wskaźnikami ilości inwestorów, w tym zagranicznych” – pisze w liście do redaktora naczelnego gazety.

O ile Janowi Starzyńskiemu można sporo zarzucić, analizując harmonogram i jakość realizowanych za jego rządów inwestycji, o tyle nie można o nim powiedzieć, że nie stał na straży dobrego imienia Pruszkowa. Dzisiaj ekipa pod wodzą Pawła Makucha nie tylko nie broni wizerunku miasta i godności mieszkańców, pozwala, by w świat szedł przekaz, że Pruszków to miasto niejasnych i sprzecznych z poczuciem sprawiedliwości społecznej interesów, to jeszcze zdaje się ten przekaz wzmacniać tłumaczeniami, że przecież wszystko jest w najlepszym porządku.

Czego z medialnych przekazów dowiedzieli się właśnie Polacy? Tego, że w Pruszkowie, przez dziesięciolecia kojarzącym się z mafią, karty rozdają dziś bezwzględni deweloperzy, a mieszkańcy nie mogą czuć się tam bezpiecznie.

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować: