Pruszków idzie na rekord zadłużenia. Budżet na 2026 r. zakłada wzrost długu do 215 mln zł. Czy to już jazda po bandzie?

Mieszkaniec Pruszkowa, który sesjami budżetowymi interesuje się sporadycznie, oglądając ostatnie obrady radnych mógłby doznać szoku. O ile bowiem w poprzedniej kadencji do grona największych krytyków polityki władz miasta (prezydentem był wtedy Paweł Makuch, jego zastępcą Konrad Sipiera), oznaczającej powiększanie zadłużenia, należeli radni Piotr Bąk i Karol Chlebiński, o tyle dziś, po przejęciu władzy, zarówno prezydent Piotr Bąk, jak i przewodniczący rady Karol Chlebiński nie widzą zagrożenia dla bezpieczeństwa mieszkańców w biciu przez miasto niechlubnych rekordów finansowych.
A liczby robią wrażenie. Jeszcze rok temu w wieloletniej prognozie finansowej władze Pruszkowa zapisały prognozę zadłużenia na poziomie 184 mln zł. Najnowsza prognoza zakłada, że w 2026 roku zadłużenie skoczy do 215 mln zł.
Projekt budżetu przygotował i przedłożył radnym prezydent Piotr Bąk. W roli orędownika jego przegłosowania wystąpił natomiast… Karol Chlebiński. W blisko 20-minutowym wystąpieniu przekonywał, że plan na 2026 rok – choć daleki od wymarzonego – jest optymalny, a powiększenie zadłużenia o ponad 30 mln zł nie budzi obaw.
– Przeanalizowałem projekty budżetów na rok 2026 około dziesięciu gmin o podobnej liczbie mieszkańców, choć niekoniecznie o porównywalnych wielkościach budżetowych. Oczywiście, porównania te są obarczone różnicami wynikającymi z uwarunkowań geograficznych, demograficznych i strukturalnych, w tym struktury zadłużenia. Zestawiłem jednak te dane z dwoma istotnymi wskaźnikami: relacją deficytu do dochodów oraz relacją kredytów i pożyczek do dochodów. W Pruszkowie deficyt stanowi 6 proc. dochodów, co jest wynikiem średnim – w badanej grupie gmin ten wskaźnik waha się od 3 do 9 proc. Nie ma więc powodów do dramatyzowania, znajdujemy się w środku skali. Natomiast kredyty i pożyczki stanowią 9 proc. dochodów, co jest wartością górną w porównywanej grupie gmin (od 0 proc. do 9 proc.) – mówił Chlebiński. – Pragnę państwa uspokoić: gmina nie może zadłużać się w nieskończoność. Ograniczają nas przepisy ustawy o finansach publicznych, które precyzyjnie określają dopuszczalne wskaźniki zadłużenia. Na podstawie przytoczonych danych planowany poziom długu w naszym mieście wynosi około 40,49 proc. dochodów, co pozwala uznać sytuację za bezpieczną – stwierdził.
Przewodniczący zwrócił się do prezydenta, naczelników oraz kierowników wydziałów urzędu miasta o szczególną refleksję nad wydatkami bieżącymi, które stanowią aż 88 proc. wydatków ogółem. Apelował również o bardziej aktywne i skuteczne pozyskiwanie środków zewnętrznych. – Mam wrażenie, że w tym zakresie radzimy sobie słabo. Tam, gdzie to możliwe, wnioski są składane, ale potencjał nadal nie jest w pełni wykorzystany – mówił.
Na koniec stwierdził: – Zarówno pan prezydent, jak i ja sam wielokrotnie podkreślaliśmy, że to nie jest budżet marzeń, ale jest to budżet możliwy do realizacji w obecnych warunkach. Uważam, że projekt budżetu oraz wieloletniej prognozy finansowej ma kształt optymalny. Dlatego deklaruję poparcie dla tych dokumentów. Jednocześnie liczę, że w trakcie roku będziemy je wspólnie optymalizować – nie tylko krytykować, ale także aktywnie pracować nad zwiększaniem dochodów miasta – skwitował Karol Chlebiński.
Punkt widzenia zależy od konfiguracji politycznej
Dyskusja poprzedzająca przegłosowanie budżetu przypominała debaty z poprzedniej kadencji – z tą różnicą, że radni zamienili się rolami. W roli krytyków polityki zadłużania miasta wystąpili teraz radni PiS (w poprzedniej kadencji klub wspierał ekipę Makuch–Sipiera), zaś w roli adwokatów aktywnego korzystania z instrumentów dłużnych zaprezentowała się obecna ekipa prezydencka oraz radni Pruszkowa Obywatelskiego i Pruszkowskiej Wspólnoty Samorządowej (PWS).
Warte odnotowania jest stanowisko obecnego radnego – a byłego prezydenta – Pawła Makucha, który przez całą poprzednią kadencję zmagał się z zarzutami nieodpowiedzialnego traktowania finansów miasta. Makuch na sesji przypomniał, jak kształtowało się zadłużenie Pruszkowa w ostatnich latach (ok. 172–184 mln zł), i obecną sytuację ocenił następująco: – Nie znalazłem momentu, w którym zadłużenie osiągałoby poziom przewidziany w projekcie budżetu na rok 2026. Planowana kwota przekraczająca 215 mln zł oznacza po raz pierwszy w historii miasta przekroczenie symbolicznej granicy 200 mln zł. Uważam, że to kwestia istotna i wymagająca odnotowania. Zabieram głos, ponieważ – niezależnie od tego, że wszyscy mamy świadomość konieczności uchwalenia budżetu, a funkcjonowanie miasta bez budżetu, nawet przez krótki czas, jest bardzo trudne – powinniśmy mieć pełną świadomość skali podejmowanych decyzji. W poprzedniej kadencji znacznie niższe kwoty zadłużenia wywoływały znacznie większe emocje i sprzeciw części radnych, podczas gdy dziś kwota 215 mln zł staje się realnym i akceptowanym faktem – skomentował Paweł Makuch.
Radny Paweł Zagrajek (PiS) zwrócił z kolei uwagę, że w poprzednich latach miasto realizowało duże, rozpoznawalne inwestycje kubaturowe, takie jak doposażenie Centrum Kultury i Sportu czy rozbudowa szkół i przedszkoli, co uzasadniało wzrost zadłużenia. – Tymczasem dziś, analizując katalog zadań inwestycyjnych na przyszły rok, trudno wskazać jedną wiodącą inwestycję, która w sposób jednoznaczny definiowałaby kierunek wydatków – powiedział Zagrajek.
Sporo czasu radni poświęcili na licytowanie się, w jakich latach miasto zadłużało się bardziej i czy było to konieczne. Ten wątek podsumował radny PiS Robert Jancik: – Dlaczego miasto jest dziś tak zadłużone? Między innymi dlatego, że przez wiele lat nie realizowano wystarczającej liczby inwestycji, które później trzeba było nadrobić w krótkim czasie. Jeżeli przez długi okres nie inwestuje się odpowiednio w rozwój, to próba nadrobienia tych zaległości w jednej kadencji musi skutkować zwiększonym zadłużeniem. Mówię to jako osoba, która mieszka w tym mieście od urodzenia, od ponad pięćdziesięciu lat. Dlatego uważam, że jeżeli chcemy realnie się rozwijać, musimy liczyć się z koniecznością zadłużania się. Dziś mówimy o kwocie 215 mln zł, ale jestem przekonany, że przy ambitnym podejściu do rozwoju miasta możemy zbliżyć się nawet do 300 mln zł zadłużenia pod koniec kadencji. Nie widzę więc powodu do sporów o to, kto zadłużał miasto wcześniej. Kluczowe jest to, aby nie zatrzymać rozwoju. Nie da się jednocześnie dynamicznie rozwijać miasta i całkowicie zrezygnować z kredytów. To trudna i często bolesna prawda, ale innego wyjścia po prostu nie ma – powiedział Jancik.
Przytaczamy wypowiedzi wyłącznie radnych opozycyjnych, ponieważ tylko oni podjęli próbę uzyskania odpowiedzi na pytania, dlaczego miasto nie przestaje brnąć w długi i kiedy wreszcie zostanie zaciągnięty „kredytowy hamulec”. Czy odpowiedzi padły? Były ogólnikowe – dominowała narracja, że finanse są bezpieczne i że inaczej planować rozwoju miasta się nie da.
Rzeka pieniędzy popłynie do CKiS
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych wydatków w przyszłorocznym budżecie Pruszkowa są 3,5 mln zł na „nabycie udziałów Centrum Kultury i Sportu”.
Spółką od kilku miesięcy kieruje Grzegorz Chwiłoc-Fiłoc, harcerz z Marek, który stanowisko prezesa w pruszkowskiej spółce dostał bez konkursu. Prywatnie jest wieloletnim znajomym wiceprezydenta Michała Landowskiego. Pod rządami Chwiłoca-Fiłoca w spółce doszło do szeregu kontrowersji – najpierw bez wiedzy prezydenta Bąka podpisał on umowę na organizację pełnej przemocy i wulgaryzmów gali MMA, następnie zgodził się na udostępnienie obiektu na występy Rosjanina Anatolija Kaszpirowskiego. Sprawa zakończyła się interwencją posłanki KO Kingi Gajewskiej, zainteresowało się nią również Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Jak informował portal OKO.press, interweniować miała także Ambasada Ukrainy w Polsce. Ostatecznie występy Rosjanina odwołno.
Chwiłoc-Fiłoc zamknął się na kontakty z mediami – nie odpowiada na pytania wysyłane w trybie prawa prasowego, odmówił realizacji oficjalnego wniosku o udostępnienie kopii umów związanych z występami Kaszpirowskiego, choć informacje te mają charakter publiczny, ponieważ dotyczą gospodarowania mieniem komunalnym.
Mimo ogromnej krytyki i głosów domagających się dymisji Chwiłoc-Fiłoc nie tylko zachował stanowisko, ale został teraz w swoisty sposób „doceniony” przez władze Pruszkowa zapowiedzią 3,5-milionowego przelewu na konto spółki, którą zarządza.
O konkretne przeznaczenie tych pieniędzy – w budżecie nie ma nawet śladu wyjaśnienia – dopytywał na sesji radny Bartosz Brzeziński. Od wiceprezydenta Michała Landowskiego usłyszał, że na tę kwotę składa się 1,5 mln zł jako równowartość instalacji monitoringu wizyjnego na stadionie Znicza Pruszków oraz 2 mln zł jako „rekompensata” za pomniejszone dochody z tytułu wynajmu pomieszczeń Miejskiemu Ośrodkowi Kultury „Kamyk” oraz Zespołowi Tańca Ludowego „Pruszkowiacy”. Obie instytucje płacą bowiem stawki niższe od rynkowych.
Odpowiedź wiceprezydenta nie tłumaczy zasadności przekazania CKiS-owi takich pieniędzy. Spółka jest podmiotem prawa handlowego, a miasto – nawet jako jedyny udziałowiec – nie ma ustawowego obowiązku pokrywania jej kosztów inwestycyjnych ani rekompensowania strat wynikających ze stosowania nierynkowych stawek. Zasadne staje się więc pytanie, jaki rzeczywisty cel ma realizować dokapitalizowanie, jakie efekty finansowe i organizacyjne ma ono przynieść oraz dlaczego – przy tak gigantycznym zadłużeniu miasta – uznano je za rozwiązanie korzystniejsze niż przeznaczenie tej kwoty na zmniejszenie długu Pruszkowa. Brak takich wyjaśnień rodzi poważne wątpliwości co do transparentności wydatkowania publicznych (czyli naszych) pieniędzy przez obecne władze Pruszkowa.
Szukamy w budżecie obietnic wyborczych Piotra Bąka
Przyszłoroczna jesień oznaczać będzie już połowę rządów obecnej ekipy. To dobry moment, by powiedzieć „sprawdzam” i zacząć rozliczać z realizacji obietnic złożonych mieszkańcom w czasie kampanii wyborczej. Najlepszym sposobem jest zajrzenie do budżetu miasta na 2026 rok.
Na początek przyjrzyjmy się obietnicom Piotra Bąka zawartym w rozdziale „Finanse”. W programie wyborczym czytamy: „Stabilizacja budżetu: Nieustannie będę monitorować i analizować nasze wydatki, dążąc do maksymalizacji korzyści dla mieszkańców. Wydatki będą dokładnie przemyślane, aby zapewnić optymalne wykorzystanie środków publicznych. Zadłużenie miasta jest naszym wspólnym wyzwaniem. Będę pracować nad systematyczną redukcją zadłużenia poprzez efektywne zarządzanie budżetem i priorytetyzację wydatków. Będę prowadzić działania w zakresie windykacji należności, które są kluczowe dla naszej stabilności finansowej”.
W 2026 roku – jak już wiemy – zadłużenie Pruszkowa wzrośnie o ponad 30 mln zł i osiągnie historycznie wysoki poziom 215 mln zł.
„Wspólnie przeprowadzimy audyty wydatków, aby zapewnić przejrzystość i skuteczność naszych działań. Dzięki audytom możemy identyfikować obszary, w których można zoptymalizować wydatki i uniknąć marnotrawstwa oraz zapobiec ewentualnym zagrożeniom dla budżetu”.
Albo audyty się nie odbyły, albo prezydent Bąk nie zapoznał mieszkańców z ich wynikami.
„Planuję zintensyfikować pozyskiwanie dodatkowych funduszy zewnętrznych stanowiących źródło finansowania projektów. Dzięki temu będziemy mogli realizować ambitne plany rozwojowe bez nadmiernego obciążania budżetu miasta”.
Nie kto inny jak Karol Chlebiński wyraził na ostatniej sesji niezadowolenie z niskiej aktywności urzędu miasta w pozyskiwaniu środków zewnętrznych.
W rozdziale „Mobilny Pruszków” czytamy: „Planuję utworzyć centrum przesiadkowe przy stacji PKP Pruszków. To miejsce będzie stanowić dogodny punkt przesiadkowy dla podróżujących, ułatwiając im szybkie i wygodne przemieszczanie się między różnymi środkami transportu”.
W budżecie na 2026 r. próżno szukać wydatków na ten cel. Brak działań jest szczególnie niepokojący, ponieważ taka inwestycja jest wieloetapowa i wymagałaby zaangażowania finansowego nie tylko miasta Pruszkowa, ale również powiatu pruszkowskiego oraz (bo dlaczego nie?) samorządu województwa mazowieckiego. Poza rozpoczęciem rozmów na ten temat (nic nam nie wiadomo, by zostały podjęte) dobrym wstępem mogłoby być przygotowanie koncepcji centrum przesiadkowego. Tymczasem nawet takiego wydatku w budżecie na 2026 rok nie przewidziano.
„Przewiduję modyfikację linii autobusowych oraz włączenie Pruszkowa do sieci Grodziskich Przewozów Autobusowych. Dzięki tym zmianom mieszkańcy będą mieli lepszy dostęp do komunikacji aglomeracyjnej, co przyczyni się do ułatwienia codziennych podróży”.
Ta obietnica zostanie spełniona jedynie częściowo. 1 lipca 2026 r. wejdzie w życie reforma komunikacji miejskiej w Pruszkowie – na liniach pojawi się nowy tabor, nastąpią zmiany w układzie tras. Z planów włączenia komunikacji miejskiej do sieci GPA Piotr Bąk, już jako prezydent, się wycofał.
„Planuję budowę nowych ścieżek rowerowych lub ciągów pieszo-rowerowych oraz instalację stojaków na rowery w kluczowych punktach Pruszkowa. Pragnę rozbudować sieć stacji roweru miejskiego. Dzięki temu mieszkańcy zyskają większe możliwości korzystania z rowerów jako ekologicznego środka transportu”.
O nowych ścieżkach rowerowych obecne władze Pruszkowa mówią niewiele albo wcale. Podobnie w przypadku stojaków rowerowych. O tym, że być może spełniona zostanie chociaż obietnica rozwoju systemu roweru miejskiego, dowiadujemy się nie z budżetu na 2026 rok, lecz z jednego zdania ukrytego w długim facebookowym wpisie Miasta Pruszków, relacjonującym kolejny tydzień pracy ekipy prezydenckiej: „Omawiano planowany przetarg dotyczący nowego systemu roweru miejskiego, uwzględniający większą liczbę stacji i rowerów, a także wydłużony czas działania wypożyczalni na terenie Pruszkowa”.
W poprzedniej kadencji Piotr Bąk wiele uwagi poświęcał planom stworzenia w Pruszkowie placu miejskiego oraz potrzebie budowy nowego gmachu urzędu miasta. Po wyborach oba tematy nagle zniknęły z agendy wydatków priorytetowych, czy choćby koniecznych – w budżecie na 2026 rok takich pozycji nie ma.
Co więc władze Pruszkowa zafundują nam w 2026 roku?
W budżecie nie znajdziemy spektakularnych wydatków na miarę budowy CKiS czy choćby wiaduktu nad torami. Nie będzie przebudowy ulicy Kościuszki (ta inwestycja – to na pewno jest czysty przypadek – ma być realizowana pod koniec kadencji, co pozwoli pochwalić się nią w czasie kampanii wyborczej). Będzie sporo drobniejszych zadań, takich jak budowa ulic Cicheckiego, Zdziarskiej, Korczaka i Marii Dąbrowskiej, a także kontynuacja przebudowy ulic Szczęsnej, Przemysłowej, Moniuszki i Olszowej. Powstaną nowe przystanki autobusowe przy ul. Działkowej. Termomodernizacji poddanych zostanie kilka budynków komunalnych. Zakończy się również budowa Przedszkola Miejskiego nr 9 przy ul. Moniuszki.
Inwestycją, której efekty będą widoczne w całym mieście, z pewnością jest modernizacja oświetlenia ulicznego i wymiana opraw na energooszczędne lampy LED.
Drobnych, punktowych przedsięwzięć jest w budżecie sporo i władze Pruszkowa zapewne będą o nich na bieżąco informować. Choć pewnie pominą temat 3,5-milionowego „prezentu” dla CKiS oraz gwałtownego powiększania zadłużenia miasta.
Budżet 2026 – kto jak głosował
Uchwała budżetowa została przyjęta 13 głosami „za” klubów Pruszków Obywatelski (to „uciekinierzy” z klubu Koalicji Obywatelskiej, tworzący dziś polityczne zaplecze Piotra Bąka) oraz Pruszkowskiej Wspólnoty Samorządowej (to formacja Michała Landowskiego).
Za budżetem głosowali:
– z klubu PO – Maria Biernacka, Julia Kossakowska, Michał Lewandowski, Michał Maj, Łukasz Ruszczyk, Jacek Rybczyński, Dorota Smak, Małgorzata Widera;
– z PWS – Karol Chlebiński, Agnieszka Kostera, Radosław Majewski, Ewa Nowacka, Marzena Wieteska.
Przeciwko przyjęciu budżetu byli: Katarzyna Włodarczyk (Koalicja Obywatelska) oraz Adam Wróblewski (niezrzeszony).
Od głosu wstrzymało się siedmioro radnych: cały klub PiS – Kamil Augustyniak, Robert Jancik, Dariusz Krupa, Paweł Zagrajek – a także radna KO Magdalena Sawicka oraz niezrzeszeni: Bartosz Brzeziński i Paweł Makuch.
Nieobecny był Rafał Rogulski (KO), który od roku nie bierze udziału w pracach komisji Rady Miasta Pruszkowa ani nie uczestniczy w sesjach, a z sobie tylko znanych powodów mandatu radnego nie składa.
Analizując wyniki głosowania warto zwrócić uwagę na dwa elementy. Po raz pierwszy tak wyraźnie zaznaczył się brak pełnego poparcia dla Piotra Bąka ze strony jego macierzystego klubu KO. Katarzyna Włodarczyk zagłosowała przeciwko budżetowi, a Magdalena Sawicka wstrzymała się od głosu. To może zwiastować przesilenie na lokalnej scenie politycznej i zapowiadać większe napięcia w strukturach Koalicji Obywatelskiej.
Po drugie, kolejny raz mogliśmy być świadkami sytuacji rodzącej pytania o konflikt interesów. Za przyjęciem budżetu zagłosowała radna Julia Kossakowska, prywatnie córka wiceprezydent Doroty Kossakowskiej. Warto przypomnieć, że Dorota Kossakowska była typowana na stanowisko zastępcy prezydenta od momentu zaprzysiężenia Piotra Bąka i od początku pojawiały się pytania o przyszłość mandatu jej córki. W 2024 roku Julia Kossakowska opublikowała oświadczenie, w którym napisała, że „moralność stoi ponad prawem” i zapowiedziała złożenie mandatu: „Wszelkie spekulacje podważające właściwość intencji rzutowałyby negatywnie nie tylko na moją działalność w radzie, ale również na działalność mojej mamy – Doroty Kossakowskiej – jako wiceprezydenta (…) W związku z tym, na najbliższej sesji, która ma się odbyć 26 września (2024 roku – przyp. red.), będę chciała oficjalnie podziękować mieszkańcom i oświadczyć, że złożę mandat radnej”.
Gdy nadszedł 26 września, Julia Kossakowska weszła na mównicę i wygłosiła kolejne oświadczenie, informując, że zmieniła zdanie i mandatu nie odda. Od tego czasu regularnie współdecyduje o losie uchwał, w których przygotowywaniu uczestniczy jej matka – Dorota Kossakowska.



