Prosto Z Piwnicy - młodzi artyści z Pruszkowa, którzy podbijają scenę rapu

Jasiek OCHNIO
Pierwszy na scenę wyszedł Miki. Miał 90 sekund, by oczarować jurorów. Nie wszystko poszło jednak tak, jak planował. Mikrofon był bezlitosny i rejestrował każdy jego głośny wdech. To stres związany z udziałem w programie rejestrowanym przez kamery? A może fakt, że pierwszy raz występował bez brata?
Young Leosia zarzuciła mu brak oryginalności, Malik Montana niepotrzebne eksperymentowanie z muzyką. Tylko Pezet dał chłopakowi trochę otuchy: “Jak szedłeś tu i jak zacząłeś rapować, to czułem, że to jest totalnie jakby coś, co powinieneś robić”.
Finalnie ze sceny Miki zszedł z wynikiem 50,7 punktów (na 100 możliwych), lądując tym samym na trzecim miejscu. Jego szanse na przejście do kolejnego etapu były niskie. Przeszedłby, gdyby pozostali uczestnicy okazali się gorsi od niego.
Rzecz w tym, że następny wszedł na scenę jego starszy i bardziej doświadczony w muzyce brat - Paki. “Jest ich dwóch?!” - zawołał jeden z prowadzących. Występ starszego brata był znacznie lepszy. Tam, gdzie jego Miki się potykał, Paki był bezbłędny. Bawił się muzyką. Po występie widownia zrobiła duży hałas.
– Dlaczego wy tu nie występujecie razem? – zapytał Malik Montana.
– Tutaj nie mogliśmy – zaczął Paki. – Ale gdzie nie pójdziemy, to zawsze jestem z braciakiem.
– Chcecie razem nawinąć? – zaproponował Pezet.
Miki dołączył do brata na scenie. Razem wykonali swój numer pt. “Moment”. Reszta to już historia. Do piosenki braci z Pruszkowa bujało się całe studio, hałas był ogromny. Ale najważniejsze było zdanie jurorów. Żadne słowa nie oddadzą zachwytu jurorów, ale średnia ich ocen mówi sama za siebie - prawie 85 punktów, najwięcej w całym programie (ich wynik wyrównał dopiero uczestnik z 4. odcinka). Paki i Miki trafili do Rap House’u - miejsca, w którym będą szlifować swój warsztat przed finałem i walką o kontrakt z wielką wytwórnią.
Z piaskownicy do piwnicy
Z chłopakami, Maćkiem (Paki) i Mikołajem (Miki) spotykam się pod blokiem na Ewy. Choć jakiś czas temu zmienili swój adres, dalej czują się tu jak u siebie. To w tym miejscu rozpoczęła się ich kariera. Towarzyszy im Kuba (Vejkes). Razem tworzą grupę Prosto Z Piwnicy. Na swoim kanale na YouTube mają opublikowanych 20 utworów.
Bracia Paki i Miki są nierozłączni nie tylko na scenie, ale również w życiu. Są do siebie bardzo podobni, brzmią niemal tak samo. Można pomyśleć, że są bliźniakami, choć dzieli ich rok. Pomimo tego, chodzili razem do jednej klasy. Vejkes jest dla nich jak brat z innej matki.
Paki: Tak naprawdę w każdej szkole byliśmy razem. W przedszkolu byliśmy razem, w podstawówce. Jedynie co, to tylko w technikum byliśmy oddzielnie.
Miki: Ja poszedłem do Milanówka, a Paki z Vejkesem spotkali się w budowlance. Ale wcześniej znali się już z piaskownicy.
Pytam o ich początki, o to, kiedy w głowach chłopaków z Prosto Z Piwnicy pojawił się pomysł, by grać, by tworzyć muzykę.
Paki: Szczerze, jak zobaczysz jakieś stare zdjęcia, to zobaczysz, jak z Mikim braliśmy miski i przed rodzicami graliśmy koncerty. Potem zacząłem rozkminiać pianinko, ale dużo przy tym nie siedziałem. Potem zaczął się rap. W międzyczasie, jak robiłem już muzę, zacząłem grać na gitarze. Wkręciłem się giga, przez dłuższy czas jako samouk, później rodzice zatrudnili nauczyciela, który udzielał mi lekcji gry na gitarze.
Vejkes: Powiem ci, że coś z tymi bębnami jest, bo ja tak samo zawsze bębny, drumsy jakieś takie, i to zostało do dzisiaj.
Pasja do muzyki nie wzięła się znikąd. Chłopaki zamiłowanie do tworzenia własnych dźwięków, dosłownie i w przenośni, musieli wyssać z mlekiem matki.
Paki: Moja mama grała na weselach, 12 lat była w szkole muzycznej, na pianinie gra pięknie. Dziadek świętej pamięci był organistą w kościele, też grał na weselach z moją mamą. Także muza była cały czas w naszej rodzinie.
Miki: Tak samo siostra, która uczyła się przez jakiś czas gry na skrzypcach.
Vejkes: U mnie w rodzinie bardziej była gitara, rock. Tata grał na gitarze, ciocia w sumie nadal ma zespół - Solitary. Do dzisiaj grają sobie po knajpach w Ełku, w moim rodzinnym mieście. Także ta muza była cały czas tak naprawdę. Ale nie zostałem przy gitarze, tylko jednak poszedłem w rap.
Swoją własną muzykę zaczęli tworzyć jeszcze w podstawówce.
Paki: W szóstce nagrałem swój pierwszy numer, to była piąta albo szósta klasa. Ludzie od razu się do tego przyczepili i go usunąłem. Żałuję, bo nie zapisałem tego nigdzie. Wtedy zjadło mi to pewność siebie, że pierwszy numer, a ludzie już się do tego przyczepili. A najlepsze jest to, że teraz, po tym programie [Rap Generation - przyp. red.], te same osoby, które wtedy hejtowały, teraz do nas piszą.
Vejkes: Też nagrywałem swoje pierwsze numery w podstawówce. To była siódma, ósma klasa. Od początku chciałem coś wykminić takiego swojego. Miałem na siebie wizję już od początku, od dzieciaka. Na początku chowałem to wszystko do szuflady, ukrywałem się w ogóle. Nikt nie znał mojej ksywki, robiłem to bardziej tak dla siebie.
Z początku chłopaki nagrywali w swoich własnych pokojach. Czasem zrywali się z lekcji, brali ze sobą głośnik i nawijali freestyle. Później, gdy okazało się, że mogą przerobić nieużywaną część piwnicy w bloku na Ewy na swoje studio, rozpoczęli nagrywać muzykę na poważnie.
Paki: Na początku nagrywaliśmy w jednym miejscu, gdzie dosłownie nic nie było, tylko jakieś wieszaki na pranie. Tam z Vejkesem nagrywaliśmy pierwsze numery. Potem przenieśliśmy się do drugiej części piwnicy, gdzie urządziliśmy sobie “normalne studio” [cudzysłów Pakiego - przyp. red.]. Kanapy sobie ogarnęliśmy ze śmietnika i szczerze były to jedne z wygodniejszych kanap, na których siedziałem.
Vejkes: Głośniki też były ze śmietnika tak naprawdę.
Paki: Potem sąsiad nam dał jakieś głośniki, bo okazało się, że też robi bity. No i tak powolutku pianki sobie wrzucaliśmy jakieś, jakieś mocniejsze monitorki studyjne potem wleciały.
Vejkes: Tak naprawdę każda kasa, jaką zdobywaliśmy za dzieciaka, kieszonkowe czy z jakiejś pracy, wszystko szło w sprzęt.
Tak właśnie powstała grupa Prosto Z Piwnicy.
Z piwnicy do sławy
Na początku w studio w piwnicy działali tylko Paki i Vejkes. To była końcówka 2021 roku, wtedy też do muzyki Paki wciągnął swojego młodszego brata - Mikiego.
Miki: Kiedy chłopaki zaczęli przychodzić do piwni, raz spytali się, czy nie chcę czegoś nagrać. Wbiłem, nagrałem i w sumie tak już zostało.
Paki: Z nami nagrywał jeszcze jeden ziomal, na początku, jak powstało PZP. Chodził z nami do klasy, Mateusz, ksywa Stawar. Shoutoucik [pozdrowienie, wyróżnienie - przyp. red.] dla Matiego, bo jest dobrym ziomeczkiem.
Vejkes: Warto podkreślić, że Mati nam dużo pomógł. Tworzyliśmy razem taką drużynę i każdy coś dawał od siebie.
Miki: Była nas czwórka, jak puszczaliśmy tracka, to cztery osoby to udostępniały i to też potem szło.
Muzyka chłopaków z PZP to głównie trap, choć, jak sami przyznają, ciężko jest im przypisać jeden styl. Lubią eksperymentować, robić to, na co mają ochotę, poszukiwać nowych brzmień.
Miki: Chłopaki też świetnie śpiewają, mają wokal skillowy. Nie wszystko jest na trapach.
Paki: To nie tak, że jest jeden określony bit i robimy na przykład Detroit cały czas. Kiedyś był drill, czasami jakieś afro wleciało, czasami jakieś klubówki się nagrało, które bardziej bujały ludzi.
Vejkes: To jest fajne, że eksperymentujemy, nie zamykamy się na jedną rzecz, tylko działamy.
Miki: O to chodzi, żeby nie zamykać się w pudełku, że robisz tylko jedną rzecz. Trzeba robić to, co ci się podoba i to, na co masz ochotę.
Paki: Według mnie taki raper… Ja nie lubię właściwie takiego określenia "raper". Według mnie "artysta" brzmi dużo fajniej. Wolałbym, żeby ludzie mówili o mnie artysta niż raper. Ktoś taki musi odnaleźć się w każdym gatunku. Jak już robisz muzę tyle lat, to musisz klepać trochę tego, trochę tamtego. Przynajmniej według mnie. Bo jak ludzie lecą na jednym schemacie cały czas w kółko, to robi się to po prostu nudne.
Miki: Dużo słuchałem takich raperów, którzy na początku mi siadali, ale po czasie wszystko brzmiało tak samo i to się nudzi.
Można pomyśleć, że raperzy z Pruszkowa będą inspirować się wyłącznie polskim, ulicznym rapem. Nic bardziej mylnego. Wśród artystów, którzy najbardziej inspirują PZP, można znaleźć czołowych amerykańskich raperów - Lil Baby, Future, Young Thug.
Vejkes: Są też takie osoby z podziemia, takie perełki, których nawet ksyw nie wymienię.
Miki: Mi mega siada to, co się w Europie teraz dzieje w rapie. Wydaje mi się, że teraz Europa wchodzi na taki właśnie poziom, że ludzie bardziej się tym interesują. Na przykład taki Baby Gang [raper z Włoch - przyp. red.] albo Morad [hiszpański raper marokańskiego pochodzenia - przyp. red.]. Ludzie to zauważają, że Europa się przebija z własnym stylem.
Paki: Ja lubię ostatnio strasznie klimat Włoch i Francji. Giga mi siedzi Francja i Włochy. Z Włoch tacy raperzy jak Shiva czy Rondodasosa. Na przykład z Francji Miki odpalił ostatnio takiego ziomala, Ashe 22. To też mocny ziomeczek, twardy styl.
Gdyby mogli współpracować z dowolnymi artystami z całego świata, chcieliby mieć "feat." (współpracę artystyczną) ze wspomnianymi Moradem, Shivą, Futurem oraz… Adele.
– O czym śpiewacie w swoich piosenkach? – pytam.
Paki: Śpiewamy o nas, o naszych marzeniach, naszych sytuacjach życiowych. Otwieramy się na jakieś nowe rzeczy. Czasem ludzie się przyczepiają, że nawijamy o tym samym, albo że to brzmi jak połowa underu. Ale to są po prostu nasze sytuacje. To są chyba sytuacje i marzenia każdego ziomala z bloku - wyrwać się i zrobić coś więcej.
Vejkes: Po prostu życie. Co akurat mam ochotę nawinąć, gdzieś przekazać, to gdzieś to leci. Może to nie jest czasami zbyt mądre, ale jednak to też jest taka kultura, którą trzeba po prostu rozumieć.
Kultura, którą trzeba rozumieć, może być w tym wypadku kluczem do zrozumienia tekstów chłopaków z PZP. W niektórych utworach tych dwudziestolatków przewijają się motywy nawiązujące do ulicznego honoru czy mafijnej historii Pruszkowa.
“Blachy WPR, mordo jestem tu od dziecka. To nie twój teren, byczku to strefa zamknięta”
Paki: Jestem z Pruszkowa. Jeżeli nie jesteś z Pruszkowa i się panoszysz, to wiadomo, nie twój teren, idź sobie na swoją dzielnię, idź sobie na swoje miasto i tam sobie rób jakieś młyny. Tu są porządni ludzie z klasą. Szanujemy całe miasto i pozdrawiamy całe miasto.
– W waszej ekipie mogą być tylko ludzie z Pruszkowa? – dopytuję.
Miki: Nie, nie chodzi o to. Chodzi o takie panoszenie się, że przykładowo przyjeżdżasz z jakiegoś miasta i zachowujesz się jakbyś był królem. Po prostu chodzi o takich ludzi, ego topów [ludzi z wielkim ego - przyp. red.].
Paki: Chodzi też o strefę zamkniętą jako grono. Mam swoich ziomali, którym ufam i nie szukam nowych znajomości, chyba że mogą coś wnieść do mojego życia.
“Nie chcę tego gnata, pokaż prawdziwy styl, podrapana łapa”
Paki: Każdy teraz zgrywa gangstera. Chodzą z gazem pieprzowym, pałkami teleskopowymi…
Miki: Kiedyś były pod tym względem lepsze czasy, bo ludzie, kiedy mieli do siebie jakiś problem, to potrafił do ciebie człowiek podejść normalnie i spytać, czy walisz solówę. Teraz coś zrobisz i od razu chcą w ciebie wlatywać piętnastolatki z gazówkami [pistolet na gaz - przyp. red.].
Paki: Dziesięć osób atakuje jednego ziomala.
Miki: Dla mnie to nie jest honor.
Paki: O to chodzi w tekstach, żeby ludzie sobie uświadomili, że jak już chcesz coś robić i pokazać swój charakter, to pokaż swój prawdziwy charakter, a nie, że będziesz ze sprzętem wjeżdżał w ludzi.
– Śpiewacie o mafii pruszkowskiej. Czy to jest na serio? Czy chcecie kreować się na takich gangsterów?
Paki: Wręcz przeciwnie. Wolę szczerze pokazać ludziom, żeby nie robili tego. Że to się dzieje, ale żeby tego nie robili.
Miki: To jest błędne koło. Jak wpadniesz w coś takiego, to masz problem. Mamy w sumie ziomków, nawet nie z Pruszkowa, ale z okolic, co właśnie latali po takich rzeczach i potem źle pokończyli. Lepiej powiedzieć ludziom, żeby tego nie robili i nie ładowali się w takie sytuacje niż żeby to robili jak raperzy nawijają. Dużo jest takich raperów.
Paki: Nie zależy mi na wizerunku family friendly, ale też nie, że gangsterka. Tego jest po prostu za dużo, to jest pozerka, to jest nudne. Ludzie zgrywają kogoś, a jak dochodzi do jakiejś sytuacji, to nic nie zrobią.
– Dużo śpiewacie też o zarabianiu pieniędzy, jednak w piosence “Czas” śpiewacie, że pieniądze nie mają znaczenia. To jak jest z ta kasą?
Paki: Są marzenia, żeby zrobić siano, ale są sprawy ważniejsze niż siano. Na przykład rodzina, twoi znajomi, przyjaciele, dosłownie twoje życie, miłość.
Miki: Zarobić, żeby pomagać innym. Mam taki cel, chciałbym mieć tyle kasy, że mógłbym kupić mamie wakacje, kiedy chcę, ziomka zabrać na studio, jakiś dobry klip zrobić.
– Zarabiacie na muzyce?
Vejkes: Teraz nic nie zarabiamy z muzyki. Kiedyś był taki czas, że coś się wybiło, to liczby wtedy pokazały więcej. Myślę, że czas zarabiania jeszcze tak naprawdę przyjdzie i to dopiero na nas czeka.
Miki: Na razie jest zajaweczka. Trzeba po prostu sobie robić to, co się robi.
Paki: Dla mnie ważniejsze jest, żeby robić muzę dla siebie, a nie dla hajsu. Wiadomo, że zależy mi na zarabianiu i chciałbym żyć z muzyki, a nie z pracy na magazynie od 8 do 16. Ale szczerze wolałbym mieć 60 tysięcy ludzi na koncercie, którzy znają moje teksty, niż 200 tysięcy na koncie. Bardziej bym się czuł z tym spełniony, niż jakbym miał hajs.
Chłopaki z PZP w całości sami mixują swoje utwory. Sami również kręcą klipy, w których znaleźć można wiele mniej lub bardziej charakterystycznych punktów Pruszkowa. W niektórych pojawiają się także sportowe samochody.
Vejkes: My robimy klip jako zwykli nastolatkowie i ktoś się pyta, czy chcesz mercedesa do klipu? Proste że tak, jasne, że chcę.
Paki: Wszystko sobie sami ogarniamy, sami montujemy klipy. Raz ja montuję, raz Vejkes montuje. Żeby wypuścić numer, jesteśmy niezależni. Jedynie co, to mamy ziomala od kamery - Jakub Trociński, shoutoucik.
W 2023 roku chłopaki z PZP zagrali na pruszkowskim pożegnaniu lata. Skontaktowali się z prezydentem Pawłem Makuchem, on pokierował ich do biura promocji, a stamtąd trafili prosto na scenę. To był ich pierwszy większy występ przed programem Rap Generation.
Rap Generation
Jak chłopaki trafili na program Rap Generation? Z początku widzieli na instagramie rolki promujące casting do nowego programu, ale nie zwracali na nie uwagi. Po kilku powracających i pomijanych rolkach Paki uznał, że to musi być jakiś znak.
Paki: Mówię sobie - może dostaję jakieś znaki od Boga, żebym w to kliknął. Zgłosiłem się tam, wysłałem swoje CV, kilka numerków, opisałem siebie. Po jakimś czasie dostałem telefon z zaproszeniem na casting. Mówię - no dobra, skoro zacząłem, to jadę tam do tej Warszawki. Miki się nie zgłaszał, ale mówię do Mikiego - dawaj mordo, weź ze mną pojedź. Po prostu, żeby mi towarzyszyć, nie chciałem samemu tam jechać. Na wstępnej selekcji panie poprosiły mnie o jakiś freestylik. Mówią, że fajnie. Potem zapytały, czy jestem sam. Ja mówię, że w sumie z braciakiem przyjechałem. Pytają, czy brat nawija. Mówię, że tak. No to one, żebym braciaka jeszcze wziął, jak jest chętny. Miki poszedł, pogadał z nimi, potem freestylik, potem wzięli nas we dwójkę, polecieliśmy jakiś wspólny numer, a potem dostaliśmy się na etap castingów nagrywanych w studio.
– A ty Vejkes, dlaczego nie pojechałeś na ten casting? – dopytuję.
Vejkes: Nie mogłem sobie pozwolić na taki czas, gdzie mogę poświęcić się występowi. Mogłem zaryzykować, wiadomo, ale to by się wiązało z brakiem pieniędzy na mieszkanie.
Miki: My kiedy się tam dostaliśmy, to na tej chacie byliśmy ponad tydzień, prawie dwa. Vejkes musi pracować i nie mógł sobie na to pozwolić.
Chłopaki, do momentu opublikowania wszystkich odcinków Rap Generation, zobowiązani są umową o zachowaniu poufności. Nie mogą mi powiedzieć, czy wygrali, czy odpadli wcześniej. Proszę ich, żeby opowiedzieli mi o tym, o czym mogą opowiedzieć, czyli o castingu oraz pobycie we wspomnianym Rap Housie.
Miki: U mnie było śmiesznie trochę, bo ja tak naprawdę nigdy w życiu żadnego koncertu solo nie grałem. Też trochę odwaliłem, bo przygotowałem sobie nutę na wysokim wokalu, na tune [autotune, oprogramowanie do korekcji głosu - przyp. red.]. Dużo było uczestników i pewnie ze strony realizatorów ciężko było ogarnąć to wszystko. Ciężko się trochę nawijało, ale potem, jak Maciek nawinął, to zaprosili nas, żebyśmy zrobili wspólny występ i poszło nam tak, jak nawijamy razem. Poszło fajnie. Potem na tę chatę wbiliśmy, ponad tydzień tam byliśmy, w ogóle bez telefonów, bez kontaktu ze światem.
Paki: Na początku byłem wkurzony, ale potem tak szczerze mówię, że spoko. Gadasz z ludźmi cały czas, wpadają ci nowe pomysły do głowy, a nie tylko siedzisz w telefonie.
Miki: Po prostu nas zamknęli w chacie z innymi ludźmi, którzy też się jarają muzyką. Można było tę branżę poznać od środka, jak to działa.
Paki: Poznaliśmy spoko ludzi, którzy mają swoje studio nagrań. Poza tym też samo to, że tam się ogólnie pokazujesz, to też na pewno boostuje zasięg. Po pierwszym odcinku nam przybyło followków na instagramie.
– Co wam dał udział w programie?
Paki: Podniósł moją pewność siebie. To było przełamanie swoich barier. Idziesz gdzieś, nie wiesz co to będzie, ale chcesz się rozwijać, więc ryzykujesz. Nie wiesz czy to ci przyniesie zysk czy nie, ale jak mam iść w muzę, to muszę coś w tym kierunku robić.
Miki: Trzeba się pokazywać. Nie wiem czy widziałeś, na przykład na Warszawie, ile jest plakatów, billboardów i tak dalej. To podbija nam zasięgi.
Paki: Jakby nie patrzeć, usłyszeć rady od osób, które są w mainstreamie, to jest coś. Taki Pezet, giga shoutout dla niego, bo ciągle nas boostował.
Miki: Widać było doświadczenie u niego po prostu. Muzyczne i takie życiowe.
Pora iść coraz wyżej
Pytam chłopaków o ich dalsze plany. Gdy z nimi rozmawiam, jeszcze nie wiem, czy zwyciężyli oraz czy podpisali kontrakt z wielką wytwórnią. Odpowiadają ogólnie, nie chcą złamać warunków umowy.
Paki: Chcielibyśmy coś zrobić jako PZP całe. Jakiś grubszy projekt, fajniejszy.
Miki: Cały czas siedzimy i nagrywamy tak naprawdę.
Vejkes: Warto po prostu śledzić nasz kanał cały czas.
– W jaką stronę będzie teraz zmierzać wasza kariera?
Miki: Myślę, że w Pruszkowie ziomale co mają nas znać, to już znają. Teraz już pora iść coraz wyżej.
Paki: Z miasta wychodzić, pokazywać się dalej. W Pruszkowie do kogo nie podejdziesz, zapytasz o Prosto Z Piwnicy, będą wiedzieli kim my jesteśmy.
Interesuje mnie także, czy w mainstreamowym rapie jest miejsce dla PZP. Pruszków ma już jednego rapera, który zrobił wielką karierę (Wroobel), natomiast niszę dwóch braci w mainstreamie zapełniają obecnie bracia Kacperczyk.
Paki: Ja ogólnie uważam, że w rapie jest miejsce dla każdego. Jeżeli ktoś czuje muzę, to dla niego zawsze jest tam miejsce. Jeżeli ktoś ma z tym problem, to niech wyp*******. A czy dla nas jest miejsce? Uważam, że jest, na 100 procent. Trzeba mieć zajawę, a u nas ta zajawa jest już długo. Muza gdzieś płynie w tej krwi.
– Wrócicie kiedyś do Pruszkowa?
Miki: Ja z bratem na pewno chcemy, musimy tutaj wrócić. Chcemy porobić coś dla ludzi. Gadaliśmy sobie właśnie z chłopakami o studio, żeby ludziom z miasta pokazać to z tej strony, żeby ktoś przyszedł i sobie coś nagrał. Wiadomo, że trzeba się głównie skupić na swoich rzeczach, ale chcemy też tutaj działać z ludźmi.
Paki: Mógłbym mieszkać tylko w dwóch miejscach - w Pruszkowie albo w willi w Hiszpanii.