Prezydent zatęsknił za lajkami?
Facebook odegrał znaczącą rolę w zeszłorocznej kampanii wyborczej w Pruszkowie i uświadomił lokalnym politykom, że social media pozwalają dotrzeć do mieszkańców z przekazem informacyjnym, wywołują żywą reakcję i budują poczucie wspólnoty. Mieszkańcy nie tylko czytają, ale też zadają pytania – bywa że trudne. Oczekują odpowiedzi. O ile jednak w czasie kampanii kandydaci chętnie wchodzili w interakcje, o tyle już po ogłoszeniu wyników część z nich o social mediach zapomniała. To w Polsce nic nowego. Jedną z najbardziej znanych „zapominaczek” była zawsze prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, której profile ożywały przez zbliżającymi się wyborami albo referendum w sprawie jej odwołania, aby zaraz potem obumrzeć.
Od kilkunastu dni trwa fejsbukowa ofensywa informacyjna Pawła Makucha i Konrada Sipiery. Zapoczątkowało ją nieudzielenie prezydentowi wotum zaufania przez radnych. Czy to reakcja obronna?
Ale dziś Facebook to nie tylko narzędzie kampanii. Ci politycy, którzy uświadomili sobie, że media społecznościowe mogą być elementem długofalowo planowanej i realizowanej polityki informacyjnej, na utrzymywaniu stałego kontaktu z mieszkańcami są w stanie zbudować solidny kapitał. Dzięki temu przed kolejnymi wyborami nie będą musieli gorączkowo ożywiać swoich kont, zapełniając je zdjęciami żon, dzieci, wnuków, piesków czy uśmiechniętych mieszkańców „przypadkowo” spotkanych na ulicy.
Jednym z najbardziej aktywnych polityków na Facebooku w Polsce jest Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi. Posty zamieszcza niemal każdego dnia, czasem nawet dwa razy dziennie. Pokazuje postępy prac przy remontach sieci tramwajowej, przy rewitalizacji komunalnych kamienic, promuje imprezy kulturalne, komentuje pomysły radnych czy organizacji pozarządowych. Pisze w pierwszej osobie, nie stroni od nawiązań do polityki krajowej. Porusza sprawy bardzo poważne, ale i mniej. „Looody Bambino! Looody! Aż 1989 kultowych przysmaków z czasów PRL rozdamy w Pasażu Rubinsteina z okazji 30 rocznicy Wyborów w 1989 r. A w restauracjach na ul. Piotrkowskiej i nie tylko, biorących udział w akcji Menu Wolności 4 czerwca pyszne knedle z młodą kapustką” – pisała pod koniec maja. Jej posty zbierają zazwyczaj od 100 do 200 lajków. Co ciekawe, pani prezydent nie bierze udziału w dyskusjach pojawiających się w komentarzach. Dla niej i dla Urzędu Miasta Łodzi posty to po prostu codzienna informacja, co prezydent robi, z kim się spotyka, gdzie i po co jedzie, co załatwiła na spotkaniach.
Niemal równie aktywny na Facebooku co Zdanowska jest bliski sąsiad Pruszkowa, burmistrz Podkowy Leśnej Artur Tusiński. O ile jednak prezydent Łodzi stara się być stonowana i dyplomatyczna, o tyle Tusiński w osądach jest ostry i wyrazisty. Nie patyczkuje się z przeciwnikami, wchodzi z nimi w polemiki, do których, trzeba przyznać, jest dobrze przygotowany – sypie liczbami i porównaniami. Nie stroni od rozmów, odpowiada nawet na komentarze dotyczące błahych, wydawałoby się, spraw. Mieszkanka ulicy Modrzewiowej pisze: „W ostatni weekend świąteczny samochody były zaparkowane zarówno po lewej wyznaczonej do tego stronie, jak i po prawej, po której nie można parkować. Co z tego że są znaki, skoro kierowcy ich nie respektują”. Artur Tusiński odpowiada: „Niestety na brak kultury kierowców i łamanie przepisów jedynym skutecznym działaniem jest wzywanie policji w celu wlepienia mandatu”. Na zarzut, że rewitalizacja stawu w parku miejskm trwa bardzo długo, burmistrz odpisuje mieszkańcowi: „Realizacja inwestycji jak na razie trwa tyle, na ile została zaplanowana, termin wykonania jeszcze nie minął (…) Nie ma trudności, a jedynie trwa proces, o którym zazwyczaj wypowiadający się mieszkańcy (bądź okoliczni sąsiedzi) nie mają zielonego pojęcia, a o którym wielokrotnie pisałem i mówiłem. Nawet skargi, które wpływają nagminnie od osób mało życzliwych temu miastu zostały również przewidziane w wyznaczeniu terminu realizacji. Jeżeli czerpałby Pan wiedzę ze źródła, a nie od hejterów facebookowych, to nie pisałby Pan takich rzeczy. Warto opierać się na faktach, a nie tworzyć równoległą rzeczywistość”.
Ciekawostką może być, że w fejsbukowych dyskusjach bierze udział… także żona burmistrza, Katarzyna. Zdarzało jej się napisać komentarz nawet na forum Pruszkowa.
Pouczająca jest lektura postów burmistrza Brwinowa Arkadiusza Kosińskiego. Bywają dosadne. „Na usta cisną się tylko słowa: debile, idioci, kretyni, barany, bęcwały, imbecyle. Jak można było coś takiego zrobić? Jakimże trzeba być zwyrodnialcem, żeby zniszczyć znaki drogowe z obydwu stron drogi, słupki na wyspie dzielącej pasy ruchu na jezdni oraz słupy lamp oświetleniowych?” – pisał w kwietniu, pokazując zdjęcia przewróconych znaków. Kosiński, podobnie jak jego kolega z Podkowy Leśnej, zawsze jest przygotowany, przy okazji skrzy dowcipem. Potrafi zrobić z okna zdjęcie tęczy i skwitować: „Most mi nad domem przerzucili”. Zagląda na forum Pruszkowa. Swego czasu wszedł w ostrą polemikę z radnym Jakubem Koteleckim, który napisał o niedoinwestowaniu niektórych miejscowości w gminie Brwinów.
A w Pruszkowie? Od kilkunastu dni trwa fejsbukowa ofensywa informacyjna Pawła Makucha i Konrada Sipiery. Zapoczątkowało ją nieudzielenie prezydentowi wotum zaufania przez radnych. Czy to reakcja obronna? Próba zbudowania sobie bazy poparcia wśród mieszkańców w kontrze do radnych? Niewykluczone. Dla mnie ciekawsze jest jednak pytanie, czy to chwilowy zryw, który zgaśnie wraz z wakacyjnym urlopem, czy może początek nowego otwarcia informacyjnego urzędu miasta z oboma panami w roli głównej. Na początku tego roku prezydent Makuch mówił w wywiadzie, że na nowo zdefiniuje politykę komunikacji, uruchomi newsletter, przebudowana zostanie skostniała strona internetowa urzędu. Na razie w temacie cisza, ale całościowa polityka powinna również uwzględniać wykorzystanie mediów społecznościowych, będących najszybszym kanałem dotarcia do ludzi. Facebook stał się dla pruszkowiaków podstawowym źródłem informacji o mieście. Codzienne posty prezydenta i zastępców mogłyby być stałym źródłem wiedzy o tym, co się dzieje. A że będą nieobiektywne i przesycone propagandą sukcesu? Od tego są niezależne media (zpruszkowa.pl, WPR) żeby to sprawdzać, od tego są internauci, aby obnażać populizm (wśród nich prym wiodą dziś Paweł Michał i Arek Gębicz), od tego są radni, by merytorycznie wskazywać, którędy droga.
Czy wrzucanie zdjęć do portali społecznościowych to polityczny lans, jak można przeczytać w komentarzach? To może być tak odbierane, choć moim zdaniem podobne opinie biorą się raczej z nieprzyzwyczajenia mieszkańców do tego, że prezydent Pruszkowa znajduje pięć minut, aby coś do nich napisać. Poprzednicy rzadko informowali o tym, gdzie są i co robią, Facebooka traktowali bardziej jak fanaberię młodego pokolenia, niż pełnoprawny kanał informacyjny.
W internetowych dyskusjach mnie najbardziej brakuje dziś radnych, niektórzy jakby w ogóle nie zauważyli, że życie i fora dyskusyjne przeniosły się do świata wirtualnego. Ja stawiam tezę, że większości z tych, którzy dzisiaj nie uczestniczą w toczących się w sieci rozmowach o mieście, w kolejnej kadencji nie zobaczymy już w Radzie Miasta Pruszkowa.