Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Prezydent, zastępca, urzędnicy nie przyszli. Zjawili się radni, ale połowa obraziła się i wyszła

Sławomir BUKOWSKI
– Zdominowaliście tę dyskusję! – krzyczał do mieszkańców radny Józef Osiński (SPP), który wraz z Dorotą Kossakowską (KO) zerwał kworum i kolejny raz zablokował prace komisji Rady Miasta Pruszkowa ds. problemów hydrologicznych.
Komisja Jaz Styczen 2023
Ilustracja: Komisja Jaz Styczen 2023

Groteskowych prac komisji, która powołana została w związku z awarią jazu na Utracie i miała nakłonić prezydenta Pruszkowa Pawła Makucha do podjęcia zdecydowanych działań zmierzających do naprawy urządzenia, właśnie mamy ciąg dalszy. O perypetiach radnych pisaliśmy w zeszłym roku wielokrotnie. Najpierw przewodniczącym komisji wybrany został Olgierd Lewan (SPP), co oznaczało złamanie statutu miasta, bo radny nie może przewodniczyć dwóm komisjom jednocześnie, zaś Lewan jest szefem Komisji Prawa, Administracji i Bezpieczeństwa. Gdy radnego zastąpiła na tym stanowisku Anna-Maria Szczepaniak (dziś niezrzeszona, wcześniej PiS, usunięta z klubu za niegłosowanie zgodnie z linią partii) radni stracili zainteresowanie pracami w komisji, do której sami się wcześniej zgłosili. Kulminacyjnym momentem bojkotu było niestawienie się – poza Szczepaniak – na posiedzeniu z udziałem naukowców z SGGW, autorów opracowania poświęconego parkowi Potulickich, którzy opowiadali m.in. o skutkach awarii jazu dla całego ekosystemu parku.

Mimo wielu prób Anna-Maria Szczepaniak nie była w stanie nakłonić radnych (Doroty Kossakowskiej z KO, Olgierda Lewana i Józefa Osińskiego z SPP oraz niezrzeszonego Jakuba Koteleckiego) do aktywnego uczestnictwa w pracach. W międzyczasie Kotelecki zrezygnował z zasiadania w komisji. Dopiero 10 stycznia 2023 r., po kilkumiesięcznej przerwie, Szczepaniak udało się zorganizować pierwsze po wielomiesięcznej przerwie posiedzenie, uzgodniwszy z radnymi zakres tematów.

To miało być ważne spotkanie. Prezydent Pruszkowa Paweł Makuch miał omówić postępy prac związanych z przygotowaniami do remontu jazu. Ale prezydent się nie zjawił. Nie przyszedł też jego zastępca Konrad Sipiera. Nie przyszła naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska Elżbieta Jakubczak-Garczyńska. Ani żaden z pracowników tego wydziału. Choć byli zaproszeni. Prezydent przesłał jedynie przewodniczącej Szczepaniak informację o stanie prac, z której wynika, że niewiele się dzieje (z pismem można zapoznać się w portalu eSesja TUTAJ). Urząd Miasta Pruszkowa, Wody Polskie oraz Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska przerzucają się pismami, w tym momencie urząd miasta oczekuje na ekspertyzę Wód Polskich dotyczącą stanu jazu (miała być gotowa w zeszłym roku, ale nie została zrobiona, kolejny termin to 31 stycznia 2023 r.) i w związku z tym... nie podejmuje żadnych działań.

Dlaczego naprawa urządzenia jest tak ważna? Awaria uniemożliwia regulowanie poziomu wody w Utracie. W efekcie wiosną, po ulewnych deszczach, woda podtapia domy w Malichach. Jaz został zbudowany, aby dzięki spiętrzaniu wody kierować jej część do kanałku zasilającego stawy w parku Potulickich. Dziś jest ustawiony w takim położeniu, żeby woda do stawów płynęła, ale po ulewach nie można go obniżyć zapobiegając podtopieniom budynków. Stan urządzenia jest tak tragiczny, że próby manipulowania przy nim grożą tym, że po prostu się rozpadnie. A wtedy woda przestałaby płynąć do parku i stawom zagroziłoby wyschnięcie.

Naprawa urządzenia jest dziś jednym z najpilniejszych zadań do wykonania w Pruszkowie. Problem w tym, że ani prezydent Paweł Makuch nie jest w stanie sobie z tym nieskomplikowanym zadaniem poradzić, ani Wydział Ochrony Środowiska, zaś radni zajęci politycznymi walkami we własnym gronie nie umieją nakłonić prezydenta do większej determinacji – kolejne posiedzenia komisji ds. problemów hydrologicznych zamieniają w spektakl pod tytułem „Pruszkowska nieudolność”. To ostatnie, wtorkowe, można streścić krótko: pokaz bezradności radnych wobec lekceważenia ich przez prezydenta i wobec nieskuteczności władz Pruszkowa.

Trafnie skwitował to Jakub Dorosz-Kruczyński, prawnik, dziennikarz zpruszkowa.pl. – Kiedy ostatni raz spotkaliśmy się w tej sali, posłużyłem się pojęciem: przepalanie tlenu. Ta sala służy ewidentnie przepalaniu tlenu, bo państwo skupiacie się na dyskusji nad elementami tej sprawy, które nie są istotne dla jej załatwienia, a nie skupiacie się na jej istocie – mówił do radnych. Nieobecność prezydenta i urzędników skomentował: – Fakt, że nie ma pana prezydenta, nie ma pana zastępcy prezydenta, jest oburzający. To pokazuje, jak państwo jako organ stanowiąco-kontrolny jesteście traktowani przez kontrolowanego, czyli przez organ wykonawczy. W żadnym innym urzędzie do jakiejkolwiek kontroli nie podchodzi się w tak lekceważący sposób, jak na tej sali w stosunku do państwa radnych. Ta teza powinna wybrzmieć nie tylko tutaj, ale też na sesji rady miasta.

Dorosz-Kruczyński przypomniał, że naprawa jazu powinna odbyć się już dawno, a zobowiązany do jej przeprowadzenia jest nie kto inny tylko Urząd Miasta Pruszkowa kierowany przez Pawła Makucha. – Obowiązuje pozwolenie wodnoprawne wydane przez starostę pruszkowskiego w 2010 roku. Tego pozwolenia nikt nie uchylił. Zostało utrzymane w mocy wraz z wejściem nowej ustawy Prawo wodne. Czym ono jest? To decyzja administracyjna określająca prawa i obowiązki stron. W jej treści jest wyraźnie mowa o obowiązku utrzymania sprawności jazu przez korzystającego z urządzenia wodnego. A korzystającym jest miasto Pruszków. To pozwala miastu na działania w obrębie jazu. Pozwolenie wodnoprawne nie jest jakimś pobożnym życzeniem wyrażonym przez starostę w 2010 roku, to poważny akt administracyjny mówiący, kto za co odpowiada. Tymczasem jest on kompletnie lekceważony w naszym urzędzie miasta. Podkreślam: pozwolenie wodnoprawne określa obowiązki. A realizacja obowiązków polega albo na ich wykonywaniu, albo zaniechaniu. Miasto Pruszków obowiązków nie wykonuje – mówił Dorosz-Kruczyński.

Przypomniał też, że działania podjęte przez nadzór budowlany w sprawie jazu nie są efektem inicjatywy urzędu miasta, tylko interwencji podjętej przez stowarzyszenie Za Pruszków! kierowane przez społecznika Arkadiusza Gębicza. Krótko mówiąc, urząd miasta sprawia wrażenie, że nie jest zainteresowany rozwiązaniem poważnego, ale w sumie prostego problemu.

Posiedzenie komisji w większości wyglądało tak, że to nie radni przedstawiali propozycje wyjścia z patowej sytuacji, tylko mieszkańcy, w tym Gębicz, mówili radnym, co mogą i powinni zrobić. Radni tak chętnie poprawiający przy różnych okazjach budżet miasta mają prawo wprowadzić do niego odrębną pozycję pt. „Remont jazu na Utracie w celu przywrócenia go do sprawności” i później prezydenta z realizacji tego zadania rozliczyć – ale nigdy tego nie zrobili. Radni mogą zasięgnąć informacji w okolicznych gminach, jak radzą sobie z awariami urządzeń wodnych (Utrata przepływa przez wiele jednostek administracyjnych), tymczasem oni wolą beztrosko czekać na dokumenty od prezydenta Makucha i narzekać, że ich nie dostają. Radni korzystając ze swoich uprawnień kontrolnych mogą na bieżąco zapoznawać się z dokumentacją w Wydziale Ochrony Środowiska – ale tego nie czynią. Mogą wreszcie zasypywać prezydenta interpelacjami, słać pisma do Wód Polskich i nadzoru budowlanego, ale nawet z tego uprawnienia korzystają niechętnie. Na brak zdecydowanych działań ze strony Pawła Makucha odpowiadają własną bezczynnością.

Na niektórych radnych zestaw porad od mieszkańców podziałał jak płachta na byka. Po nieco ponad godzinie obrad Dorota Kossakowska (KO) oświadczyła, że nie ma czasu uczestniczyć w posiedzeniu, zaś Józef Osiński (SPP) wykrzyczał, że mieszkańcy zdominowali obrady. Oboje wyszli zrywając kworum pozwalające na przeprowadzenie głosowań i podjęcie jakichkolwiek wiążących ustaleń.

Na sali, spośród radnych, pozostała zaskoczona przewodnicząca Anna-Maria Szczepaniak oraz Olgierd Lewan. Komisja przekształciła się w tym momencie w nieformalne (albo jak kto woli: towarzyskie) spotkanie z mieszkańcami. W tej nieformalnej atmosferze padło jednak kilka ważnych deklaracji. Między innymi taka, że komisja spotka się w lutym, gdy do urzędu miasta wpłynie ekspertyza Wód Polskich odnośnie do stanu technicznego jazu. Jeszcze przed styczniową sesją Rady Miasta Pruszkowa komisja zbierze się na krótkim posiedzeniu, aby przegłosować oficjalne stanowisko w sprawie braku postępu prac i lekceważenia radnych przez prezydenta Pruszkowa. Zaś temat prac prowadzonych do niedawna w samym parku Potulickich, a związanych z odmulaniem kanałów (bo i o tym była we wtorek mowa – jest podejrzenie, że przeprowadzone zostały nierzetelnie przy akceptacji Wydziału Ochrony Środowiska) stanie się przedmiotem obrad najważniejszej komisji Rady Miasta Pruszkowa – Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska, o ile zgodę i zainteresowanie wyrazi jej przewodniczący Karol Chlebiński (SPP).

Komentarz autora:

Mamy piąty rok kadencji. Prezydent Pruszkowa wybudował reprezentacyjny plac zabaw w parku Sokoła, wyremontował ulicę Działkową, wypuścił na miasto elektryczne autobusy, załatwił autobus do Warszawy, buduje wiadukt nad torami PKP i przedszkole na Żbikowie. Ale nie daje rady drobiazgom. Nie umie poprawić rozkładu 817, żeby autobus mniej się spóźniał, nie potrafi gospodarować budżetem tak, żeby starczyło pieniędzy na rower miejski, przegrywa walkę z kilkoma bobrami w parku Potulickich i nie jest w stanie naprawić małego jazu na małej rzeczce, choć zgodnie z pozwoleniem wodnoprawnym to jego obowiązek. Jeszcze jedna rzecz wychodzi prezydentowi świetnie: rozgrywanie radnych z SPP i KO, co przy ich bezradności, bezczynności i niechęci do aktywności społecznej specjalnie trudne nie jest. W Pruszkowie coraz częściej jesteśmy świadkami pokpiwania z samorządności – i ze strony prezydenta, i radnych. Tyle że to droga donikąd – cierpią na tym wyłącznie mieszkańcy.

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować: