Poszedłem do warzywniaka, przy okazji wziąłem makaron – okazuje się, że to limitowana seria od słynnego włoskiego domu mody
Jeżeli po powrocie z zakupów w Pruszkowie można ze zdumienia zbierać zęby z podłogi, to ja dziś jestem tego znakomitym przykładem.
Na rogu ulic Bolesława Prusa i Niecałej od niedawna działają nieduże delikatesy „Oliwka” (nie mylić z bistro o takiej samej nazwie przy ulicy Kościuszki). Z zewnątrz wyglądają na warzywniak, ale w środku są też wędliny z małej masarni z Podlasia, jest nabiał, dziś było pieczywo z rzemieślniczej piekarni w Warszawie. Z boku, na dolnej półce, tuż na ziemią, leżał sobie makaron. Wziąłem go wyłącznie dlatego, że spodobało mi się opakowanie – prawdziwie włoskie, sugerujące, że to produkt z lokalnej wytwórni. W oczy rzucił mi się napis: Napoli. Cena: 12 zł – i dużo i niedużo, ale skoro prosto ze słonecznego Neapolu?
Wypakowując w domu zakupy, obejrzałem nabytek. Dopiero wtedy mój wzrok przykuł napis „Dolce&Gabbana”. Po lewej czytam: „la Famiglia, la Pasta, l’Italia. Dolce&Gabbana”. Zaintrygowany szukam w internecie. Oto co znajduję:
„Włoski dom mody stworzył limitowaną kolekcję makaronów” – czytam na stronie magazynu mody „Elle”. „Luksusowa moda przedziera się do kuchni. Brand Dolce&Gabbana chce, żebyśmy nosiły na sobie jego ubrania i zapachy, a talerz wypełniały stylowym, markowym makaronem. Włoski dom mody stworzył limitowaną kolekcję pszennego przysmaku razem z firmą Pasta Di Martino. Produkty wykonane są według tradycyjnej receptury, za to ich opakowania zostały zaprojektowane przez designerów D&G. Znajdują się na nich ilustracje przedstawiające słynne, włoskie krajobrazy: milan duomo, kanał wenecki, Koloseum i krzywą wieżę w Pizie. Jest też postać Pulcinelli”.
Oglądam opakowanie, wszystko się zgadza. „Luksusowy makaron D&G w stylu vintage można kupić w sklepach Di Martino w Neapolu i Bolonii oraz online” – pisze „Elle”. No więc ja kupiłem go w pruszkowskim warzywniaku (przepraszam właściciela, że tak nazywam jego delikatesy).
Teraz się zastanawiam: czy właściciel sklepiku zdaje sobie sprawę, jaki rarytas sprzedaje? Bo że u Dolce&Gabbana nie wiedzą, że ich limitowana pasta trafiła do pruszkowskiego warzywniaka, tego jestem pewien.
PS Opakowanie makaronu to istne dzieło sztuki. Minus jest taki, że nieprędko je otworzę, a może nigdy, więc po zakupy muszę iść jeszcze raz.