Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Paweł Makuch – od apolitycznego prezydenta do członka politycznej rodziny Sipierów

Sławomir BUKOWSKI
To miała być prezydentura środka. Nie wyszło. Dziś określenie „Pruszkowem rządzi PiS” brzmi jak oczywista oczywistość.
Rfil
Ilustracja: Rfil

Czy Paweł Makuch kiedykolwiek budował swój wizerunek jako prezydent apolityczny? Choć dziś trudno uwierzyć, na początku kadencji mocno się starał. Biorąc na pierwszego zastępcę Beatę Czyżewską z największego, bo 9-osobowego klubu SPP w radzie miasta, a na drugiego Konrada Sipierę z klubu nieznacznie tylko mniejszego, liczącego sześcioro radnych, starał się zachować równowagę. SPP błyskawicznie się od Czyżewskiej odcięło, uznając przyjęcie przez nią awansu niemal za zdradę stanu, jednak przekaz „stoję pośrodku największych frakcji” przez długi czas pozwalał Makuchowi odpierać ataki antypisowskich sił. Najcięższym z formułowanych na początku kadencji zarzutów był ten o kłamstwo wyborcze – jeszcze w trakcie kampanii Paweł Makuch zapytany na portalu społecznościowym czy w razie wygranej weźmie Konrada Sipierę na wiceprezydenta, zaprzeczył. Wystarczył upływ kilku tygodni, by zdanie zmienił.

Od 2018 aż do 2022 roku prezydent zręcznie ustawiał się na pozycji środkowego, choć z wdzięcznością przyjmował wsparcie radnych PiS podczas głosowania projektów uchwał. Nie sprawiało mu to większych trudności, bo klub SPP umówiony na torpedowanie pomysłów nowej ekipy co chwilę przyłapywany był na działaniach obliczonych na stricte polityczne zagrywki. A to radni SPP wspierani przez KO nie zgodzili się na uruchomienie żłobka na Gąsinie, co trudno wytłumaczyć racjonalnymi (poza wyrachowaną grą) argumentami, a to posłali do kosza pomysł zorganizowania konkursu architektonicznego na plac miejski (choć dawało to gwarancję profesjonalnego zaprojektowania nowoczesnej i przyjaznej dla mieszkańców przestrzeni publicznej), a to wyszukiwali powody, by utrudnić przebudowę Szkoły Podstawowej nr 3 czy Przedszkola Miejskiego nr 11. Obstrukcja prezentowana przez SPP bywała tak prymitywna, że osiągnęła efekt odwrotny do zamierzonego – tylko umocniła wizerunek Makucha jako prezydenta sfokusowanego na rozwiązywaniu problemów, z którymi ekipa poprzednika – Jana Starzyńskiego – nie potrafiła sobie poradzić.

Ten specyficzny układ polegający na nieustannym wysyłaniu komunikatu, że oto apolityczny prezydent zmaga się z zaściankowymi, zajętymi własnym interesem i wrogo do niego nastawionymi radnymi, działał przez 4 lata. W 2022 roku konstrukcja się rozsypała.

Punktem zwrotnym była rezygnacja w kwietniu ub. roku Beaty Czyżewskiej. Wiceprezydentka dyplomatycznie nie mówiła o powodach, choć z Kraszewskiego dobiegały pogłoski o nie najlepszej atmosferze w urzędzie i staraniach, by pani wiceprezydent opowiedziała się politycznie. Ta jednak, rzuciwszy papierami, po angielsku wycofała się z polityki mówiąc, że potrzebuje odpoczynku i regeneracji. Wraz z odejściem Czyżewskiej ruszyły spekulacje, kto zajmie jej miejsce. Po kilku tygodniach było jasne, że… nikt. Prezydent Paweł Makuch zmienił regulamin organizacyjny urzędu i wraz Konradem Sipierą „podzielił się” zakresem obowiązków pozostawionym przez byłą panią wiceprezydent. I tak Makuch wziął oświatę, choć nauczycielem nigdy nie był ani w szkole nie pracował, zaś Konrad Sipiera ochronę środowiska, choć zdążył wyspecjalizować się w inwestycjach. Z urzędu nie wyszedł do mieszkańców żaden komunikat, dlaczego liczba wiceprezydentów została nagle zredukowana. 

Po rezygnacji Beaty Czyżewskiej prezydent już nie próbował budować wizerunku bezpartyjnego. Do legendy przeszły wizyty „pary prezydenckiej”, czyli Pawła Makucha i Konrada Sipiery w przedszkolach, wspólna obecność na uroczystościach miejskich, koncertach czy w kościele. Ale dzięki nieobecności Czyżewskiej na zdjęciach, które nasi prezydenci uwielbiają sobie robić, na pierwszy plan zaczęła wysuwać się inna postać – prominentnego posła PiS, zarazem ojca wiceprezydenta – Zdzisława Sipiery. Pan poseł ochoczo pozuje z „parą prezydencką” do pamiątkowych fotografii nie tylko, gdy przekazuje czeki od rządu, ale też na przykład podczas podpisania umowy z wykonawcą rozbudowy Szkoły Podstawowej nr 3 czy podczas otwarcia Strefy Odkrywania, Wyobraźni i Aktywności SOWA w Szkole Podstawowej nr 10 na Gąsinie.

Paweł Makuch z jednoznacznym kojarzeniem go z PiS i rodziną Sipierów nie próbuje walczyć nawet werbalnie. Konsekwentnie stroni od komentarzy na temat wysokości strat ponoszonych przez budżet miasta w wyniku niekorzystnych dla samorządów zmian podatkowych wprowadzanych przez rząd. To milczenie stało się jeszcze bardziej wymowne, gdy zestawić je z dumą, z jaką informuje o przydzielanych – po części uznaniowo – dotacjach od rządu w ramach Programu Inwestycji Strategicznych Polski Ład. Podczas gdy burmistrzowie i prezydenci polskich miast bilansują rządowe darowizny oraz ponoszone straty tłumacząc skutki finansowe dla budżetów, Paweł Makuch tę kwestię skrzętnie omija.

Apogeum braku krytycyzmu Makucha w sięganiu po rządowe środki była wypłata 2 mln zł dla Pruszkowa z programu dedykowanego biednym i zmagającym się z systemowymi problemami gminom popegeerowskim, choć na terenie naszego miasta żaden PGR siedziby nie miał, a jedynie na wąskim paseczku gruntu należącym dziś do Pruszkowa, na peryferiach, operował niegdyś PGR z Parzniewa.

Odkąd Pruszków zaliczony został przez rząd do gmin popegeerowskich, do naszego miasta na dobre przylgnęła łatka miasta rządzonego przez PiS, która byłaby prawdziwa, gdy ta partia wygrała w 2018 r. wybory w naszym mieście, a tak się nie stało. Łatki to jednak mają do siebie, że potrzeba ogromnego wysiłku, by je odkleić, zaś Paweł Makuch nie zrobił w tym kierunku praktycznie nic. Przeciwnie, coraz częściej jakby szuka okazji do ogrzania się w cieple rodziny Sipierów.

Najnowsze rozdanie środków centralnych, tym razem z Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg, tylko potwierdza tę tezę i ugruntowuje opinię o Pruszkowie jako mieście bliskim sercu premiera Mateusza Morawieckiego. Nasze miasto dostało promesę na 8,5 mln zł na inwestycję forsowaną przez Konrada Sipierę – przebudowę ulicy Kościuszki, choć projekt inwestycji daleki jest od ideału, nie został skonsultowany ani z mieszkańcami, ani z radnymi i na który w tegorocznym budżecie nie ma potrzebnej kwoty. Nie brakuje głosów, że inwestycja pomyślana jest jako lokalna pokazówka przedwyborcza, stąd takie parcie na nią z zaangażowaniem centralnych władz (dotacja na kontrowersyjną inwestycję w Pruszkowie jest jedną z najwyższych na całym Mazowszu).

Skoro Pruszków nie ma już apolitycznego prezydenta, to jaki to jest prognostyk na wybory samorządowe w 2024 roku? Prawo i Sprawiedliwość w Pruszkowie nie ma większych szans na wygraną i powalczy raczej o utrzymanie stanu posiadania z obecnej kadencji (przypomnijmy, wprowadziło 6 radnych spośród 23). Paweł Makuch jakby w poczuciu wdzięczności za udzielane mu wsparcie od pewnego czasu swój przekaz kieruje przede wszystkim do elektoratu tej partii. Bez wątpienia, robi to skutecznie. Ale dzięki temu wyzwala ogromny potencjał dla wszelkiej maści kontrkandydatów, którzy postanowią stawić mu czoła w bitwie o prezydenturę w mieście. Staje się wręcz wymarzonym przeciwnikiem i dla radykalnego Arkadiusza Gębicza, i dla bezbarwnego Piotra Bąka (Platforma Obywatelska), i dla Michała Landowskiego (Mazowiecka Wspólnota Samorządowa), i dla wszystkich, którzy dopiero się ujawnią – wystarczy, że strategię wyborczą oprą na antypisowskich hasłach, by zdobyć punkty.

Paweł Makuch, który do drugiej tury w wyborach przejdzie bez większego problemu i z pozycji zwycięzcy, w rozstrzygającej rozgrywce będzie miał solidny problem z przekonaniem do siebie mieszkańców niebędących – delikatnie mówiąc – zwolennikami Prawa i Sprawiedliwości. A pamiętajmy, że antypisowskie nastroje jeszcze się wzmogą, jeżeli partia straci władzę w kraju (sporo na to wskazuje) – niesiona falą entuzjazmu dzisiejsza parlamentarna opozycja z jeszcze większą energią sięgnie po władzę także w Pruszkowie. To nie musi być Platforma Obywatelska czy Polska2050 Szymona Hołowni. Tą opozycją będzie u nas każdy, kto nie będzie kojarzył się z Prawem i Sprawiedliwością.

Tymczasem Paweł Makuch ma już nie tylko łatkę polityka zaprzyjaźnionego z PiS. O nim można wręcz powiedzieć, że zrobił sobie taki tatuaż. Nie wzbudziłoby zdziwienia, gdyby któregoś dnia zaprezentował legitymację partyjną podpisaną przez samego Jarosława Kaczyńskiego.

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować: