Paweł Makuch piąty raz z rzędu nie dostał ani wotum zaufania, ani absolutorium za wykonanie budżetu
To że Paweł Makuch na sesji 29 czerwca nie dostanie ani wotum zaufania, ani absolutorium za wykonanie budżetu w 2022 roku, było oczywiste. Całoroczne konflikty z klubami SPP, KO i kilkoma radnymi niezależnymi, zwiększanie zadłużenia miasta, przesyłanie radnym obszernych dokumentów w ostatniej chwili, nieudzielanie odpowiedzi na pytania dotyczące polityki finansowej i jej skutków, nieobecności na komisjach, na których omawiane są ważne projekty, a do tego konflikty z coraz większą liczbą mieszkańców – to wszystko zbudowało wizerunek prezydenta niezainteresowanego współpracą z władzą uchwałodawczą. Ostry, nastawiony na nieustanną polityczną wojnę kurs jego zastępcy Konrada Sipiery („Proszę się nie pogrążać” – to przykład odzywki z ostatniej sesji do słynącego z kultury i opanowania przewodniczącego rady miasta Krzysztofa Biskupskiego) tylko ten wizerunek umocnił.
Przeciwko udzieleniu wotum i absolutorium zagłosowało aż 13 z 19 obecnych na sesji radnych. „Za” była wątła grupa członków Prawa i Sprawiedliwości (Agata Bogdańska, Dariusz Krupa i Paweł Zagrajek), proprezydenccy radni Jakub Kotelecki i Grzegorz Szachogłuchowicz oraz Jacek Rybczyński (formalnie w SPP, jednak w praktyce często głosujący inaczej niż klub).
O ile wypowiedzi i komentarze radnych były przewidywalne, o tyle głębszej analizy warte są wystąpienia mieszkańców Pruszkowa, którzy korzystając z uprawnień zapisanych w ustawie o samorządzie gminnym zebrali po 50 głosów poparcia wymaganych do tego, by móc wystąpić podczas dyskusji na temat raportu o stanie gminy. Coroczna prezentacja tego raportu, przygotowywanego przez prezydenta, jest formalnym przyczynkiem do dopuszczenia mieszkańców do głosu, jednak mogą oni wypowiadać się na dowolny temat. I mieszkańcy Pruszkowa z tego uprawnienia znakomicie skorzystali.
Jakub Dorosz-Kruczyński: Skromny prezydent nie zamawia magnesów i smyczy z własnym nazwiskiem
Prawnik z wykształcenia, aktywista miejski, angażujący się w działania na rzecz budowy społeczeństwa obywatelskiego i ochrony przyrody, redaktor portalu zpruszkowa.pl. Podczas swego wystąpienia mówił o narastającym poczuciu dyskomfortu mieszkańców Pruszkowa z powodu realizowanej przez Pawła Makucha polityki.
– Kiedy w 2018 r. mieszkańcy szli do urn, to szli z głębokim przekonaniem, że to miasto potrzebuje nowego pomysłu na siebie, że potrzebny jest nowy model rozwoju. Tymczasem dziś zaczynają odczuwać spadek jakości życia z tego powodu, że liczba ludności miasta gwałtownie wzrasta – mówił Dorosz-Kruczyński. Ostrzegł prezydenta, że polityka polegająca na zabudowywaniu miasta blokami wyczerpała się, bo infrastruktura drogowa ma określoną przepustowość. Wydawałoby się, że w Pruszkowie nie da się już upchnąć więcej ludzi, tymczasem za zgodą lokalnych władz powstają kolejne osiedla.
Aktywista zwrócił uwagę na sposób transferowania pieniędzy do budżetów samorządowych, że polskie miasta w coraz większym stopniu uzależniają się od uznaniowych dotacji rządowych, a coraz mniej mogą polegać na własnej bazie dochodowej, bo ta decyzjami większości sejmowej jest ograniczana. – Pan poszedł w tej kadencji najłatwiejszą drogą: znalazł sojusznika, który popiera rząd – mówił Dorosz-Kruczyński do Pawła Makucha, mając na myśli jego współpracę z Konradem Sipierą i radnymi PiS.
Skrytykował aktywności prezydenta obliczone na autopromocję. – Mieszkańcy nie tego oczekują. Przez 5 lat swojego urzędowania pan prezydent zatracił się w postrzeganiu tego, czym miasto jako jednostka samorządu terytorialnego jest. A miasto to ludzie, mieszkańcy, którzy oczekują tego, że ich potrzeby będą zaspokajane. Tymczasem panu sprawowany urząd służy do budowania wizerunku własnej osoby. Skromny piastun urzędu prezydenta nie zamawia bloczków, segregatorów, smyczy, magnesów z napisem „Prezydent Miasta Pruszkowa”. Dlatego proszę radnych o nieudzielanie wotum zaufania.
Paweł Makuch zareagował stanowczo: – Żaden materiał z moim nazwiskiem nie został sfinansowany z budżetu miasta Pruszkowa. Zapłaciłem z własnych pieniędzy – odpowiedział.
– W takim razie uważam za nieporozumienie, że takie materiały są dystrybuowane na miejskich wydarzeniach. To wykorzystywanie przez pana pańskiej pozycji – skwitował Jakub Dorosz-Kruczyński.
Anna Gawryś: Jest pan impregnowany na argumenty o ochronie przyrody
Ekolożka, zaangażowana w działania na rzecz ochrony przyrody aktywistka, popularność zyskała niedawno zbiórką podpisów pod projektem utworzenia parku krajobrazowego „Nad Utratą i Raszynką”, który objąłby m.in. park Potulickich w Pruszkowie.
– Jestem zawiedziona, bo gdy spotkaliśmy się na tej sali zadeklarował pan poparcie dla parku krajobrazowego, wyraził wątpliwości, ale jednak udzielił poparcia. Później dopiero zrozumiałam, że utworzenie parku krajobrazowego przeszkodziłoby panu w realizacji innych pomysłów. Miasto Pruszków organizuje masowe imprezy na terenie chronionego krajobrazu, w samym środku okresu lęgowego ptaków. Zignorował pan głosy radnych, zignorował pan głosy mieszkańców w tej sprawie – mówiła Anna Gawryś. – Zanieczyszczenie hałasem, stres zwierząt… Mogłabym o tym opowiadać, ale i tak nie będzie pan słuchał. Jest pan impregnowany na argumenty o ochronie przyrody. W pobliżu mojego domu są dwie kwietne łąki miejskie, nieduże prostokąty ogrodzone palikami i sznurkiem, a wokół nich wykoszone klepiska. Tak wygląda bioróżnorodność w Pruszkowie. Ekościema i mydlenie oczu.
Aktywistka wypomniała Pawłowi Makuchowi i Konradowi Sipierze realizowaną właśnie pseudorewitalizację Utraty, która nie została poprzedzona uczciwymi konsultacjami społecznymi, oraz przyzwolenie na budowę megabloku przy parku Potulickich. – Megablok to symboliczne podsumowanie kadencji panów prezydentów. To symbol wielkiej życzliwości panów prezydentów dla deweloperów. Wszyscy pamiętamy hasło z wyborów: Pruszków dla obywatela, nie dla dewelopera. Tymczasem w to hasło wkradł się czeski błąd, przestawiły się wyrazy. Mam nadzieję, że wystartuje pan teraz z właściwym hasłem: Pruszków dla dewelopera, nie dla obywatela.
Paweł Makuch odpowiedział, że skwer im. Pruszkowiaków w parku Potulickich to jedyne miejsce takiej wielkości, gdzie imprezy masowe można organizować. – Ale czynię starania, żeby już więcej żadna impreza tam się nie odbyła – zadeklarował prezydent.
Konrad Sipiera w odpowiedzi zarzucił Annie Gawryś uprawianie polityki i szerzenie kłamstw. – Jesteśmy świadkami początku kampanii wyborczej. Państwo w ewidentny sposób tę kampanię zaczynacie. To trzeba uszanować. Ale nie można uszanować kłamstw, które dziś się pojawiają. Mówienie, że to „za panów kadencji wyrosły bloki”… Bloki nie są zasiewane i nie wyrastają jak rośliny. Są miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. To temat w naszym mieście nieprzepracowany i nieomówiony – mówił wiceprezydent.
– Dla mnie porażająca jest ta niemoc zmienienia czegokolwiek – skwitowała Anna Gawryś.
Artur Barcik: Przeraża mnie buta wobec mieszkańców
Społecznik, zaangażowany w działania na rzecz ochrony przyrody w Pruszkowie i obronę praw lokatorów, aktywny w mediach społecznościowych, gdzie posługuje sie pseudonimem Sanchez Samjazz.
– Jestem mieszkańcem Pruszkowa, spędziłem tu pół życia, zapewne spędzę drugie pół. Aktywnie wspierałem pańską kampanię, toczyłem w internecie boje o pański wybór – przypomniał zwracając się do Pawła Makucha (dziś Barcik należy do grona najaktywniejszych krytyków władz Pruszkowa). – Czarę goryczy przelało we mnie spotkanie w sprawie zagrożenia katastrofą budowlaną kamienicy przy Ołówkowej 15. Pan się na spotkaniu nie pojawił, przeszkodziło panu kolejne spotkanie w przedszkolu. Przeraża mnie ta buta wobec mieszkańców – mówił.
Barcik zarzucił prezydentowi brak strategii rozwoju miasta. – Budownictwo komunalne jest w zapaści, to się nie zmienia od lat. Ołówkowa 15 to jedynie przykład. Miasto podejmuje reaktywne działania, a strategii nie ma. Pana program miał hasło: Nic o nas bez nas. Tymczasem partycypacja społeczna nie istnieje, konsultacje nie istnieją, zamiast nich jest atak na aktywistów. Mamy zarządzanie przez zamieszanie. Mamy notoryczny brak danych, brak badania potrzeb. Pruszków nie ma rynku ani deptaku, a imprezy miejskie odbywają się w parku Potulickich na złość protestującym mieszkańcom – wyliczał. – Gdy porównamy ofertę kulturalną Pruszkowa i Grodziska Mazowieckiego to okazuje się, że wypadamy blado. Gdzie przeglądy, gdzie festiwale? Miasto zamienia się w wielki parking, w niekończący się korek. Gdzie strefy ruchu Tempo 30? Gdzie rowerostrada północ-południe i wschód-zachód? Gdzie współpraca z WKD? Brakuje nie tylko strategii, brakuje nawet pomysłu jak namówić mieszkańców do podróży po mieście autobusami.
Na koniec Artur Barcik nawiązał do braku aktywności urzędu miasta w kwestii rozwoju technologii smart city i braku profesjonalnych działań marketingowych. – Jak idę z kartą mieszkańca na basen to pani przepisuje moje dane do zeszytu – powiedział. – I szkoda, że zamiast marketingu miejsca mamy marketing dwóch osób.
Michał Maj: Dlaczego z uporem maniaka pchacie nas w kolejne kredyty?
Jest członkiem zarządu stowarzyszenia Za Pruszków! założonego przez Arkadiusza Gębicza. Swoje wystąpienie poświęcił polityce finansowej miasta, oznaczającej niekończące zadłużanie się.
– Czemu ciągle nakręcamy spiralę zadłużenia? Panowie prezydenci idą w kierunku zaciągania kolejnych kredytów, tymczasem inne gminy wybierają kierunek emisji obligacji komunalnych. Można pozyskać kapitał taniej niż robi to Pruszków. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego miasto za każdym razem idzie po kredyt gdy potrzebuje pieniędzy – mówił Michał Maj.
I pytał retorycznie: – Dlaczego z uporem maniaka pchacie nas w kolejne kredyty, których obsługa z roku na rok jest droższa? Miasto spłaca dziś więcej odsetek niż kapitału, czyli dokarmia banki. Te pieniądze można by przeznaczyć na korzystniejsze cele.
Arkadiusz Gębicz: Pan szczuje własnych mieszkańców
Najbardziej dziś znany aktywista miejski, założyciel i prezes stowarzyszenia Za Pruszków!, niekryjący swoich aspiracji politycznych. Zamierza wystawić w przyszłorocznych wyborach samorządowych komitet wyborczy, sam będzie kandydował na urząd prezydenta.
– Moje podsumowanie pięciu lat pańskich rządów: jest fatalnie i coraz gorzej. Taki jest stan gminy Pruszków – mówił Arkadiusz Gębicz do Pawła Makucha. – Słuchając przedmówców byłem z upływem czasu coraz bardziej podbudowany. Wypowiedzi czterech mieszkańców były znakomite. Ja wierzę, że to ostatnia sesja absolutoryjna prezydenta Pawła Makucha. Coś się popsuło, stracił pan wizję, a może tę wizję panu odebrano? Pan szedł do wyborów z wizją, może nie do końca skonkretyzowaną, ale ona szybko prysła jak bańka mydlana. To, co pozostawia pan sobie, to upartyjnienie samorządu, pomniki niekompetencji. To miasto jest zaniedbane, brudne, wielu mieszkańców to zauważa. Przykładem park Potulickich, z którym ciągle nie możemy sobie poradzić, bo pan nie może sobie poradzić z podwykonawcami. A przejawem upartyjnienia są spadochroniarze partyjni lokowani w spółkach miejskich – wyliczał.
Gębicz zarzucił Pawłowi Makuchowi, że ten „szczuje mieszkańców” zamiast konsultować z nimi swoje pomysły. – Pan wykorzystuje aparat państwa do szczucia. Ta władza tak działa: albo jesteś z nami, albo wykorzystamy machinę, którą mamy, żeby pokazać ci miejsce w szeregu – mówił społecznik. – Zamknął się pan na pomysły mieszkańców. Dopuścił pan do władzy partię, a partia nie powinna uczestniczyć w życiu samorządowym.
Na koniec zwrócił uwagę, że mimo przedwyborczych obietnic Makuch nie powstrzymał presji deweloperskiej. – To rzecz, która najbardziej boli: trudny do przewrócenia stolik, przy którym siedzą deweloperzy. Pan obiecywał zatrzymać walec deweloperski, ale on się toczy jak rzadko kiedy. Pan powinien był przejrzeć miejscowe plany zagospodarowania po przejęciu władzy i nakreślić strategię zmian. Kwestie odszkodowawcze mnie nie przekonują, bo nie chodzi o zakazywanie budownictwa, tylko o zmianę jego jakości – mówił Gębicz.
Podobnie jak Anna Gawryś przypomniał, że prezydent mógł powstrzymać budowę megabloku przy parku Potulickich, ale tego nie zrobił.
Paweł Makuch odpowiedział aktywiście w nietypowy dla siebie sposób: – Patrząc panu w oczy mówię, że nie prowadzę z panem żadnej batalii. Z natury jestem pacyfistą.
Adam Andrzejewski: Pozytywny trend wzrostowy, który warto kontynuować
To było zaskakujące wystąpienie, bo mieszkaniec, o którym zgromadzeni wiedzieli niedużo, a najczęściej kompletnie nic, wszedł na mównicę i nie przedstawiając się, kim jest z zawodu czy zamiłowania, po prostu wygłosił serię pochwał dla obecnej ekipy rządzącej Pruszkowem. Uderzył też w swoich przedmówców: – To była kampania, nie debata – powiedział.
Andrzejewski omówił strukturę przedstawionego przez Pawła Makucha raportu o stanie gminy za 2022 rok. – To wartościowy raport stanowiący źródło informacji – ocenił. Zauważył „pozytywny trend wzrostowy, który warto kontynuować”. Wyliczył najważniejsze inwestycje realizowane przez miasto, mówił o wysokim zainteresowaniu mieszkańców budżetem obywatelskim, wyraził uznanie dla dyrektorów placówek oświatowych za wsparcie działań integracyjnych.
– Apeluję o udzielenie wotum zaufania i absolutorium. Dotychczasowe oceny nie zawsze były merytoryczne – skwitował Adam Andrzejewski.
Poseł PiS Zdzisław Sipiera na mównicy „bez żadnego trybu”
Parlamentarzysta, prywatnie ojciec wiceprezydenta Pruszkowa Konrada Sipiery, sam siebie nazywający „posłem tej ziemi”, zajął mównicę jako pierwszy, jeszcze przed mieszkańcami, mimo że nie zebrał 50 głosów poparcia uprawniających do udziału w dyskusji. Powołał się na swój mandat poselski i zgodę udzieloną mu przez przewodniczącego rady miasta Krzysztofa Biskupskiego.
Poseł mówił, że Pruszków to miejsce, w którym warto żyć, pracować, mieć rodzinę i planować przyszłość. Opowiadał z uznaniem o pomocy udzielanej przez mieszkańcom imigrantom z Ukrainy oraz w superlatywach opisywał politykę rządu Mateusza Morawieckiego w każdym jej aspekcie. – Dziś Polska jest państwem o najniższym bezrobociu w Europie – mówił Zdzisław Sipiera.
Chwalił prezydenta Pawła Makucha. – Miał możliwość pójść inną ścieżką, wygodną. Wybrał trudniejszą, bardziej otwartą, za co dostaje po głowie, bo cena otwartości zawsze jest ceną. Wiem co mówię. Ta cena, którą płaci prezydent, nie jest jednak ceną za wysoką, bo nastąpiło otwarcie Pruszkowa na zewnątrz. Co do stylu sprawowania władzy – władza jest samotna, decyzje podejmuje się samodzielnie. Dziękuję za to, że się udaje – mówił.
Zdzisław Sipiera opowiadał też o wielomiliardowym wsparciu dla samorządów płynącym od rządu Prawa i Sprawiedliwości oraz korzystnej dla Polaków polityce fiskalnej polegającej na obniżaniu podatków. – Samorządy nie tracą, są osłaniane i będą osłaniane – mówił na przekór liczbom prezentowanym przez największe w Polsce organizacje samorządowe, z których wynika, że miasta na polityce rządu PiS tracą kwoty liczone w dziesiątkach, a nawet setkach milionów złotych.
Po wystąpieniach mieszkańców poseł wszedł na mównicę po raz wtóry, ale tym razem żeby powiedzieć: – To był frontalny atak na prezydenta, jest taka opcja, która zawsze jest na nie.
Zaś Jakubowi Doroszowi-Kruczyńskiemu, który dopytywał o tryb udziału posła w sesji rady miasta, odpowiedział: – Będzie pan prezydentem, będzie pan rządził. Proszę nie deprecjonować mandatu posła.
Część radnych jednym głosem z mieszkańcami
Anna Maria-Szczepaniak, niezrzeszona, usunięta z klubu PiS za głosowanie niezgodne z linią partii, tłumaczyła, że „współpraca” to w Pruszkowie puste słowo. Przypomniała, że prezydent odmawiał uczestnictwa w pracach kierowanej przez nią nadzwyczajnej komisji ds. problemów hydrologicznych związanych z awarią jazu na Utracie. – Trudno mówić o zaufaniu do państwa działań – powiedziała zwracając się do Pawła Makucha i Konrada Sipiery.
Karol Chlebiński, przewodniczący klubu SPP, analizował wyraźnie pogarszającą się sytuację finansową Pruszkowa, mówił o problemach z wpływami na rachunek miasta, malejącej zdolności finansowej, o braku współpracy ze strony skarbniczki miasta.
Dorota Kossakowska (klub KO): – Budżet miasta nie został wykonany zgodnie z zasadami celowości i gospodarności.
Piotr Bąk (wiceprzewodniczący rady, szef klubu KO) pytał retorycznie prezydenta, dlaczego uchwała o konsultacjach społecznych nie jest realizowana. – Nie korzysta pan z tego narzędzia. Tematów było wiele, które można by poddać pod debatę i publiczne konsultacje, np. kwestię przebudowy ulicy Kościuszki, co kiedyś panu sugerowaliśmy – mówił. Zwrócił uwagę, że liczba projektów składanych przez mieszkańców do budżetu obywatelskiego spada i trzeba zastanowić się, dlaczego tak się dzieje. – Może sposób realizacji projektów przez urząd zniechęca mieszkańców? Współpraca kończy się tylko na deklaracjach z pana strony. Jeśli mamy budować społeczeństwo obywatelskie, to musi to mieć odzwierciedlenie w komunikacji i współpracy z radą miasta. Bo rada miasta to mieszkańcy, którzy zostali wybrani przez innych mieszkańców – mówił Piotr Bąk.
Na niekonsultowanie pomysłów z mieszkańcami zwrócił też uwagę Olgierd Lewan (klub SPP): – Jeśli pan nie konsultuje, a usiłuje wprowadzać pomysły, które wydają się panu dobre, to naraża się pan na to, że mieszkańcy coraz bardziej nie będą pana lubili. Nie wiem dlaczego boi się pan konsultacji społecznych – mówił Lewan. Przytoczył też wypowiedź jednego z mieszkańców, który budżet obywatelski nazwał budżetem urzędników.
Radny Dariusza Krupa z bezkrytycznie popierającego Pawła Makucha klubu PiS zarzuty pod adresem prezydenta, które padły na sesji, podsumował następująco: – To nie była debata o stanie miasta, tylko wolne wnioski. To był początek politycznego fermentu w kampanii.
Zaś prezydent Paweł Makuch przyznał na koniec: – W niektórych momentach czułem się bezsilny, a w niektórych zażenowany.