Paweł Makuch bez absolutorium. Czy radni SPP i KO budują betonową opozycję?
Na sesji 27 sierpnia prezydent Paweł Makuch nie dostał od radnych ani absolutorium za wykonanie budżetu, ani wotum zaufania. Czym obie instytucje różnią się od siebie? Do 2018 roku w Polsce funkcjonowała tylko ta pierwsza. Absolutorium jest wyrazem akceptacji wykonania budżetu w poprzednim roku. Z definicji – to chłodna analiza przychodów i wydatków. W wielu miastach Polski radni wykorzystywali jednak głosowania do przypuszczania politycznego ataku na wójtów, burmistrzów i prezydentów. Dyskusje o finansach przeistaczały się w krwawe jatki, a to wypaczało sens oceny wykonania najważniejszej uchwały w mieście. Dlatego parlament wprowadził nowy instrument oceny władz: wotum zaufania. To w zamierzeniu miała być okazja do zażartych dyskusji motywowanych niezgodą na styl sprawowania rządów czy choćby osobistą niechęcią.
Przed głosowaniem wotum zaufania radni mogą wygarnąć prezydentowi wszystko – że ma zapędy autorytarne, nie konsultuje swoich pomysłów, źle przygotowuje projekty uchwał, nie reaguje na wnioski, a nawet, że jakiemuś radnemu nie mówi „dzień dobry” czy nie chce go przyjąć w gabinecie. Wotum jest okazją do oceny opartej na emocjach. W przeciwieństwie do absolutorium, które powinno być udzielane (bądź nie) wyłącznie jako zwieńczenie chłodnej analizy wskaźników finansowych.
To, że Paweł Makuch wotum zaufania nie dostanie drugi raz z rzędu, wiadomo było od wielu miesięcy. Radni SPP i KO (dysponują w sumie 12 głosami w 23-osobowej radzie, mają więc większość) od początku kadencji zarzucają mu niekonsultowanie pomysłów, późne przedstawianie projektów uchwał do zaopiniowania, ale najbardziej boli ich stanowisko wiceprezydenta miasta dla Konrada Sipiery z PiS. Wynik głosowania był więc z góry przesądzony. Oba kluby (z wyjątkiem Jacka Rybczyńskiego, otwarcie popierającego Makucha), plus skonfliktowana ze środowiskiem SWPR Eliza Kurzela oraz jej ojciec Andrzej Kurzela zagłosowali przeciw udzieleniu wotum. „Za” byli tylko radni PiS oraz ci, którzy dostali się rady z prezydenckiego komitetu SPWR: Jakub Kotelecki i Grzegorz Szachogłuchowicz. Wynik głosowania: 8 na „tak”, 13 na „nie”. Aby wotum zostało udzielone, zgodnie z ustawą „za” musiałoby być co najmniej 12 radnych (bezwzględna większość). Warto zaznaczyć, że dwie osoby nie były obecne na sesji: Ewa Białaszewska-Szmalec (PiS) i Eugeniusz Kulpa (SPP), ale nie miało to wpływu na ostateczny wynik rozgrywki.
O ile nieudzielenie wotum nie było dla obserwatorów pruszkowskiej sceny politycznej zaskoczeniem, o tyle zdumiewać może nieudzielenie Pawłowi Makuchowi absolutorium za wykonanie budżetu w 2019 roku. Zasady głosowania są tutaj identyczne jak w przypadku wotum: aby absolutorium przeszło, na „tak” musi być co najmniej 12 radnych. Każdy głos na „nie” oraz wstrzymujący się działa na niekorzyść prezydenta. Na „tak”, podobnie jak przy wotum, zagłosowała ósemka radnych: PiS, SWPR plus Jacek Rybczyński. Pozostała trzynastka… wstrzymała się. W efekcie absolutorium prezydent nie dostał.
Sławomir Bukowski: “Dlaczego wynik tego głosowania zaskakuje i pozwala budować pesymistyczne scenariusze odnośnie przyszłej współpracy radnych z prezydentem? Przede wszystkim dlatego, że decyzja o nieudzieleniu absolutorium była stricte polityczna.”
Dlaczego wynik tego głosowania zaskakuje i pozwala budować pesymistyczne scenariusze odnośnie przyszłej współpracy radnych z prezydentem? Przede wszystkim dlatego, że decyzja o nieudzieleniu absolutorium była stricte polityczna. Po pierwsze, pozytywną opinię na temat wykonania przez Pawła Makucha budżetu wydała Regionalna Izba Obrachunkowa, co powinno być dla radnych istotną wskazówką. Po drugie, zasadniczy projekt budżetu na 2019 rok przygotowała… ekipa SPP pod wodzą poprzedniego prezydenta Jana Starzyńskiego (projekt opracowywano w 2018 roku). Po trzecie, choć budżet był w trakcie 2019 roku wielokrotnie nowelizowany, to odbywało się to w drodze głosowania radnych. Kluby KO i SPP ponoszą współodpowiedzialność za osiągnięte wskaźniki finansowe – przecież to one brały udział w uchwalaniu poprawek. Po czwarte, podczas analizowania sprawozdania z wykonania budżetu Pruszkowa za 2019 rok radni nie przedstawili żadnych mocnych zarzutów ani co do zrealizowanego planu dochodów, ani wydatków. W efekcie nie tylko Komisja Rewizyjna Rady Miasta Pruszkowa, pod wodzą radnej KO Doroty Kossakowskiej, ale i pozostałe, choćby Komisja Gospodarki Komunalnej kierowana przez Karola Chlebińskiego (SPP), rekomendowały Radzie Miasta Pruszkowa udzielenie absolutorium Pawłowi Makuchowi! Po piąte wreszcie, w przypadku większości głosowań wśród radnych SPP i KO nie ma jednomyślności. Ma to rzekomo być atutem tych ugrupowań – wprowadzanie dyscypliny zaprzeczałoby idei demokracji. Tym razem jednak radni chyba po raz pierwszy w tej kadencji zagłosowali identycznie, musiało to zostać wcześniej uzgodnione.
A może podczas sesji 27 sierpnia albo tuż przed nią radni KO i SPP powzięli jakieś informacje, które nakazały im wstrzymać się od głosu? Jeśli tak, to nie poinformowali o tym mieszkańców. Głosowanie poprzedziło jedynie długie wystąpienie Karola Chlebińskiego, w którym odczytał i zestawił rozmaite liczby ze sprawozdania finansowego, a wywód podsumował zdaniem: „Plan finansowy pan prezydent wykonał jak umiał, ani źle, ani dobrze”. Po czym… skupił się na zarzucaniu Makuchowi braku konsultowania poprawek budżetowych. Ale przecież do oceny stylu współpracy prezydenta z radnymi służy wotum zaufania. Może Chlebińskiemu oraz pozostałym członkom jego klubu i radnym KO pomyliły się głosowania? To oczywiście złośliwe pytanie – o pomyłce nie ma mowy, uzasadnia ono jedynie tezę o strategii politycznej obu klubów. Strategii nie wiadomo na co obliczonej i pozbawionej merytorycznego uzasadnienia.
Warto jeszcze zauważyć, że podczas sesji w dyskusji poświęconej absolutorium żaden radny Koalicji Obywatelskiej nie zabrał głosu. Nie przestawił swoich obaw, wątpliwości, nie spróbował choćby uzasadnić późniejszej decyzji o naciśnięciu przycisku „wstrzymuję się”. Rzecznikiem decyzji klubu KO stał się więc Karol Chlebiński z SPP. Takie wyzbycie się podmiotowości przez czteroosobowy klub Koalicji Obywatelskiej jest nie tylko zdumiewające, ale i rodzi pytania o jego dalsze plany. Czyżby jego członkowie chcieli stworzyć oficjalną koalicję z walczącym o przetrwanie na politycznej scenie Pruszkowa klubem SPP? A może w ogóle szyld Koalicji Obywatelskiej uwiera ich na tyle, że nie czują potrzeby pokazywania swojej odrębności? Dla porównania, stanowisko klubu PiS przedstawił przed głosowaniem radny Paweł Zagrajek.
Manifestacja radnych SPP i KO może być dowodem konsolidacji antyprezydenckiej większości w Radzie Miasta Pruszkowa, opartej na animozjach, niechęci, skłonności do krytyki przy każdej okazji, czego przejawem są i będą ironiczne komentarze Karola Chlebińskiego na komisjach i sesjach oraz pokrzykiwania Józefa Moczuły (SPP) w kierunku Pawła Makucha, że w relacjach z przewodniczącym rady Krzysztofem Biskupskim (SPP) powinien przyjąć pozę studenta stojącego przed profesorem. Karol Chlebiński na ostatnim posiedzeniu Komisji Gospodarki Komunalnej zaczął nawet budować przekaz, że część inwestycji planowanych w Pruszkowie obliczona jest… na powtórną wygraną Pawła Makucha w wyborach prezydenckich! To zabawna teza zważywszy, że do wyborów pozostały jeszcze aż trzy lata. Może też świadczyć o hipokryzji, albo zwyczajnie krótkiej pamięci radnego – przecież gmach Centrum Dziedzictwa Kulturowego ekipa SPP otworzyła w czerwcu 2018 roku, w trakcie rozkręcającej się w Pruszkowie kampanii wyborczej.
Skutkiem nagłego wzrostu zainteresowania części radnych gierkami politycznymi i spadku zainteresowania miastem może być też fakt, że przestała pracować kierowana przez Piotra Bąka (KO) specjalna komisja ds. komunikacyjnych. W tym roku zebrała się tylko raz: 10 marca. I choć do przedyskutowania jest dziś wiele spraw (podsumowanie reformy komunikacji miejskiej, nieśmiertelny brak autobusu ZTM do Warszawy, budowa wiaduktu na ulicy Grunwaldzkiej i montaż finansowy inwestycji, zalewanie ulic Pruszkowa po każdym większym deszczu, włącznie z tunelem na ul. Działkowej), termin kolejnego posiedzenia nie jest znany. Może komisję, która nie czuje potrzeby pracy, bo jej członkowie mają ważniejsze sprawy, należałoby rozwiązać?
Sławomir Bukowski: “Zabetonowanie się antyprezydenckiej opozycji może wręcz wywołać paraliż rozwoju miasta aż do najbliższych wyborów samorządowych”
Prymat politycznych kalkulacji u dysponujących większością radnych SPP i KO będzie miał negatywne skutki dla Pruszkowa. Może oznaczać systematyczne blokowanie inwestycji i zmian w budżecie niezbędnych do ich realizacji, podważanie ważnych decyzji w imię budowy własnej pozycji na lokalnej scenie. Zabetonowanie się antyprezydenckiej opozycji może wręcz wywołać paraliż rozwoju miasta aż do najbliższych wyborów samorządowych! To najgorszy z możliwych scenariuszy, ale dziś realny.
Na jednym z internetowych portali dyskusyjnych radny Jakub Kotelecki (niezrzeszony) rzucił pomysł zorganizowania referendum w sprawie… odwołania Rady Miasta Pruszkowa. To byłby na pewno skuteczny sposób rozbicia krzepnącego betonu – znaczna część obecnych radnych ma nieduże, albo wręcz śladowe szanse na powtórne zdobycie mandatu. Ja jednak jestem przeciwnikiem rozpisywania referendów w sytuacji, kiedy porozumienie stron politycznego sporu jest możliwe. Dziś szanse na takie porozumienie wciąż jeszcze można dostrzec – z akcentem na „jeszcze”.