Oto 4 powody, dla których nie mogę się doczekać występu "Prosto z Piwnicy" na jutrzejszym Eko Pikniku

Powiedzmy to sobie z brutalną szczerością: pokaźna część “kulturalnych” imprez gminnych w całej Polsce ma niewiele wspólnego z kulturą. Ich główną rolą jest budowa tła dla autopromocji lokalnych włodarzy. A żeby “kultura” była dobrym podkładem dla polityki - musi być łatwa, przyjemna i przede wszystkim zjadliwa dla mas.
Wykonawcy i zespoły, których utworów raczej nie uświadczycie na swojej liście “Ulubione na okrągło” na Spotify, raz do roku stają się nadzwyczaj chodliwym towarem na rynku. Gdy tylko nad polskę nadciągnie ciepły front dożynkowo-festynowy, wójtowie, burmistrzowie, prezydenci miast i starostowie w całym kraju ruszają do walki o miejsca w kalendarzach “legend” i “klasyków”. No bo kto normalny nie chciałby ugościć w gminie Bajmu, Perfectu i Lady Pank?
“Klasycy” z kolei mają przed sobą jedno, niezwykle ważne zadanie: zrobić jedyną rzecz, którą robią dobrze i po raz milionowy odegrać któryś z “klasycznych” utworów sprzed dwudziestu, trzydziestu albo i czterdziestu lat. Któryś z tych samych utworów, którymi karmieni jesteśmy w każdej przerwie między audycjami w popularnych rozgłośniach radiowych. Tych samych, które od lat chętnie śpiewamy ze znajomymi - głównie podczas zakrapianych imprez (najchętniej tuż po ich zakropieniu). Tych, które lecą na rozpoczęciu i zakończeniu każdego roku szkolnego. Tych z balu ósmoklasisty i studniówki. Tych z komunii i wesela. Jestem pewien, że jeden z tych “klasyków” puszczali nawet w radio na porodówce, gdy przychodziłem na świat.
“Klasyki” są klasyczne, bo nie są wymagające. Nie wymagają wyobraźni muzycznej, ani nawet krzty gustu czy indywidualnych preferencji. Do ich poprawnego zrozumienia nie potrzebujemy rozbudowanej świadomości kontekstu kulturowego. Nie musimy być z niczym na bieżąco, nie musimy nic wiedzieć. Otwartości na kulturę też nie potrzebujemy, bo ciężko oczekiwać od “klasyków”, żeby poruszały trudną lub kontrowersyjną tematykę. Nie wiadomo nawet, czy do słuchania “klasyków” w ogóle potrzebne są uszy. Dlatego (i tylko dlatego) występy “klasycznych” artystów są tak mile widziane przez polityków.
Mechanizm ten działa również w drugą stronę - niezwykle rzadko polscy samorządowcy zdobywają się na odwagę organizacji występu artystów niszowych i bardziej wymagających (nie wspominając już o wykonawcach muzyki alternatywnej). Wszak mogłoby to narazić ich na dwie konsekwencje, których boją się bardziej niż śmierci: na krytykę i niską frekwencję.
Z tego właśnie powodu należy docenić władze Powiatu Pruszkowskiego, które w tym roku wykonały (naprawdę!) mocny ruch podczas przygotowania części artystycznej nadchodzącego “Eko Pikniku” (więcej informacji o wydarzeniu: TUTAJ), czyniąc gwoździem programu występ pruszkowskiej grupy raperów działającej pod nazwą “Prosto z Piwnicy”.
Dzisiaj o Mikim, Pakim i Vejkesie, czyli grupie Prosto z Piwnicy. Pochodzą z Pruszkowa, nawijają o Pruszkowie, walczą o...
Opublikowany przez Jestem z Pruszkowa Wtorek, 18 marca 2025
Oto cztery powody, dla których nie mogę się doczekać ich występu:
1. (Nareszcie) lokalne władze promują lokalną kulturę
Rap “Prosto z Piwnicy” to organiczny, oryginalny produkt naszego miasta. Jego blokowisk, jego ulic, jego klimatu i całego bagażu, który bierzemy ze sobą w świat wychowując się w Pruszkowie. Kiedy ktoś pyta chłopaków skąd są, ci z całą pewnością nie odpowiedzą, że “spod Warszawy” (ani tym bardziej, że “z Warszawy”). Oni są z Pruszkowa i z dumą ogłaszają to całemu światu. Stawiając na nich, stawiamy (nareszcie) na swoich.
2. “Klasycy” grają z potrzeby portfela. Młodzi grają z potrzeby ducha
Pracownicy instytucji kultury w całej Polsce doskonale wiedzą, że suma wynagrodzeń za coroczne dożynkowe tournée “klasyków” stanowi pokaźną część ich rocznych dochodów. Politycy i “legendy” żyją ze sobą w symbiozie. Politycy zapewniają im kroplówkę z kieszeni podatników, czyniąc ich przy okazji niepodatnymi na zmieniające się trendy i kaprysy rynku. “Legendy” dają politykom tło dla zaprezentowania się w miłej, ciepłej, dobrze kojarzącej się (i oczywiście rodzinnej!) atmosferze.
Z młodymi, wschodzącymi gwiazdami jest nieco inaczej. Oni będą grać, choćbyście im nawet odcięli prąd od sceny, bo noszą w sobie masę emocji, które zwyczajnie chcą wyrazić. Ich muzyka bierze się z potrzeby ducha, a nie potrzeby portfela, dlatego ich występy są żywiołowe i autentyczne. Zwłaszcza, jeśli mówimy o nowej fali polskiego rapu. Tym bardziej warto w nich inwestować, bo w odpowiedzi dostaniemy zwyczajnie lepszy produkt. Wszak truizmem będzie napomknięcie, że “legendy” swoje najlepsze lata na estradzie mają już (bardzo) daleko za sobą.
3. Muzyka PzP nie każdemu musi się podobać
Tak, zgadza się, zawarłem ten punkt na liście plusów i korzyści wynikających z występu “Prosto z piwnicy” w Pruszkowie. Muzyka ma to do siebie, że potrafi (i powinna!) wzbudzać kontrowersje. Co ciekawe - większość “klasyków” rozpoczynała karierę z pozycji wyrzutków i underdogów. Ich utwory wzbudzały poruszenie, ożywioną dyskusję publiczną, ferment społeczny i nierzadko zgorszenie (zwłaszcza wśród przedstawicieli starszych pokoleń i/lub państwowych oficjeli). Wszystkie te zjawiska składają się na potencjał kulturotwórczy muzyki, czyli na to, w jaki sposób kultura kształtuje nas i jak my kształtujemy kulturę.
“Prosto z Piwnicy” to najczystszy owoc pracy twórczej młodzieży wychowanej na pruszkowskich blokowiskach i jednocześnie nasiono dla wzrostu kultury, którą wytworzą kolejne pokolenia. To kulturowy płód naszej ziemi i tym samym lustrzane odbicie nas samych - współczesnych mieszkańców Pruszkowa. Każdy z nas powinien chcieć się w nim obejrzeć, choć być może wielu boi się tego, co w nim zobaczy. Niewątpliwie jednak dyskusja, którą wywoła występ naszych chłopaków, odbędzie się z korzyścią dla całej społeczności lokalnej. W tym samym czasie jedyne, co potrafią jeszcze wywołać występy “klasyków”, to chęć udania się do najbliższego punktu sprzedaży napojów. Najlepiej wyskokowych.
4. Nie przegapmy kolejnej okazji na eksport naszej lokalnej marki
Konia z rzędem czytelnikowi tego artykułu, który przez całe życie nie dowiedział się jeszcze o czym Jolka powinna pamiętać, kto nie jest wart jednej łzy, kto jest najlepszą z dam, na co przeznaczyć dziesiąty grosz i czym King naprawdę żył. Każdy ma swój zestaw oklepanych kawałków, które zna i kocha od zawsze (a być może nawet posmarował nimi chleb).
Mało kto jednak wie, że Pruszków wychował w ostatnich latach artystów, których kariery wystrzeliły tak wysoko, że dziś spoglądają na swoje rodzime miasto z lotu ptaka. Albo i rakiety. Problem polega na to, że w początkowych fazach ich twórczości nie zrobiliśmy jako wspólnota lokalna kompletnie nic, aby ci chcieli zabrać markę “Pruszków” ze sobą w świat. I nie zabrali.
Moment, w którym kariera “Prosto z piwnicy” wystrzeli, jest tylko i wyłącznie kwestią czasu. Już dziś cała Polska dowiedziała się o ich twórczości za sprawą pierwszego sezonu talent show Rap Generation emitowanego na platformie Prime Video. W najnowszych teledyskach chłopaków widać znakomity progres w jakości nagrań, efektów i montażu. To oznacza, że w ich kieszeniach pojawił się już budżet na rozwój. A to z kolei świadczyć może tylko o tym, że pruszkowscy raperzy ustawili się już na pasie startowym do najwyższej ligi polskiego rapu i nie miną sekundy, zanim zdążą odpalić silniki.
Pytanie, które powinniśmy zadać sobie sami, brzmi: jak spędzimy te sekundy przed startem? Spróbujemy wejść na pokład razem z nimi, czy wzruszymy ramionami i udamy się na kolejny koncert Muńka Staszczyka?
Przeczytaj również:
Oto trzy subiektywne spostrzeżenia na temat (deficytu) kultury i rozrywki w Pruszkowie 👇
Opublikowany przez Jestem z Pruszkowa Wtorek, 31 maja 2022