O Zniczu słów kilka, jak Grzegorz Szoka z owcy zrobił wilka
Marcin RAJCHEMBA
Nadszedł moment, w którym bez poczucia obowiązku w leniwe niedzielne południe postanawiam obejrzeć mecz Znicza Pruszków i wiem, że będę bawił się dobrze. A to nie jest taka oczywistość, bo w przeszłości spotkania te bywały obfite w błędy, do bólu pragmatyczne i powolne. Absolutnie nie krytykując trenera Misiury, który wykonał dla klubu tytaniczną pracę i jest świetnym trenerem (wszak dziś Wisła Płock gra dobrą piłkę, ich kibice muszą być ukontentowani, bo bezpośredni awans jest w zasięgu ręki). Natomiast jestem w stanie śmiało postawić tezę, że Znicz Grzegorza Szoki gra tak, że niedzielny kibic jest w stanie tej drużynie po prostu kibicować.
Jeszcze przed początkiem sezonu mieliśmy przy Bohaterów Warszawy małe trzęsienie ziemi. Odeszło wtedy wielu kluczowych w sezonie 2023/2024 graczy, podpisując kontrakty z, wydawałoby się, silniejszymi klubami. Odszedł Nagamatsu (swoją drogą całkiem niedawno zdobył swoją pierwszą bramkę w Ekstraklasie), odszedł Pomorski, Tkachuk i Mleczko. Reasumując, kręgosłup był do wymiany. No i nowy trener, który również był wielką niewiadomą. Prognozy były na spadek lub walkę o utrzymanie do ostatniej kolejki, ale Pan Trener Szoka miał zdecydowanie odmienną wizję i zaserwował nam coś, czego jeszcze nie widzieliśmy. Mam na myśli futbol bezpośredni i to w jego pozytywnej formie. Już spieszę z wyjaśnieniami dla osób, które w nomenklaturze piłkarskiej biegli nie są.
Oglądając mecze Znicza Pruszków miałem z tyłu głowy wspomnienie, które cofnęło mnie w czasie do roku 2013 i angielskiej Premier League. Solidnym średniakiem był tam zespół Stoke City prowadzony przez charyzmatycznego Tony’ego Pulisa. Zespół z miasta na południe od Manchesteru miał niski potencjał piłkarski, był wiecznym kandydatem do spadku. Pulis miał jednak patent na rywalizacje z dużymi graczami - futbol bezpośredni. Był to fizyczny styl, oparty na bezpośrednie podania, które szybko przenosiły zespół w stronę bramki rywala. Nie chodziło o skrupulatne budowanie akcji w środku pola, tylko natychmiastowe zagrożenie bramki rywala. Oczywistym warunkiem była szczelna obrona, od której odbijały się ofensywy chociażby Liverpoolu. To była prosta piłka, szybka w budowaniu ataku i silna, fizyczna w obronie.
Znicz Pruszków - Wisła Płock. Fot.: zniczpruszkow.com.pl
W Zniczu więcej elementów futbolu bezpośredniego widzę właśnie w fazie zagrożenia bramki rywala. Akcje najczęściej są proste, oparte na szybkim przetransportowaniu piłki do wolnych przestrzeni i konsekwentne. Trzeba tylko odnaleźć moment, gdy można rywala zaskoczyć, a potem to powtarzać. Grzegorz Szoka postawił na pragmatyzm, skupiając się na efektywności i prostocie. I to działa. A biorąc pod uwagę specyfikę ligi, to nawet skuteczniej, niż w założeniu.
Kończąc wątek taktyczny, ostatnie spotkania Znicza budzą we mnie podziw, ale i niedosyt. Remis z Tychami? Tam powinna paść dodatkowa bramka (lub dwie). Znicz zasługiwał na 3 punkty. Wisła Płock? Pudło z końcówki spotkania powinno przynieść zwycięstwo i to w pełni zasłużone. Odra Opole? Również niewykorzystane sytuacje. Zwycięstwo z liderem z Niecieczy nawet specjalnie mnie nie zaskoczyło. Wiem, co mogę zobaczyć i to mi się bardzo podoba.
Znicz ma świetny duet z przodu. Stanclik obudził się i ma świetne momenty - 8 goli w lidze, goni Angela Rodado, lidera klasyfikacji strzelców. Znicz - apeluję, nie dajcie mu odejść, ten facet kroczy po najlepszy sezon w życiu! Majewski jakby poczuł drugą młodość, czerpie radość z gry i chce grać jeszcze długo, co zresztą osobiście powiedział w jednym z wywiadów. Dobrze wyglądają Ciepiela, Sokół, Nowak, czy Okhronchuk. A Misztal? Dwoi się i troi, napędza co interwencję i mentalnie pcha zespół do przodu.
Znicz Pruszków - Wisła Płock. Fot.: zniczpruszkow.com.pl
Grzegorz Szoka miał wizję i nie zawahał się jej użyć. Zerknijmy trochę w liczby: 15 kolejek za nami, a w dół nikt nie patrzy, od strefy spadkowej 9 punktów. Do baraży 3 punkty. Do awansu bezpośredniego 14, to już akurat liczba konkretna. Natomiast wcale nie brzmi nierealnie, aby powalczyć o wyższe cele. Puszcza Niepołomice jest mniejszym klubem i gra w Ekstraklasie. Tu może pachnieć latami 2007-2009, ale mimo całego zadowolenia z gry Znicza, raczej bym podchodził do tego ostrożnie. Konsekwencja będzie kluczem sukcesu, którego po ludzku Zniczowi życzę. Ale do tego potrzebne są punkty, a terminarz nie jest najłatwiejszy. Pochwaliłem zespół - oby moje słowa źle się nie zestarzały.