„NIE WYRAŻAM ZGODY, SUROWO ZABRONIONE, KODEKS ETYKI” – wicedyrektor SP 2 napisała do rodziców
Napisał do mnie rodzic uczennicy z trzeciej klasy: „Dzień dobry! Może zainteresuje Pana informacja, która dotarła dziś do rodziców uczniów klas 3 SP2 od pani dyrektor Katarzyna Jutkiewicz. Największa szkoła w Pruszkowie nie potrafi poradzić sobie z organizacją zakończenia roku szkolnego dla pojedynczego rocznika… Tym bardziej smutne, że dzieci żegnają swoich Wychowawców, z którymi uczyli się od 3 lat. Sam ton maila i sposób komunikacji też wiele mówią o pani dyrektor i jej kompetencjach. Nie wiem, czy nagłośnienie sprawy coś pomoże – zostawiam to Pana decyzji”.
Komunikat wysłany do rodziców brzmiał (pisownia oryginalna): „Szanowni Państwo. Po burzliwej dyskusji w Gronie Pedagogicznym informuję, że NIE WYRAŻAM ZGODY na organizację zakończenia roku szkolnego dla uczniów klas 3 na terenie szkoły. Jest to podyktowane tym, że mamy ok. 150 uczniów w klasach 3, każdy uczeń przyjdzie przynajmniej z jednym rodzicem, co daje ok. 300 osób. Niestety w dobie pandemii jest to SUROWO ZABRONIONE przez sanepid. Dodatkowo przypominam, że nauczycieli obowiązuje KODEKS ETYKI zawodowej, który nie pozwala przyjmować prezentów o jakiejkolwiek wartości. Symboliczny bukiet kwiatów i uśmiech dziecka będzie tożsamy z wyrażeniem podziękowania za współpracę. Z wyrazami szacunku, Katarzyna Jutkiewicz”.
– Rozumiem, że pani dyrektor rozesłała go Librusem do rodziców? – pytam.
– Dokładnie. Wzmianka o prezentach, ton, „burzliwa dyskusja”, to wszystko jest co najmniej dziwne. Chyba puściły nerwy, nie po raz pierwszy zresztą. Przecież są różne rozwiązania, podzielenie dzieci na mniejsze grupy, brak rodziców itp. – pada odpowiedź. Pytam rodzica, czy zgodzi się na zacytowanie go w artykule z nazwiska. Odmawia, prosi o zachowanie jego personaliów do wiadomości redakcji, bo obawia się, jak potem będzie traktowane w szkole jego dziecko.
Sprawdzam, czy przesłana mi informacja jest autentyczna. Piszę do matki jednej z uczennic w „dwójce”. Oddzwania: „Tak, jest prawdziwa. Rodzice poczuli się bardzo dotknięci tonem tej wiadomości. Korespondencja dyrektora z rodzicami nie powinna tak wyglądać. Ale pani dyrektor nie pierwszy raz w taki sposób formułuje swoje komunikaty”.
Wysyłam do Katarzyny Jutkiewicz prośbę o komentarz. Tłumaczę, że część rodziców jest zaskoczona tonem wiadomości. Bardzo szybko odpisuje, pyta mnie, które słowa są niewłaściwe? Tłumaczy, że ona jest od podejmowania decyzji i dbania o bezpieczeństwo.
– Absolutna prawda, to zadanie i obowiązek dyrektora szkoły. Ale czy nie uważa Pani, że ton mógł wydać się odbiorcom Pani wiadomości zbyt ostry, obcesowy, kategoryczny i niegrzeczny? – pytam. W odpowiedzi dowiaduję się, że to nie jest mail do koleżanek tylko informacja oficjalna o decyzji dyrektora szkoły.
Postanawiam poruszyć wątek prezentów wręczanych wychowawcom na zakończenie trzeciej i ósmej klasy, kiedy uczniowie już żegnają się z nimi. Przecież to nie tyle oni, ile sami rodzice czują często potrzebę podziękowania za kilka lat ciężkiej pracy. Oferują jakiś drobiazg.
– Dlaczego Pani tak kategorycznie stawia sprawę? Czy nie jest to też próba zastraszenia nauczycieli? – pytam. Katarzyna Jutkiewicz odpowiada pytaniem na pytanie, czy przyjmowanie prezentów jest OK. – Drobiazgów, tak. Mówię to jako rodzic ucznia i były uczeń – piszę. Jutkiewicz ripostuje, że ona ma wyższe standardy. I dodaje, że wychowawcy klas trzecich wbrew informacji o tym, żeby nie robić zakończenia, umówili się z rodzicami. Stąd mail do nich.
Nie przekonują mnie te argumenty. Moim zdaniem, wręczanie prezentu to nie jest korupcja. Mamy sytuację, że klasa żegna się z wychowawcą. To nie jest kupowanie sobie czyjejś życzliwości, tylko forma podziękowania. Tylko tyle. Katarzyna Jutkiewicz opatrując pytania emotikonami wylicza: 500-złotowy bon do spa? Torebki Wittchena za 600 zł? Złote bransoletki? Takich prezentów nie akceptuje, bo drobiazg to na przykład książka z podziękowaniem.
– A gdyby dowiedziała się Pani, że jakiś nauczyciel z SP 2 otrzymał, jak Pani pisze, bon za 500 zł albo torebkę za 600 zł, czy zareagowałaby Pani? – nie ustępuję. Po dłuższym namyśle Jutkiewicz zaprzecza. Nauczyciele zostali przez nią poinformowani podczas rady pedagogicznej i przyjęcie prezentu to ostatecznie ich wybór. Dodaje, że zna przypadki, kiedy honorowy nauczyciel oddał taki prezent.
Informuję, że wykorzystam w artykule argumenty, jakie padły podczas naszej rozmowy, Katarzyna Jutkiewicz nie oponuje. Wysyła jedynie komentarz, że jeśli szkoła ma być na wysokim poziomie, to musi wyznaczać wysokie standardy, zarówno pracy, jak i etyki.
Następnego dnia dostaję jeszcze jedną wiadomość. Katarzyna Jutkiewicz pisze, że przyszli do niej wychowawcy klas 3 i podziękowali za wysłanego do rodziców maila. Zrobili to sami z siebie, powiedzieli, że rokrocznie rodzice stawiają ich w bardzo niezręcznej sytuacji dając prezenty i dobrze, że w końcu ktoś chce uciąć proceder, który trwa od lat.
– Przepraszam, ale trochę nie chce mi się wierzyć. Zbyt dobrze znam środowisko nauczycielskie – odpisuję. Dostaję odpowiedź, że mogę nie wierzyć, że wbrew temu co myślę i piszę jest wiele osób zadowolonych ze zmiany.
Katarzyna Jutkiewicz wkleja mi na koniec link do artykułu na portalu Prawo.pl, w którym dziennikarka pisze: „Wręczanie nauczycielom prezentów na zakończenie roku to powszechny zwyczaj. Nie ma w nim nic kontrowersyjnego, jeżeli uczeń i jego rodzice w ramach podziękowań wręczają pedagogom kwiaty lub czekoladki. Gorzej, jeżeli prezent kosztuje kilkaset lub nawet kilka tysięcy złotych, a zdarzają się i takie pomysły jak składka na sprzęt AGD lub biżuterię. A taki dar może już stać się przedmiotem zainteresowania prokuratury”. Artykuł zaczyna się zdaniem, które – jak myślę – najlepiej definiuje tok myślenia pani dyrektor: „Pralka, bon do SPA lub obraz za dwa tysiące złotych nie są trafionymi prezentami dla nauczyciela na zakończenie roku szkolnego. Zarówno wręczanie takiej gratyfikacji, jak i jej przyjmowanie, może zostać uznane za przestępstwo. Karniści zgodnie twierdzą, że aby uniknąć ryzyka, lepiej ograniczyć się do kwiatów lub bombonierki”.