Nawet 16 mln złotych mniej w budżecie na przyszły rok
Obniżka podatku PIT, podwyżki dla nauczycieli i wzrost cen energii odchudzą dochody pruszkowskiego budżetu. Nawet o 16 milionów złotych.
Na obniżce podatku stracą najbogatsi
W lipcu Sejm przyjął ustawę wprowadzającą zmiany w podatku dochodowym od osób fizycznych. Zakłada ona m.in. obniżenie pierwszej stawki podatkowej z 18 do 17 proc. oraz wprowadzenie zerowej stawki PIT dla osób do 26. roku życia. Niższe podatki to jednak niższe wpływy do budżetu. Szacuje się, że w przyszłym roku zmaleją one o ponad 9 mld złotych w skali kraju. Blisko połowę tego kosztu – bo ok 4 mld złotych – poniosą samorządy.
Na zmianach w prawie nominalnie najwięcej stracą duże miasta, zaś procentowo – “gminy bogaczy”, czyli takie, w których mieszka relatywnie dużo osób o wysokich dochodach.
Straty Warszawy mogą sięgnąć nawet 400 mln złotych, Krakowa – ponad 100 mln – podaje serwis money.pl. Według doniesień mediów krajowych, włodarze co większych miast mieli rozesłać do podległych sobie jednostek pisma z apelem o wstrzymanie się od zaciągania długotrwałych zobowiązań finansowych, w tym również tych przeznaczonych na obsługę bieżących potrzeb.
W nieciekawej sytuacji znajdą się najzamożniejsze małe gminy – “polskie Rublowki”. Z racji na niskie uprzemysłowienie i “willowy” charakter osadnictwa, budżety tych samorządów w dużym stopniu polegają na wpływach z podatku PIT. Za przykład można podać choćby Milanówek, Konstancin Jeziornę czy Podkowę Leśną. W tej ostatniej, dochody z tytułu udziału we wpływach z PIT w 2018 r. stanowiły 43.7% ogółu dochodów budżetu miasta. Obniżka PIT może więc znacząco wpłynąć na jego kondycję finansową.
Jak będzie w przypadku Pruszkowa? Doprawdy trudno to obliczyć. W pruszkowskich kuluarach mówi się o spadku dochodów budżetu miasta o kwotę rzędu 12 mln złotych. Aby unaocznić skalę zjawiska wystarczy wspomnieć, że jest to niemal podwójny koszt utrzymania całego systemu komunikacji miejskiej w Pruszkowie.
Pruszków dołoży się do podwyżek dla nauczycieli
Również w lipcu zapadła decyzja o przyznaniu 9,6-procentowych podwyżek nauczycielom. Kompromis ten był efektem głośnego, ogólnopolskiego strajku nauczycieli. Przystała na niego strona rządowa oraz związek zawodowy “Solidarność”.
Gdy Ministerstwo Edukacji Narodowej opublikowało projekt odpowiedniego rozporządzenia, okazało się, że jedynie ok. 49% samorządów otrzyma subwencję na pokrycie wzrostu wynagrodzeń w oświacie. Pozostałe będą zmuszone zrealizować obietnicę rządu z własnych środków.
Zaproponowany przez MEN mechanizm przyznawania subwencji premiuje najbiedniejsze i najmniejsze (pod względem liczby ludności) gminy. Aby dany samorząd mógł liczyć na dofinansowanie edukacji z rządu, musi spełnić dwa kryteria łącznie (tzn. nie może nie spełniać nawet jednego z nich). Jedno z nich kwalifikuje do subwencji wyłącznie gminy, w których relacja dochodów w przeliczeniu na jednego mieszkańca do średnich dochodów gmin w przeliczeniu na jednego mieszkańca jest niższa niż 90%. W przypadku Pruszkowa relacja ta wynosi ponad 90,5% (źródło: GUS), co automatycznie dyskwalifikuje nasze miasto.
W podobnej sytuacji znajdzie się (najprawdopodoniej) ponad połowa gmin w Polsce. Łącznie będą one zmuszone do wydania na oświatę ponad 20 mld złotych w skali całego kraju. Jaka część tej kwoty przypada na Pruszków? W tym zakresie dysponujemy jedynie prognozą finansową sporządzoną przez Grupę Aesco. Według opracowania, w nadchodzącym roku magistrat będzie musiał wyłożyć na edukację dodatkowe 2,2 mln złotych.
Energia drożeje – gmina biednieje
Ceny energii nie będą czekały, aż burza minie. Ich nagły wzrost już teraz przekłada się na funkcjonowanie samorządów, w tym przede wszystkim na zarządzane przez gminy spółki komunalne.
Rząd przygotował wprawdzie program rekompensat, jednak – tradycyjnie – jest on nastawiony na wsparcie jedynie najmniejszych i najbiedniejszych spółek komunalnych. Średnie i duże podmioty nie będą już objęte mechanizmem stabilizacji cen energii. Mówimy w tym wypadku o jednej trzeciej spółek komunalnych w kraju. W tym m.in. o pruszkowskim MZO.
Sytuacja w całej Polsce sytuacja staje się coraz bardziej napięta. Miasto Bydgoszcz, tylko od stycznia do marca 2019 r., wydało ponad 8,4 mln zł na rachunki za prąd. To więcej o 25% w stosunku do tego samego okresu w 2018 r. i o blisko 40% więcej w stosunku do stawek, które obowiązywały jeszcze w październiku 2017 r. Przerażeni tymi wskaźnikami bydgoscy radni wysłali do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów alarmistyczny list.
Kolejne rekordy padają w innych miastach Polski: Częstochowa zarejestrowała wzrost wydatków na prąd o 50%, Kraków i Łódź – o 60 %, Radom – o 66% i Wrocław – o 70%. Rachunki te opłacane są najczęściej kosztem nakładów na inwestycje. Oznacza to nic innego, jak mniej pieniędzy na remont lokalnych dróg, zahamowanie rozwoju gminnej infrastruktury czy uszczuplenie wydatków na kulturę, sport czy rekreację.
Z jaką skalą strat przyjdzie się zmierzyć naszemu miastu? Z pomocą ponownie przychodzi opracowanie Grupy Aesco. Według prognoz należy liczyć się z dodatkowymi kosztami rzędu 1,8 mln złotych.
Pomysłów na wydatki nie brakuje
Pruszków nie jest wolny od obciążeń budżetowych, które sam sobie zafundował, a które niekoniecznie trzeba rozpatrywać w kategorii “konieczne do poniesienia”. Jednym z takich wydatków jest kosztowne Centrum Dziedzictwa Kulturowego zarządzane przez spółkę miejską Centrum Kultury i Sportu. Gigantyczny gmach w centrum miasta co roku będzie pochłaniał kolejne miliony złotych z nikłą szansą na to, że chociaż na część tych kosztów zarobi sam.
Nie brakuje również nowych pomysłów na wydatkowanie publicznych pieniędzy. Pruszkowską opinię publiczną obiegają kolejne doniesienia w sprawie uruchomienia linii autobusowej do Warszawy. W minionym miesiącu okazało się, że nawet jeśli warszawski ZTM będzie partycypować w kosztach tej inicjatywy, to w bardzo ograniczonym zakresie. Większość wydatków na ten cel poniesie miasto. A są one niemałe. Przypomnijmy, że planowany miesięczny koszt uruchomienia tej jednej linii przewyższa połowę miesięcznych kosztów ponoszonych na rzecz wszystkich pozostałych (sic!). Nic dziwnego, że coraz więcej osób, w tym pruszkowscy radni, zaczynają otwarcie stawiać pytanie o racjonalność tego przedsięwzięcia.
Co zaś dziwi najbardziej – w gąszczu propozycji na nowe inwestycje nikt zdaje się nie zaprzątać sobie głowy prostym pytaniem: jak miasto może na to wszystko zarobić?