Naukowcy z SGGW już wiedzą, jak ratować stawy w parku Potulickich
Autorem opracowania jest zespół naukowców z Instytutu Inżynierii Środowiska Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Od zeszłego roku na zlecenie Urzędu Miasta Pruszkowa prowadzili w parku Potulickich unikatowe, pierwsze w historii naszego miasta tak kompleksowe badania. Sprawdzili absolutnie wszystko: stan i jakość urządzeń hydrologicznych, grubość i skład chemiczny namułów w stawach, poddawali analizie wodę i namuły we wszystkich częściach parku, by sprawdzić, jak zmienia się skład fizykochemiczny próbek, mierzyli przepływ wody, obliczali szybkość parowania, aby na tej podstawie opracować zestaw czynności niezbędnych do tego, by stawy przestały latem wysychać. Słowem – wykonali kawał solidnej roboty, a 170 tys. zł, jakie zainkasowała uczelnia, to były dobrze wydane pieniądze z budżetu Pruszkowa.
Przedstawiciele zespołu badawczego zaproszeni zostali na zaplanowane na 27 czerwca posiedzenie Komisji ds. Jazu na Utracie Rady Miasta Pruszkowa, by opowiedzieć o wynikach prac, a przede wszystkim o rekomendacjach dla pruszkowskich urzędników. O tym, że radni posiedzenie komisji zbojkotowali, piszą w swoich artykułach Konstanty Chodkowski i Jakub Dorosz-Kruczyński. Dzięki determinacji przewodniczącej Anny-Marii Szczepaniak posiedzenie ostatecznie doszło do skutku, choć miało nieformalny przebieg – relację można obejrzeć na naszym fejsbukowym profilu Jestem z Pruszkowa. Swoimi spostrzeżeniami podzielili się z mieszkańcami i dziennikarzami dr inż. Piotr Siwicki oraz dr inż. Ignacy Kardel.
[ Przeczytaj również: Komisja jest, radnych brak ]
Co rekomendują naukowcy, aby stawy w parku uchronić przed wysychaniem, a ryby przed śmiercią? Do jakich wniosków doszli?
1. To nieprawda, że powodem wysychania stawów w parku Potulickich jest niski poziom w Utracie. Wody przez cały rok jest wystarczająco dużo, by zasilała układ. Stawy wysychają z powodu niedrożnego systemu doprowadzającego wodę z rzeki.
2. Doprowadzalnik, czyli kanał zasilający, wymaga odmulenia na całej długości. Odmulanie należy przeprowadzać systematycznie. Można to robić tradycyjną metodą – koparką, albo refulerem (to pływające urządzenie wybierające muł i tłoczące je rurą na brzeg). Metoda refulacji jest dla parku Potulickich rekomendowana.
3. Trzeba wysiedlić bobry, a jeśli to niemożliwe, rozszczelnić ich tamę np. urządzeniem Clemson (to perforowana rura włożona w tamę, której bobry nie są w stanie zatkać, a która umożliwia przepływ wody). Clemson w bobrzej tamie był już instalowany, ale zdaniem specjalistów z SGGW może być niewystarczający, by zapewnić zasilanie stawów w odpowiedniej ilości.
4. Trzeba wyremontować oraz naprawić wszystkie przepusty na doprowadzalniku, bo stan części z nich jest zły.
5. Oczywiście kapitalnego remontu wymaga zepsuty jaz na Utracie – powinien umożliwiać regulowanie ilości wody kierowanej do stawów w zależności od pory roku i temperatur powietrza.
6. Nawet po naprawie jazu należy unikać kierowania zbyt dużej ilości wody do doprowadzalnika, bo przyspiesza to zamulanie jego i całego układu wodnego. Doprowadzalnik ma być drożny, ale nie może mieć postaci rwącej rzeki. W tym celu należy regularnie odmulać go na całej jego długości.
7. Stawy zasilane są dwojako: przez wody podskórne oraz doprowadzalnik (wodą z Utraty). Latem, przy niewielkich i rzadkich opadach, wody podskórne zanikają, a wtedy tylko doprowadzalnik jest w stanie uchronić stawy przed wysychaniem – dlatego tak ważne jest utrzymywanie go w dobrym stanie.
8. Utrzymywanie stabilnego poziomu wody w stawach jest możliwe przez cały rok. Wymaga to po prostu fachowej opieki nad parkiem.
Pełną wersję 3-częściowego opracowania SGGW udostępnił na swoim dysku społecznik Arek Gębicz.
Komentarz autora:
Wysłuchawszy porad ekspertów z SGGW byłem…. głęboko rozczarowany. Spodziewałem się rekomendacji, których wdrożenie oznaczałoby zakup specjalistycznych natleniaczy wody, rozbudowę systemu nawadniania, milionowe wydatki, na które Pruszkowa nie stać. Tymczasem otrzymałem zestaw porad, które można sprowadzić do prostej konstatacji: o park trzeba na bieżąco dbać – czyścić, odmulać, sprzątać i naprawiać. To nie wymaga kolosalnych nakładów. Wystarczy zwyczajna codzienna troska i zaangażowanie.
Ekipa Pawła Makucha przejęła w spadku po SPP zaniedbany park Potulickich wraz z kontraktem z prywatną firmą, która tylko udawała, że dba o stan urządzeń hydrotechnicznych, za to z uśmiechem inkasowała z budżetu miasta grube pieniądze. Minęły blisko cztery lata. Przez ten czas fizycznie w parku nie zrobiono niemal nic. Obecne władze miasta zamówiły za to opracowanie w SGGW, z którego dowiedziały tego, o czym od kilku lat pisze Arek Gębicz i o czym mówią mieszkańcy odwiedzający park, przerażeni skalą urzędniczej niefrasobliwości i beztroski: nasz Potulik wymaga po prostu dobrego i zaangażowanego gospodarza. Tylko tyle i aż tyle.
Stan na dziś jest taki: stawy znów zaczęły wysychać, ryby się duszą, a radni z Komisji ds. Jazu na Utracie – z wyjątkiem jej przewodniczącej Anny-Marii Szczepaniak – stracili zainteresowanie pracą w tej komisji i nie spotkali się z naukowcami z SGGW. Wykręcili się... brakiem czasu. Inna komisja rady miasta – Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska, kierowana przez Karola Chlebińskiego – też mogła zająć się opracowaniem SGGW. Ale ostatnio miała, jak widać, ważniejsze tematy, niż ryby zdychające w gnijącej wodzie w parku. Urząd miasta z kolei, dysponując opracowaniem z SGGW datowanym na marzec 2022 r., już powinien przedsięwziąć szereg doraźnych czynności, by chronić park przed skutkami suszy. Nic nam nie wiadomo, by zrobił cokolwiek.