Najbardziej ponure miejsce w Pruszkowie wciąż czeka na przebudowę
Gdyby poprosić mieszkańców Pruszkowa o wskazanie miejsc, których pod żadnym pozorem nie chcieliby pokazać swoim gościom, przejście pod torami PKP przy Utracie z pewnością znalazłoby się w czołówce. Od dziesięcioleci jego stan jest mniej więcej taki jak teraz. Naprawom poddawano jedynie schody. Przy okazji remontu torowiska kolejarze zainstalowali oświetlenie. I tyle. Tymczasem każdego dnia z przejścia korzystają setki osób, także matki z wózkami z dziećmi.
Opracowywanie projektu kompleksowej przebudowy tego miejsca Urząd Miasta Pruszkowa rozpoczął w… 2017 roku. Tak, 5 lat temu. Projekt wymagał zdobycia dziesiątek uzgodnień – z dwiema spółkami kolejowymi (PKP PLK i PKP Nieruchomości), Wodami Polskimi, zakładem energetycznym. Sprawę komplikował fakt, że nikt nie był formalnym zarządcą przejścia. Nie zajmowało się nim ani PKP, ani miasto. Do tego doszło wiele problemów praktycznych – nieuregulowane prawa własności działek, niestabilny grunt, wysoki poziom wód gruntowych.
Urząd miasta regularnie dostaje pytania od mieszkańców i od radnych, jak długo można projektować przebudowę tak krótkiego odcinka. – Za każdym razem odpowiadam, że gdyby zależało to tylko od nas, projekt już dawno byłby gotowy. Ale uzgodnienie szczegółów ze spółkami kolejowymi oraz zakładem energetycznym w zakresie kolizji z liniami średniego napięcia trwało latami – mówi Elżbieta Korach, naczelnik Wydziału Realizacji Inwestycji.
Stan na dziś jest taki, że dokumentacja wreszcie jest gotowa, są pozwolenia na budowę od wojewody i starosty. Prace będą polegały na wybudowaniu szczelnej, betonowej wanny zapobiegającej przedostawaniu się wód gruntowych. Wanna będzie miała na tyle wysokie obrzeża, że ryzyko zalania jej przez Utratę wyniesie mniej niż 1 proc. (mówimy więc o ryzyku powodziowym występującym raz na 100 lat). Pojawią się nowe schody, oświetlenie, a do tego rampy (podjazdy) dla osób z wózkami czy na rowerach oraz osób niepełnosprawnych ruchowo. – Analizowaliśmy zainstalowanie windy, ale warunki techniczne są bardzo niekorzystne, do tego różnica wysokości jest zbyt mała. Można by zamontować podnośniki takie jak na stacjach kolejowych, ale ich awaryjność jest duża, a koszty utrzymania wysokie. Ostatecznie zdecydowaliśmy się więc na rampy – mówi Elżbieta Korach.
Kosztorys inwestorski całego zadania to ok. 6 mln zł. To kwota wyjściowa, rzeczywista będzie wyższa, bo wykonawca będzie musiał doliczyć opłaty naliczane przez PKP. Kolejarze na czas robót zapewne wprowadzą ograniczenia prędkości pociągów i wystawią w związku z tym wykonawcy robót budowlanych fakturę. Oczywiście, dochodzi jeszcze inflacja.
Sześć milionów to spora kwota, ale obejmuje ona też prace z perspektywy pieszego niewidoczne. Przy obecnym przejściu biegną kable średniego i niskiego napięcia. Trzeba je przełożyć. Zakład energetyczny wyraził zgodę na poprowadzenie ich pod torami PKP – przez nasyp, w formie tzw. przecisku. Po drugie, w przejściu pod torami nie będzie mógł pracować ciężki sprzęt, bo miejsca jest zbyt mało. Prace trzeba wykonywać ręcznie albo z wykorzystaniem miniurządzeń. To wszystko podraża koszty.
I teraz najważniejsze – kiedy ruszą prace? Niestety, prawdopodobnie nie wcześniej niż w 2024 roku. – Rozpoczynamy w mieście bardzo dużo inwestycji. Przed nami przebudowa Szkoły Podstawowej nr 3 i Przedszkola Miejskiego nr 11 przy Hubala. Trwa budowa ulicy Nowoinżynierskiej na Gąsinie oraz wiaduktu nad torami PKP przy ul. Grunwaldzkiej. W przyszłorocznym budżecie nie da się znaleźć kwot nawet mniejszych niż sześć milionów – mówi Elżbieta Korach. – A jeśli mówimy o szukaniu pieniędzy, to w pierwszej kolejności trzeba zapewnić finansowanie przebudowy ulicy Grunwaldzkiej od nowego wiaduktu do ulicy Tysiąclecia w Piastowie. Ona musi zostać zrealizowana przed oddaniem wiaduktu do użytku, mamy więc około roku czasu. Potrzeba na to kilkunastu milionów złotych. Tych pieniędzy dziś nie ma i jedyna nadzieja w pozyskaniu ich ze źródeł zewnętrznych, na przykład w formie dotacji rządowych. W tym kierunku idą starania urzędu miasta – dodaje pani naczelnik.
Pozwolenia na budowę wydane dla przejścia pod torami PKP zachowają ważność przez 3 lata. Pierwsze pochodzi z 2021 roku, więc inwestycja powinna zacząć się najpóźniej w 2024 roku. W przeciwnym razie wszystkie uzgodnienia ze spółkami kolejowymi czy Wodami Polskimi stracą ważność i trzeba je będzie zdobywać od początku.
Tymczasem stan finansów miasta nie jest dobry. Brakuje pieniędzy na wydatki bieżące, urząd zaczął podejmować wręcz chaotyczne decyzje w poszukiwaniu oszczędności – postanowił na przykład zlikwidować rower miejski. Może więc się okazać, że przebudowa przejścia pod torami przesunie się... na kolejne kadencje.