Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Na skwerku wycięto kilka drzew. Wkrótce pod Pruszkowem zacznie się rzeź tysięcy

Sławomir BUKOWSKI
Kilka hektarów pięknego lasu padnie pod piłami drwali pod budowę Paszkowianki – trasy, która ma odkorkować Pruszków, ale która wcale go nie odkorkuje.
Paszkowianka Wycinka Lasu
Ilustracja: Paszkowianka Wycinka Lasu

Paszkowianka obrosła mitem drogi, która rozwiąże bolączki komunikacyjne Pruszkowa. W centrum naszego miasta ma spaść natężenie ruchu samochodów, bo powstanie coś na kształt obwodnicy. Tak, tyle że to założenia… sprzed 50 lat. Nowa trasa niewiele nam pomoże, zaś w trakcie budowy trzeba będzie wyciąć kilka hektarów zdrowego, mieszanego lasu. Znikną resztki ostoi zwierząt, a lasy komorowskie miejscami zamienią się w zagajniki.

Koncepcja Paszkowianki pamięta lata 70. ubiegłego stulecia, jest równolatką pomysłu budowy Trasy Książąt Mazowieckich wzdłuż torów kolejki WKD. O ile ta druga ostatecznie nie powstała (i słusznie, dziś wizja samochodów jadących obrzeżami parku Potulickich jest przerażająca), o tyle Paszkowianka przetrwała i zaczyna materializować się w postaci coraz bardziej zaawansowanych prac planistycznych. W przygotowania do budowy zaangażowanych jest kilka samorządów: województwo mazowieckie pod wodzą marszałka Adama Struzika, gminy: Nadarzyn, Brwinów, Pruszków i Michałowice oraz powiat pruszkowski.

Kilka tygodni temu przedstawiciele samorządów podpisali umowę określającą zasady współpracy, rozpoczął się też II etap prac projektowych, do kwietnia 2024 r. ma powstać koncepcja programowo-przestrzenna oraz zostać wydana decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach dla odcinka od Paszkowa przy trasie S8 do drogi nr 719. Niezależnie od tego trwa projektowanie odcinka od skrzyżowania z 719 do autostrady A2 z włączeniem do węzła autostradowego „Pruszków”.

Komentarze lokalnych polityków są entuzjastyczne. – To kolejne duże przedsięwzięcie inwestycyjne w naszym województwie – zaciera ręce marszałek Adam Struzik. – Ogromnie cieszę się, że temat bardzo ważnej drogi idzie dalej do przodu – wtóruje radny sejmiku Piotr Kandyba. – To bardzo ważna inwestycja, choć bezpośrednio nieprzechodząca przez Pruszków, natomiast bardzo mocno wpływająca na nasz system komunikacyjny. Dlatego cieszę się, że miasto Pruszków mogło przystąpić do tej umowy i może współfinansować tak ważną inwestycję nie tylko dla powiatu, ale dla całego województwa mazowieckiego – mówił prezydent Pruszkowa Paweł Makuch po podpisaniu umowy.

Kto potrzebuje Paszkowianki?

Czy ta droga jest dla Pruszkowa rzeczywiście tak ważna, jak się tego spodziewamy? Cofnijmy się do lat 70. i 80 ubiegłego stulecia. Na Paszkowiankę najbardziej liczyli wówczas mieszkańcy Nadarzyna skazani na dojazdy do Warszawy trasą katowicką przez Janki i Raszyn. W latach 90. przejazd przez Raszyn cieszył się już sławą najbardziej zakorkowanego w Polsce. Ale od tamtej pory zmieniło się wiele. Trasa katowicka przebudowana została do parametrów ekspresowej, powstała ekspresowa obwodnica Janek wprowadzająca ruch z trasy katowickiej do Alej Jerozolimskich. Co więcej, obwodnica krzyżuje się w postaci wielkiego węzła z południową obwodnicą Warszawy, która pozwala na sprawny przejazd na północ do wylotówki na Gdańsk oraz na wschód tunelem przez Ursynów i mostem Południowym.

Wniosek: Paszkowianka łącząca gminę Nadarzyn z węzłem „Pruszków” na autostradzie A2 nic mieszkańcom tej gminy, ze Strzeniówką włącznie, nie da. Oni, jeśli będą z niej korzystać, to głównie w ramach ruchu lokalnego, np. do Pruszkowa.

A co Paszkowianka da gminie Michałowice? Wystarczy rzut oka na mapę, by stwierdzić, że również nic. Trasa przetnie lasy komorowskie dewastując rekreacyjne obrzeża tej gminy. Michałowice partycypują w kosztach budowy Paszkowianki przede wszystkim w trosce o podtrzymanie dobrosąsiedzkich stosunków z władzami Pruszkowa i Brwinowa.

A Brwinów? I tu dochodzimy do sedna problemu. Ta gmina rzeczywiście potrzebuje dobrej wylotówki do Warszawy, bo dziś trzeba jechać przez Pruszków pełen skrzyżowań z sygnalizacją świetlną. Dla Brwinowa Paszkowianka jest wręcz wybawieniem, nie dziwi zatem entuzjazm prezentowany przez burmistrza Arkadiusza Kosińskiego. Tylko czy zysk czasowy dla kierowców wynikający z ominięcia centrum Pruszkowa rzeczywiście będzie duży?

Paszkowianka poprowadzi do węzła autostradowego „Pruszków”, który jak wiemy, już dziś jest zakorkowany. Co mieszkańcy Brwinowa wybiorą: stanie na światłach w centrum Pruszkowa i w Alejach Jerozolimskich, czy korki na węźle „Pruszków”? Część pojedzie tędy, część tędy, ruch się rozłoży. Ale jest jeszcze druga opcja. Burmistrz Kosiński od lat zabiega o budowę na autostradzie A2 nowego węzła „Brwinów”, ma nawet zostać zaprojektowany łącznik Paszkowianki z tym węzłem. Gdyby on rzeczywiście powstał, Paszkowianka spełniłaby swoją rolę pozwalając mieszkańcom Brwinowa na szybki wjazd na autostradę. Tyle że węzeł jest na etapie mglistych planów, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zaledwie bierze go pod uwagę. A2 na odcinku od Łodzi do Warszawy będzie w najbliższych latach poszerzana, pojawia się dobra okazja do dobudowania węzła, ale to wymaga decyzji politycznej na szczeblu rządowym. Póki co, takiej nie ma.

Przyroda przegra z wyczekiwaną trasą

Teraz spójrzmy na koszty budowy Paszkowianki, ale nie liczone w złotówkach, tylko w stratach środowiskowych. Na odcinku od trasy 719 do węzła „Pruszków” na A2 nie będą one wielkie. Tu są głównie pola i nieużytki. Inaczej sprawa wygląda z odcinkiem od drogi 719 do węzła „Paszków” na trasie S8 w sąsiedztwie centrum handlowego Ptak. Tam dominują lasy. Dokładna lokalizacja trasy nie została jeszcze wyznaczona, ale pobiegnie ona od Paszkowa przez lasy komorowskie, Strzeniówkę, wiaduktem nad torami WKD do Kań Helenowskich. To oznacza wycinkę kilku hektarów lasu, dewastację przyrody na skalę w rejonie Pruszkowa do tej pory nieznaną.

Nic dziwnego, że część mieszkańców protestuje. Prym wiodą mieszkańcy Granicy i Nowej Wsi Warszawskiej. Stowarzyszenie „Zielona Granica” zbiera podpisy pod petycją przeciwko wycince. „Składamy kolejną petycję związaną z koniecznością ochrony lasu położonego w okolicy wsi Strzeniówka oraz na odcinku Granica – Kanie (…). Wyrażamy sprzeciw przeciwko planowaniu przebiegu drogi przez teren lasu zgodnie ze studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy Michałowice oraz gminy Nadarzyn i tym samym trwałe oraz nieodwracalne zniszczenie lasu. Nie wyrażamy zgody na taki przebieg trasy. Wzywamy do zaprzestania prowadzenia prac projektowych dotyczących ustalenia przebiegu Paszkowianki lub opracowania innego przebiegu tej drogi”. Podpisy złożyło już ponad 800 osób. To sporo, dla porównania, w Pruszkowie liczba podpisów pod rozmaitymi petycjami nierzadko ledwie przekraczała sto.

Czy petycja odniesienie skutek? Zapewne, nie. Determinacja samorządowców związana z budową Paszkowianki jest tak duża, że inwestycja dojdzie do skutku, tym bardziej, że oznacza spełnienie obietnic składanych wręcz przez kilka pokoleń polityków.

Pruszków może się rozczarować

Co zmieni się w samym Pruszkowie, gdy mityczna trasa w końcu powstanie? Niewiele. Ruch na al. Wojska Polskiego jeśli w ogóle się zmniejszy, to nieznacznie (chyba że powstanie węzeł „Brwinów” na A2, ale przypomnijmy, póki co jest on w sferze pobożnych życzeń), a jeśli nawet ruch zmaleje, to szybko powróci do stanu poprzedniego, bo w samym Pruszkowie deweloperzy stawiają bloki w tak gwałtownym tempie, wciskając je w każdą wolną przestrzeń, że nie ma co liczyć na polepszenie standardu podróży samochodem. Pruszków po prostu jest skazany na korki.

Wątpliwości nie ma co do jednego: w najbliższych latach zniknie kawał pięknego lasu pod Pruszkowem. Czy inwestycja zwana Paszkowianką jest tego warta? Na to pytanie, podobnie jak w przypadku łącznika przez skwerek przy PKP, każdy sam musi sobie odpowiedzieć.

Komentarz autora:

Ten artykuł dedykuję zwłaszcza stowarzyszeniu Za Pruszków! i Arkowi Gębiczowi, który tak skupił się na obronie kilku drzew przy dworcu PKP, że nie dostrzega rzezi przyrody szykowanej nieopodal naszego miasta. Może warto zadać pytanie, po co była ta awantura na skwerku, skoro nadciąga zagrożenie dla przyrody znacznie większe, a straty ekologiczne będą ogromne i niemożliwe do skompensowania?

Niestety, mamy to szczęście (albo pecha, zależy jak patrzeć), że mieszkamy pod stolicą, w mocno zurbanizowanym i szybko rozwijającym się regionie Polski. Rozbudowa sieci dróg dojazdowych jest nieunikniona. Łącznik przez skwerek ma usprawnić przejazd przez Pruszków mieszkańcom Parzniewa, osiedla Staszica i nowo budowanych bloków w rejonie ulic Staszica i Stalowej. Paszkowianka z kolei jest ważna dla mieszkańców Brwinowa, którzy zyskają dojazd do autostrady A2 i szybkie połączenie z trasą S8. Obie inwestycje oznaczają wycinkę. Na skwerku padło kilka drzew. Pod Pruszkowiem padną ich tysiące, może nawet dziesiątki tysięcy. Ciężko się z tym pogodzić, ale chyba nie mamy wyjścia.

Pruszkowskim aktywistom wciąż jeszcze lejącym łzy nad skwerkiem proponuję teraz wsiąść na rowery i pojechać do lasów komorowskich. Warto, póki jakieś drzewa w tych lasach jeszcze są.

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować: