Mobbing w TBS „Zieleń Miejska”? Pracownicy poprosili radnych o pomoc, ale jej nie dostaną
Pracownicy TBS „Zieleń Miejska” o interwencję poprosili w czerwcu. Skarżyli się na mobbing i nieludzkie traktowanie. W piśmie do prezydenta Pruszkowa i radnych osoby – podpisane z imienia i nazwiska – szczegółowo opisały uporczywe warunki pracy. Wskazały m.in. na brak kontaktu z kierownictwem i władzami spółki, ignorowanie ich spraw oraz opisały obcesowe, wulgarne i niekiedy nieludzkie traktowanie przez przełożonych. Informowały o wydawaniu sprzecznych, bezsensownych poleceń (zlecanie prac już wykonanych), nieetycznych (zlecanie cyt. „dojechania” kolegi z pracy), lub o niewydawaniu poleceń wcale, co – ich zdaniem – prowadziło do sytuacji, w której muszą dopraszać się o zlecenie im jakichkolwiek prac.
Sprawę opisaliśmy 5 lipca w artykule „Pracownicy TBS skarżą się na mobbing i nieludzkie traktowanie: kolegę po zawale skierowano do najcięższych prac”. Tego samego dnia rada nadzorcza odwołała prezes spółki Annę Brożynę, a na jej miejsce powołała – jako p.o. prezesa – Pawła Wiśniewskiego, zaufanego człowieka wiceprezydenta Michała Landowskiego.
Jeszcze zanim do odwołania Brożyny doszło, w siedzibie TBS zjawiło się dwoje radnych: Katarzyna Włodarczyk (KO) i Bartosz Brzeziński (niezrzeszony). – Naszym celem było przeprowadzenie rozmowy z pracownikami i wyjaśnienie przyczyn oraz motywacji stojących za pismem – relacjonował Bartosz Brzeziński. – Nasza wizyta odbyła się w korytarzu spółki, ponieważ nie zostaliśmy zaproszeni do gabinetu ani nie zaoferowano nam miejsca do siedzenia. Niestety, już na samym początku zostaliśmy przyjęci z wyraźną wrogością i niechęcią.
Choć pismo pracowników nie miało charakteru oficjalnej skargi, ale raczej prośby o pomoc – było swoistym krzykiem rozpaczy – Rada Miasta Pruszkowa postanowiła nadać mu najmniej oczekiwany i zgodny z logiką bieg. Skierowała je do Komisji Skarg, Wniosków i Petycji, choć ta rozpatruje przede wszystkim skargi na działalność prezydenta i prezesów miejskich spółek, ale mieszczące się w zakresie zadań i obowiązków wynikających głównie z ustawy o samorządzie gminnym, a nie z przepisów kodeksu pracy (zaś mobbing to działanie opisane właśnie w kodeksie pracy).
Tajne łamane przez poufne, choć nikt nie wie dlaczego
Sprawa podejrzeń o mobbing w TBS, niestety, większość radnych zwyczajnie przerosła. Pismo pracowników utajniono – nie opublikowano go w portalu eSesja, choć wystarczyłoby je zanonimizować. Kto podjął decyzję o nieupublicznianiu go – nie wiadomo. Według pracowników Biura Rady Miasta dyspozycja wpłynęła od przewodniczącego komisji (jest nim Jacek Rybczyński), z kolei według Rybczyńskiego takie zalecenie wydało Biuro Rady. Podczas obrad Rybczyński co prawda zakomunikował, że pismo już jest dostępne na eSesji, ale nie była to prawda.
Utajnienie dokumentu wywołało w mieście wiele domysłów, a jeden z nich dotyczył rodzinnych powiązań przewodniczącego Rybczyńskiego z adresatem zarzutów o mobbing w TBS. Publicystka Małgorzata Kochańska na swoim facebookowym profilu napisała: „Hmm, jak to miało być? Jawność? Przywróćmy Pruszków Mieszkańcom? (…) Treści skargi nie możemy zobaczyć. Czyżby dlatego, że ma związek z rodziną jednego z Szanownych Państwa Radnych? Panie Radny, przecież wiemy, że rodziny się nie wybiera”.
Jacek Rybczyński zapytany telefonicznie przez portal zpruszkowa.pl jeszcze przed posiedzeniem komisji, czy jest powiązany z osobą oskarżaną o mobbing, najpierw zaprzeczył, ale gdy podaliśmy imię i nazwisko, zmienił narrację i przyznał, że to osoba z rodziny jego żony. Na kolejne pytanie, czy w związku z tym wyłączy się z rozpatrywania skargi z uwagi na konflikt interesów, odparł: „Nie myślałem o tym”.
Autorzy prośby na cenzurowanym
Ostatecznie Jacek Rybczyński nie wyłączył się i poprowadził obrady Komisji Skarg, a nawet wziął udział w głosowaniu. Posiedzenie rozpoczął od wygłoszenia oświadczenia, w którym wszelkie podejrzenia wysuwane pod jego adresem nazwał „insynuacjami”. Osobę, z którą jest powiązany, opisał tak: „Mojej teściowej brata przyrodniego syn”. – Mam czyste ręce. Jeśli kto mi zarzuca, że nie ma upublicznionej skargi, bo się kogoś wstydzę, to jest to cios poniżej pasa. Takie insynuacje są obrzydliwe – zakomunikował. – Skarga krąży po urzędzie miasta od miesiąca – dodał, co tylko podsyca pytania, kto był inicjatorem jego utajnienia. I każe postawić kolejne: jak się ma „krążenie skargi po urzędzie” do obowiązku ochrony danych osobowych autorów pisma wynikającego z przepisów RODO?
Podczas obrad komisji dyskusja zmierzała w kierunku podjęcia decyzji, że radni nie są uprawnieni do rozstrzygania sporów z zakresu prawa pracy. Jednak mimo to co chwilę padały stwierdzenia podważające wprost albo między słowami zarzuty podniesione w piśmie przez pracowników TBS.
Była prezes Anna Brożyna, za czasów której miało dojść do opisywanych czynów, zakomunikowała: – Z żadnym z zarzutów się nie zgadzam.
Radny Radosław Majewski (klub Pruszkowskiej Wspólnoty Samorządowej): – Te osoby, które pisały, powinny tu być i zabrać głos.
Dariusz Krupa (klub PiS): – Są pytania, które chciałbym postawić jednemu czy drugiemu z panów (którzy podpisali się pod prośbą do radnych o pomoc – przyp. red.), bo pytania mi się rodzą.
– Te pytania możesz zadać w powietrze – zachęcał Krupę przewodniczący Rybczyński, jednak bez skutku.
Była prezes Anna Brożyna: – Na jednego z panów (autorów prośby o pomoc – przyp. red.) została napisana skarga.
Paweł Wiśniewski, p.o. prezesa TBS: – Z pracownikami przywołanymi w skardze rozmawiałem, jest to słowo przeciwko słowu, nie ma żadnych dokumentów. Jeden z panów skarżących powitał mnie słowami: „mam znajomości”, więc to świadczy o nim.
Wiśniewski jednego z autorów pisma wymienił nawet z imienia i nazwiska mówiąc, że „od dość dawna przebywa na zwolnieniu lekarskim”, co można rozpatrywać w kategorii ujawnienia publicznie danych wrażliwych, podlegających ścisłej ochronie prawnej.
Bartosz Brzeziński: To nie była skarga, tylko prośba
Głos rozsądku podczas posiedzenia tak naprawdę był jeden. Radny Bartosz Brzeziński, który jak wcześniej pisaliśmy podjął próbę dostania się do siedziby spółki i odbycia rozmów, aby poznać prawdę (próba okazała się nieskuteczna), przypomniał chronologię zdarzeń i zasugerował, że pismo pracowników nie jest formalną skargą, ale po prostu prośbą o pomoc.
– Jest to pismo, które w sposób krytyczny opisuje sposób zarządzania pracownikami. Wskazuje konkretnych pracowników, a prezes jest wspomniany tylko jako przełożony. To pismo zostało skierowane w pierwszej kolejności do prezydenta i moim zdaniem dyskusja powinna odbyć się po poznaniu stanowisku prezydenta w tej sprawie. Powinniśmy też porozmawiać z autorami pisma, czyli wnioskodawcami. Moglibyśmy również wystosować do p.o. prezesa wniosek o zajęcie stanowiska. I dopiero na koniec, po zapoznaniu się ze wszystkimi stanowiskami, kierując się zasadami obiektywizmu, na kolejnym posiedzeniu zdecydować, czy rada miasta w ogóle jest organem właściwym do rozpoznania tej sprawy – mówił Brzeziński.
Ostatecznie radni już teraz przegłosowali wniosek o oddalenie skargi ze względu na brak właściwości rady miasta do jej rozpatrzenia.
Swoi na swoim w roli sędziów
I jeszcze na koniec ważna informacja. Komisji Skarg, Wniosków i Petycji przewodniczy Jacek Rybczyński (KO), jej członkiem jest zaś Dariusz Krupa (PiS). Obaj w poprzedniej kadencji byli bohaterami reportażu „Swoi na swoim”, w którym redakcja zpruszkowa.pl ujawniła proceder przyznawania mieszkań z zasobu TBS rodzinom osób bliskich ówczesnej władzy, na czele której stali Paweł Makuch i Konrad Sipiera. Dziś zarówno Rybczyński, jak i Krupa mają rozpoznawać skargi kierowane m.in. na spółkę TBS. Pytania o ich obiektywizm są więc nad wyraz zasadne.
Jeśli ktoś z państwa reportażu o aferze mieszkaniowej w Pruszkowie jeszcze nie widział, można obejrzeć go TUTAJ.
EDIT:
Oświadczenie pracowników TBS
Jako autorzy przedmiotowego pisma jest nam bardzo przykro, że nasza prośba o pomoc została zinterpretowana w ten sposób. Nasze pismo nie miało formy skargi, a było "wołaniem o pomoc". Ponadto nie rozumiemy dlaczego nie zostaliśmy poinformowani o odbytym spotkaniu, podczas którego moglibyśmy przedstawić nasze stanowisko, jak to miało miejsce w przypadku Pani Brożyny. Nie rozumiemy dlaczego zostało byłej Pani Prezes okazane nasze pismo. Szukaliśmy szybko pomocy, aby móc dalej w normalnych warunkach pracować na rzecz naszego miasta. Wiemy, jak powinna wyglądać dalsza droga i zapewne z niej skorzystamy. Jednak na tamtą chwilę szukaliśmy pomocy w ten sposób, gdyż w zakładzie pracy nie była ona nam dana.
(Imiona i nazwiska autorów oświadczenia do wiadomości redakcji)