Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona Logo spotify - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Mobbing w TBS „Zieleń Miejska”? Pracownicy poprosili radnych o pomoc, ale jej nie dostaną

Sławomir BUKOWSKI
Podczas obrad Komisji Skarg, Wniosków i Petycji zamiast słów zrozumienia, pod adresem autorów pisma z prośbą o pomoc poleciały… głównie oskarżenia.
Komisja Skarg I TBS
Ilustracja: Komisja Skarg I TBS

Pracownicy TBS „Zieleń Miejska” o interwencję poprosili w czerwcu. Skarżyli się na mobbing i nieludzkie traktowanie. W piśmie do prezydenta Pruszkowa i radnych osoby – podpisane z imienia i nazwiska – szczegółowo opisały uporczywe warunki pracy. Wskazały m.in. na brak kontaktu z kierownictwem i władzami spółki, ignorowanie ich spraw oraz opisały obcesowe, wulgarne i niekiedy nieludzkie traktowanie przez przełożonych. Informowały o wydawaniu sprzecznych, bezsensownych poleceń (zlecanie prac już wykonanych), nieetycznych (zlecanie cyt. „dojechania” kolegi z pracy), lub o niewydawaniu poleceń wcale, co – ich zdaniem – prowadziło do sytuacji, w której muszą dopraszać się o zlecenie im jakichkolwiek prac.

Sprawę opisaliśmy 5 lipca w artykule „Pracownicy TBS skarżą się na mobbing i nieludzkie traktowanie: kolegę po zawale skierowano do najcięższych prac”. Tego samego dnia rada nadzorcza odwołała prezes spółki Annę Brożynę, a na jej miejsce powołała – jako p.o. prezesa – Pawła Wiśniewskiego, zaufanego człowieka wiceprezydenta Michała Landowskiego.

Jeszcze zanim do odwołania Brożyny doszło, w siedzibie TBS zjawiło się dwoje radnych: Katarzyna Włodarczyk (KO) i Bartosz Brzeziński (niezrzeszony). – Naszym celem było przeprowadzenie rozmowy z pracownikami i wyjaśnienie przyczyn oraz motywacji stojących za pismem – relacjonował Bartosz Brzeziński. – Nasza wizyta odbyła się w korytarzu spółki, ponieważ nie zostaliśmy zaproszeni do gabinetu ani nie zaoferowano nam miejsca do siedzenia. Niestety, już na samym początku zostaliśmy przyjęci z wyraźną wrogością i niechęcią.

Choć pismo pracowników nie miało charakteru oficjalnej skargi, ale raczej prośby o pomoc – było swoistym krzykiem rozpaczy – Rada Miasta Pruszkowa postanowiła nadać mu najmniej oczekiwany i zgodny z logiką bieg. Skierowała je do Komisji Skarg, Wniosków i Petycji, choć ta rozpatruje przede wszystkim skargi na działalność prezydenta i prezesów miejskich spółek, ale mieszczące się w zakresie zadań i obowiązków wynikających głównie z ustawy o samorządzie gminnym, a nie z przepisów kodeksu pracy (zaś mobbing to działanie opisane właśnie w kodeksie pracy).

Tajne łamane przez poufne, choć nikt nie wie dlaczego 

Sprawa podejrzeń o mobbing w TBS, niestety, większość radnych zwyczajnie przerosła. Pismo pracowników utajniono – nie opublikowano go w portalu eSesja, choć wystarczyłoby je zanonimizować. Kto podjął decyzję o nieupublicznianiu go – nie wiadomo. Według pracowników Biura Rady Miasta dyspozycja wpłynęła od przewodniczącego komisji (jest nim Jacek Rybczyński), z kolei według Rybczyńskiego takie zalecenie wydało Biuro Rady. Podczas obrad Rybczyński co prawda zakomunikował, że pismo już jest dostępne na eSesji, ale nie była to prawda.

Utajnienie dokumentu wywołało w mieście wiele domysłów, a jeden z nich dotyczył rodzinnych powiązań przewodniczącego Rybczyńskiego z adresatem zarzutów o mobbing w TBS. Publicystka Małgorzata Kochańska na swoim facebookowym profilu napisała: „Hmm, jak to miało być? Jawność? Przywróćmy Pruszków Mieszkańcom? (…) Treści skargi nie możemy zobaczyć. Czyżby dlatego, że ma związek z rodziną jednego z Szanownych Państwa Radnych? Panie Radny, przecież wiemy, że rodziny się nie wybiera”.

Jacek Rybczyński zapytany telefonicznie przez portal zpruszkowa.pl jeszcze przed posiedzeniem komisji, czy jest powiązany z osobą oskarżaną o mobbing, najpierw zaprzeczył, ale gdy podaliśmy imię i nazwisko, zmienił narrację i przyznał, że to osoba z rodziny jego żony. Na kolejne pytanie, czy w związku z tym wyłączy się z rozpatrywania skargi z uwagi na konflikt interesów, odparł: „Nie myślałem o tym”.

Autorzy prośby na cenzurowanym

Ostatecznie Jacek Rybczyński nie wyłączył się i poprowadził obrady Komisji Skarg, a nawet wziął udział w głosowaniu. Posiedzenie rozpoczął od wygłoszenia oświadczenia, w którym wszelkie podejrzenia wysuwane pod jego adresem nazwał „insynuacjami”. Osobę, z którą jest powiązany, opisał tak: „Mojej teściowej brata przyrodniego syn”. – Mam czyste ręce. Jeśli kto mi zarzuca, że nie ma upublicznionej skargi, bo się kogoś wstydzę, to jest to cios poniżej pasa. Takie insynuacje są obrzydliwe – zakomunikował. – Skarga krąży po urzędzie miasta od miesiąca – dodał, co tylko podsyca pytania, kto był inicjatorem jego utajnienia. I każe postawić kolejne: jak się ma „krążenie skargi po urzędzie” do obowiązku ochrony danych osobowych autorów pisma wynikającego z przepisów RODO?

Podczas obrad komisji dyskusja zmierzała w kierunku podjęcia decyzji, że radni nie są uprawnieni do rozstrzygania sporów z zakresu prawa pracy. Jednak mimo to co chwilę padały stwierdzenia podważające wprost albo między słowami zarzuty podniesione w piśmie przez pracowników TBS.

Była prezes Anna Brożyna, za czasów której miało dojść do opisywanych czynów, zakomunikowała: – Z żadnym z zarzutów się nie zgadzam.

Radny Radosław Majewski (klub Pruszkowskiej Wspólnoty Samorządowej): – Te osoby, które pisały, powinny tu być i zabrać głos.

Dariusz Krupa (klub PiS): – Są pytania, które chciałbym postawić jednemu czy drugiemu z panów (którzy podpisali się pod prośbą do radnych o pomoc – przyp. red.), bo pytania mi się rodzą.

– Te pytania możesz zadać w powietrze – zachęcał Krupę przewodniczący Rybczyński, jednak bez skutku.

Była prezes Anna Brożyna: – Na jednego z panów (autorów prośby o pomoc – przyp. red.) została napisana skarga.

Paweł Wiśniewski, p.o. prezesa TBS: – Z pracownikami przywołanymi w skardze rozmawiałem, jest to słowo przeciwko słowu, nie ma żadnych dokumentów. Jeden z panów skarżących powitał mnie słowami: „mam znajomości”, więc to świadczy o nim.

Wiśniewski jednego z autorów pisma wymienił nawet z imienia i nazwiska mówiąc, że „od dość dawna przebywa na zwolnieniu lekarskim”, co można rozpatrywać w kategorii ujawnienia publicznie danych wrażliwych, podlegających ścisłej ochronie prawnej.

Bartosz Brzeziński: To nie była skarga, tylko prośba

Głos rozsądku podczas posiedzenia tak naprawdę był jeden. Radny Bartosz Brzeziński, który jak wcześniej pisaliśmy podjął próbę dostania się do siedziby spółki i odbycia rozmów, aby poznać prawdę (próba okazała się nieskuteczna), przypomniał chronologię zdarzeń i zasugerował, że pismo pracowników nie jest formalną skargą, ale po prostu prośbą o pomoc.

– Jest to pismo, które w sposób krytyczny opisuje sposób zarządzania pracownikami. Wskazuje konkretnych pracowników, a prezes jest wspomniany tylko jako przełożony. To pismo zostało skierowane w pierwszej kolejności do prezydenta i moim zdaniem dyskusja powinna odbyć się po poznaniu stanowisku prezydenta w tej sprawie. Powinniśmy też porozmawiać z autorami pisma, czyli wnioskodawcami. Moglibyśmy również wystosować do p.o. prezesa wniosek o zajęcie stanowiska. I dopiero na koniec, po zapoznaniu się ze wszystkimi stanowiskami, kierując się zasadami obiektywizmu, na kolejnym posiedzeniu zdecydować, czy rada miasta w ogóle jest organem właściwym do rozpoznania tej sprawy – mówił Brzeziński.

Ostatecznie radni już teraz przegłosowali wniosek o oddalenie skargi ze względu na brak właściwości rady miasta do jej rozpatrzenia.

Swoi na swoim w roli sędziów

I jeszcze na koniec ważna informacja. Komisji Skarg, Wniosków i Petycji przewodniczy Jacek Rybczyński (KO), jej członkiem jest zaś Dariusz Krupa (PiS). Obaj w poprzedniej kadencji byli bohaterami reportażu „Swoi na swoim”, w którym redakcja zpruszkowa.pl ujawniła proceder przyznawania mieszkań z zasobu TBS rodzinom osób bliskich ówczesnej władzy, na czele której stali Paweł Makuch i Konrad Sipiera. Dziś zarówno Rybczyński, jak i Krupa mają rozpoznawać skargi kierowane m.in. na spółkę TBS. Pytania o ich obiektywizm są więc nad wyraz zasadne.

Jeśli ktoś z państwa reportażu o aferze mieszkaniowej w Pruszkowie jeszcze nie widział, można obejrzeć go TUTAJ.

EDIT:

Oświadczenie pracowników TBS

Jako autorzy przedmiotowego pisma jest nam bardzo przykro, że nasza prośba o pomoc została zinterpretowana w ten sposób. Nasze pismo nie miało formy skargi, a było "wołaniem o pomoc". Ponadto nie rozumiemy dlaczego nie zostaliśmy poinformowani o odbytym spotkaniu, podczas którego moglibyśmy przedstawić nasze stanowisko, jak to miało miejsce w przypadku Pani Brożyny. Nie rozumiemy dlaczego zostało byłej Pani Prezes okazane nasze pismo. Szukaliśmy szybko pomocy, aby móc dalej w normalnych warunkach pracować na rzecz naszego miasta. Wiemy, jak powinna wyglądać dalsza droga i zapewne z niej skorzystamy. Jednak na tamtą chwilę szukaliśmy pomocy w ten sposób, gdyż w zakładzie pracy nie była ona nam dana.
(Imiona i nazwiska autorów oświadczenia do wiadomości redakcji)  

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować:

Fot.: Facebook/Projekt Pruszkowiak; pruszkow.pl Kultura i Rozrywka

Książnica Pruszkowska na nowych torach. Czy lepszych?

Dorota PIASECKA

Temat zmian w Książnicy Pruszkowskiej powrócił. Dyskusja rozgorzała za sprawą wpisu na Facebooku byłego dyrektora, Grzegorza Zegadły. Szybkie usunięcie emocjonalnego apelu nie zamknęło jednak sprawy. Post został udostępniony przez radnego Pawła Makucha, który wyraził zaniepokojenie sytuacją w Książnicy, zarządzaną od kilku miesięcy przez nowego dyrektora, Łukasza Załęskiego.