Mieli nie wycinać, ale wycięli. Zniknął szpaler drzew na Alei Niepodległości
Zdaje się, że echa jednej z najbardziej kontrowersyjnych inwestycji drogowych w Pruszkowie nigdy nie umilkną. Nim wbito pierwszą łopatę, wycięto aleję 50-letnich dorodnych lip. Historię walki o ich pozostanie w ziemi opisaliśmy TUTAJ. Później okazało się, że zgodnie z projektem, dla pieszych przeznaczono chodnik o szerokości pół metra. Teraz na jaw wychodzą kolejne błędy projektu, który jeszcze rok temu MZDW w osobie zastępcy dyrektora określało jako jedyny możliwy do wykonania i nie do zmiany.
Jabłonki miały zostać, ale nie zostały
Podczas wizji lokalnej nasz dziennikarz zauważył, że stan prac odstaje od projektu. Szybkie spojrzenie do dokumentów przetargowych potwierdziło to podejrzenie. Okazuje się, że po pasie zieleni z jabłoniami, które miały uniknąć wycinki, nie ma ani śladu.
Z zapytaniem prasowym zwróciliśmy się do MZDW. W odpowiedzi Monika Burdon, rzeczniczka prasowa MZDW, tłumaczy, że “Z uwagi na wąski pas drogowy, zwartą zabudowę, konieczność poszerzenie jezdni o lewoskręty oraz liczne kolizje kanalizacji deszczowej z infrastrukturą podziemną konieczne było naniesienie zmian w przebiegu kanalizacji deszczowej a co za tym idzie wycięcie jabłoni kolidujących z inwestycją” [zachowana pisownia oryginalna].
Dowiadujemy się również, że decyzję o wycięciu wydał Wojewoda Mazowiecki wspólnie z Urzędem Miasta Pruszkowa. Miasto nakazało jednocześnie dokonania nasadzeń zastępczych.
Co ta sytuacja mówi o całej inwestycji? Przede wszystkim to, że projekt od samego początku był wadliwy. Przypomnijmy, że jeszcze rok temu podczas burzliwych spotkań w obronie drzew rosnących wzdłuż Wojska Polskiego były zastępca dyrektora ds. inwestycji w MZDW, Tomasz Dąbrowski, tłumaczył, że to jedyny możliwy projekt do zrealizowania ze względu na mnogość wydanych decyzji i odstępstw od rozporządzeń. Podkreślał, że naniesienie jakichkolwiek zmian spowoduje opóźnienie inwestycji lub całkowite jej zaniechanie.
Dzisiaj okazuje się, że zmiany w projekcie nie dość, że są możliwe, to jeszcze są relatywnie szybko wprowadzane. Wszelkie dodatkowe decyzje i pozwolenia są natomiast wydawane niemalże od ręki.
Być może gdyby MZDW posłuchało wtedy głosów mieszkańców i jeszcze raz dokładnie przyjrzało się projektowi, obecnie mielibyśmy lewoskręty, aleję drzew i chodnik o odpowiedniej szerokości. To wszystko bez znacznych opóźnień. Tymczasem pozostajemy bez drzew, z wąskim chodnikiem i remontem, którego końca nadal nie widać.