“Miasto chce nas uszczęśliwić na siłę”
I trudno się dziwić – realizacja tej inwestycji rozjuszyła lokatorów osiedla na Bąkach. Zwłaszcza tych zamieszkujących lokale parterowe wzdłuż ulicy Rozbrat. Miasto zabrało im część ogródków, powycinało drzewa i zmniejszyło powierzchnię działek by w zamian… posadzić trawnik.
“Miasto postanowiło uszczęśliwić nas na siłę” – opowiada Igor Bunda, jeden z mieszkańców, którego pozbawiono części ogródka na parterze. “Mieliśmy drzewa, cień, naturalną barierę odgradzającą nas od ulicy. Teraz mamy ulicę dwukierunkową, mniej miejsc parkingowych i trawnik”. I faktycznie – autorom projektu przebudowy ulicy Rozbrat, choć trudno przypisać złe intencje, mieszkańcy na długo zapamiętają tę wpadkę.
Idea była prosta – utwardzić drogę i podnieść komfort użytkowania okolicznej infrastruktury. Po drodze jednak do projektu wdarło się kilka “innowacji”, jak na przykład budowa szerokiego chodnika (kosztem ogródków mieszkańców), pomysł obsiania skrawka ziemi trawą (znów – kosztem ogródków) czy zbudowania wysepki dla pieszych na środku mało ruchliwej uliczki dojazdowej (sic!). Przy okazji zmniejszono obszar, na którym mieszkańcy mogą parkować samochody, wobec czego po remoncie zaczęli parkować je na jednym z pasów nowo wybudowanej drogi. W efekcie – jak utrzymują mieszkańcy – z przestrzeni otaczającej ich osiedle mają mniej korzyści, niż przed remontem. “Nikt nawet nie pofatygował się tu porozmawiać z nami zanim nas wywłaszczyli” – skarży się jedna z mieszkanek.
Wywłaszczenia to kolejna bolączka właścicieli ogródków. Na mocy decyzji ZRID odebrano im pas ogródków umiejscowionych wzdłuż całego osiedla od strony ul. Rozbrat. Część tych posesji została przy swoich pierwotnych właścicielach jednak całość wygląda dziś dosłownie jak “ucięta” wielkimi nożycami. Szczególnie stratna jest jedna z mieszkanek, która zainwestowała w urządzenie swojego ogródka naprawdę duże pieniądze. To właśnie fragment jej posesji zastąpiono kilkoma metrami kwadratowymi trawnika. Nie dość tego – mieszkańcy obawiają się dziś, że należące się im odszkodowania finalnie do nich nie trafią. “Nikt z nami nie rozmawia, nikt nie poinformował gdzie i jak mamy się ubiegać o nasze pieniądze. Przyszli, zrobili i poszli” – słyszymy w rozmowie z kilkoma z nich. Część z nich obawia się również, że ewentualne odszkodowania zostaną wypłacone na całą wspólnotę i następnie rozdzielone po równo między wszystkich lokatorów. Nawet tych zamieszkujących lokale na wyższych piętrach (czyli tych, którzy nie posiadają ogródków – przyp. K.Ch.).
“Duch ulicy Krętej krąży nad Pruszkowem” – tak skomentował tę inwestycję lokalny aktywista, prezes Stowarzyszenia “Za Pruszków!”, Arek Gębicz. “Jesteśmy daleko od mojej dzielnicy, po drugiej stronie miasta, a oglądając to czuję się jakbym obudził się półtora roku temu na Krętej”. Gębicz wytyka magistratowi powtórkę błędów projektowych, które sam zwalczał w 2018 i 2019 roku, gdy miasto zabrało się za remont jego ulicy. Według niego scenariusz ten został powtórzony w tym roku na Bąkach.
“Tu nie chodzi o Gębicza” – zaznacza Gębicz – “jeśli tego typu projekty będą dalej wdrażane w całym mieście, to za chwilę powstaną tu dziesiątki Gębiczów, z których każdy będzie walczyć do upadłego o swój skrawek terenu”. Co ciekawe – wiele wskazuje na to, że ten scenariusz powoli się spełnia. Igor Bunda, mieszkaniec ul. Rozbrat, z podobnym zawzięciem usiłował nagłośnić problem projektu realizowanego pod jego nosem. Do opinii publicznej próbował dotrzeć za pośrednictwem forów internetowych. Siedząc z nosem w ustawach wyszukiwał punktu zaczepienia do zatrzymania przebudowy. Niestety, wszystko to na nic. Remont ulicy został już zakończony, a jej mieszkańcom pozostaje tylko przemeblować ogródki, wybudować nowe ogrodzenie i parkować gdzie popadnie.