Megablok w Potuliku jednak nielegalny?
“Sipiera wybiera prawo” – tak odpowiedział Zastępca Prezydenta Pruszkowa Konrad Sipiera na hasło “Sipiera wybiera dewelopera” skandowane podczas pikiety mieszkańców Pruszkowa przeciwko budowie osiedla w Otulinie Parku Potulickich. Pikieta miała miejsce późnym latem 2019 roku. Do dziś wiceprezydent Pruszkowa utrzymuje, że podjęte przez nich decyzje, w tym m.in. decyzja o wydaniu warunków zabudowy pod budowę bloków, były zgodne z obowiązującym prawem.
Podobnego zdania jest Paweł Makuch. Zapytany przez Sławomira Bukowskiego o wydanie warunków zabudowy pod inwestycję dewelopera bronił się: “To analogiczna czynność administracyjna jak w przypadku dowodu osobistego. Co miałbym zrobić w przypadku, gdyby ktoś poprosił: panie prezydencie, nie wolno wyrabiać Janowi Kowalskiemu dowodu, bo on potem kogoś oszuka, weźmie kredyt i go nie spłaci?”. Wynika stąd, że podobnie, jak mieszkańcowi nie wolno nie wydać dowodu osobistego, tak deweloperowi nie wolno nie wydać “wuzetki”.
Czy to prawda? Cóż, tak i nie. Dowód należy się obywatelowi gdy ten spełni odpowiednie wymagania, a urząd zweryfikuje, że wymagania te zostały spełnione. Gdyby po dowód osobisty zwróciła się do Prezydenta osoba niebędąca obywatelem RP, ten byłby zmuszony go nie wydać. Podobnie jest z warunkami zabudowy. Jeśli wykonanie inwestycji nie narusza funkcjonujących przepisów prawa, Prezydentowi nie pozostaje nic innego, jak wydać warunki zabudowy. Jeśli jednak jest inaczej (a obowiązek sprawdzenia tego faktu spoczywa na Prezydencie i podległym mu urzędzie) – musiałby wydać decyzję odmowną.
Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska: decyzja nie była uzgodniona
W zeszłym tygodniu, 16 czerwca, Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska (podlegająca Ministerstwu Ochrony Środowiska) zwróciła się do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska z prośbą o rozważenie wystąpienia do Samorządowego Kolegium Odwoławczego o wszczęcie postępowania w sprawie stwierdzenia nieważności decyzji o warunkach zabudowy dla działek należących do dewelopera. Co więcej – Generalny Dyrektor zalecił również zwrócenie się do Wojewody Mazowieckiego w sprawie stwierdzenia nieważności wydanej przez Starostę Pruszkowskiego decyzji o pozwoleniu na budowę. Mało tego – zalecił również zwrócenie się do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego z prośbą o podjęcie działań mających na celu ewentualne wstrzymanie prac budowlanych na terenie działek przy Parku Potulickich w Pruszkowie.
Powód? Jak czytamy w piśmie Generalnej Dyrekcji, chodzi o “podejrzenie, iż decyzja o warunkach zabudowy oraz oparta na niej decyzja o pozwoleniu na budowę zawierają wadę powodującą nieważność z mocy prawa”. Według niego, decyzja o warunkach zabudowy została wydana z pominięciem wymaganego prawem uzgodnienia z Regionalnym Dyrektorem Ochrony Środowiska w Warszawie.
Ponadto, pismo to jest w istocie pierwszym, które precyzyjnie określa granice Warszawskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu i stwierdza jasno, że działki dewelopera znajdują się na jego terenie. I właśnie dlatego wydanie warunków zabudowy, a potem pozwolenia na budowę powinno być wcześniej skonsultowane z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska. Tak się jednak nie stało, stąd coraz bliższy prawdzie staje się wniosek, że Miasto Pruszków oraz Powiat Pruszkowski prawdopodobnie doprowadziły do sytuacji, w której inwestycja na granicy Parku Potulickich zostanie wykonana z naruszeniem prawa.
Przewrót kopernikański w Pruszkowie?
Mieszkańcom walczącym od sześciu lat z pomysłem zabudowania zieleni wokół Parku Potulickich blokami deweloperskimi przewodzi Małgorzata Kowalska oraz Arek Gębicz. Dziś oboje skupieni są w stowarzyszeniu “Za Pruszków!”. Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska to prawdopodobnie pierwsza instytucja, która przyznała rację stawianym przez nich tezom, że zarówno warunki zabudowy, jak i pozwolenie na budowę osiedla zostały wydane z naruszeniem obowiązującego prawa. Do tej pory w każdej z instytucji samorządowych odbijali się jak od ściany.
Generalna Dyrekcja jako pierwsza postanowiła poruszyć tryby machiny samorządowej w celu cofnięcia dokumentów zezwalających deweloperowi na rozpoczęcie prac budowlanych. Wskazano przy tym konkretną podstawę prawną oraz zaproponowano odpowiedni sposób działania. Wiele zależy jednak od władz samorządowych. Te bowiem, mając w ręku pismo GDOŚ, nie muszą czekać na działania Regionalnej Dyrekcji (bo to do niej zwrócił się GDOŚ). Posiadając wiedzę o prawdopodobnych nieprawidłowościach w wydawaniu decyzji na poziomie miasta i powiatu mogą zacząć działać już dziś wszczynając działania mające na celu wzruszenie własnych decyzji. Czy tak się jednak stanie?
Zatrzymanie tej budowy byłoby niewątpliwie donośnym wydarzeniem, nie tylko w Pruszkowie ale i w całym Mazowszu Zachodnim. Nieoficjalnie budowa tzw. “megabloka” w otulinie Parku Potulickich uchodzi za symbol utrzymujących się od lat wpływów deweloperów w mieście. Gdyby ta walka skończyła się pomyślnie dla mieszkańców miasta (obecnych, a nie przyszłych), być może byłby to zwrot w podejściu do planowania przestrzennego – nie tylko w całym mieście, ale i w całej okolicy.
Wyścig z czasem i zmowa nicnierobienia
Od początku toku sprawy (a ta toczy się już od sześciu lat!), władze miejskie i powiatowe bardzo niechętnie podejmują temat. Lokalni radni, a także przedstawiciele urzędów konsekwentnie zbywają wszystkich, którzy usiłują zdziałać cokolwiek, by ochronić tak cenne dla całego miasta tereny zielone przed zabudową. Pomimo tajemniczej nielegalnej wycinki drzew w towarzystwie działek deweloperskich (sprawa była przedstawiana w programie “UWAGA”), pomimo protestów mieszkańców, a nawet wbrew podnoszonym argumentom prawnym – kolejne dokumenty bez przeszkód przechodzą przez ręce urzędników.
W miejscu stoją zaś prace nad uchwaleniem Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego obejmującego zasięgiem działki dewelopera. Z nieoficjalnych informacji wiemy, że ani radni, ani Urząd Miasta w Pruszkowie nie kwapią się, aby prace nad dokumentem dobiegły końca.
Bez względu na przynależność polityczną i publiczne deklaracje – wśród lokalnych polityków panuje swoista “zmowa nieruszania sprawy”. Pomimo starań mieszkańców i lokalnych aktywistów, do dziś trudno jest wskazać choćby jeden znaczący dokument, który wyszedłby spod ręki radnego, prezydenta, czy starosty, który poddawałby w wątpliwość sensowność lub legalność budowy bloku w otulinie parku. Jeśli sytuacja ta utrzyma się, za kilka miesięcy może być zbyt późno. Nawet jeśli Wojewoda, Samorządowe Kolegium Odwoławcze i Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska przyznają, że wydane pozwolenia naruszyły obowiązujące prawo, deweloper może zdążyć z rozpoczęciem budowy. A wtedy – bez względu na rozstrzygnięcia prawne – straty dla miasta, jego zieleni i mieszkańców, będą już nieodwracalne.