Marcin Grubek: nasz cel to Ekstraklasa
Marcin RAJCHEMBA
Po awansie do 1 ligi, Znicz Pruszków nie spoczywa na laurach. Apetyt na sukces rośnie z każdym wygranym meczem, a i ambicje piłkarzy są niemałe. Prezes Znicza stawia sprawę jasno: idziemy po Ekstraklasę.
O planach na rozwój klubu, o pruszkowskim sporcie, o obchodach stulecia Znicza oraz o owianej złą sławą "trybunie dla gości" na pruszkowskim stadionie, rozmawiamy z Marcinem Grubkiem, Prezesem MKS Znicz Pruszków.
Marcin Rajchemba: Panie Marcinie, udało się! Po zwycięstwie nad Hutnikiem, upragniony awans stał się faktem. Jak wyglądała atmosfera w klubie po tym sukcesie? Awans przypadł przecież na stulecie istnienia klubu.
Marcin Grubek, Prezes MKZ Znicz Pruszków: Zgadza się, to stulecie istnienia klubu i nasze marzenia się spełniły. To jest wielka nobilitacja sportowa dla piłkarzy i przede wszystkim wejście na wyższy poziom.
Kilka słów od Prezesa Marcin Grubek. 😊 Drodzy kibice, Mam ogromną przyjemność podzielić się z Wami moją radością po...
Opublikowany przez MKS Znicz Pruszków Niedziela, 28 maja 2023
M.R.: Swoje sportowe sukcesy odnoszą nie tylko seniorzy “Znicza”. Wiemy, że również zespoły młodzieżowe mają się czym pochwalić.
M.G.: Mamy jedną z najlepszych akademii w Polsce i zarazem jedną z największych, bo czasami to nie idzie w parze. Nasze grupy młodzieżowe rzeczywiście odnoszą sukcesy. W tej chwili dwie z nich są w ekstraligach młodzieżowych.
Dla nas kształcenie młodych ludzi jest kluczowe. Zaczynamy bardzo wcześnie. Nasi trenerzy zaczynają pracę już z dziećmi w wieku przedszkolnym. Zawodnicy trenują z nami przez całą szkołę podstawową i potem szkołę średnią, aż do wypuszczenia piłkarza pokroju Radka Majewskiego czy Roberta Lewandowskiego. Choć wielu powie, że Robert Lewandowski nie był wychowankiem Znicza. Owszem, nie był, ale każdy, kto zna się na futbolu, wie, że Robert Lewandowski trafił do piłki seniorskiej właśnie ze Znicza i to tutaj nabrał ostatnich szlifów przed wielką karierą.
M.R.: Czy Znicz również dziś może się pochwalić wychowankami, którzy osiągają sukcesy w dalszej karierze zawodowej?
M.G.: Tak, mamy wielu profesjonalnych zawodników, którzy są wychowankami Znicza. Na przykład Adam Ratajczyk, który gra w Zniczu od wieku przedszkolnego - dziś gra w Ekstraklasie. To jest bardzo dobra wizytówka miasta, ale żeby mogła ona mieć miejsce, potrzebne są duże nakłady na piłkę seniorską. Pruszków jest - poza Warszawą, rzecz jasna - największym miastem w aglomeracji. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Nie wyobrażam sobie, żeby takie miasto nie miało swojego porządnego stadionu piłkarskiego. A że akurat obchodzimy stulecie klubu… to jest coś, co napawa dumą.
Moim zdaniem piłka seniorska, bez sprawnie działającej akademii, nie ma racji bytu. Tylko wtedy, gdy cały szkoleniowy cały proces jest zamknięty, od wieku wczesnoszkolnego do późnego seniora, zawiera w sobie głębię i całą filozofię.
Dzisiaj mamy takie czasy, że dzieciaki po prostu zamykają się w domu, grają w gry komputerowe i dorabiają się różnego rodzaju chorób - nadwagi, cukrzycy czy depresji, czyli tych wszystkich chorób XXI wieku. To w efekcie prowadzi do tak zwanego wyłączenia społecznego i to niestety dzisiaj jest bardzo powszechne. Dzieci, które mogą przyjść i uprawiać jakikolwiek sport, poprzez ruch i możliwość trenowania w profesjonalnej akademii, mogą pomóc sobie tego uniknąć. Sport to zdrowie!
M.R.: Sport to również nauka współzawodnictwa i gry fair play…
M.G.: To dla nas bardzo ważne. Ciekawostka: portal “90 Minut” ocenił naszą drużynę jako grającą “najbardziej fair play”.
M.R.: Wróćmy do awansu do pierwszej ligi. Czy - oprócz podniesienia prestiżu klubu - niesie on za sobą jakieś zmiany?
M.G.: Tak, zdecydowanie. Konieczne będą nakłady na infrastrukturę. Dzisiaj podnoszą się głosy, że “po co komu jest taka inwestycja, kiedy trzeba wydać nawet dwa miliony złotych?”. A moim zdaniem to są najlepiej wydane pieniądze przez miasto, bo to jest lokowanie pieniędzy w tak zwaną prewencję zdrowotną, a każdy dobrze wie, że zdrowie nie jest przeliczalne na pieniądze. My tu mamy kilkaset młodych piłkarzy codziennie biegających, codziennie się rozwijających i czerpiących radość ze współzawodnictwa.
Wracając do infrastruktury - nie ma nic, co się nie starzeje. Jeśli mamy, powiedzmy, płot, to za kilka lat musimy go pomalować i zakonserwować. To samo zrobimy z rynnami czy dachem. To samo dotyczy boisk piłkarskich. Chcemy zakomunikować jasno, że to nie jest wymysł pana prezesa czy działaczy, że trzeba wydać pieniądze na klub, bo klub to nie jest nasza własność, tylko dobro całego miasta. Znicz jest tylko o kilka lat młodszy niż prawa miejskie Pruszkowa i - co ważne - klub nie jest spółką!
Od wielu lat jest stowarzyszeniem, które historycznie było właścicielem tych wszystkich obiektów sportowych. Niestety nigdy nie dysponował środkami, żeby utrzymać je na odpowiednim poziomie.
M.R.: I wtedy klub przekazał je do miasta…
M.G.: Zgadza się. Później miasto przekazało je spółce Centrum Kultury i Sportu, która to spółka została powołana przez poprzednie władze Pruszkowa. Kulturę i sport samorządy powinny po prostu dotować i utrzymywać, zaś zadaniem spółki, w rozumieniu prawa, jest generowanie zysku, a to wyraźna sprzeczność. Zwracałem na to uwagę w 2017 roku na posiedzeniach Rady Miasta. To jest droga donikąd, bo do sportu i kultury zawsze będzie trzeba dokładać pieniądze. A przez spółkę jest to utrudnione.
No ale spółka ma zarabiać pieniądze i robi to na przykład poprzez wynajem głównej płyty boiska. To z kolei prowadzi do zużycia nawierzchni. 10-12 lat temu mieliśmy nowoczesne sztuczne boisko i dobre oświetlenie. Tylko, że nie ma nic w stu procentach trwałego, co się nie zużywa. Dzisiaj oświetlenie na bocznym boisku wymaga wymiany. Sztuczna nawierzchnia też się zużyła. I to jest oczywiste - jak mamy w domu dywan i chodzimy po nim 12 lat, to siłą rzeczy on już nie jest taki sam.
M.R.: Czy ma Pan jakiś pomysł na zmianę tej sytuacji?
M.G.: Być może należy pomyśleć o tym, aby wydzielić obiekty związane ze sportem spod CKiS-u i powołać coś w stylu Miejskiego Zarządu Obiektów Sportowych, żeby miasto miało nad tym pieczę i nie musiało dotować spółki. Z taką komórką rozliczałyby się kluby. Bo przecież tutaj nie gra tylko Znicz. Jest też MKS, jest Znicz Basket. I wszyscy mamy ten sam problem.
M.R.: Czy klub będzie zwracał się do władz Pruszkowa o podniesienie nakładów na sport?
Tak. Mam nadzieję, że radni nas wysłuchają. Wiadomo, że w mieście trwa konflikt na linii Prezydent - Rada Miasta. Osobiście uważam jednak, że są sprawy, przy których trzeba zakopać topór wojenny i się dogadać. To historyczna szansa. Obecnie mamy świetną drużynę i jej trzon chcemy zostawić na nową ligę. Mamy też wspaniałą kadrę trenerską i dobrze byłoby to wszystko wykorzystać, żeby utrzymać poziom, a nawet walczyć o wyższe cele.
Ja jestem człowiekiem ambitnym i uważam, że skoro mała Puszcza Niepołomice mogła awansować do Ekstraklasy, to dlaczego Znicz miałby tego nie zrobić? Od kiedy zostałem prezesem, ciągle wszystkim powtarzam, że trzeba mieć marzenia, wyznaczać sobie cele i do nich dążyć. Tylko trzeba to robić na solidnych fundamentach, takich jak nasza akademia. A do tego potrzebne są nakłady pieniężne…
M.R.: Jakie przewiduje Pan scenariusze rozwoju sytuacji?
M.G.: Oczywiście radni mogą się zgodzić albo nie zgodzić. To już jest ich wybór, zostali wybrani w demokratycznych wyborach i mają prawo decydować. Ja natomiast jestem lokalnym patriotą, poświęcam swój prywatny czas i pieniądze na to, żeby coś polepszyć. Nigdy nie miałem w zamyśle, żeby gdzieś z tytułu działalności w Zniczu zarabiać pieniądze. Cały zarząd Znicza Pruszków, to są w tej chwili cztery osoby, pracuje non-profit. Nikt z nas nie pobiera wynagrodzenia, bo wszyscy pracujemy z pasji. Co więcej, bardzo często dokładamy do niej ze swoich prywatnych pieniędzy, bo klub nie dysponuje dużym budżetem, a ciągle pojawiają się nowe wydatki, które trzeba pokryć.
Naprawdę bardzo łatwo jest krytykować i stwierdzić po prostu, że jak trzeba wydać półtora czy dwa miliony, to może lepiej wydajmy je na coś innego. Ale tu naprawdę nie chodzi o pieniądze na przyjemności prezesa czy działaczy, tylko o to, żebyśmy mogli tworzyć możliwości rozwojowe - zarówno dla drużyny seniorskiej, jak i dla młodych adeptów naszej akademii.
M.R.: Pozwolę sobie wrócić do stulecia klubu - jak będą wyglądać obchody? Słyszeliśmy, że zaproszenie do udziału w uroczystościach otrzymał Robert Lewandowski. Czy to prawda?
M.G.: Tak, Robert został osobiście zaproszony przez naszego dyrektora sportowego. Jesteśmy też w trakcie ustalania szczegółów uroczystości z miastem. Chcielibyśmy, aby obchody stulecia odbyły się w tym samym czasie, co pruszkowskie zakończenie lata. Zorganizujemy turnieje oraz galę. Mamy nadzieję, że obecnością zaszczycą nas władze Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej, Polskiego Związku Piłki Nożnej oraz zaproszeni działacze innych klubów.
Chciałbym, żeby to było święto pruszkowskie. Żeby ono było nasze, naszej akademii i naszych rodziców, którzy są niesamowicie zaangażowani w rozwój sportowy swoich pociech. Trzeba pamiętać, że mamy trzydzieści parę drużyn młodzieżowych i w każdej z nich jest kierownik. Ten kierownik ,drużyny to zwykle nikt inny, jak po prostu rodzic, który działa non-profit i angażuje swój prywatny czas.
M.R.: Odnośnie samego awansu do Fortuna 1 ligi - czy po awansie, przedłużenie kontraktu z trenerem Misiurą, było priorytetem klubu?
M.G.: Mariusz Misiura przede wszystkim jest człowiekiem, który sam sobie stawia wysoko poprzeczkę. Tak jak my, marzy o spełnianiu celów sportowych. Jest też świetnym wychowawcą dla młodzieży.
Od pierwszego dnia pracy z trenerem Misiurą, zobaczyłem że to jest człowiek z pasją. Sam grał w Pruszkowie, identyfikuje się z naszym miastem i na tych fundamentach chce coś zbudować coś donośnego.
Dotychczasowy szkoleniowiec Znicza Pruszków - Mariusz Misiura przedłużył w dniu dzisiejszym kontrakt z MKSem na kolejny...
Opublikowany przez MKS Znicz Pruszków Piątek, 9 czerwca 2023
M.R.: Jak wyglądają nadchodzące plany transferowe klubu?
M.G.: Mamy przeambitny zespół i naszą strategią jest przede wszystkim utrzymanie jego szkieletu. Mamy bardzo ambitnego Shume Nagamatsu. Ale tak naprawdę, w kwestii naszych najlepszych zawodników, mogę wymienić praktycznie całą ławkę, bo tu wszyscy są zdolni i ambitni. Paweł Moskwik, Dmytro Juchimowicz, Jurij Tkaczuk, Mateusz Grudziński, Miłosz Mleczko, czy nasz Piotrek Misztal. Z zawodnikami trzeba będzie rozmawiać, negocjować. Ale ja jestem takim człowiekiem, że nie składam broni.
M.R.: Czy w planach są jakieś transfery przychodzące?
M.G.: Oczywiście. To, że chcemy utrzymać szkielet drużyny to jest jedno. Ale na pewno tutaj wszyscy nie zostaną, bo już dzisiaj wiemy, że Łukasz Bogusławski po prostu będzie zastąpiony innym obrońcą na tej pozycji - rozmowy trwają. Rozmawiamy jeszcze z zawodnikami na innych pozycjach.
M.R.: W drugiej lidze przyszło mierzyć się z uznanymi markami jak Polonia Warszawa, Pogoń Siedlce czy Motor Lublin. Natomiast w pierwszej lidze trafimy na jeszcze większe zespoły, jak choćby Wisła Płock, Lechia Gdańsk, czy Wisła Kraków. W związku z tym mam pytanie. Czy zdarza się, że Pan Prezes wybiera się na mecze wyjazdowe? Czy ma Pan w planach wyjazd na Traugutta?
M.G.: Tak, oczywiście. Wybieram się na mecze wyjazdowe - na ile tylko mi pozwala czas, tyle jeżdżę. Nikt tutaj w klubie nie będzie pękał przed jakąkolwiek marką. Do naszych rywali podchodzimy jak do każdego innego klubu - z wielkim uznaniem ale i pewnością naszych możliwości. Z każdym będziemy się mierzyli jak równy z równym.
Ale na pewno nie będzie sytuacji, w której ktoś “wymięknie” dlatego, że przyjedzie Wisła Kraków. Jak przyjedzie Wisła Kraków, to znając tych zawodników, których mamy, w Zniczu zapanuje jeszcze większa koncentracja i jeszcze większa determinacja do tego, żeby wygrać. W drugiej lidze nieco gorzej graliśmy u siebie, bo nasze warunki techniczne nie pozwalały na więcej. Nasza płyta boiska była niewłaściwie przygotowana.
M.R.: W przypadku meczów granych u nas - co się stanie z okrytą złą sławą “trybuną dla gości” w Pruszkowie?
M.G.: Klatka to przedziwny folklor. Moim zdaniem trzeba postawić chociaż jakąś przenośną trybunę dla gości. Ja nie mówię, żebyśmy tu budowali od razu wielką infrastrukturę, ale coś przenośnego, co będzie spełniało wymogi bezpieczeństwa, wymogi PZPN-u. To naprawdę należy zrobić, żebyśmy się jako miasto nie musieli potem wstydzić.
M.R.: W takim razie ostatnie pytanie, Panie Prezesie. Realny cel na przyszły sezon? Najbardziej skupienie się na utrzymaniu czy postraszenie faworytów do awansu?
M.G.: Ekstraklasa. Trzeba marzyć, trzeba stawiać sobie cele i trzeba do nich dążyć. Nawet jeżeli będziemy mieli minimalne środki, bo radni więcej nie dadzą, to trudno. Wtedy będziemy musieli zmierzyć się z problemem mając to, co mamy. Będzie przy tym oczywiście trochę wstydu, jak choćby w przypadku tej nieszczęsnej klatki. Ona nie tylko nie spełnia minimum wymogów - ona urąga godności człowieka. Ja tam kiedyś wszedłem do tej klatki i wiem, że sam nie chciałbym stamtąd oglądać meczu.
Czy potrzebujemy pieniędzy? Tak. Czy się ich spodziewamy? Trudno powiedzieć. Jak radni uznają, że trzeba jakoś klub uhonorować i dać dodatkowe środki na wsparcie klubu, to bardzo fajnie. A Jak nie, to trudno.
Bez względu na to, ja naprawdę wierzę, że Znicz Pruszków może w tej pierwszej lidze nieźle namieszać i dokonać wielkich rzeczy. Jak będzie - zobaczymy. W sporcie wszystko zależy nie tylko od determinacji i konsekwentnego dążenia do celu, ale również, czasem, od szczęścia. Jednak najważniejsze jest otoczenie i warunki - jeżeli odpowiednio je wykreujemy, to będzie ten sukces.
M.R.: Tych największych zaszczytów życzę zarówno Panu, jak i całej społeczności.
M.G.: Dziękuję.