Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Maksym Gołoś: Od nowej ekipy w Pruszkowie oczekiwano reform, ale nic się nie zmieniło, irytuje mnie ta sytuacja

Sławomir BUKOWSKI
Były starosta pruszkowski i były polityk PiS powalczy o prezydenturę w Pruszkowie. O rządach Pawła Makucha mówi: – Bardzo mnie rozczarowały.
Gołoś 2
Ilustracja: Gołoś 2

W latach 2015–2018 Maksym Gołoś był starostą pruszkowskim. Nowoczesny, ambitny działacz Prawa i Sprawiedliwości zrobił szybką karierę, dając się poznać jako energiczny samorządowiec. Starostwo powiatowe pod jego rządami kwitło. Jako jeden z pierwszych samorządów w kraju wprowadziło publicznie dostępny rejestr zawieranych przez urząd umów i porozumień. – Rejestr to wyjście naprzeciw oczekiwaniom mieszkańców, którzy często zastanawiają się, co się tak naprawdę dzieje z ich pieniędzmi – mówił w 2018 roku w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej.

Wprowadził transmisje obrad sesji rady powiatu, zanim ustawowy obowiązek się pojawił. Postawił na cyfryzację. – Uruchomiliśmy możliwość rejestracji na wizytę w urzędzie przez internet, wprowadziliśmy płatności BLIK w kasach, wkrótce pojawi się możliwość składania wniosków online o paszporty i dowody rejestracyjne, a wprowadzone przez nasz wydział geodezji i gospodarki nieruchomościami rozwiązanie, które pozwala m.in. odbywać narady koordynacyjne przez internet, zostało wyróżnione nagrodą podczas jednej z konferencji tematycznych – mówił w rozmowie z PAP-em.

Typowano go na kandydata na prezydenta Pruszkowa w wyborach w 2018 roku, ale – jak mówią  lokalni działacze partii – padł ofiarą wewnętrznych rozgrywek w PiS. Centrala, zamiast Gołosia, wystawiła nikomu wówczas nieznanego Konrada Sipierę, syna ówczesnego wojewody Zdzisława Sipiery. Młody Sipiera przegrał, nawet nie wszedł do drugiej tury, ale Paweł Makuch, który zdetronizował prezydenta Jana Starzyńskiego, wziął go na swojego zastępcę, zaś PiS przez całą kadencję stało murem za Makuchem.

Gołoś w 2018 roku został na lodzie. Rozżalony, odszedł z lokalnej polityki. Dziś wraca, zarejestrował komitet wyborczy KWW Maksyma Gołosia „Inicjatywa Mieszkańców” – bez logo PiS. Powalczy o prezydenturę w mieście. W krótkiej rozmowie pytamy go o powiązania partyjne, ale i ocenę tego, co się w Pruszkowie dzieje.

 

Sławomir Bukowski: Dlaczego w 2018 roku zniknął pan z pruszkowskiego samorządu?

Maksym Gołoś: Powodów było wiele – różnice zdań w partii, której wówczas byłem członkiem, odmienne postrzeganie problemów, inne oczekiwania względem standardów politycznych. Miałem tego dość. Uznałem, że działanie w samorządzie w takich uwarunkowaniach jest zbyt kosztowne dla mnie i dla mojej rodziny, postanowiłem pójść inną drogą. 

Kosztowne w sensie emocjonalnym?

Maksym Gołoś: I emocjonalnym, i w odniesieniu do czasu oraz wysiłku, jaki musiałbym podjąć, żeby dostosować się do standardów, z którymi się nie zgadzałem. Miałem inne pomysły na to, co należy w pruszkowskim samorządzie zrobić, inaczej wyobrażałem sobie jego przyszłość. Zaplecze mojej partii miało swoją wizję, bardzo różną od mojej.

Czym się pan zajął?

Maksym Gołoś: Pracowałem w spółkach Skarbu Państwa – Poczcie Polskiej i PKP Cargo Connect. Od jakiegoś czasu spełniam się w instytucjach finansowych. Zajmuję się problemami związanymi z cyfryzacją procesów. Oddaliłem się od lokalnej polityki, ale to pozwoliło mi nabrać dystansu, wyrobić sobie pogląd na temat tego, co dzieje się w Pruszkowie w różnych aspektach funkcjonowania miasta. Miałem też czas zainwestować w siebie. Skończyłem dwa kierunki studiów – Executive Master of Business Administration w Wyższej Szkole Menadżerskiej, a na SGH fuzje i przejęcia przedsiębiorstw (M&A). Nabyłem nowe kompetencje, które, jeśli moje plany się powiodą, będę mógł spożytkować w samorządzie.

Z jakiego powodu postanowił pan wrócić do lokalnej polityki?

Maksym Gołoś: Mam duże grono znajomych z czasów, kiedy byłem starostą pruszkowskim, w naszych rozmowach temat przyszłości Pruszkowa od pewnego czasu pojawia się niemal przy każdej okazji. Nie żyję w żadnej bańce informacyjnej czy towarzyskiej, utrzymuję przyjacielskie kontakty z osobami z różnych kręgów politycznych. Ludzie krytycznie i z rosnącym niepokojem przyglądają się sposobowi zarządzania miastem w obecnej kadencji. Mówią wprost, że w magistracie źle się dzieje, że władze nie rozmawiają z ludźmi, że wiele działań podejmowanych jest bez uzgodnień z mieszkańcami, a nawet wbrew nim. Znajomi w rozmowach przywołują moje osiągnięcia z czasów działalności w powiecie. Udało nam się wtedy wyzwolić dobrą energię społeczną, uruchomić dialog na partnerskich zasadach – tego w mieście nie ma. Prezydent jest skłócony z większością radnych. Przez 5 lat nie zdołał wypracować kompromisu, wizji, którą realizowałby wspólnie z radą i dla dobra miasta. Jak wielu wyborców Pawła Makucha mam poczucie rozczarowania, że nie wprowadził nowej jakości po 20 latach rządów Jana Starzyńskiego, przeciwnie, można powiedzieć, że ostatnia kadencja pana Starzyńskiego w porównywaniu z tym, co mamy w ostatnich pięciu latach, wręcz obfitowała w pożyteczne inwestycje i działania. Dlatego postanowiłem spróbować przekonać mieszkańców, że jestem w stanie zrealizować to, co Pawłowi Makuchowi się nie udało. A jeśli plan mi się nie powiedzie, to chociaż zmotywować moich szanownych konkurentów do głębszego myślenia.

Dlaczego tak krytycznie ocenia pan rządy prezydenta Makucha? Przecież wywodzi się pan ze środowiska Prawa i Sprawiedliwości, partia całą kadencję wspiera prezydenta Pruszkowa, jego zastępcą jest polityk PiS Konrad Sipiera.

Maksym Gołoś: Ja nie patrzę na miasto wyłącznie przez pryzmat partyjnych przynależności. Biorę oczywiście poprawkę na to, że samorząd to nie jest bajka i nie wszystko można zmienić w ciągu pięciu lat, to zbyt krótki czas, żeby rozwój miasta skierować na nowe tory. Porozumienia buduje się trudno. Mam jednak głębokie poczucie, że w kampanii wyborczej w 2018 roku co innego środowisko prezydenta Makucha obiecywało. Oczekiwałem istotnych zmian, wyzwolenia nowej energii, otwarcia się na nowe środowiska, stworzenia ambitnego planu dla miasta i dla mieszkańców. Tego nie ma. Cele władz miasta nie są spójne z tym, co prezentowano w kampanii. Bardzo nad tym boleję, bo nasze miasto ma ogromny potencjał, są fajni, ambitni ludzie, którzy mieszkają tu od urodzenia, są tacy, którzy wprowadzili się przynosząc ze sobą kapitał społeczny. Pruszków ma wszystko, co potrzebne, żeby odnosić sukcesy. Świetne położenie, dobrą komunikację z Warszawą, młodą populację, piękne tradycje, ładne tereny rekreacyjne, ale tego nie wykorzystuje. Po 20 latach rządów ekipy Jana Starzyńskiego oczekiwano reform, tymczasem nic się nie zmieniło. Mówię szczerze: irytuje mnie ta sytuacja. Mam 10-letniejgo syna, chciałbym, żeby był dumny z naszego miasta. Marzę o tym, żeby w Pruszkowie niezależnie od tego, kto jakie ma poglądy polityczne, wszyscy chodzili z uśmiechami na twarzach, a jeśli mieszkaniec ma fajne pomysły, żeby prezydent przyjmował je i realizował.

W filmiku opublikowanym w mediach społecznościowych deklaruje pan apolityczność i niezależność od central partyjnych. Tymczasem dla wielu mieszkańców jest pan politykiem Prawa i Sprawiedliwości.

Maksym Gołoś: Nie będę się wypierać, że starostą pruszkowskim zostałem dzięki poparciu PiS. W dużej mierze kształtowałem lokalne struktury partii w okolicach 2014 roku. Ale od pięciu lat z PiS-em nie wiąże mnie nic oprócz znajomych, którzy wywodzą się z tego środowiska i którzy się od partii, pod obecnym kierownictwem, po prostu odsunęli. Już powiedziałem, że standardy wprowadzane w Pruszkowie są dla mnie nie do zaakceptowania. A jeśli chodzi o samą partię, to gdy udało się zarejestrować komitet wyborczy, dopełniłem formalności i złożyłem rezygnację z członkostwa w PiS. Potraktowałem tę czynność jako formalność, bo od dawna nie angażowałem się w działalność partii ani w Warszawie, ani w Pruszkowie. Żyłem w zupełnie innym świecie, poruszałem się w innym otoczeniu.

Jeśli pan wygra, czym pańska prezydentura różniłaby się od prezydentury Pawła Makucha?

Maksym Gołoś: Przede wszystkim starałbym się z szacunkiem podchodzić do politycznych oponentów i szukać kompromisu dla miasta, żeby rada i władza wykonawcza pracowały razem, nawet wtedy, gdy w jakichś szczegółach się nie zgadzamy. Chciałbym zmienić politykę urbanistyczną, zacząć prowadzić ją w sposób zrównoważony. Problem intensywnej zabudowy miejskiej jest obecny od dawna, ale z pozycji prezydenta kształtowałbym ład przestrzenny z myślą o komforcie życia mieszkańców, a nie dla maksymalizacji powierzchni mieszkaniowej.

Zaprosiłby pan mieszkańców do współrządzenia miastem? Konsultowałby się pan z nimi?

Maksym Gołoś: Oczywiście, że tak. Gdy byłem starostą udało się zorganizować Centrum Dialogu Społecznego. Chcę do tej koncepcji powrócić, stworzyć coś w rodzaju rady rozwoju miasta, gdzie przy jednym stole usiedliby samorządowcy, przedstawiciele biznesu, mieszkańcy, organizacje pozarządowe, aby wspólnie dyskutować nad sprawami mającymi istotne znaczenie dla lokalnej społeczności. Nie wyobrażam sobie, żeby takie dyskusje odbywały się wyłącznie na komisjach rady miasta, jak dziś, gdzie informacje bywają dawkowane i ogólnikowe. Prawdziwy samorząd, w moim przekonaniu, to ludzie, a nie urzędnicy. Urzędnicy zostali jedynie wynajęci do pracy i po to są wybory, żeby im powiedzieć, czy pracują dobrze, czy źle. Mam nadzieję, że kwietniowe wybory pokażą, co naprawdę mieszkańcy Pruszkowa myślą o samorządzie. 

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować: