Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Magistrat przeholował w układaniu się z deweloperem. Czy Pruszków straci środki unijne?

W wyniku kontroli, której poddano projekt budowy ulicy Pawiej wraz z towarzyszącym jej centrum przesiadkowym P+R, Pruszków może stracić ponad 650 tys. zł dotacji unijnej. Tak wynika z dokumentu pokontrolnego sporządzonego przez Mazowiecką Jednostkę Wdrażania Programów Unijnych.
REDAKCJA POLECA
Czy Pruszków straci środki unijne?
Ilustracja: Czy Pruszków straci środki unijne?
Konstanty Chodkowski

Konstanty CHODKOWSKI

"Faktyczny stan realizacji projektu nie jest zgodny z dokumentacją aplikacyjną, wdrożeniową oraz z umową o dofinansowanie. Na skutek zmiany w pojektowaniu całej inwestycji zmienił się jej zakres rzeczowy i termin wykonania" – czytamy we wnioskach pokontrolnych sporządzonych przez Mazowiecką Jednostkę Wdrażania Programów Unijnych (link do pobrania dokumentu znajduje się na końcu tego artykułu).

Przeprowadzona kontrola obejmowała projekt projekt budowy ul. Pawiej wraz z towarzyszącym jej centrum przesiadkowym P+R przy stacji WKD Pruszków. Jak się okazało, miasto usiłowało przekształcić inwestycję tak, aby "centrum przesiadkowe" służyło bardziej, a może przede wszystkim, jako droga dojazdowa do nowo powstałego tzw. megabloka, zlokalizowanego na skraju chronionego parku Potulickich.


Przeczytaj również artykuł OKO.PRESS: W Pawich Ogrodach nie śpiewają już ptaki - o pewnym obszarze chronionym i pewnym (mega) bloku 


W czym jeszcze możemy służyć, Panie Deweloper?

Ulica Pawia przed 2017 rokiem istniała jedynie jako krótka, 35-metrowa droga łącząca ul. Kraszewskiego z istniejącym parkingiem przy stacji WKD w Pruszkowie. Temat jej rozbudowy powstał w momencie, w którym deweloper – spółka FIB J. Murawski – zaczęła przymiarki do realizacji inwestycji mieszkaniowej zlokalizowanej na skraju parku Potulickich (tj. w bezpośrednim sąsiedztwie istniejącego parkingu), znanej szerzej jako budowa tzw. megabloka.

Ówczesne władze Pruszkowa, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom dewelopera, podpisały z nim umowę dotyczącą przedłużenia istniejącej drogi. Ulica Pawia, w swojej nowej odsłonie, miała służyć również za drogę dojazdową do nowego budynku. Miasto i spółka FIB J. Murawski postanowiły podzielić się obowiązkami. Magistrat miał wyremontować istniejący fragment Pawiej (od Kraszewskiego do parkingu P+R), zaś deweloper zobowiązał się do wybudowania pozostałej części drogi na własny koszt i przekazania jej nieodpłatnie miastu.

W zamian władze Pruszkowa zobowiązały się do wliczenia miejsc parkingowych zlokalizowanych przy projektowanej drodze do bilansu miejsc postojowych planowanej przez dewelopera inwestycji. Innymi słowy, miejsca parkingowe stanowiące formalnie część drogi publicznej miały być potraktowane jako miejsca "osiedlowe", dedykowane mieszkańcom planowanej inwestycji. Dzięki tej umowie deweloper mógł ubiegać się o pozwolenie na budowę budynku w proponowanym przez siebie rozmiarze i kształcie. Gdyby miasto nie zgodziło się na tak korzystne wyliczenia, deweloper musiałby zapewnić dodatkowe miejsca parkingowe na swoim terenie lub zmniejszyć rozmiar inwestycji tak, aby wymagany prawem współczynnik miejsc postojowych w stosunku do liczby wybudowanych mieszkań został zachowany.  

Rozwiązanie to można ocenić jako mało korzystne dla miasta. Dlaczego? W zamian za korzystne ustępstwa deweloper zobowiązał się do wykonania prac, do których i tak był zobowiązany z mocy prawa. Art. 16 ust. 1 ustawy o drogach publicznych stanowi bowiem: "Budowa lub przebudowa dróg publicznych spowodowana inwestycją niedrogową należy do inwestora tego przedsięwzięcia". Jeśli więc budowa bloku wymaga również budowy (lub przebudowy) drogi dojazdowej, to odpowiedzialność za wykonanie prac drogowych spoczywa na inwestorze. Aby przedłużyć ul. Pawią, miasto nie musiało do niczego się zobowiązywać. Magistrat mógł po prostu oczekiwać, że deweloper wybuduje blok zgodnie z obowiązującymi (dodajmy: równymi dla wszystkich) zasadami. 

Dla kogo te pawie?

Umowa między miastem a deweloperem pierwotnie przewidywała, że rozbudowa ul. Pawiej w stronę planowanego bloku zakończy się w 2019 roku. Deweloper terminu wprawdzie nie dotrzymał, ale dla magistratu nie stanowiło to większego problemu. 14 grudnia 2020 roku strony podpisały aneks do umowy, na mocy którego miasto wzięło budowę drogi na siebie, a rola dewelopera ograniczyła do przelania środków na miejskie konto. Strony porozumiały się, że kwotą stanowiącą ekwiwalent zaangażowania dewelopera w rozbudowę ul. Pawiej będzie 556 tysięcy złotych. Po przelaniu pieniędzy sprawa miała być załatwiona. 

"Miała być", bo nie wszystko poszło zgodnie z planem. Jak bowiem zapisano w umowie, miasto zadeklarowało, że rozbudowa ul. Pawiej dokona się w ramach niedawno rozpoczętego projektu unijnego budowy parkingów "Parkuj i Jedź". Problem w tym, że intencją organów wdrażających projekt nie było współfinansowanie dróg dojazdowych do osiedli stawianych przez prywatnych inwestorów. Europejskie środki mają być wydatkowane na parkingi i centra przesiadkowe oraz infrastrukturę niezbędną do ich funkcjonowania. O ile warunki te spełnia istniejący, 35-metrowy fragment ul. Pawiej łączący ul. Kraszewskiego z parkingiem P+R, to droga dojazdowa do nowo powstałego bloku (212,6 metra) już niekoniecznie. Miasto problemu nie dostrzegło, ale Mazowiecka Jednostka Wdrażania Programów Unijnych (MJWPU) – owszem.

Pod koniec 2022 roku MJWPU wszczęła kontrolę projektu na wniosek Stowarzyszenia "Za Pruszków!", złożony 20 września 2022 roku. Kontrola wykonania projektu unijnego dobitnie wykazała, że pod przykrywką realizacji celu publicznego władze miasta usiłowały przeforsować inwestycję służącą głównie deweloperowi. 

Kwalifikowalność, niewypłacalność i niegospodarność

Na tym nie koniec. 47-stronicowy dokument będący wynikiem prowadzonego wiosną tego roku postępowania kontrolnego wytyka pruszkowskiemu magistratowi szereg nieprawidłowości. Najważniejszą z nich jest nie tylko próba wykorzystania środków unijnych niezgodnie z ich przeznaczeniem, lecz również ingerencja w finalny kształt inwestycji. W toku jej realizacji okazało się bowiem, że z planowanych (czyt. deklarowanych przy przystępowaniu miasta Pruszkowa do projektu) 156 nowych miejsc parkingowych ostanie się zaledwie 75. W ich miejsce w projekcie pojawiły się za to zupełnie nowe elementy, jak np. budowa zjazdu z ulicy Pawiej do garażu podziemnego budowanego bloku oraz miejsce do zawracania pojazdów. O tym, że plan inwestycji ulegnie zasadniczym zmianom, pruszkowski magistrat poinformował jednostkę wdrażającą dopiero 30 marca tego roku. 

Co więcej, wątpliwości organu kontrolnego wzbudziła nie tylko "kwalifikowalność" środków unijnych kierowanych do Pruszkowa, lecz również podawane przez magistrat koszty realizacji poszczególnych komponentów inwestycji. Tak na przykład wspomniana kwota 556 tysięcy złotych, którą deweloper miał przelać miastu w zamian za rozbudowę ul. Pawiej, okazała się nie odpowiadać faktycznemu kosztowi realizacji zadania. Jak czytamy w dokumencie pokontrolnym, "kwota udziału inwestora prywatnego nie jest efektem analizy i kalkulacji czynników kosztotwórczych w zakresie wykonania umówionego wcześniej zakresu prac, tylko wielkością finansowania całej inwestycji oraz wielkością udziału w niej pieniędzy publicznych". 

Słowem, miasto i deweloper umówili się, że deweloper wpłaci miastu kwotę obliczoną jako 20% wkładu własnego wymaganego do aplikowania o pieniądze unijne. Kropka. Wyceny i kosztorysu prac, które owe pół miliona złotych miało pokryć, nigdy nie wykonano. "Działanie takie może świadczyć o niegospodarności w zarządzaniu środkami publicznymi" – kwituje Mazowiecka Jednostka Wdrażania Projektów Unijnych. 

Pod lupę wzięto również przetarg na wykonanie inwestycji, który wygrała firma MKL-BUD sp. z o. o. Jak nietrudno się domyślić, przetarg obejmował swoim zakresem jedynie pierwotny kształt projektu, a więc ten, który zakładał remont istniejącego fragmentu ul. Pawiej oraz budowę centrum przesiadkowego P+R. Koszt całkowity zamówienia wynosił wtedy 2,78 mln zł. Jak zauważa MJPWU, z biegiem czasu projekt zmieniał się wielokrotnie, czego nie można powiedzieć o jego wycenie.

Logika nakazywałaby dorozumiewać, że skoro zakres prac uległ uszczupleniu ("wyparowało" z niego 79 miejsc parkingowych), to i wycena wykonawcy powinna być odpowiednio niższa. Nic bardziej mylnego. "Mimo istotnego zmniejszenia zakresu robót objętych umową z wykonawcą, umówiona cena za ich wykonanie pozostała, do dnia kontroli, w tej samej wysokości" – czytamy we wnioskach pokontrolnych. Jak się okazuje, dopiero w wyniku postępowania kontrolnego udało się ustalić dokładny kosztorys robót zaniechanych. Ich wartość została obliczona na prawie 620 tys. złotych. 

I kto za to zapłaci? Pan zapłaci, Pani zapłaci...

Dokument kończą zalecenia pokontrolne, a te nie wyglądają dla Pruszkowa zbyt dobrze. MJWPU wyliczyła całkowitą kwotę, na którą opiewają wszystkie (a nie tylko opisane w niniejszym artykule) nieprawidłowości. Efektem kontroli jest zalecenie pomniejszenia wartości wydatków kwalifikowanych o 822 tysiące złotych, z czego aż 657 750 zł stanowią środki unijne. Co to oznacza przekładając "z urzędniczego na nasze"? Nic innego jak groźbę utraty ponad 650 tysięcy złotych unijnego dofinansowania i konieczność pokrycia pełnej kwoty – 822 tys. zł – z budżetu miasta. 

Co ciekawe, jeszcze 11 września tego roku, prezydent Paweł Makuch zwołał nadzwyczajną sesję Rady Miasta Pruszkowa, aby poprosić radnych o dofinansowanie projektu przebudowy ul. Pawiej (sic!). Wnioskowana kwota? Niepokojąco podobna do tej wskazanej przez MJWPU – 806 tysięcy złotych. Powody? Łagodnie mówiąc, niejasne. Skąd wzięła się ta kwota? Czemu do projektu trzeba dopłacać w momencie, gdy inwestycja jest na ukończeniu? Skąd wzięła się konieczność dopłaty do zadania finansowanego w 80% ze środków unijnych? O te wszystkie sprawy dopytywali radni, jednak w otrzymywanych odpowiedziach trudno było doszukać się konkretów.


Przeczytaj również: Czy Prezydent Pruszkowa złamał dyscyplinę finansów publicznych?


W imieniu magistratu przed radą tłumaczył się Arnold Hensoldt, zastępca naczelnika Wydziału Realizacji Inwestycji. Wskazywał na konieczność waloryzacji kontraktu, wspominał o pracach zaniechanych i dodatkowych. O jakie dokładnie prace chodziło? Tego radnym nie udało się dowiedzieć. Przynajmniej jeszcze nie wtedy. Dziś wnioski pokontrolne sporządzone przez Mazowiecką Jednostkę Wdrażania Programów Unijnych rzucają na sprawę nowe światło.

Z pełną treścią dokumentu można zapoznać się pod TYM LINKIEM. O dalszym rozwoju wydarzeń będziemy informować na bieżąco w portalu zpruszkowa.pl.

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować: