Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona Logo spotify - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Koszykówka w Pruszkowie musi się oczyścić

Sławomir BUKOWSKI
Jacek Rybczyński, trener pierwszoligowych Liderek odchodzi z klubu PTS i buduje nową drużynę pod egidą MKS Pruszków. To kolejna odsłona konfliktu, w którym na pierwszym miejscu jest brutalna walka o prestiż i pieniądze.

Jacek Rybczyński, trener pierwszoligowych Liderek odchodzi z klubu PTS i buduje nową drużynę pod egidą MKS Pruszków. To kolejna odsłona konfliktu, w którym na pierwszym miejscu jest brutalna walka o prestiż i pieniądze.

Pruszkowskie Towarzystwo Sportowe Lider prowadzi w internecie zbiórkę pieniędzy na ratowanie klubu. Potrzebuje funduszy na opłacenie licencji na nowy sezon, a także na spłatę zadłużenia wobec trenera Jacka Rybczyńskiego i zawodniczek. Dziura w budżecie jest między innymi efektem kłopotów z rozliczeniem przez klub dotacji od miasta na 2018 rok i wstrzymaniem wypłaty kolejnej – w 2019 roku.

Jacek Rybczyński nie kryje, że z Liderem Pruszków rozstał się w atmosferze konfliktu. Zarząd PTS mówi o niekorzystnej umowie z trenerem, z kolei trener zarzuca stowarzyszeniu nieprawidłowe prowadzenie dokumentacji i doprowadzenie do zadłużenia klubu.

Tymczasem były trener Liderek kończy już budowę nowej drużyny – ale w klubie MKS. Jacek Rybczyński nie kryje, że z byłym pracodawcą rozstał się w atmosferze ostrego konfliktu. Obie strony mają sobie bardzo dużo do zarzucenia. Zarząd PTS mówi o niekorzystnej umowie z trenerem (co miało doprowadzić rok temu do zmian w zarządzie wraz ze zmianą na stanowisku prezesa), z kolei trener zarzuca stowarzyszeniu nieprawidłowe prowadzenie dokumentacji i doprowadzenie do zadłużenia. – Przez trzy lata PTS miał korzystny bilans finansowy. Po zmianie zarządu stowarzyszenie nie potrafiło pozyskać nowych sponsorów, dlatego zobowiązania zaczęły narastać. I mnie, i zawodniczkom, klub jest dziś winien spore pieniądze – mówi Rybczyński. Opowiada o złej atmosferze, personalnych potyczkach, eskalacji wewnętrznych konfliktów. O tym, że zdaje sobie sprawę, że zaległych pieniędzy od PTS może już nie odzyskać. Zarazem odrzuca możliwość pójścia z klubem na ugodę. – PTS proponuje ugody na jednostronnych warunkach, dla mnie są one nie do przyjęcia – mówi. Zdziwiony jest zarzutami, że umowa trenerska z nim była niekorzystna. – Przecież stowarzyszenie mogło ją rozwiązać zachowując trzymiesięczne wypowiedzenie, w umowie było to wyraźnie zapisane – dodaje.

MKS Pruszków, którego zawodnicy trenują w hali przy ulicy Gomulińskiego, złożył już wniosek do Polskiego Związku Koszykówki o tzw. dziką kartę i zapłacił 8 tys. zł wpisowego. Rybczyński: – Nowy zespół nie będzie musiał zaczynać od drugiej ligi, w pierwszej drużyn nie jest wiele i PZKosz zgadza się na wejście nowych, pod warunkiem wykupienia dzikiej karty – tłumaczy. Skąd weźmie zawodniczki? – Mam już dogadanych jedenaście. Sześć grało wcześniej w Liderkach, pozostałe przychodzą z innych klubów w kraju. Trzy Liderki odeszły, dostały dobre oferty gdzie indziej, w tej chwili nie mogłem im zaproponować równie korzystnych warunków – mówi.

We wtorek MKS rozesłał oficjalny komunikat, że pod jego egidą powstaje nowa pierwszoligowa drużyna koszykówki kobiet. „MKS Pruszków wydał mi się naturalnym partnerem w projekcie reorganizacji kobiecej koszykówki w Pruszkowie, z kilku powodów – klub prowadzi już szkolenie dziewcząt, trenerzy MKS pracują w klasach sportowych SP 4 oraz Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Sportowych, MKS współpracuje z UKS Nowa Wieś, posiadającym zespoły młodzieżowe oraz drużynę w 2 lidze, a sam klub dynamicznie się rozwija na przestrzeni ostatnich lat” – czytamy w komunikacie wypowiedź Jacka Rybczyńskiego. A Grzegorz Kwasiborski, prezes MKS Pruszków, tłumaczy: „Koncepcja przedstawiona przez Jacka Rybczyńskiego była dla nas zaskoczeniem, uznaliśmy jednak, że jest na tyle przemyślana i interesująca, że warto ją zrealizować. Dla nas drużyna pierwszoligowa to najwyższy element piramidy szkoleniowej, dodatkowe narzędzie promocji koszykówki wśród najmłodszych dziewczynek i chłopców, tak aby zachęcić ich do rozpoczęcia treningów oraz inspiracja dla już trenujących”.

W komunikacie jest też informacja, że „deklarację finansowania pierwszoligowego zespołu złożyło kilku sponsorów, klub zamierza ubiegać się też o miejską dotację oraz stypendia dla zawodniczek”. Rybczyński pytany o pieniądze mówi: – Rozmawiam z kilkoma firmami, mam zapewnienie, że wyłożą pieniądze. One są bardzo potrzebne, bo na samym początku zawodniczki nie będą miały wypłacanych stypendiów z budżetu Pruszkowa. Musimy mieć pieniądze na premie za wygrane mecze, na wynajem hali, stroje, wyjazdy, wynajem mieszkań dla zawodniczek, które przyjechały z innych miast. I na wszystkie opłaty dla PZKosz wynikające z udziału w rozgrywkach. Pozyskiwanie sponsorów zajmuję się osobiście, dlatego gwarantuję skuteczność rozmów i starań – mówi trener.

Czy to oznacza, że w Pruszkowie od nowego sezonu będą aż dwie pierwszoligowe drużyny żeńskiej koszykówki? Teoretycznie to jest możliwe.

Czy to oznacza, że w Pruszkowie od nowego sezonu będą aż dwie pierwszoligowe drużyny żeńskiej koszykówki? Teoretycznie to jest możliwe. Jeśli PTS Lider upora się z kryzysem – uda mu się odblokować wypłatę dotacji od miasta (te pieniądze zostały zamrożone, wciąż czekają na uruchomienie), uiścić opłaty licencyjne na nowy sezon, zdobyć sponsorów i spłacić zadłużenie, a na koniec pozyskać zawodniczki – nowe Liderki z nowym trenerem wystartują w jesiennych rozgrywkach. Wymaga to jednak ogromnej pracy i zaangażowania stowarzyszenia oraz sympatyków klubu, który przez lata rozsławiał nasze miasto w całej Polsce. Klubu, którego ogromną wartością są też oddani kibice. W tej chwili pewny wydaje się jedynie udział w jesiennych rozgrywkach drużyny w barwach MKS Pruszków.

Tymczasem atmosfera gęstnieje. Wiceprezes PTS Lider Łukasz Dmochowski zamieścił na fejsbukowym forum Pruszkowa długi post, w którym stawia szereg pytań byłemu zarządowi stowarzyszenia. Pyta o obowiązki trenera Jacka Rybczyńskiego i konkretne zapisy w umowie z nim zawartej, używa słowa „układ”, twierdzi, że obecne władze klubu są bezkarnie opluwane.

Komentarz autora:

Przygotowując dwa artykuły o żeńskiej koszykówce odbyłem szereg rozmów: z prezesem PTS Lider, z dotychczasowym trenerem, z pruszkowskimi radnymi, z prezydentem Pawłem Makuchem. Obraz, jaki z tych rozmów się wyłonił, dla mnie jest szokujący. Przede wszystkim zaskoczyła mnie ilość konfliktów w środowisku sportowym, intryg, oskarżeń, prób przerzucania się odpowiedzialnością za niepowodzenia i przypisywania sobie czyichś sukcesów. Ostatnie dwanaście miesięcy można by nazwać wręcz rokiem wojny. Nie jestem w stanie rozstrzygnąć, kto zawinił najbardziej, kto najmniej, a kto po prostu miał pecha. W tym wszystkim najbardziej jest mi szkoda zawodniczek, które zamiast skupić się na sportowej rywalizacji, zastanawiały się, kiedy i czy dostaną pieniądze, kto kogo obrzuci błotem, w czyim kierunku posypią się epitety. To, że dziewczyny zdobyły w minionym sezonie wicemistrzostwo pierwszej ligi, jest dla mnie dowodem ich niebywałego talentu i odporności psychicznej. Dziś wiem jedno: koszykówka w Pruszkowie musi się oczyścić – dopiero kiedy to nastąpi, będzie można pomarzyć o grze o naprawdę wysoką stawkę: w ekstraklasie. Wątpię jednak, by nastąpiło to szybko. 

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować:

Akcja "Pruszków kontra Wołomin" budzi wśród internautów dość jednoznaczne skojarzenia. Społeczeństwo

Piotr Bąk ogłosił akcję "Pruszków kontra Wołomin". Media podchwyciły temat, ale nie tak, jak to sobie Piotr Bąk wyobrażał

Konstanty CHODKOWSKI

W zeszłym tygodniu Olga Legosz przeprosiła za publiczne stwierdzenie, że Pruszków jest miastem, "w którym do dziś kłania się bandziorom". Od tego momentu nie upłynęło wiele czasu, nim całą Polskę obiegła kolejne przesłanie oparte na "grze skojarzeń" i krzywdzących stereotypach na temat naszego miasta. Tym razem jego autorem był Prezydent Pruszkowa i jego rzecznik prasowy - Krzysztof Olszewski.