Konrad Sipiera i Paweł Makuch wystartują w wyborach przeciwko sobie?
1. Wiceprezydent Konrad Sipiera w przyszłorocznych wyborach będzie kontrkandydatem na urząd prezydenta swojego obecnego szefa Pawła Makucha.
Prawdopodobieństwo takiego rozwoju wydarzeń wynosi dziś 95%. Jak potwierdza nasz rozmówca dobrze znający kulisy pracy w urzędzie miasta, nieformalna kampania już trwa i się nasila, choć oficjalnie żaden z panów tego nie potwierdzi.
Konrad Sipiera to dziś zdecydowany i naturalny lider Prawa i Sprawiedliwości w Pruszkowie, cieszy się w mieście rozpoznawalnością, co daje gwarancję uzyskania solidnego wyniku w wyborach. Nie ma w PiS konkurenta, w dodatku dzięki pozycji ojca, posła Zdzisława Sipiery, ma wysokie notowania w strukturach partii oraz centrali.
Czy Sipiera jr. ma szansę wygrać wybory prezydenckie w Pruszkowie w przyszłym roku? Raczej nie. Wynik PiS w Pruszkowie będzie w pewnej mierze pochodną ogólnokrajowego poparcia dla tej partii w kraju, a ono powoli, ale jednak maleje. Klub PiS w Radzie Miasta Pruszkowa liczy dziś 6 radnych, uzyskanie zbliżonego wyniku w 2023 roku byłoby dla tej partii sukcesem.
Dlaczego więc PiS nie zrezygnuje z wystawiania własnego kandydata? Mogłoby poprzeć Pawła Makucha licząc na podobny do obecnego podział ról (prezydent i zastępca). Paradoksalnie, wsparcie przez PiS osłabiło szanse Makucha na reelekcję, który zacząłby być postrzegany jako polityk partyjny w jeszcze większym stopniu niż dziś. Brak łatki „polityka wspieranego przez PiS”, dodatkowo stojącego w wyborczej kontrze do własnego zastępcy, pozwoli mu ugrać dodatkowe punkty.
Czy jednak głosując na Pawła Makucha w przyszłym roku uprawdopodobnimy scenariusz, że w razie wygranej znów weźmie na swego zastępcę Konrada Sipierę? To zależy od wyniku PiS i liczby radnych tej partii w nowej radzie miasta. Makuch będzie kalkulował, czy mu się to opłaci. Ale tak, taki scenariusz jest jak najbardziej możliwy.
2. Beata Czyżewska złożyła dymisję wskutek narastającej wojny między Pawłem Makuchem a Konradem Sipierą.
Prawdopodobieństwo tej hipotezy można ocenić na 75%. Oficjalnym powodem rezygnacji były sprawy osobiste, ale nasilająca się rywalizacja prezydenta i jego zastępcy coraz częściej stawiała Czyżewską w niezręcznej sytuacji. Oczekiwano od niej opowiedzenia się po którejś ze stron – odmawiała, w końcu zmęczona atmosferą w urzędzie miała rzucić papierami.
Według nieoficjalnych informacji pani wiceprezydent miała nawet dostać do podpisu tajemniczy dokument, będący swoistą deklaracją lojalności – tego faktu nie udało nam się ostatecznie potwierdzić, a i sama zainteresowana, słynąca z dyplomacji, stanowczo zaprzecza.
3. PiS szykuje przewrót, chce, żeby w przyszłym roku Paweł Makuch stracił stanowisko, a na jego miejsce premier wprowadzi komisarza z PiS.
Co ciekawe, ta pogłoska krąży wśród… pruszkowskich członków PiS, jednak prawdopodobieństwo tego scenariusza nie jest większe niż 20%. Po pierwsze, prezydentowi należałoby udowodnić złamanie prawa, aby mogła zostać podjęta skuteczna próba pozbawienia go urzędu. Po drugie, siłowe zagranie raczej obróciłoby się przeciwko autorom puczu – szanse na dobry wynik Konrada Sipiery i jego partii gwałtownie by spadły.
O nieskuteczności takich zagrywek partia przekonała się w Nadarzynie. W grudniu 2017 r. zmarł wieloletni wójt Janusz Grzyb. Premier ustanowił w gminie komisarza Dariusza Nowaka (PiS) i gdy ten wystartował w przedterminowych wyborach na wójta, partia udzieliła mu ogromnego, wręcz zmasowanego poparcia. Uzyskała efekt odwrotny do zamierzonego. 4 marca 2018 r. już w pierwszej turze wygrał niezależny kandydat Dariusz Zwoliński, wspierany przez PSL i inne partie opozycyjne, z wynikiem 62 proc. Dariusz Nowak zdobył 38 proc. głosów.
Jak mówi nasz rozmówca, pogłoska o szykowanej próbie pozbawienia Pawła Makucha stanowiska, by w jego miejsce wprowadzić komisarza, mogła zostać wypuszczona celowo, aby zmniejszyć jego szanse i spotęgować poczucie zagrożenia. „Z drugiej strony, atmosfera w urzędzie jest chwilami tak napięta, że jestem w stanie uwierzyć nawet w taki scenariusz” – mówi.
4. Społecznik Arkadiusz Gębicz wystartuje na prezydenta Pruszkowa.
Prawdopodobieństwo na dziś – 90 proc. Prezes stowarzyszenia Za Pruszków! gromadzi wokół siebie ludzi prezentujących podobnie jak on skrajnie krytyczną ocenę działań Pawła Makucha i jego ekipy. Gębicz jest dziś realną konkurencją nie tylko dla samego Makucha, ale i dla radnych SPP, dlatego ci nie wspierali społecznika w jego działaniach i przy wielu okazjach krytykowali oskarżając o brak kompetencji do wypowiadania się w sprawach miasta. To nastawienie może się jednak zmienić.
„Gębicz jest dziś najlepszym kandydatem na prezydenta Pruszkowa” – te słowa w prywatnej rozmowie padły z ust jednego z prominentnych radnych SPP. Czy to jednostkowa opinia, czy raczej przejaw realnej oceny własnych sił tego ugrupowania? Niewykluczone, że to drugie – SPP nie ma dziś nikogo, kto byłby w stanie zdetronizować Pawła Makucha (Karol Chlebiński nie planuje kariery prezydenckiej), ugrupowaniu może bardziej opłacić się poprzeć społecznika, niż szukać na siłę ochotnika we własnych szeregach.
5. Kandydatem na prezydenta Pruszkowa będzie także Michał Landowski.
Prawdopodobieństwo – 50 proc. Jest grupa osób, także w samym SPP, liczących na start byłego wiceprezydenta z ekipy Jana Starzyńskiego, ale po pierwsze, sam zainteresowany nie podjął decyzji i mocno się waha, po drugie, w jego przypadku kampania wyborcza byłaby wyjątkowo trudna. Landowski stałby się wdzięcznym obiektem ataków wszystkich konkurentów za efekty wieloletnich rządów SPP (paskudny wizualnie gmach CDK, fiasko przyjętego za prezydentury Starzyńskiego modelu finansowania spółki CKiS i jej obecne gigantyczne problemy finansowe – spółka jest o krok od upadłości, polityka uległości wobec deweloperów w imię zasady, że „miasto musi się rozwijać”). Landowski – dziś sekretarz powiatu pruszkowskiego – ma świetne przygotowanie samorządowe, trudno odmówić mu profesjonalizmu, jednak łatka SPP bardziej by mu ciążyła niż pomagała.
6. To ostatnia kadencja Samorządowego Porozumienia Pruszkowa (SPP) w Radzie Miasta Pruszkowa.
Prawdopodobieństwo – 90 proc. Nie dlatego jednak, że ugrupowanie sromotnie przegra, tylko zmieni nazwę. SPP kojarzy się dziś z całą serią nieudanych koncepcji w polityce rozwoju miasta, dla radnych z tego ugrupowania bezpieczniejszym wariantem będzie start pod nowym szyldem niż próby dalszego eksploatowania zużytej i w wielu aspektach skompromitowanej marki. Co prawda, w oficjalnych wypowiedziach prezentują oni bezgraniczną wręcz wiarę we własne siły, ale w zakulisowych rozmowach raczej szukają dla siebie nowej drogi i nowych pomysłów.
Teorii krążących po mieście jest znacznie więcej. Jedna z nich mówi na przykład o możliwym starcie w wyborach na prezydenta Beaty Czyżewskiej (jej kandydatura mogłaby być wybawieniem dla obecnych radnych SPP, mających ogromny problem, co począć), ale tylko tę teorię wspominamy, bo tkwi w niej ziarenko racjonalności. Nie ulega wątpliwości jedno: przyszłoroczna kampania będzie najbardziej zaciętą, pełną zagrań fair, ale i ciosów poniżej pasa, kampanią wyborczą w historii Pruszkowa, w której wykorzystane zostaną wszystkie kanały dotarcia do mieszkańców, z mediami społecznościowymi na czele. Wysyp rozmaitych kont na Facebooku, także anonimowych, nastawionych na dyskredytowanie przeciwników, może zacząć się już tej jesieni.