“Komisja śledcza” o “Elizagate”
W sprawie Elizy Kurzeli dotychczas wiedzieliśmy niewiele, bo przedstawiciele SWPR nie udzielali kompletnej informacji. Teraz wiemy jeszcze mniej, bo przedstawiciele SWPR informacji udzielili.
We wtorek wieczorem radni wszystkich ugrupowań zebrali się na połączonym posiedzeniu trzech komisji – prawa, rewizyjnej i skarg, w celu wyjaśnienia sprawy legalności mandatu radnej Elizy Kurzeli. Przypomnijmy – do Wojewody Mazowieckiego wpłynęło pismo informujące, że radna Kurzela miała złamać zakaz wynikający z artykułu 24f ustawy o samorządzie gminnym. Według tego przepisu, osoba, która prowadzi bądź reprezentuje podmiot prowadzący działalność gospodarczą z użyciem mienia komunalnego gminy nie może pełnić jednocześnie funkcji radnego w tej gminie. Zgodnie z pismem skierowanym do wojewody, Eliza Kurzela do tej pory pełni funkcję członka zarządu Stowarzyszenia Wspólnie Pruszków Rozwijamy, zaś stowarzyszenie to miało osiągać korzyści z tytułu poddzierżawiania mienia wydzierżawionego wcześniej od miasta Pruszków.
Obradom przewodniczył sam Krzysztof Biskupski (SPP). Na rozgrzewkę odczytał pismo z wyjaśnieniami SWPR. Komunikat płynący z niego był krótki: „Nie prowadziliśmy działalności gospodarczej, Eliza Kurzela była członkinią zarządu jeszcze jako radna.”. Na tym jednak nie koniec.
Stowarzyszenie z tajemnicami
SWPR kategorycznie odmówiło ujawnienia treści umów poddzierżawy miejskich gruntów zasłaniając się tajemnicą handlową. Całkiem to ciekawe skoro prawo definitywnie zabrania stowarzyszeniom zwykłym (jakim jest SWPR) prowadzenia działalności gospodarczej. Jak nie-przedsiębiorca może mieć tajemnice handlowe? Tylko członkowie zarządu SWPR raczą to wiedzieć.
Może chodziło o „tajemnicę przedsiębiorstwa?” – spyta ktoś. Może – odpowiem. Ta jednak, zgodnie z definicją z art. 11 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, wiąże się w sposób ścisły z „przedsiębiorstwem”. Jakim potworem jest „przedsiębiorstwo” wyjaśnia z kolei art. 551 kodeksu cywilnego. W tym miejscu istotne jest to, że „przedsiębiorstwo” służy prowadzeniu „działalności gospodarczej”. A ta z kolei – jak wspomniałem powyżej – nie może być prowadzona przez SWPR.
“Nie jesteśmy komisją śledczą”
W toku dyskusji przytomnego spostrzeżenia dokonał Kazimierz Mazur (PiS). Wskazał, że stosownie do pisma wojewody rada powinna ograniczyć się jedynie do przekazania odpowiednich dokumentów. Zdaniem nestora pruszkowskiej prawicy nie było potrzeby by radni merytorycznie rozstrząsali podstawy do (nie)wygaszenia mandatu Elizy Kurzeli.
Zgodnie z tym twierdzeniem, do żądania wojewody należało podejść formalistycznie. To z kolei sprowadziłoby radę do kogoś kimś między panią w okienku a listonoszem. Wszak o tym właśnie mówi art. 88 ustawy o samorządzie gminnym, który daje przedstawicielowi prawo żądania informacji o działalności gminy.
Później, podczas obrad wielokrotnie przypominano, że nie jest to komisja śledcza. „Nie jesteśmy tu ani sędziami, ani prokuratorami.” – zwracała uwagę Ewa Białaszewska-Szmalec (PiS).
Koalicja w natarciu
Radni SPP i KO wyszli jednak z innego założenia. Skoro ktoś uwikłał ich czas w nieprzemyślaną intrygę, to warto wycisnąć taką okazję jak pomarańczę na sok. Kanonada pytań rozpoczęła się od dociekań o faktyczny udział Elizy Kurzeli w pracach zarządu stowarzyszenia. Tego – jak się okazało – od wyborów samorządowych nie było w ogóle. Radna nie uczestniczyła w posiedzeniach zarządu, nie brała udziału w walnym zebraniu członków, nie podpisywała żadnych dokumentów. „Gdzie są podpisy?” – dociekał radny Mieczysław Maliszewski (SPP). Ponieważ podpisów nie było ciekawość radnego pozostała niezaspokojona.
Nie oznacza to, że przedstawiciele SWPR dali się zagiąć. Rzeczowo odpowiadali na każde zadane pytanie. Iwona Paradowska-Syga postanowiła nawet dokształcić zebranych przywołaniem starej łacińskiej maksymy: „Nieznajomość prawa szkodzi.”. Słowa te wybrzmiały wyjątkowo mocno, zwłaszcza niedługo po tym, jak okryto odkumenty stowarzyszenia „tajemnicą handlową”.
Następnie głos przejął Piotr Bąk (KO) z wyraźnym zamiarem wystąpienia w roli głównego tenora w całej tej operetce. Wiceprzewodniczący przeprowadził na reprezentantach SWPR test z zakresu prawa o stowarzyszeniach jak i wiedzy o ich własnej organizacji. Bardzo szybko okazało się, że SWPR nie miało prawa poddzierżawiać osobie trzeciej gruntów wydzierżawionych od miasta. Zabraniała tego sama umowa (nieznajomość której mogła z pewnością komuś zaszkodzić).
Z ust Piotra Bąka padły również pytania o treść regulaminu stowarzyszenia. Radny KO postawił tezę, że nowego prezesa SWPR mogło wybrać tylko walne zebranie członków. Nie mógł on zostać dokooptowany przez pozostałych członków zarządu, jak miało to miejsce zgodnie z dostępną dokumentacją na temat organizacji. Pogląd ten wzbudził wyraźne zdziwienie u części zebranych (przede wszystkim u członków SWPR). Mimo najszczerszych chęci, nie zdołali oni jednak przedstawić żadnych przekonujących argumentów przeciwko tezie wiceprzewodniczącego. Niedługo może okazać się, że w SWPR od czasu rezygnacji z prezesury przez Pawła Makucha panuje bezkrólewie.
Do dyskusji włączył się również Olgierd Lewan (SPP). Przewodniczący komisji prawa zauważył, że zgodnie z regulaminem stowarzyszenia, walne zebranie członków powinno odbywać się co najmniej raz w roku. Zadał stąd pytanie o dotychczasową liczbę takich spotkań. Wszyscy reprezentanci SWPR podjęli próbę wyjaśnienia tej kwestii, jednak mimo najszczerszych ich chęci, jakby nie liczyć – nie szło się doliczyć. Sprawę wyratowała Paulina Grubek stwierdzają, że „bez dokumentów nie jest w stanie tego stwierdzić.”.
Pogadamy innym razem
W pewnym momencie Radny Dariusz Krupa (PiS) zauważył, że nie dysponował takimi samymi materiałami jak Piotr Bąk. Taka sytuacja jego zdaniem jest niedopuszczalna. Warto jednak zauważyć, że zgromadzone dokumenty Piotr Bąk “załatwił” na własną rękę i na własny użytek. Co za tym idzie, obserwując działania Radnego Krupy nawet niewprawnym okiem, można dojść do wniosku, że ten zwyczajnie nie zainteresował się sprawą przed posiedzeniem (a przynajmniej nie w stopniu umożliwiającym mu na skorzystanie z informacji dostępnych w Urzędzie Miasta).
Po wstępnej dyskusji radni PiS postanowili odnowić koncepcję „rady-listonosza”. Dzięki postawie Kazimierza Mazura i Ewy Białaszewskiej-Szmalec udało się doprowadzić do przegłosowania wniosku o zamknięcie dyskusji (przeszedł głosami PiS, radnych SWPR i Józefa Moczuły). Krew mogła odpłynąć z twarzy, para ujść z uszu, kurz zaś opadł na zabytkowe meble w sali nr 59 urzędu miasta. Niepocieszona wyraźnie była tylko Eliza Kurzela: „Były na sali obie strony, można było wyjaśniać sprawę. Szkoda, że dyskusja się skończyła…”.
Nie wiedzieliśmy nic, teraz wiemy jeszcze mniej
W ciągu godziny posiedzenia, postronny obserwator nie dowiedziałby się nic w sprawie Elizagate. Nic dowiedzieć się zresztą nie mógł: SWPR nie prowadziło działalności gospodarczej, stąd nie ma podstaw do wygaszenia mandatu Elizy Kurzeli. Wojewoda może wysłać „donos” do swych archiwów, a radni rozejść się do bardziej produktywnych zajęć. Jedyne co ujawniło się w trakcie obrad, to to że źle się dzieje w Stowarzyszeniu WPR (przynajmniej w sensie formalno-prawnym).
Wczorajsza komisja nie była „śledczą”. Jednak radnym SPP i KO zależało na wyjaśnieniu intrygi wymierzonej w Elizę Kurzelę. Przedstawiciele SWPR starali się odpowiadać na pytania radnych, jednak czynili to bez wyraźnej chęci współpracy. Ze swojej strony dali się uwikłać w tematy godzące w ich organizację. Tymczasem wystarczyło tylko konsekwentnie powtarzać, że SWPR nie prowadziło działalności gospodarczej. Afera, która miała doprowadzić do wygaszenia mandatu Elizy Kurzeli uderza jak na razie wyłącznie w SWPR…
Postscriptum. Z przebiegu obrad wyraźnie zadowolony był tylko obecny na posiedzeniu Arek Gębicz. “Właśnie dowiedziałem się jak nie prowadzić stowarzyszenia” – rzucił po zamknięciu dyskusji.
Swoimi spostrzeżeniami na temat posiedzenia, prezes Stowarzyszenia “Za Pruszków” podzielił się za pośrednictwem Facebooka. Warto zapoznać się z jego treścią gdyż uzupełnia ona powyższą relację o dodatkowe fakty.