Kolejny konflikt w szkole w Michałowicach
Dyrektorką Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Michałowicach jest Małgorzata Widera, pruszkowska radna, przewodnicząca Komisji Oświaty, Kultury i Sportu Rady Miasta Pruszkowa. Widera była bohaterką artykułów na portalu zpruszkowa.pl, w których opisywaliśmy kulisy prowadzonej przez nią polityki kadrowej, polegającej na zatrudnieniu w szkole koleżanek z rady miasta, a także członka rodziny radnego powiatu pruszkowskiego na stanowisku menedżera ds. sportu (a przecież w czasie pandemii większość zajęć sportowych nie odbywa się). Po naszych publikacjach do redakcji zaczęły docierać informacje o różnych wydarzeniach rozgrywających się na terenie szkoły, budzących niepokój rodziców. Teraz w placówce rozgorzał kolejny konflikt. O zasady korzystania ze świetlicy.
Rodziców uczniów wzburzyły informacje, jakie otrzymali od pracowników placówki. „Po zajęciach dodatkowych dzieci nie mogą wrócić na świetlicę. Jeżeli więc rodzice nie mogą odebrać dziecka po zajęciach, dziecko nie może w nich uczestniczyć. Jeżeli jednego dnia dziecko ma glinę (zajęcia lepienia z gliny – przyp. red.), angielski i tańce, rodzic musi jeździć w tę i z powrotem albo dziecko nie chodzi. Efekt jest taki, że rodzice tracą czas na jeżdżenie albo dzieci nie korzystają z zajęć, bo przecież nie każdy może odebrać dziecko o 12.30, potem zawieźć na 14.20, odebrać o 16.00 i zawieźć jeszcze raz na 16.30 i odebrać o 17.30 (…) Małgorzata Widera, czemu to ma służyć? Z jakich przepisów to wynika? Jest to olbrzymie utrudnienie dla rodziców, którzy w większości przecież pracują. Jest to bardzo przykre dla dzieci, które po miesiącach siedzenia w domu, nie mogą uczestniczyć w, często ulubionych, zajęciach, na które chodzą koledzy z klasy, bo rodzice pracują i nie mogą ich wozić” – pisze jedna z matek.
Jej wpis zamieszczony na lokalnym forum dyskusyjnym w Michałowicach rozpętał burzę. „To są jakieś wyższe opary absurdu?” – pyta inna matka. „Nie, to nie jest możliwe. To na pewno jakaś plotka i nieporozumienie. To jest tak idiotyczne i bezcelowe, że nie ma prawa bytu. Na bank, ktoś źle zrozumiał panią dyrektor. Nawet ona by nie wpadła na tak idiotyczny pomysł” – pisze inna. „Niestety, maila o takiej treści dostaliśmy za pośrednictwem Librusa” – opada odpowiedź. „Napisałam zapytanie do Pani Widery przez Librusa, ale nie dostałam odpowiedzi... Chyba Panią Wójt trzeba będzie prosić o pomoc. W przeciwnym razie nie doczekamy się odpowiedzi” – brzmi kolejny komentarz.
Z upływem czasu negatywnych opinii przybywa: „Szanowni Rodzice, Rado Rodziców, a może najwyższy czas, aby na najbliższym zebraniu Rady Rodziców przedyskutować zbieranie podpisów za odwołaniem Pani Dyrektor? Po tych wszystkich incydentach, które miały miejsce (…) oraz tym, co tutaj Państwo opisujecie, należałoby się nad takim wnioskiem poważnie zastanowić. Według mnie nie ma żadnego uzasadnienia, dlaczego dzieci nie mogą wracać po glinie czy tańcach do świetlicy. Szkoła pod rządami p. Widery bardzo się zmieniła, niestety w wielu przypadkach na gorsze. Zaznaczam również, że szkoła to nie jest prywatny folwark dyrektora, tylko miejsce, gdzie mają przebywać nasze dzieci, chętnie tam chodzić i mieć jak najlepsze warunki”.
Co ważne, rodzice zamieszczają komentarze używając swoich oficjalnych profili fejsbukowych, występują na nich z imienia i nazwiska.
Co na to dyrektorka szkoły? Wysłaliśmy do niej pytania o sens wprowadzenia zakazu, który wzburzył rodziców, czekamy na odpowiedź. Ale ponieważ Małgorzata Widera zadawanie pytań radnemu przez dziennikarzy nazywa stalkingiem, a prośby o udzielenie odpowiedzi w określonym – nawet odległym – terminie uznaje za niedopuszczalne, uzyskane od niej odpowiedzi opublikujemy, gdy je dostaniemy. O ile oczywiście je otrzymamy.