Trzeba poszerzyć drogę, ale rośnie szpaler drzew. Tniemy? Ależ skąd! Gmina przekłada drogę za szpaler

Aleję Kasztanową większość kierowców z Pruszkowa i okolic doskonale zna. Łączy ulicę Pęcicką na wylocie z Pruszkowa z Sanatoryjną na przedmieściach Komorowa. Jest niemal prosta jak strzała i prowadzi przez pola, ale fragment od strony Komorowa obsadzony jest drzewami. Jezdnia zwęża się, krawędzie niemal dotykają pni. W niektórych miejscach mijanka dwóch samochodów jest utrudniona, bo jeden musi zjechać na pobocze, aby ustąpić temu z przeciwka.
Gmina Michałowice, która jest zarządcą alei Kasztanowej, zabiera się za modernizację drogi. W Polsce w 99 proc. przypadków w takiej sytuacji wkraczają drwale i tną drzewa po jednej stronie (w Pruszkowie nawet w 99,99 proc. przypadków). Ale nie w Michałowicach. Tutaj drzewa ocaleją, a ulica zostanie przełożona poza szpaler. W śladzie obecnej drogi poprowadzona zostanie droga rowerowa i odseparowany od niej chodnik dla pieszych.
– Co pani przyszło do głowy?! – pytamy wójt Michałowic Małgorzatę Pachecką. Mieszkamy w Pruszkowie, więc przywykliśmy, że dla lokalnych władz każda okazja do wycinki drzew jest dobra. Pani wójt pytanie kwituje śmiechem. – Nie tylko pana zaskoczyłam, ale i projektanta. Podczas podpisywania umowy wstał i przyznał, że rzadko spotyka się z takim sposobem myślenia. Okazuje się, że pierwotnie planował zrobić dokładnie to, o czym pan wspominał: wyciąć fragment szpaleru i stworzyć prostą, estetyczną drogę. Tymczasem dowiedział się, że musi podejść do tego zupełnie inaczej – opowiada Małgorzata Pachecka. – Powiedziałam mu, że chciałabym, byśmy tworzyli dobre praktyki. Zależy mi, żeby ta aleja stała się przykładem takiej dobrej praktyki, czymś, co pokaże moim koleżankom i kolegom samorządowcom, że można działać inaczej.
Już po podpisaniu umowy projektant zasugerował, że skoro gmina szuka nowatorskich rozwiązań, to warto też rozważyć inne podejście do budowy odwodnienia. Nie robić tego klasycznie, czyli kłaść rurę odprowadzającą wodę do rzeki, ale odprowadzić wodę na pola, aby tam pozostała przyczyniając się do małej retencji.
Przygotowania do przebudowy alei Kasztanowej trwają od kilku dobrych lat i są skomplikowane. Ponieważ nie było pewne, czy można skorzystać ze specustawy drogowej i uzyskać ZRID, czyli zezwolenie na realizację inwestycji drogowej (właśnie dlatego, że ulica ma być „przełożona”), gmina najpierw zmieniła miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego tak, aby przewidywał drogę poza szpalerem drzew. Teraz wykupi pod nią ziemię od dotychczasowych właścicieli, czyli Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego i Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa.
Koncepcja zakłada nie tylko poszerzenie ulicy i jej przesunięcie, ale także budowę drogi rowerowej oraz chodnika na całym odcinku. Projektant ma czas na przygotowanie dokumentacji do końca 2026 r. Przebudowa miałaby szansę ruszyć w 2027 roku.
Warto przypomnieć, że ogromnym poszanowaniem dla przyrody władze Michałowic wykazały się także podczas niedawnej przebudowy Alei Marii Dąbrowskiej w Komorowie. Nie wycięto tam ani jednego drzewa, a jedno, które kolidowało z przebudową skrzyżowania, przesadzono. Piszemy „władze Michałowic”, bo chociaż bezpośrednim inwestorem był powiat pruszkowski, to wójt Pachecka przypilnowała, aby projekt został zrealizowany tak, jak powinien.
Komentarz autora:
Z perspektywy mieszkańców Pruszkowa pomysły wójt Michałowic wydają się z tak odległej planety, że trudno szukać dla nich racjonalnych odniesień. Bo „racjonalizm” w wydaniu pruszkowskim oznacza wycinkę każdego drzewa, które nawet hipotetycznie utrudnia budowę drogi czy chodnika. W Pruszkowie tnie się na wszelki wypadek i w szerokim promieniu, bo „inaczej się nie da”, „bo tak”, bo jak w poprzedniej kadencji słyszeliśmy, walka mieszkańców o obronę przyrody to na pewno element budowy jakiegoś wrogiego projektu politycznego. A gdy już wszystkie argumenty za wycinką upadały, to władze miasta – jak w przypadku przebudowy skrzyżowania alej Wojska Polskiego i Niepodległości – używały argumentu ostatecznego: szantażu, że jak nie przebuduje się teraz, to już nigdy.
Tak, pamiętam, że władze Pruszkowa się zmieniły. Ale minął rok, a ogołocony z ozdobnych drzewek pas rozgraniczający jezdnie alei Niepodległości dalej jest łysy. W ramach przebudowy sieci dróg wokół parku Mazowsze wyrąbano dziesiątki drzew. Drzewa bezlitośnie tną też deweloperzy pod budowę kolejnych „apartamentowców”, na przykład przy Lipowej. Tymczasem o żadnej większej akcji nasadzeń w mieście – nie słychać. W rejonie ulicy Grafitowej wkrótce powstanie plac Cedrowy. Nie zgadlibyście, ile cedrów zostanie tam posadzonych. Z dokumentacji przetargowej wynika, że… jeden.
(zdjęcia w artykule: Wiesław Kaluszka)